niedziela, 31 grudnia 2017

:(

Trzymajcie kciuki . Kolejna dawka leków rozdana. Maksi tuli się do mnie co chwila. Funia dyszy w łazience. Musimy odpuścić spacery, bo i tak żadna nic nie zrobi w takim huku.
 Funisia  zrobiła na dywanie,  ale co miała zrobić jak brzuszek przyparł.Sprzątnęłam, wywietrzyłam i oby wytrwać do rana.

czwartek, 28 grudnia 2017

co słychać?

Sunie dostały pierwsze tabletki, Maksi słabszą a Funia ciut mocniejszą.
Będzie dobrze.
Wcześniej pisałam o kumplu moich suczek Aresie. Nie jest fajnie. Jego pani przeszła ciężką operację. Jej mąż, ledwo widzący schorowany człowiek jest obecnie jedynym opiekunem malucha.
Jest mu ciężko, koleżanka kobiety proponowała oddanie psa do fundacji. Mężczyzna nie zgadza się, pomimo iż żona która uparła się na adopcję szczeniaka, teraz żałuje swojej decyzji. Aż się prosi powiedzenie a nie mówiłam. Zanim zdecydowano o adopcji Aresa, nieraz mówiłam kobiecie, że lepiej adoptować starszego psa. Cóż....

wtorek, 26 grudnia 2017

Teraz najgorsze przed nami

Sylwester, i petardy. Za kilka dni będę dawać leki moim suniom.Ale już od dzisiaj pogotowie, tzn?
Jak z daleka widzę grupę ludzi idących ściągam moje sunie ale bo czekam aż przejdą.
To będzie nasz 5 sylwester wspólny. Jak na razie tylko jeden miał dość tragiczny finał. Zbyt długo nie było mnie w domu i jak wspominałam Funia chorowała ponad pól roku.
 Swięta minęły leniwie. Wszyscy odsypiali nerwowe ostanie dwa tygodnie.
 Dzisiaj mam apel do ludzi, wstrzymajcie się od petard, zwierzęta tak bardzo się boją.

niedziela, 24 grudnia 2017

święta, święta

Przed nami piąte wspólne święta. Jak ten czas leci. Zanim zacznę świętować jeszcze czeka mnie trochę pracy w domu. Pieczenie ciasta, i małe porządki. Co jest najważniejsze?  bycie razem. Sunie rozrabiają, są szczęśliwe i to dodaje mi sił. Moja mama zawsze mi powtarzała, że mniej ważne co się przygotuje, byle zachować atmosferę świąt.
święta to trudny czas dla zwierząt. Ludzie chociaż czy można nazwać ludźmi tych co robiąc porządki przed świętami, wyrzucają, stare schorowane zwierzaki..
W te dni życzę aby żadne zwierzątko, nie było traktowane jak śmieć, bo nigdy nie jest śmieciem, ma uczucia, tak samo czuje strach, ból.
I jedno co najważniejsze, nie wolno psom, kotom, dawać nadziei na dom, bo nadchodzą święta. Takie myślenie często kończy się źle.

czwartek, 21 grudnia 2017

Już będzie tylko lepiej, mam nadzieję

Maksi ma zdjęty szew, powoli odrasta sierść w tym miejscu. Wszystko byłoby ok ale jeszcze czekamy na wynik badań tego co wyciął lekarz.
Żeby nie było mało, ja zafundowałam dziewczynom mega stres.
Poszłam do lekarza aby zmienił mi lek na inny gdyż tamten powodował kaszel  Owszem dostałam nowy ale po kilku dniach jego brania dostałam krwotoku z nosa. Na szczęście krew poleciała nosem a nie dostała się do głowy, mogłabym mieć wylew. Wykonałam kilka telefonów, koleżance
 mówiłam, że w razie czego mam załatwioną opiekę nad suniami. One dużo rozumieją, przez chwilę chyba myślały, że chce je oddać. nic bardziej  mylnego.gdyby coś np szpital, miały by zapewnioną opiekę.Potem znów były by ze mną. Maksi była przez kilka dni apatyczna, gryzła łapki. Obie wtulone we mnie przesypiały noc.
Na razie zagrożenia nie ma, szykujemy się do świat.

środa, 20 grudnia 2017

A nie mówiłam?

Nie lubię tego powiedzenia ale tym razem jest ono całkiem adekwatne do sytuacji.
Pisałam o małym piesku Aresie.Twierdziłam też, że mocno starsi ludzie nie powinni adoptować szczeniaka. To małe stworzonko poznające świat i czasem nie do okiełznania. Schorowanym, starszym ludziom brak cierpliwości i to jest całkiem zrozumiałe, więc tym bardziej nie powinni zajmować się psim dzieckiem.
Jakiś czas temu piesek szedł ze swoja panią, ciągnął na smyczy, ciągle coś go ciekawiło, nagle kobieta szarpnęła smyczą tak , że mały się przewrócił i został powleczony na smyczy spory kawałek.
Dzisiaj nad ranem, to co usłyszałam , aż trudno uwierzyć. Tym razem starszy pan wyprowadził pupila. Podchodził do klatki schodowej gdy wychodziłam z moimi dziewczynami.
To co usłyszałam od tego człowieka zatkało mnie, padła komenda której nie wolno uczyć psa Cyt"bierz  go".Nie mogłam uwierzyć w to co zostało powiedziane. Na szczęście Ares to mały piesek i nie zareagował na te słowa. Pytanie czy słyszał to pierwszy raz? czy więcej? Zareagowałabym ostro na to co powiedział ale musiałam pilnować aby moje sunie były cicho.
Nie wróży to jednak nic dobrego :(

sobota, 16 grudnia 2017

Skąd się to bierze?

Fajnie, wolny dzień, wstałyśmy godzinę później, czyli 4,30. Totalne lenistwo..Dzień w którym nic nie muszę a jedynie mogę. Kocham spacery z nimi bez pośpiechu, powoli wypita kawa. Dopada nas tzw luz, okazuje się, że gdzieś uleciała z nas  siła i energia.
Gdy nasze zwierzaki czują zagrożenie wstępuje w nas tygrys. Ze mną jest podobnie. Wychodząc na spacer, usłyszałam za drzwiami, walizki na kółkach i rozmowy. Zaczekałam, gdy winda zabrała turystów, wyszłam z mieszkania. Za nim pojawiła się kolejna winda, znów usłyszałam  odgłos kółek . Trudno, do windy wszedł facet z ogromna walizą. I nagle zaczął ją przesuwać , tak jakby chciał do cisnąć moje sunie do ściany..Głęboki oddech i nogą odsunęłam walizę od dziewczyn. Byłam tak wściekła na niego, że nawet nie poczułam ciężaru przedmiotu, ważył chyba z tonę.  Moje maluchy siedziały skulone przytulone obok siebie. Po moim wyjaśnieniu, że wszystko jest ok , napięcie w nich minęło.

wtorek, 12 grudnia 2017

Czy jestem tyranem?

Wiem każdy robi jak uważa. U mnie w domu panują pewne zasady. każdy pies ma swoją miskę do jedzenia, i wie, że gdy wcześniej zje nie wolno mu podejść do drugiego jedzącego . Maksi je wolniej, gdyż kiedyś w poprzednim życiu straciła dolne ząbki, zjada w sobie wygodnym tempie.
 Funia je niczym odkurzacz, jednak gdy skończy idzie do pokoju położyć się. Maksi miseczka stoi w przedpokoju, tuz przy drzwiach do pokoju, Funi na początku pokoju.
 Nie ma walki o jedzenie, każda spokojnie czeka aż dostanie.  Przestrzegałam tego początkowo, teraz już nie muszę pilnować. Od znajomej usłyszałam, ze ona nie ma czasu na to , wiec kilka psów dostaje w jednej dużej misce. Pewnie wygląda to tak, ze który silniejszy ten więcej zje.
 A tak naprawdę nauczenie by każdy jadł ze swojej, jest możliwe. Zwierzak jak jest zdrowy zjada szybko, więc nawet pilnowanie ich trwałoby chwilę.
W domu jest jeden fotel i dwie sunie które lubią na nim leżeć. Nasza zasada, ta która pierwsza zajmie fotel, może tam leżeć i druga nie ma prawa jej zrzucać.
 Czy ustalając to wszystko, mam się czuć tyranem?
Pomimo iż mam dwie sunie, nie ma niesnasek (na początku były), zazdrości, agresji, więc chyba warto,

sobota, 9 grudnia 2017

Bo to nigdy nie wiadomo wrrrr

Każdy zna powiedzenie którego nie lubi. Moim jest  cyt" bo to nigdy nie wiadomo". Oczywiście dotyczy to psa. Nie wiadomo co? pies jest bardziej przewidywalny niż niejeden człowiek.
Jak można zakładać, że każdy pies ma złe intencje? To zupełnie tak jakby obawiać się każdego jadącego auta, bo nas rozjedzie.
Nie jestem za tym aby każdy głaskał mojego psa. Nie dlatego, że nie ufam mojemu zwierzakowi, tylko nie zawsze ufam ludziom. Gdy na ulicy zaczepia mnie psiak, nawet nie znany mi, nie wpadam w panikę ale zawsze pytam opiekuna czy mogę go pogłaskać. Gdy usłyszę owszem on to bardzo lubi wtedy witam się z pupilem. Zdarza się , że zwierzak nie lubi poufałości z obcym, stad zawsze pytam
Skąd pomysł na taki post o 5 rano?
Mojej klatki pilnuje ochroniarz. Facet ogromnej postury, nie mówiąc o tuszy. Nie raz chwalił się jak to on kocha zwierzątka, pieski, kotki itd. Wczoraj gdy wracałyśmy z ostatniego spacerku, chwilę stanęłam aby porozmawiać. Moja Maksi delikatnie wspięła się, oparła przednie łapki o ławkę na której siedział i podstawiła łepek do głaskania. Ochroniarz nerwowym ruchem zabrał rękę i cyt. ona nigdy tego nie robiła, wie pani bo to nigdy nie wiadomo. Jak nie wiadomo? psina próbuje się przywitać, może nawet wyżalić, że ma rankę na grzbiecie a tu...... szkoda gadać.


Dochodzimy do siebie

Maksi odebrałam pól godziny wcześniej, niż planował wet. Prosiłam o telefon, gdyby zaczęła popłakiwać. Prowadząc Maksi na zabieg  Funia jak zwykle musiała iść z nami. Przez 5 lat nie udało się aby sama została w domu.
 Zostawiając Makusię, zastrzegłam, że po nią prawdopodobnie będę musiała przyjść z Funią.
Nie ma nic gorszego od czekania na telefon z przychodni. Gdy lekarz zadzwonił, zaczęłam się szykować, Funia udawała , ze tego nie widzi skulona w kącie. Idę po Maksi, idziesz ze mną?
 Funisia która żywiołowo reaguje na pytanie idziesz? Tym razem zachowywała się jakby była głucha.
Cieszyła mnie taka jej reakcja, gdyż Maksi po zabiegu wolniutko wracała do domu.
 Gdy dotarłyśmy, Funia wylizała z radości duża rudą mordeczkę.
Ok. 16 dostały jeść, a gdy wołałam moje skarby na ostatni spacer Maksi pofalowała ogonkiem.
 Super, to tłumaczyło, że wszystko jest ok.

czwartek, 7 grudnia 2017

To już dzsiaj

Wczorajszy dzień był trochę szalony. śniadanie było ostatnim posiłkiem przed zabiegiem. Na mieście zjadłam obiad, żeby Musi nie było przykro. Funia swój posiłek dostała w łazience, w tym czasie Makusi wpuściłam krople do oczu, bo coś się przyplątało.
Noc była ciężka, sunia z głodu nie mogła spać. Jak jej wytłumaczyć, że nadal bardzo ją kocham a brak posiłku to konieczność.
Dzisiejszy ranek tez bez śniadania. Gdy zaprowadzimy z Funią Maksi do weta, dopiero obie zjemy śniadanie.
Trzymajcie kciuki. Bardzo się boję ale w domu muszę przyjąć postawę twardziela. Mój stres wywołuje lęk u moich suczek.

środa, 6 grudnia 2017

Prośba

Proszę od dobre myśli  tylko tyle aż tyle.
 Mojej Makusi zrobił się jakiś "pypeć na grzbiecie. Jest tak usytuowany, że byłby ciągle podrażniany przez szelki. propozycja weta: usunąć. Operacja umówiona na najbliższy piątek.
Jutro maksi nie dostanie jeść, a w czwartek...... Trzymajcie kciuki. Strasznie boję się. Na szczęście znam weta któremu oddaję moja sunię. To wspaniały fachowiec i  ciepłu człowiek. To wielka ulga mieć zaufanego weta. Na szczęście nie muszę pożyczać na wykonanie operacji. to kolejna ulga. Znów pochłonie oszczędności  ale ważna jest sunia .
Wycinek oddaję do analizy, chce wiedzieć czy to co wytnie lekarz jest złośliwe czy nie.
 Proszę o wsparcie dobrymi myślami.

sobota, 2 grudnia 2017

Niby nic a jednak dużo

Zupełnie niechcący uszczęśliwiłam moje sunie. Spadł pierwszy śnieg więc ubrałam moje sunie w sweterki. Okazało się, że na sweterek Maksi jej szelki nie wchodzą. Po powrocie z pracy kupiłam nowe, sunia aż śpiewa z radości, dawno jej takiej nie wiedziałam, Dokazuję śpiewa.
Nadeszła zima, pierwszy śnieg, więc zmieniłyśmy podstawowy posiłek. Zamiast puszek, dostają. gotowanego kurczaczka z jarzynami, zalanego rosołkiem. Obie promienieją szczęściem, aż miło patrzeć. tańce , głupawka i wielkie pieszczoty.

środa, 29 listopada 2017

Jak sobie poradzić?

Każdy zna chwilę gdy życie da mu w koś, a ludzi mamy po tzw "kokardę". Najlepszy lek na złe dni?
Pies, to wspaniały terapeuta. Owszem wymaga dużo miejsca w naszym życiu. Nikt inny nas tak nie wita gdy wracamy do domu, kocha nas czy mamy dużą kasę, czy problemy finansowe.
On po prostu jest obok nas, na dobre i złe. Co daje największą radość, gdy ratujemy psa? leczymy jego psychikę, duszę i ciało. I po jakimś wspólnym czasie odnajdujemy w zmarnowanej , pokiereszowanej istotce, zwierzę o wielkim sercu, które kocha nas bardzo.
Czas robi swoje, poznajecie się dobrze i zostajecie najcudowniejszymi, najwierniejszymi przyjaciółmi .
O czym piszę ? to zrozumie osoba komu pies oddał swoje serce.

wtorek, 28 listopada 2017

Gorszego sortu?

Tak się dzisiaj poczułam. W bloku pojawiła się kobieta z trzema mopsami. Uśmiechnęłam się na ich widok, psy zaczęły szaleć z radości i obwąchiwać moje nogawki. I nagle słyszę ostrym tonem:proszę tego nie robić, Zmroziło mnie. Od opiekunki psów wionęło zimnem. Nie było to miłe.
Chwilę później, znów spotkałyśmy się w windzie. Sytuacja odwrotna. Byłam z moimi suniami, a ona sama. Sztywna, zimna , nawet nie miałam ochoty spojrzeć na jej minę. Obawiałam się, że zobaczę obrzydzenie na jej twarzy. Psiarz, kochający zwierzęta, nigdy nie jest taki sztywny gdy piesek próbuje go zaczepić.Może mi się zdawało, z takim nastawieniem poszłyśmy na spacer. Wracając, spotkałam kolejnych sąsiadów mających pieska, też kundelkę. Młoda sąsiadka pożaliła się jak została potraktowana przez "zimną" kobietę. Uważa, się za lepszą bo ma rasowe i zajmuje się hodowlą?
 Moje kundelki są kochane i nikomu nie pozwolę je źle potraktować. Gdy piszę post moje psie stadko zajęło cale moje łóżko, obie leżą jak dwa kochane placki.

sobota, 25 listopada 2017

Jak to jest?

Adoptujemy zwierzaka bo czujemy taka potrzebę. Jego obecność obok nas pomaga, zapełnia pustkę, itd .Każdy ma inny powód. Jedno powinno być oczywiste,że na opiekuna spada obowiązek wychowania i zapewnienia pomocy z razie potrzeby.
Jest niedziela, wróciłyśmy ze spaceru. Dla nas to norma 4, 5 rano. Życie nas zmusiło do rannego wstawania.
Gdy spotykam innego psa z bloku o tej dość nietypowej porze, to wiem, ze ma problem z żołądkiem.
Z daleka widziałam znów Aresa z panią. Biedny to już trwa drugi tydzień. Owszem byli u weta, ale skoro problem trwa nadal, to nie wystarczy rozmowa przez telefon i podawanie ludzkich leków. Trzeba znów odwiedzić lekarza. Jeżdżą autobusem  daleko, rozumiem starsza pani nie ma siły i pewnie kasy, każda wizyta kosztuje..Tydzień temu sugerowałam moja przychodnię, jest dużo bliżej i tez ma świetnych lekarzy. Ok , rozumiem sąsiadka zna tamta doktor i podaje ileś tam powodów.
W odpowiedzi jak się czuje malec, usłyszałam to pewnie wirus. Znam to przerabiałam z moimi psami. Pupil dostawał przez 5 dni antybiotyk w zastrzyku i po problemie. Zaleta, biegunka, ból brzuszka, opanowane po pierwszym zastrzyku. Wada? na każdy zastrzyk trzeba iść, poza tym koszt wizyty i leku. W opiekę wlicza się takie problemy. Czy to, ze ja mam dwa psy tzn ,że kasy mam dużo? nie ci państwo maja jej więcej , to kwestia podejścia do sprawy.
Trzymajcie kciuki za zdrówko Aresa, to kumpel moich dziewczyn.

piątek, 24 listopada 2017

Zakaz

Znamy ten znak wszyscy. Jest jedno miejsce, w którym powinno się go nakleić i to w dużych rozmiarach. Gdzie? SCHODY RUCHOME. Szkoda, że nie wszyscy go respektują. Twierdzą, bo mój pies sobie poradzi, albo mówią zawsze się udaje z nim wjechać albo zjechać. A czy to nie jest tak?, że 100 razy się uda  a 101, łapka zostanie pokaleczona. Wprawdzie współczesne schody są nowocześniejsze, nie mniej jednak pamiętam gdy chwila nieuwagi i na schodach dziecko traciło zelówkę od buta. Psy jednak nie chodzą w butach, gdyby tak schody pokaleczyły łapkę, aż boję się pomyśleć.
Dbajcie o swoich pupili, nie prowokujcie losu.
Znalezione obrazy dla zapytania zakaz wstępu z psem

czwartek, 23 listopada 2017

Przeprosiny ze szczypaniem

Dzisiaj miałam sympatyczne spotkanie. Wracając z suniami ze spaceru, spotkałyśmy panią z Aresem. Psiaki przywitały się z ogromna radością. Chwilę porozmawiałam z sąsiadką, to miła osoba.
 Sunie zaczęły wąchać resztki trawy , natomiast Ares  uważnie mi się przyglądał. Poprzedniego dnia gdy podeszłam do niego i jego pani zachował się jak prawdziwy ogromny pies obronny. Obszczekał mnie, więc musiałam odpuścić jakiekolwiek przywitanie.
Dzisiaj gdy tak uważnie mnie obserwował, spytałam go delikatnie: a kto to mnie wczoraj chciał zjeść? Co to takiego było?
Malec wspiął się na moje nogi i trącał rękę nosem, po chwili zaczął mnie delikatnie podszczypywać po rękach. Wiem co to oznacza, moje psy, psy sąsiadów robiły tak zawsze gdy już nie umiały okazać większej sympatii.
Zaczęłam do niego mówić, no nie gniewam się na ciebie, nie poznałeś mnie wczoraj, przecież wiesz, że bardzo cię lubię. Czuło się jego radość.
A co na to moje sunie? Uważam, że zachowały się cudnie, odwróciły się tyłem do nas, skubały trawkę i udawały, że nie widzą.
To ogromny kredyt zaufania od nich.Zawsze uczę moje psy, ze to że lubię inne pieski, wcale nie znaczy że moje kocham mniej. One to wiedzą. Nidy nie okazują zazdrości.

Oj moje maluchy

Od pierwszej chwili gdy obie zamieszkały ze mną, uczyłam jednego wzajemnego szacunku..
Obie pokochały wielki stary fotel. nauczyłam, że ta która aktualnie na nim śpi jest nietykalna. Nie wolno jej zrzucać ani na nią warczeć. Nawet łatwo zrozumiały o co chodzi.
Dzisiejsza noc, była tego potwierdzeniem. Funia zasnęła na fotelu, potem zmieniła miejsce na mój tapczan. W nocy usłyszałam westchnięcie za moja głową. Gdy otworzyłam oczy, ujrzałam smutna Funie siedzącą na tapczanie. Okazało się, że na fotelu smacznie spała Makusia.. Wstała na chwilę, gdy wróciłam z łazienki Funia spała zwinięta w tzw ślimaczka. Oczywiście wybrała moje wygrzane miejsce. Delikatnie ułożyłam się obok niej .Pierwszy raz pozwoliła podczas snu dotknąć jej futerka, do tej pory od razu wstawała.
Oj Funiu gdyby każdy piesek miał problem taki jak ty dzisiaj w nocy.

piątek, 17 listopada 2017

Uwaga:)

 To moje ulubione zdjęcie. Zawsze gdy muszę im coś powiedzieć, gdy powiem :słuchajcie dziewczyny. Sunie tak siadają. Czasem ich reakcja gdy skończę jest bezcenna.
 Zupełnie jakby wzruszały ramionkami i mówiły? i to miało być aż tak ważne?Nie przesadzaj.

Urodziny


Tak mamy dzisiaj solenizantkę. Pięć lat temu, była niedziela i po południu przywieziono mi Funię.
Aż trudno uwierzyć, że to małe futerko śpiące brzuszkiem do góry, kiedyś siusiało pod siebie ze strachu. Teraz odważna, przyjazna ludziom a szczególnie wrażliwa w stosunku do dzieci.
 Funisiu wszystkiego najlepszego.

Nie fajnie

Dzisiaj cały dzień jesteśmy razem.. Dopadł mnie jakiś wirus. Sunie zostawiły mi fotel , skoro jestem w domu, ale ja nie mam siły nawet na nim siedzieć. One czują że źle się czuję. Robię wszystko aby ich nie zarazić. Fajnie mieć tyle czasu, pod warunkiem, że jest się zdrowym. Biorę leki, sunie maja tylko mnie.
Wczoraj przeczytałam ciekawy artykuł.Naukowcy udowadniają, że zwierzę ta czują, myślą, potrafią okazać zdziwienie, troskę, radość, smutek, lekceważenie itd. Czyli to wszystko o czym wspominam w moim blogu, nie jest wyssane z "palca". Autor artykułu stwierdził , że zauważanie takich subtelności u zwierząt to kwestia doświadczenia w byciu z nimi. To prawda spędzamy razem dużo czasu.
Lubię ludzi, ale wole towarzystwo zwierząt. Mam "po kokardę" ludzi którzy ciągle narzekają, ciągle im źle. Wszystko przeliczają na pieniądze a przecież pieniądze to nie wszystko, pomimo iż ułatwiają życie.Moje zwierzaki nawet szanują, że jestem chora, na spacerze szybko wszystko załatwiają i biegniemy do domu.Wiem, nie każdy musi mieć zwierzę w domu, ale wiem jedno, że nawet nie wiedzą ile tracą,

czwartek, 16 listopada 2017

Ares

Ares, hm dumne imię. To imię nowego kolegi moich suczek. Bardziej pasuje do dużego psa. A tu jest inaczej Ares to młodziutki kundelek, ma niecały rok. Przywieziony ze wsi. Miał być zabity przez gospodarza za kradzież jajka. Czy to nie zbyt wygórowana kara? Zabicie psiego dziecka za kradzież jajka?
Maluch znalazł dom u moich sąsiadów na klatce, kilka pieter niżej. Nowi opiekunowie odżyli po stracie poprzedniej suni. To, że dom jest wspaniały nie mam cienia wątpliwości. jedyne co mnie martwi to wiek obojga państwa. Dobiegają 80 lat. można przypuszczać,że piesek ich przeżyje i co wtedy? kolejna bida , zostanie odwieziona do schronu? Wiem nikt nie wie kiedy skończy życie, umierają i dużo młodsi....
Początek każdej nowej adopcji to aklimatyzacja zwierzaka w nowym miejscu. Nowe jedzenie, nowa woda, czasem mała kradzież kawałka kiełbasy, który spadł niepostrzeżenie na podłogę. Nie ukrywajmy to maleństwo nigdy w życiu wcześniej nie jadło krupniku na kurczaczku z marchewką.
Mały od kilku dni ma kłopoty z brzuszkiem, spotykam panią z nim w nocy na spacerku. Gdy w dzień pytam co się dzieje, słyszę o kłopotach malucha. Gdy pytam co powiedział lekarz odpowiedź brzmi czekam aż przejdzie. O ludzie cztery dni biegunki? I samo ma przejść?.
Wiem kolejna wizyta to nowy wydatek, ale przecież tego można było się spodziewać. Weterynarz pieska przyjmuje w innej dzielnicy. Pytałam czy nie myśli poszukać weta gdzieś bliżej.
Nie nie zamierza bo do tamtej lekarki jest przyzwyczajona.. Rozumiem to, ale ta kobieta młodsza już nie będzie a z wiekiem odległości nawet te same robią się coraz dłuższe.
Cóż mogę tylko tu o tym wspomnieć , nic nie mogę zrobić. trzymajcie kciuki za malca.

sobota, 11 listopada 2017

Nauka nie poszła w las......

Po powrocie do domu, gdy coś było nie tak, zawsze pytałam która to zrobiła?
Zawsze winowajca sam przyznawał się. Dzisiaj mimo wolnej soboty, byłam dość długo poza domem.
Wchodząc do mieszkania straszny fetor cofnął mnie z powrotem. Na środku dywanu leżała "niespodzianka". No trudno dziewczyny, stało się, jak bolał brzuszek trzeba było tak zrobić. Szybciutko sprzątnęłam, i zaczęłam ubierać sunie w szelki. Funia podeszła i polizała mnie po dłoni. Byłam pewna, że to jej się przytrafiło. Wyszłyśmy na spacer i moje podejrzenia potwierdziły się.
Porządnie wywietrzyłam i nie ukrywam jestem dumna z Funi. Ludzie nieraz zrobią coś nie tak i przysięgają, że to nie oni, a tu maleńki kundelek potrafi się przyznać.

czwartek, 9 listopada 2017

Po co ludziom pies?

Zawsze nurtuje mnie to pytanie gdy widzę przerażonego zwierzaka i zimnego jak głaz opiekuna.
 Znów spotkałam Kulkę. Tym razem była z dużo starszą kobietą (mama? teściowa?)
Sunia ze strachem wsiadała do windy. Mnie serce podchodziło do gardła. Boi się,biedulka, kobieta odparła psy boją się wind. Ona jechała nawet metrem i przeżyła. Aż się we mnie zagotowało. Przeżyła, a dlaczego miała by nie przeżyć. Mała dostaje same rozkazy niezbyt przyjemnym głosem.
Co ona takiego zrobiła , że nawet dobrego słowa nie usłyszy?
 Pochwaliłam sunię, że jest grzeczna i znów odpowiedź p[rawie zwaliła mnie z nóg : ona potrafi
 być okropna.
No nie mogę, malutka sunia, mniejsza od mojej Maksi i ciut wyższa od Funi  potrafi być okropna?
 Jakiś absurd. Biedna mała, dorosła czarna sunia. Niech sobie kupią pluszaka a nie biorą pod opiekę  żywe stworzenie.

wtorek, 7 listopada 2017

Kolejne zadanie ....

Moje sunie  radośnie witają psy ale i tak zaczynają reagować na widok sąsiadów.
Jestem na etapie skracania długości powitania. Smiesznie to wygląda, gdy ktoś podchodzi mówi dzień dobry a moja Funisia zaczyna szczekać. Skracam mówiąc, tak powiedziałaś dzień dobry i już wystarczy. Przestaje szczekać ale coś tam mamrocze. Nie lubi jak jej zwracam uwagę, hihi.
Maksi śpiewa, ok ale robi to o wiele krócej niż szczeka Funia.
Zawsze przypomina mi się w takiej chwili Pusia, sunia naszej sąsiadki. gdy szłam sama bez psa, ona biegła do mnie czasem nawet przez pól podwórka, i szczerzyła ząbki w cudnym uśmiechu. Zawsze mnie to wzruszało, tym bardziej, że ona i moja poprzednia sunia nie lubiły się.

niedziela, 5 listopada 2017

Moja ekipa wsparcia

Moje dziewczyny są niezawodne.
Po ciężkim tygodniu, zajęta sobota, pól niedzieli, wszystkiego mam po tzw"kokardę". Kto mnie nie zawiódł? Oczywiście sunie. Tradycyjnie zostawiły mi fotel. Mimo pięknej pogody , słoneczka, nie wyciągały mnie na spacer. Grzecznie czekały aż się pozbieram.
Po kolejnym spacerku, gdy uznały iż nie całkiem doszłam do siebie, po kolei przychodziły na pieszczoty. Najpierw podstawiały się do głaskania i za chwile miałam różowe brzuszki do miziania.
Szkoda ,że na ludziach nie zawsze można tak polegać.
kochane moje sunieczki.

sobota, 4 listopada 2017

Biedna Kulka

Dzisiaj jadąc winda poznałam kulkę, mała czarna kundelka, bojąca się siebie i wszystkiego.
Spytałam czy mała jest po przejściach?. Okazało się, że nie ze schroniska, wzięli ją  jako małe szczenie, z nimi jest ok 5 lat.
Chyba nie zasnę dzisiaj, te malutkie przerażone oczka. Pan stwierdził, że ona nie chce wychodzić, małe siusiu pod blokiem i już, ale za to w nocy może spacerować. Powiedział, że nawet nie wie czemu. To proste : w nocy jest cicho.
 Biedna sunia, dlaczego przez 5 lat nie nauczyli jest, spokoju i bezpieczeństwa. To pracochłonne ale warto. Wspominałam kiedyś moja Agę i obecna Funię one tak bardzo się bały.
Udało mi się, z siusiającego pod siebie ze strachu psa, stały się odważne i pewne siebie.

piątek, 3 listopada 2017

Ciiiiiiiiii

Niby nic, takie niewinne ciiiiiii a jednak.
Ciii tzn w naszych kontaktach ludzko-psich :cisza ma być i bez dyskusji.
Od chwili gdy o świcie dzwoni budzik, odzywam się szeptem do moich suczek. To samo przy windzie i wychodzeniu na pierwszy spacer.
Czasem zdarzają się śmieszne sytuacje.Kogokolwiek spotkamy na klatce, czy w windzie o tak wcześniej porze, od razu informuje, że można mówić tylko szeptem.
Ostatnio jakiś mężczyzna dość głośno spytał czy go wpuszczę  na klatkę. Natychmiast usłyszał moje :ciiiiiiiiiiiiii, tak owszem wpuszczę pana ale proszę o ciszę bo inaczej moje psy obudzą cały blok. Mina faceta była niesamowita, chyba jeszcze nikt go tak nie uciszał.
Co miałam zrobić, gdy Funia usłyszy normalny ton głosu, stwierdza: aha on może to i ja też , zaczyna wtedy głośno ziewać aż świdruje w uszach, coś tak powie po psiemu i słychać nas na całym osiedlu.

środa, 1 listopada 2017

1 listopada

To chyba najtrudniejszy dzień w roku dla mnie. Wracają wspomnienia nie tylko o ludziach ale i o zwierzętach które przewinęły się przez moje życie.
Pamiętam je wszystkie. Jednak To ludzie spowodowali, że mam do nich takie odczucia jakie mam.
 To dzięki mojemu tacie, który przyniósł do domu pierwszego psa. mimo protestów pozostałych dorosłych członków rodziny..
 Z czasem wszyscy pokochali małe cztery łapki, które w bardzo krótkim czasie zaczęły rządzić sercami całej rodziny.
 Dziękuje tacie, mamie którzy nauczyli mnie traktowania zwierząt, wpoili zasady które utkwiły głęboko w moim sercu.
 Dzięki babci dziadkowi, wszystkim moim bliskim dziękuję za to jaka jestem.
 Moje obecne sunie czują moje smutki i wspierają cała sobą.

wtorek, 31 października 2017

Ojej, co to jest

Mina zdziwionego psa jest cudna, a gdy są dwa tym bardziej.
W niedzielę dostałam od kolegi dość duża dynie z ogródka. Oczy moich dziewczyn zrobiły się kwadratowe,  pełne zachwytu, taka piękna kolorowa piłka.To zwykła dynia, lecz tą lubię najbardziej.
Piękna kolorystycznie,  ciężka i duża na tyle, że moja lodówka jej nie pomieściła. Umyłam skórę i położyłam na podłodze w kuchni. W pracy prześladowała mnie myśl, co zrobią z nią moje sunie.
Zostawiłam im  tak naprawdę "ogromna kolorową piłkę".
Po powrocie do domu, owszem ucieszyły się na mój widok lecz oczy były pełne rozczarowania. Dynia spokojnie stała na swoim miejscu jakby nigdy nic, lecz na jej boku znalazłam dość mocne zarysowanie. Jakaś łapka próbowała ja poruszyć, bez skutecznie.

czwartek, 26 października 2017

Ale radość

I jak tu nie kochać. Wiem, że najbardziej moje sunie cieszą się gdy spędzamy razem czas.
Wczoraj dostały małe prezenciki.. Jedna wachlowała ogonkiem , druga nie rozstawała się z piłeczką, nawet chciała ją zabrać na spacer.
Kazałam zostawić zabawkę w domu, dwie smycze i piłeczka to zbyt dużo jak na mnie.
Po powrocie ze spacerku, wytarciu łapek grzbietów, brzuszków, obie pobiegły do pokoju. Funia niczym mały odrzutowiec prosto na tapczan. Oj Funiu a kto zabierze piłeczkę?Słysząc moje pytanie z taka sama szybkością przybiegła po zabawkę i wróciła z nią do pokoju.
Maksi co chwilę przychodziła po pieszczoty, Funia nawet do spania zabrała swój prezent.

środa, 25 października 2017

Dzień kundelka

Ciepło myślę o wszystkich kundelkach, tych smutnych i tych szczęśliwych.
Moje sunie wypieszczone, zajęte psimi prezentami, jedna piłeczka , druga sznurek.
U znajomej sąsiadki zamieszkał pół roczny kundelek. Jest od tygodnia w domu, boi się ludzi i wszystkiego. Gdy spotkałyśmy się, na moje pytanie skąd się wziął. Ze wsi przywiozła go kobieta, ratując mu życie, bo mały ukradł jajko i miał być zabity z tego powodu. To małe psie dziecko, nawet jak dorośnie będzie mały.    Wszystkiego najlepszego piesku, masz wspaniały dom.

niedziela, 22 października 2017

Czasem tak, czasem nie

Hm od czego zacząć?
Każe zwierzątko na swój cichutki domowy odgłos który wyrwie go z głębokiego snu.
Oto kilka przykładów:
Perełka- ledwie słyszalny szelest papierka od cukierka
Atos - okrajana przylepka od świeżego chleba
Aga - odgłos otwieranej lodówki
Funia - też lodówka
Maksi i Funia odgłos zbijanej skorupki od jajka na twardo.
 Wszystkie wspomniane przypadki powodowały ze pies natychmiast zjawiał się obok nas.
Dzisiaj jednak stało się coś nie oczekiwanego.
Moje sunie spały wtulone w poduszki. Za oknem słychać było szczekające psy, w kuchni obierałam jajko na twardo i nic
Nawet zapach jajka na kanapce też ich nie obudził.
To z pewnością moja wina, zmęczone tygodniem sunie "padły". Tylko, że : spacery, posiłki miały na czas, natomiast w czasie który normalnie spędzamy razem ja załatwiałam swoje sprawy na mieście.
Jak dobrze gdy wszyscy są w domu.

sobota, 21 października 2017

Temat drażliwy

Nie przypuszczałabym ze wyżywienie zwierząt to drażliwy temat.
Wśród moich wieloletnich znajomych jestem prawdopodobnie uznawana za dziwadło.
 Dlaczego? Według znajomych tak powinno wyglądać wyżywienie zwierząt:
                  - pies, kot -resztki ze stołu
                   -żółw - kapusta pekińska, ( tania opcja)
                    -świnka morska  - odpadki z zieleniaka

Gdy mówiłam, że idę kupić jedzenie dla któregoś z wymienionych wyżej zwierzaków, słyszałam drwinę w głosie i cytowano mi powyższy jadłospis.
A niech tam mówią co chcą,  u mnie taki proponowany jadłospis nie wchodzi w grę. Dla każdego z moich zwierzaków jest miejsce w lodówce na jego jedzonko.
Uważam, że skoro drażliwy temat, będę go unikać albo rozmową na ten temat, będę weryfikować bliższe znajomości

czwartek, 19 października 2017

Deja vie?

To nie przypadek, skoro powtarza się przez całe  życie moje  i  moich psów.
 Kiedyś miała wrażenie, że ostatni spacer kończy dzień opieki nad zwierzakiem. To wielka bzdura.
Po ostatnim spacerze, pieski często dostają tzw głupawki albo chcą się przytulić. Z wiekiem podobnie jak ludzie, nasi pupile mają różne dolegliwości.
Pierwsze zabiegi pielęgnacyjne mimo iż sprawiają im ulgę, są wykonywane wręcz z karkołomną zręcznością.
Gdy zrozumieją , że to dla ich dobra, same przypominają o tym, tuż przed snem. Jamnik Atos, nie poszedł spać aż nie wymusił umycia dziąseł, lekarstwem. Teraz moje sunie, robią to samo.
 Kręcą się po mieszkaniu, znudzone ale gdy Maksi dostanie tabletkę z pasztetem ( na wzmocnienie stawów). Funia sam kawałeczek pasztetu. Następna czynność to przemycie oczu, obu moim pannom.
Obie natychmiast układają się do spania , mogę wtedy uznać, że pozostały wieczór należy do mnie:)

poniedziałek, 16 października 2017

Nie zawsze jest kolorowo

Dzisiaj piękna jesienna pogoda, słonko, kolorowe liście, bajka. Szybko z pracy pędziłam do domu aby zabrać moje skarby na spacer.
Otwieram drzwi i słyszę tylko jedną sunię. Maksi przywitała mnie śpiewając jak zwykle, natomiast Funia podeszła cichutko. Szukając co zbroiła.. znalazłam.. musiał ja boleć brzuszek i coś zostawiła na mojej pościeli. Szybciutko sprzątnęłam, pościel do wody z proszkiem do prania.
Cóż to żywe zwierzątko, zemdliło ja co miała zrobić, kurcze tylko czemu na moje łóżko. Ale od zawsze wszystkie moje psy tak mają. Funi było wstyd za to co zrobiła, więc nie krzyczałam, poszłyśmy na spacer. To są te mniej miłe chwile wpisane we wspólne życie ze zwierzakami.
I tak kocham je bardzo.

niedziela, 15 października 2017

Jesień za oknem a u nas?

Niedziela i wielkie leniuchowanie. Obie sunie śpią, jedna na posłaniu , druga na moim łóżku.. Zmieniają tylko boczki i wtulają noski w  poduszki. Kocham taki spokój i stabilizację.
Nie mogę jednak przestać myśleć o wszystkich biedakach, wyrzucanych po drodze, przywiązywanych w lesie, czy żyjących w schronach.
Boli mnie fakt , że już nie mogę przygarnąć kolejnego zwierzaka. Mogę udostępniać, na FB, wysyłać jakieś kwoty. To wszystko co mogę :(
Namawiam znajomych, których zwierzaki odeszły za TM, aby znalazły miejsce dla kolejnej biedy.
Rozmawiam, namawiam ale zmusić nie mogę.

czwartek, 12 października 2017

Tego się nie robi psu

HM
 Kilka dni temu opisywałam sytuację małego kotka. Kicia jest po drugim zabiegu, szaleje w Domu Tymczasowym, przybiera na wadze, więc jest ok. Byłam bardzo zestresowana zwierzątkiem. Moje dziewczyny słuchając jak rozmawiam z osobami , wyczuwały  zdenerwowanie.
Najgorzej przeżyła to Maksi. Biedulka, nie spała cała noc, co chwilę zmieniała miejsce i gryzła łapkę.
Gdy sytuacja kici się ustabilizowała, w domu wszystko wróciło do normy.
 Życie jest jakie jest, często stresujące, ale należy pamiętać, ze należy tłumić stres i nie okazywać go przy czworonogu. One wyczuwają nasz nastrój i boja się, mimo iż nie wiedzą co nas gnębi.

sobota, 7 października 2017

Nie ma tego złego

W środę, chora, zakatarzona i z temperaturą robiłam zamówienie dla moich suczek. Kolejny 15 kg worek  suchej karmy. Wyszukałam nazwę karmy, ponieważ kilka były jednej firmy-kliknęłam.
 Sprawdzając pocztę @ i potwierdzenie jakie dostałam ... o kurcze, omyłkowo kupiłam inna karmę niż ta którą do tej pory jadły.
Natychmiast pojawia się masę pytań : czy będzie im smakować, czy nie dostaną biegunki, itd. Sprawdziłam skład karmy, jej przeznaczenie. Niby ok. Ostatnio Maksi nie bardzo już chciała jeść suchej karmy, a ona raczej nie wybrzydza.
Cóż zapłaciłam, za dwa dni kurier dostarczył przesyłkę
Musiałam doczekać do wolnego dnia. w razie sensacji żołądkowych, muszę być na miejscu.
Na razie wiem jedno : podałam zmieszana poprzednia i nową. Obie sunie zjadały aż się uszy trzęsły.
Granule dużo większe niż  w poprzedniej , smakowało i to się liczy.

Funia dostała ksywkę

Hm wspominałam kiedyś , ze Funia dała się głaskać podczas jazdy windą przez całe 12 pięter. , bo Byłam wtedy zdziwiona, gdyż był dla nas obcą osobą, Pytał wtedy o imiona suczek ale ja jakoś nie pamiętałam jego reakcji.
 Wczoraj  na klatce schodowej  pojawił się ktoś (nie zapamiętałam go wtedy). Nagle słyszę: ja znam te pieski to jest Mini? Uśmiechnęłam się i ponownie je przedstawiłam. Po otwarciu windy Funia nagle cofnęła się tak szybko w kierunku młodego chłopca, ze o mało mnie nie wywróciła.
Poznała po po głosie, to przecież on, dokładnie powiedział, że powinna mieć na imię Mini i on tak cudownie ja drapał i głaskał podczas podróży windą..

piątek, 6 października 2017

Moja konkluzja na 4 października - Dzień Zwierząt

Nie ważne rasowe, czy kundelki, rasowe czy zwykłe dachowce, im wszystkim należy się szacunek i miłość, bezpieczeństwo i zawsze pełny brzuszek.
Mimo iż ten dzień był ale tak powinno być zawsze.
Gdy umierała moja Aga, dni pieska znajomej były policzone . Obie odeszły prawie jednocześnie.
Moja Aga była kochana kundelka uratowana ze schroniska,  tamta sunia była rasowym maltańczykiem. Po tygodniu ze mną zamieszkała Maksi, spytałam kiedyś tamta kobietę czy myśli o piesku, usłyszałam ,że tak, wiec próbowałam ja namówić na wizytę w schronisku. Gdy ktoś mówi, nie teraz, może później, to już wiem ze schron odpada. ZA kilka dni słyszę , że syn jej zamówił w hodowli rasowego pieska i jesienią jej go kupi i  słyszę koszt 3000 tys zł
 Zrobiło mi się przykro, tyle bidulek potrzebuje miłości.A ile psów, kotów można byłoby uratować za te 3000 zł.
Jedyne co powiedziałam tej kobiecie,to zdanie przeczytane kiedyś w psiej gazecie:
                        KAŻDY PIES JEST INNY NAWET TEJ SAMEJ RASY
Potem gdy rozmawiałyśmy o swoich psach, ta pani tylko żaliła się na swoją suczkę, a ja chwaliłam swoją.
Dzisiaj kolejna znajoma, ( osoba znana tylko z widzenia)Kiedyś miała sznaucerka, medalistę -Felisa, u mnie już była wtedy Funia, czyli byłam szczęśliwą opiekunka dwóch kochanych kundlic jak je pieszczotliwie czasem nazywam.
 Kiedyś zobaczyła  ja z innym psem. okazało się ze odszedł po długiej chorobie. I przedstawiła mi nową  sunie prosto z hodowli, oczywiście zaznaczając jak drogo kosztowała.
 Dzisiaj zrozpaczona wyznała mi , ze sunia mimo młodego wieku jest bardzo chora i rokowania są nienajlepsze. Owszem przykro mi , że jest chora, ale jak to ja palnęłam; no cóż w hodowlach bywają koszmarne warunki,
 Obie kobiety drwiły że ja kocham kundelki, ale co mi tam
Moje:
 Maksi - dawniej wiejski piesek, dzisiaj dama z miasta,
         kiedyś  pokryta świerzbem, dzisiaj pachnąca sierść i czysta skóra,
         pełna gracji i elegancji,
         kiedyś cofała się na widok człowieka , teraz chętnie wita znajomych
         za nami jedna operacja
Funia  złamany ogonek - to już nie do naprawienia, ale wie , że mimo jego braku jest równie kochana
           kiedyś krzycząca ze strachu, teraz jak się drze to tylko z radości
          za nami pól roczna choroba dróg moczowych, pęcherza, kryształki w moczu, spowodowane
          stresem sylwestrowym ( pomimo tabletek) , ciężkie zatrucie bakteria z podwórka, krew w
          wymiotach i w moczu.
          Ale to już było i mam nadzieję, że nie wróci więcej.
Adopcja psa ze schroniska nie jest łatwa , czy żałuję? absolutnie, Mam dwie kochane sunie!!!!!!!


wtorek, 3 października 2017

I co tu napisać?

Kicia ma usunięte jedno oczko, poza tym jest ok.
 Ratując kicię  przeziębiłam się tak, że już kolejny dzień siedzę w domu i łykam proszki.
Wiem, wiem, to nie jest blog o mnie ale moje przeziębienie ma wpływ na moje psiaki.
Są smutne, mimo iż powtarzam im , że jest ok. Od  zawsze gdy złapie mnie przeziębienie, ograniczam przytul;anie moich pupili, gdyż ja wyzdrowieję a ze zwierzakiem biegam potem na zastrzyki do weta. Za oknem typowo jesienna pogoda, wiec moje małe stadko tylko zmienia boczki. Ja parzę kolejną herbatę, posypiam ,smarcze i wygrzewam się. Ważne aby ich nie pozarażać.

sobota, 30 września 2017

Najnowsza historia czyli łańcuszek dobrych rąk

To maleństwo na fotce w poprzednim poście siedziało przy bardzo ruchliwej drodze. Koleżanka gdy go zauważyła, zabrała do auta. Pojechała do weta i potem zabrała go do swojego domku.
Po południu zadzwoniła do mnie, co ma zrobić gdyż kicia nie może u niej zostać. Obiecałam , że coś zrobimy. Zalogowałam się na FB osobom które najlepiej znałam zostawiłam wiadomość.
Od wolontariuszki która mieszka niedaleko a ratuje kociaki od lat przeczytałam  cyt tez coś? każdy mówi, że nie może i takie tam ble, ble Odezwałam się do Grupy kociej.
 Adminka strony zareagowała natychmiast. Zrobiła post, potrzebowała fotek kotka. Wprawdzie dostałam fotki od koleżanki robione komórką ale pewnie z tych nerwów nie mogłam sobie poradzić aby je przesłać. Ewa bo tak ma na imię admina od kotów, podała mi do siebie telefon, wysłałam fotki a Ona umieściła w anonsie o kotku. Kolejny problem, okazało się że nie można tego udostępniać i może to zmienić dopiero za jakiś czas. Do problemu dołączyła Małgosia tak to przerobiła , że udało się udostępnić. Zostawiałam znajomym na priv prośby o udostępnianie. Wiele osób dołączyło, natomiast jedna która wydawało mi się , że znam najlepiej odpisała cyt, nie będzie udostępniać  takich rzeczy bo od tego są Fundacje a ona nie chce mieć w swoim profilu czegoś takiego.
Przyznam się, że przysłowiowa szczęka mi opadła. Odpisałam że: nie rozumiem skoro jedno zaledwie kliknięcie może uratować maleńką istotkę jak można tego nie zrobić. Przecież nie prosiłam jej o dom dla niego , ani o kasę, tylko o naciśniecie opcji udostępnij.
Pod fotka kici powstała dyskusja, pomoc musiała być na cito.
 Nagle, aż nie mogłam uwierzyć, odezwała się Lena z informacją, że zabierze go do siebie.To znów było dość skomplikowane. Kotem był w danej chwili 60 km poza Warszawą, możliwy dojazd tylko autem ( ja niestety nie mam auta) Nie ma tak łatwo Lena mieszka w Łodzi. dwie godziny spędzone przy kompie, kilka telefonów, koordynacja Małgosi i plan był gotowy.:Znajoma dowozi kicię do Warszawy, odbieram ja z oddalonej dzielnicy, a Lena z Łodzi po pracy przyjeżdża po kicię.
Stres był ogromny czy wszystko się uda.
Udało się, wprawdzie przejazd autobusem  na dworzec musiałam zamieć na taxi. Kiciuś był chudziutki i wystraszony. Jedno oczko, wypłynęło ( będzie do usunięcia) drugie zalepione -efekt kociego kataru)Drzemał mi podczas drogi i wtulał się w mój polar.
Wieczorem miałam telefon, że dojechali, a przed chwilą znalazłam fotkę Lena z  nim u weta.
Cuda się zdarzają, wydawało się to nie możliwe a jednak.

Łańcuszek dobrych rąk

Ostatnie dwa dni były trudne
Zdjęcie użytkownika Barbara Felchnerowska.

wtorek, 26 września 2017

Umiar wskazany

Moją pasją są zwierzęta. Do każdego zwierzaka mogę powiedzieć  skarbie, kochanie.
Nigdy jednak nie mówiłam o moich podopiecznych synuś, córcia. Uważam, że te słowa są tylko dla ludzi. Nigdy też nie nazywałam siebie ich mamusią. Kocham je bardzo ale jestem ich opiekunką
Zwierzę jest członkiem mojej rodziny, ma swoje prawa i mój dom jest jego domem.

I byłby koniec

Wczoraj przejechałby nas samochód na pasach. Nas czyli sunie i mnie. Szłyśmy po pasach, na szczęście wierna moim zasadom, obie były na smyczach i to skróconych. Było pusto, wiec spokojnie weszłyśmy na pasy, nagle, zawracający samochód kurierski, nacisnął gaz i jechał wprost na nas.
 odległość między nami a autem wynosiła ok 0,5 metra. Maksi zdrętwiała. Funia przewróciła się ze strachu. Na szczęście pociągnęłam obie do przodu. Samochód pędem przejechał tuż za nami.
Na chodniku, jedna , miała obłęd w oczach, druga stała sztywna.
Pogłaskałam, wypieściłam i poszłyśmy do domu
 W domu szybciutko wyszkalam w necie telefon do firmy kurierskiej, i opisując zdarzenie poprosiłam o zwrócenie uwagi kierowcy. ( na samochodzie było logo firmy więc ustalenie było łatwe)Podałam czas wydarzenia i okolice w których to miało miejsce. Pan mnie przeprosił
 i powiedział ze łatwo znajdą osobę która tak jechała.
 Następny nasz spacer był kłopotliwy, gdy chciałyśmy przejść w tym samym miejscu moje dziewczyny odmówiły. Zaparły się jak dwa osiołki.
 Wieczorem spały obok siebie( a śpią tak tylko wtedy gdy bardzo się boją.)
 Uczulam zatem, trzymajcie swoich pupili na smyczy podczas przechodzenia przez ulice.

niedziela, 24 września 2017

A jednak mi się udało

W mojej rodzinie zawsze mówiło się, że należy cieszyć się z drobnych rzeczy, bo duże rzadko się zdarzają.
Niby z drobiazgu a jednak pękam z dumy, że się udało.
Wczoraj moje sunie miały dość sporą przerwę w jedzeniu, miały prawo być głodne. Podczas spaceru mijałyśmy folie od parówki. Moje sunie, udały , że tego nie widzą, pochwaliłam i w domu musiała być nagroda.
 Od kiedy są ze mną jestem do bólu konsekwentna, co do zbierania na trawie. Niema znaczenia czy leży coś co psu nie zaszkodzi , czy zaszkodzi, nie wolno i już Owszem jest to kosztem, że w domu dostają kawał wędliny z kanapki.,czy specjalnie kupuję im raz albo dwa razy w roku jedna parówkę na spółkę.
Skoro mają w domu, nie łapią wszystkiego na spacerach. To jest powód do dumy? prawda?

sobota, 23 września 2017

Co zwykli ludzie robią w niedzielę rano?

Głupie pytanie, wiem. Godzina 4 rano, to zazwyczaj pora snu, tym bardziej jeśli to niedziela.
Dla psiarzy to wygląda trochę inaczej. Zdarza się, czasem przesunąć godzinę spaceru. Dobro zwierzaka dla nas opiekunów dużo znaczy. Jeśli w tygodniu pierwszy space jest o 4 rano, bo taka jest potrzeba, trudno żeby psiak w mój wolny dzień nie mógł wyjść, bo ja akurat śpię.
Pamiętam nieraz jak ktoś z sąsiadów współczuł mi , że na dworze leje deszcz a mnie czeka jeszcze spacer z psem i zaraz dodawali i dlatego nie maja psa, bo lubią pospać.
Też lubię się wyspać, ale mimo wszystko potrzebuję towarzystwa psa, kota obok siebie.
Nigdy nawet nie pomyślałam , nie żaliłam się, że muszę rano wstać.
Ludzie którzy nie maja zwierząt, nawet nie wiedzą ile tracą. Kocham te maślane oczy, pełne miłości, wilgotne noski,  i te ogonki, nawet te które z powodu urazu są nieruchome.
.

Ja do kwadratu

Hm, pierwszy raz mam dwa psy. One są tak różne ale tak samo je kocham.
Maksi to dostojna dama a Funia to fiszczypał.  ruchliwy jak pchełka.
 Czasem zastanawiam się kiedy dostanę zeza, gdyż za każdym razem skupiam uwagę na nich dwóch.
Jedna i druga wymaga takiej samej opieki, bezpieczeństwa i kochanego domu.
Pomimo iż spacery są o wiele łatwiejsze niż początkowo, moja uwagę muszę podzielić na dwie sunie.
Funia zawsze nas wyprzedza, Maksi czasem zostaje z tyłu.
Przechodząc przez ulicę, dbam o bezpieczeństwo jednej i drugiej.
 Maksi często staje na środku uliczki  i otrząsa się. Staję wtedy obok mnie i zawsze liczę , że kierowca na mnie nie wjedzie..
Z poprzednią sunia miałam przykre spotkanie  młodym człowiekiem, który rzucił nam petardę pod nogi. Nauczona przykrym doświadczeniem, staram się kontrolować otoczenie, na tyle aby żadnej nic się nie stało.

niedziela, 17 września 2017

Oj te moje sunie, małe matematyczki

Jesień, tym bardziej gdy jest tak mokra  jak obecnie, powoduje, ze moje sunie od pierwszego spacerku zmuszają mnie do liczenia. Jak? to  bardzo proste. Po spacerku w deszcz, poza łapkami wycieram futerko na grzbiecie, brzuszek, paszki tzn wszystko co jest mokre.
Najpierw podchodzi Maksi, zdejmuję smycz  i dokładnie ją wycieram. Następnie zajmuje się Funią, która z powodu niższego wzrostu ma bardziej mokry brzuszek. Wycieram ja ciut dłużej. Czyżby Maksi liczyła ile razy to robię? zaraz wraca do poprawki. Żeby nie było jej żal, potrę ją jeszcze kilka razy, pocałuje w łepek i już, od razu jest lepiej.
Rano tuz przed pracą, trudno się wyszykować tak aby każdy był zadowolony. Całe szczęście, że sunie mają smycze w różnych kolorach. Gdy tego nie zauważę a sunia absolutnie nie pozwala sobie założyć szelek, po chwili okazuje się , że próbowałam ją ubrać w cudze .
Szelki jednej i drugiej suni są identyczne, czerwone, różnią się jedynie rozmiarem.

sobota, 16 września 2017

Groźny? nie zawsze

Tym razem dotyczy to suni, która znam tylko z widzenia. Moje sunie i ona nie przepadają za sobą.
Po spacerku, wyszłam do mojej koleżanki. Stojąc na przystanku ( sama)., zobaczyłam znajomą kobietę ze wspomnianą sunią.
Po chwili sunia tak szarpnęła w moja stronę, że nie wiele by brakowało, a opiekunka suni padłaby na chodnik, pociągnięcie było tak silne. Gdy sunia widzi mnie i moje suczki rzuca się ale odkrywa dziąsła więc nie jest to przyjazna odzywka. Dzisiaj, gdy byłam sama, owszem ciągnęła do mnie ale w oczach widać było radość. Kobieta była zdumiona jej zachowaniem. Podeszłam bliżej, mówiąc dzień dobry, ona mnie poznaje. I przypominam, ze to ja chodzę z dwiema dość hałaśliwymi suniami.
Wypieściłam sunię, wabi się Zuza, ogromna kundelka przyjazna ludziom, psom rzadziej. Jej ogromna radość gdy mnie zobaczyła aż mnie wzruszyła, poczułam łzę pod powieką.
 Dawno nie miałam takiego spotkania z psem , który nie lubi moich.

piątek, 15 września 2017

Ach te śpiochy

Przez prawie pięć lat Funia budziła mnie zanim zadzwonił budzik. Siadała na poduszce obok mojej głowy i przeraźliwe ziewała, innym razem smyrała mnie łapka po głowie.
Niedawno pisałam, że moje dwa cuda bardzo się zmieniły.
Wczoraj padłam, pomimo wypicia mocnej kawy tuz przed snem, zaspałam. Budzik się wydzwonił, a gdy 1,5 godziny po czasie otworzyłam oczy, obie spały jak zabite.
Efekt,do pracy jechałam taxi, sunie nie dostały jeść,zapomniałam o torebce pełnej śmieci i na dodatek i tak się spóźniłam.
Oczami wyobraźni"widziałam reklamówkę". W torbie była pusta puszka po ich karmi. Bałam się, że jak nie dostały śniadania, to być może dobiorą się do odpadków.
Po powrocie do domu, wszystko było na swoim miejscu a sunia przywitały mnie z ogromna radością.

czwartek, 14 września 2017

Czy ty mnie jeszcze kochasz?

To chyba ulubione pytanie naszych pupili do nas  ich opiekunów. Kiedyś mój jamnik Atos, gdy czuł się niedopieszczony, udawał, że bolała go łapka, bolał  brzuszek a nawet ropiało oczko. Tylko gdy mówiłam ok zostanę w domu, może potrzebny będzie wet, pies zdrowiał. Przechodziły wszelkie doległiwości
Od kilku dni Maksi z trudem chodziła, Deszczowa aura za oknem.. taka była moja pierwsza myśl.
Najpierw opowiedziałam o jej dolegliwościach, mojej koleżance, potem zadzwoniłam do weta pytając czy ma tabletki wzmacniające stawy (kiedyś już brała i była poprawa)
Dzisiaj po pracy pobiegłam odebrać lek ale w domu doznałam szoku. Przed ostatnim spacerem Maksi dostała głupawki, Biegała po całym mieszkaniu, wskakując co chwila na tapczan. Cudowne ozdrowienie? Jeszcze wczoraj, znosiłam ja z tapczanu, wyglądało to jakby bała się zeskoczyć. Dziękując mi za pomoc, pięknie powachlowała ogonkiem i znów patrzy na mnie swoimi maślanymi oczkami. Cała ta sytuacja kilkudniowa, nasuwa mi pytanie Czy ty mnie kochasz jeszcze?

poniedziałek, 11 września 2017

Coś się zbliża :(

Trudno powiedzieć w jakim wieku dokładnie są moje sunie. Obie po wielkich przejściach, gdy zamieszkały ze mną, miały ok 4, a może 5 lat. Skoro jesteśmy razem już 5 lat mogą mieć ok 10.
To cudowne chwile w  moim życiu, chociaż nie ukrywam, zenie zawsze było łatwo.
Starość dopada nas wszystkich, ludzi i zwierzęta. Mniej więcej od pól roku, moje sunie gdy słyszą dzwoniący rano budzik, wtulają łepki w podusie i nie zamierzają wstać. Pomimo iż za oknem deszczowa jesień, wstać trzeba. Coraz więcej śpią, mniej się bawią, ale w oczkach jest błysk radości.
Oby jak najdłużej być razem w takiej kondycji. Mimo upływającego czasu i tak kocham je bardzo.

Jak ważna jest rozmowa z psem

Ważna, nawet bardzo. Dzisiaj po raz kolejny udaremniłam rzucenie się na siebie 2 psów.
 Maksi na podwórku ma jednego wroga. Mały skundlony jamnik, podczas pierwszego spotkania z nami 5 lat temu, rzucił się na Maksi.Dobrze ze wtedy obydwa były na smyczy. Moja sunia doskonale to pamięta. Gdy go widzi milknie, a Funia stoi cichutko obok.. To jest dla mnie znak, że może być niebezpiecznie.
 Dzisiaj tamto psisko jak zwykle bez smyczy  spacerowało, a jego opiekun stał już pod klatką, zapatrzony w swój telefon komórkowy i nie obchodziło go co robi jego pies.
Poczułam się jak negocjator na ringu.
Z emocji zapomniałam imienia psa, więc spokojnie się odzywam: no co kluseczko? leć szybciutko do domu. Piesek jakby chwilę się zastanowił i kłusem popędził w kierunku swojej klatki schodowej.
Już nie pierwszy raz miałam taka sytuację, że udaremniłam rzucenie się na siebie  dwóch psów, w tym mojego.
 Moje szczęście polegało na tym ,że do tych psów w domu opiekunowie mówią. Tylko dlatego te psy odpuściły.

Bywa i tak..

Dzisiaj po powrocie z pracy, zastałam śmierdzącą "niespodziankę"i milczące sunie.gdy westchnęłam, maksi spuściła wzrok, a Funia spokojnie biegała i kwiliła.. Bez złości stwierdziłam. Makuniu jak cię bolał brzuszek, to co miałaś zrobić, zaraz sprzątnę i idziemy na spacer.
 Maksi dobrze wie, że nie wolno tak robić, było jej bardzo smutno. Po spacerku, wywietrzyłyśmy i humorek powoli wraca.
I tak zaczął nam się nowy tydzień.

niedziela, 10 września 2017

Znów byłby winien pies

Wróciłam ze spaceru z suniami, po drodze spotkałam kobietę z sąsiedniego bloku ze swoja skundlona labradorką(sunia rzuca się na suczki i kobieta stoi jak zamurowana)Tym razem sunia była na smyczy ale jak zobaczyłam kto trzyma smycz zamarłam. Smycz trzymało kilkuletnie dziecko trzy, może czteroletnie. zatrzymałam się licząc że kobieta chociaż na czas naszego przejścia sama przytrzyma psa na smyczy. ale skąd. Moje sunie dostały komendę, ze maja być cicho bo psa trzyma małe dziecko i jak suka go pociągnie może to się źle skończyć. Schowałam się z moimi dziewczynami za murkiem, były faktycznie cicho, a mnie z emocji prawie włosy stanęły dęba. Gdyby tamta suka pociągnęła dziecko? aż się boję pomyśleć. Kto byłby winien? pies a nie głupota dorosłej kobiety idącej obok

sobota, 9 września 2017

Moja brygada rr

One są niesamowite. Ostatnio miałam trudne dni  w pracy, trochę zmian. Każda większa zmiana łączy się ze stresem. Opowiadałam koleżance przez telefon, moje wrażenia ze zmian. Z tonu głosu można było "wyczuć" zdenerwowanie.
 Gdy odłożyłam słuchawkę, podeszła Funia, patrząc mi głęboko w oczy i podstawiła bródkę do drapania, po chwili wskoczyła i wystawiła brzuszek do głaskania.
Po pieszczotach, przyszła do mnie Maksi, położyła się obok mnie, i zaczęła lizać , po nodze, ,po rękach a z jej maślanych oczu można było  odczytać: nie martw się masz nas.
One tak mają, gdy wyczują ,że mi ulżyło, idą spać
 Czyż nie jest to wzruszające?

środa, 6 września 2017

Duma i uprzedzenie

Wspominałam wcześniej, że sąsiadka uśpiła swojego zdrowego psa ( nie chciała go oddać do adopcji, bo tylko ona go kocha i nigdzie mu tak nie będzie jak u niej) który był kumplem moich suczek. Mieszkaliśmy na jednym piętrze.
Wczoraj idąc na spacer, spotkałyśmy sąsiadkę. Moje dziewczyny kiedyś Ją lubiły, "śpiewały" na powitanie.
 Wczoraj, powiedziałam dzień dobry i pomimo iż sąsiadka zaczęła jak kiedyś mówić do nich pieszczotliwie. Mnie aż dech zaparło, reakcja suczek była wręcz niesamowita. Mówiąc młodzieżowym językiem dziewczyny "olały" zaczepkę. Ominęły kobietę jak powietrze i nadal szczęśliwe szły w kierunku drzwi wyjściowych.
Maksi i Funia, nie wybaczyły sąsiadce, to zrobiła ze swoim psem.

sobota, 2 września 2017

Ups, ale się naraziłam...

Wolny, niby wspólny weekend. Musiałam wyjść, na jakieś dwie godzinki. Spacer był jednak obowiązkowy i długi tak jak w każdy wolny dzień . Za oknem próba koncertu, więc w domu dość głośno. Biedna Funia nie mogła znaleźć sobie miejsca, w jej ulubionym kąciku tez było głośno, gdyż była włączona pralka.
Mała chodziła po mieszkaniu, co chwila skrobała mnie łapką po nodze, wreszcie wtuliła się w posłanko Maksi. Lubie takie duże sprzątanie w domu, nie mogę jednak tego samego powiedzieć o moich suniach.
 Owszem kochają przytulać się do czystych rzeczy, lecz chwile zdejmowania, narzut , kocyków zmiana powleczenia poduszek,  to wszystko jest dla nich traumą.
Ale co tam, liczy się efekt końcowy. Damy radę

piątek, 1 września 2017

w...............

Nie używam wulgaryzmów, ale one same się proszą aby ich użyć.
 Byłam dzisiaj świadkiem rozmowy:
 Pani A straciła męża, kilka dni temu zaczepia znajomą B : ojej jaki ładny piesek .
 Kobieta B prowadzi dwa pieski yorka i maltankę
Kobieta B odpowiada: teraz jest pani sama powinna pani sobie takiego kupić
 Następuje wymiana zdań, za ile? gdzie?
 Kobieta B namawia:córka zapłaciła 2000 tys zł, jak się pani zdecyduje to podam telefon, adres hodowli. Będzie pani miała naprawdę wspaniałego przyjaciela.
 Słuchając tej rozmowy , której nie mogłam przeszkodzić, "krew mnie zalała"
1.Tylko rasowy psiak może być kochanym przyjacielem?
2.Słysząc cenę za psa, w głowie włączył mi się kalkulator........ile worków karmy można było by kupić za 2000 zł i ile pustych brzuszków zostałby napełnionych?
 Przypomniały mi się te wszystkie uratowane zwierzaki, przez fundacje, osoby prywatne, czy schroniska.
Po powrocie do domu wyściskałam moje sunie, najukochańsze kundelki, najcudowniejsze moje przyjaciółki.

niedziela, 27 sierpnia 2017

Sytuacja wymagała dobrej decyzji

HM
 Od czego zacząć?
 W obecnej chwili powinnam być na paradzie kundelków. Mam dwa cudowne kundelki.
 Przeczytałam program spotkania, dwie konkurencje o których wspomniano, moje sunie wygrałyby, przynajmniej miały by szansę.Wiec dlaczego zostałyśmy w domu?
 Gdy adoptowałam Funię, okazało się, że ma złamany ogonek. Nie miałam wcześniej wiedzy, że takie inwalidztwo jest tak wielka traumą dla niej.
 Przez pierwsze dni języczkiem próbowała postawić kikutek ogonka i ze smutkiem patrzyła na mnie.
Przez kilka dni, przekonywałam ją, ze nawet jak ma nieczynny ogonek i tak ja bardzo kochamy.
 Wspierała mnie w tym Maksi. jak? Jadąc windą z kimś obcym, Maksi opuszczała swój ogonek.Czas pomógł nam, ludzie przyzwyczaili się, że tak ma być i już.
Maksi nie musi opuszczać ogonka,k natomiast Funia wie ,że jest kochana mimo tego.
 Nie mogłabym iść na imprezę na której wybierany jest najpiękniejszy ogonek. Funia mogłaby pewnie wygrać inna konkurencję, na piękne skoki.
 Ale co tam, spędzamy pięknie razem czas.

czwartek, 24 sierpnia 2017

Rozmowy kontrolowane

Wczorajszy wieczór był taki jak zwykle. Po powrocie z pracy, spacer , potem posiłek piesków, mój.Wreszcie chwila aby oddzwonić do kolegi który ścigał mnie przez pól dnia,
Rozmowa, miła  i serdeczna. Nagle widzę małe poruszenie w pokoju., sumie zmieniają miejsce leżenia. Po skończonej rozmowie patrzę z niedowierzaniem.Obie leżą na tapczanie, przytulone do siebie a oczy pełne smutku ( przypomnę ,że one obok siebie kładą się tylko gdy się czegoś przestraszą)
Zastygłam i szybko przypominam sobie przebieg rozmowy z kolegą, Czy ja coś "palnęłam"
Tłumaczę suniom: dziewczyny przecież ja was kocham, jest wszystko w porządku. Zrobiłam herbatę i gdy wróciłam ponownie do pokoju, obie spały jak zabite wtulone w podusie.
I po co podsłuchiwały moja rozmowę? Oj te psiaki, te psiaki...

NIgdy

Nigdy, tyle ile lat żyję, żadne zwierzę mieszkające obok mnie nie  zrobiło mi przykrości. Jedyne łzy które wylałam przez zwierzę , to te kiedy moi przyjaciele przenosili się za Tęczowy Most.
A człowiek? nieraz robił mi przykrości. Najbardziej boli i jest przykro, gdy jest się olewanym przez osobę której oddaje się każdą swoją wolną chwilę aby pomóc..
Podejrzewam, że nie tylko ja mam takie doświadczenia. Czasem łatwiej mi rozmawiać z obcymi niż z tymi których znam od wielu lat.
Z zachowania psa nigdy nie odczytam, ze  jest mu przykro, bo dobrze się czuję, natomiast od znajomej koleżanki ( znamy się wiele , wiele lat) kilka razy podczas rozmowy usłyszałam zawiedziony głos i tekst: to ciebie nic boli?I o czym tu z kimś takim rozmawiać.
Gdy jej powiedziałam, bo ja mam psy które kochają za nic, znów usłyszałam głupotę: jak za nic, dajesz im jeść, wyprowadzasz na spacery.itd. Sorry nie mogłam tego słuchać.
Lubie ludzi, nie mogę powiedzieć, że nie lubię, ale omijam łukiem tych którym tzw woda sodowa uderzyła do głowy.
Zaraz poprzytulam moje sunie i zabiorę na spacer, bardzo je kocham.

wtorek, 22 sierpnia 2017

Za oknem jesień

Deszcz, burza , dość chłodno, moje sunie, przytulają się przy każdej okazji. Okazują tyle radości, że mają domek, zawsze pełny brzuszek i dużo miłości.
 Nadal uczą się nowych słówek, gdy je chwalę- same upominają się o nagrodę.
Ostatnio najwięcej zamieszania w naszym życiu wprowadza Dama, czyli żółwica. Jej pani weterynarz potwierdziła, że stepowe żółwie tak mają , czyli są dość kapryśne w jedzeniu. Nie byłoby to takie okropne, gdyby nie działało to na moje pieski..
 Gdy przed Makusia postawię miseczkę wypełniona suchą karma dobrej jakości. Maksi zamiast jeść obserwuje czy nie otwieram lodówki. Skoro Dama gdy dostanie jeść, podchodzi do lodówki i dostaje wtedy jakiś maleńki dodatek np do rukoli albo roszponki. Dopiero wtedy zjada. Sunia uznała , że musi i ona spróbować a może coś dodam fajnego do jedzenia?
Kochane pieszczochy.

sobota, 19 sierpnia 2017

Maksi obala mity

Od zawsze wiadomo, że psy nie lubią weterynarzy. Pamiętam taki obrazek sprzed wielu lat.. Byłam z babcią i naszą sunią  u weta. Przed przychodnią dwóch dorosłych facetów próbowało namówić psa rasy bernardyn aby wszedł do przychodni. Jeden mężczyzna pchał psa za pupę, drugi ciągnął za smycz i czule przemawiał, psisko ani drgnęło. Nie wiem jak ostatecznie udało się go przekonać aby wszedł, musiałyśmy wracać do domu.
Od kiedy w domu mieszka ze mną zwierzę, gdy coś mnie niepokoi biegniemy do weta.
 Ostatnio Makusia miała dość długo badane stawy łokciowe. Ależ cierpliwe to znosiła, zginanie łapki rozciąganie, jednej potem drugiej, znów pierwszej. Potem korekta pazurków i powrót do domu. W domu Maksi promieniała , widać było, że czuje się szczęśliwa. Tak reaguje po każdym powrocie od weta do domu. Jej oczy mówią :jednak mnie kocha skoro o mnie dba.

Brawo dla Funisi

Staram się nie wylewać złości tu na blogu, ale czasem sytuacja tego wymaga. Jeszcze nie zdarzyło mi się aby mój pies źle kogoś ocenił. Ta ich niesamowita intuicja, wyczucie, powala mnie.
 Jakiś czas temu utknęłam w windzie z suniami, jednemu z sąsiadów udało się uruchomić windę. Tak poznały go moje sunie. i ja. Blok jest na tyle duży, że nie sposób poznać wszystkich.
 Od chwili gdy pan nas oswobodził z windy, uśmiecha się do nas jest miły. Maksi daje mu się pogłaskać ale Funia, nie.Nawet gdy delikatnie kilka razy próbował ją pogłaskać, sunia odsuwała się z krzykiem. Pan zrezygnował z głaskania, ale mała ciągle jakby coś do niego miała.
 Dzisiaj idąc razem z panem kawałek, okazało się ,że już wiem co ona ma do niego.
Rozmowa zaczęła się od skutków nawałnic, gdy nagle ja wywołałam temat wycinki Puszczy Białowieskiej, to co usłyszałam zwaliło mnie z nóg. Chyba od tej rozmowy muszę na spacery zabierać telefon komórkowy, gdyż obawiam się, że następnym razem, pan już nas nie wyciągnie z windy.
 Dlaczego tak kocham zwierzęta? bo one  kierują się rozumem, intuicją a nie wsłuchują się w politykę.

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Sprawdzenie słuchu

Oj to chyba każdy kto ma zwierzaka w domu, zna chwile gdy nasz milusiński udaje , że jest głuchy..
Czasem podczas spaceru, wołamy, wołamy i cisza.pies nie słyszy. Podobnie w domu, jest głuchy i nie słyszy wołania.
Tzn słyszą ale to co chcą słyszeć. Jak sprawdzić czy udają? czy pojawił się problem ze słuchem,
Od wielu lat mam na to swój sposób , po cichutku ale tak aby pies to mógł usłyszeć pytam: Czy pies mnie kocha?
Reakcja psa jest natychmiastowa, obudzony z kamiennego snu, przybiega, merdając ogonkiem, albo tak jak mój jamnik rzucał się do lizania mnie.
Kilka dni temu tuląc Maksi mówiłam do niej, jak bardzo ja kocham, natychmiast, z łazienki przybiegła Funia ( ponieważ ma nieczynny ogonek) a w jej oczach można było odczytać pytanie:A mnie już nie kochasz? albo jak kto woli , już jestem, tez ciebie kocham.
I jak nie kochać?

niedziela, 13 sierpnia 2017

Ale obciach

Nie lubię tego określenia ale do sytuacji o której zaraz opowiem , pasuje .
 Przed chwila wróciłam od weta. Dzisiaj przyjmował nasz pan doktor. Dziewczyny zdrowe, a powodem wizyty było szczepienie Funisi i korekta pazurków .
Do przychodni sunie weszły cicho aż mnie zmroziło, bo dla nich to nietypowe zachowanie.
Cicho było nawet dość długo, na tyle, że udało mi się porozmawiać z lekarzem. Gdy lekarz podszedł do lodówki, one grzecznie usiały przed nim i czekały. Gdy do mnie dotarło dlaczego tak się zachowują, poczułam , że robię się czerwona i musiałam stłumić wybuch śmiechu.
 Zmienniczka pana pana doktora, na początku wizyty , częstuje sunie psimi smakołykami, a naczynie z tymi pychotkami stoi dokładnie na lodówce w przychodni.
 Były cicho do chwili gdy zrozumiały, że tylko pani doktor częstuj. Po chwili jazgotały jak zwykle.
 Musiałam obiecać , że w domu coś dostaną.

sobota, 12 sierpnia 2017

Urlopik zaczęty

Wprawdzie pierwszy dzień urlopu miałam dość wyczerpujący, dwie różne apteki poczta, kupno farby itd. Zaczęłam dzień tradycyjnie o 4 od spaceru z suniami,  potem chwila snu i od 7 pracowity dzień.
 Na jutro została mi tylko wizyta u weta - szczepienie i obcięcie pazurków i WOLNE.
Oczywiście w tym wolnym czasie, pranie sprzątanie, gotowanie, ale już bez zbędnego pośpiechu.
Nie ukrywam, że liczę na wolny fotel jutro, gdzie usiądę przy kawie i ulubiona książką, Spacery bez pośpiechu, powolne wąchanie trawek to lubimy.
Ale tego potrzebuję, jeszcze gdyby pogoda była łaskawa i oszczędziła nam tropikalnego upału, byłoby super.
 W zaciszu domowym, z dala od narzekających znajomych, przy mojej kochanej muzyce, której nauczyłam słuchać moje kolejne psy.

piątek, 11 sierpnia 2017

Znów kłopoty

Tym razem miałam problem z Damą. Żólwica miała problemy trawienne. Apetyt dopisywał ale nie mogła się wypróżnić.Były kąpiele,  ale poprawy nie było.
Dama kaprysiła przy jedzeniu, dostawała rukolę, roszponkę,czyli to co lubi. Podchodziła do jedzenia, wyciągała szyjkę i pędziła do kuchni, stając przed lodówką. Gdy do zieleniny dodałam kawek pomidorka, zjadła wszystko. Oczekiwanego efektu nie było.. Przeczytałam, ze w takich przypadkach wet robi żółwiowi lewatywę. Postanowiłam podać jej odrobinę oleju parafinowego.
Dama uwielbia jeść z ręki i to uratowało sytuację. Na listek cykorii nalałam oleju, zjadła. W wielkim stresie czekałam na efekt końcowy.
POMOGŁO, ale mnie to ucieszyło, gdy opadły emocje poczułam się jakby mnie ktoś obił batem.

niedziela, 6 sierpnia 2017

Ups trochę lepiej

Moja mała "artystka" czyli Funia zgubiła kolejny identyfikator. Nie wypominam ale to już 6.
 Gdy zakładając szelki, jęknęłam ojej znów zgubiłaś, spojrzała na mnie zdziwionymi oczkami , w których można było odczytać pytanie: naprawdę?
 Kupiłam kolejne , od chwili gdy zgubiła trzeci, kupuje po kilka sztuk.
W upalne popołudnie, reakcja Funi mnie "powaliła". Sąsiad z mojego piętra, jechał z nami windą,. Ukucnął aby je pogłaskać, Funia usiadła zamknęła oczka i cierpliwie przyjmowała pieszczoty.
 Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, ze początkowo sunia była tak zastraszona, ze nawet nie przeszła przez otwarte drzwi, które ktoś trzymał.
Obie moje cudowne sunie ufają ludziom i to mnie bardzo cieszy.

sobota, 5 sierpnia 2017

Co za s....... stwo

Wybaczcie ale same brzydkie określenia cisną mi się do powiedzenia, Ponieważ nie używam takich słów stąd kropeczki.
 Jak nazwać inaczej to zrobiono małemu pieskowi, wielkości kota. Rodzina tuz przed wyjazdem na wakacje, pozbyła się czworonoga jak śmiecia . Pieska wywieziono do parku z całym jego tzw inwentarzem , czyli z dwiema miskami, zabawkami u kochanym kocykiem..
 Ktoś z przechodniów zawiadomił eco straż . Gdy strażnicy podchodzili, biedna psina radośnie merdała ogonkiem.
 To jeden z wielu letnich dramatów zwierząt. Nie mogę pojąc jak taki debil, bo trudno nazwać go człowiekiem, mógł spokojnie wypoczywać?
 W głowie mi się to nie mieści.

niedziela, 30 lipca 2017

Kiedy to się skończy?

Upal, upał i jeszcze raz upał, ledwo żyjemy, sunie chodzą jak w malignie, wiadomo wiek tez robi swoje.
Ostatnio rozmawiałam z Gosią, która prowadzi dom tymczasowy dla piesków. Żeby utrzymać zwierzaki , robi dla ludzi kluski, pierogi, gdy nadchodzi upał, nie mogę przestać o niej myśleć.
Z nieba żar się leje a Gosia lepi 60 kg pierogów, a nie jest to młodziutka osoba tylko kobieta w bardzo dojrzałym wieku. Czasem zamawiam jej wyroby, chociaż tak mogę pomóc, a dodam, ze wyroby są przepyszne.
Czemu wspomniałam o Gosi? Podczas ostatniego naszego spotkania, pożaliłam się , że w tym roku Maksi nie jadła truskawek i to co usłyszałam powaliło mnie.. Jej sunia tez wyjątkowo w tym roku nie jadła. To kwestia oprysków. Już wszystko rozumiem...

piątek, 28 lipca 2017

Dom azyl czy nieszczęście

Dom powinien być oazą spokoju, czasem nawet jest dramatem.
Kilka dni temu rozmawiałam z jakąś kobietą w autobusie. Mieszka w bloku czteropiętrowym, na parterze, natomiast w mieszkaniu na czwartym piętrze mieszka starszy pan z dorosłym synem. Gdy odszedł ich poprzedni pies, syn wziął do domu kolejnego, młodego psa. I tu zaczyna się dramat pieska.Starszy pan nie może z nim wychodzić bo ma problemy z pamięcią, gubi się. Pani która mi o tym mówiła, w dzień chodzi tam i podaje staruszkowi śniadanie. obiad, ale żeby jeszcze wyjść z psem zwyczajnie nie ma siły. Dodam, że w bloku nie ma windy. Syn starszego pana wychodzi wczesnym rankiem do pracy i z psem nie wychodzi. Jedynym wyjściem na spacer jest chwila gdy mężczyzna wróci późno z pracy. Ale jeśli ciężko pracuje przez cały dzień, to jedyny spacer jest kiepściutki. Pytam czy nie mogą oddać psa:odpowiedź nie bo tata nie może sam być cały dzień.
Pies jak każdy się domyśla załatwia swoje potrzeby w domu, no bo gdzie ma to zrobić.
Jak można skazywać zwierzę na takie życie?
Dla starszego pana trzeba wymyślić inna opcję pomocy,    

czwartek, 27 lipca 2017

Lęk separacyjny

Prawie każdy psiarz to zna. nasi pupile nie lubią gdy nas nie ma w domu.
Jak pisałam już nie raz moje sunie są 5 lat ze mną. Zawsze wychodząc mówię gdzie idę., np do pracy, na koncert, do Ali (to moja najlepsza koleżanka).a jeśli jest to nieplanowane wyjście pada hasło zaraz wracam. Moje poprzednie wyjaśnienia przyjmują normalnie, tzn, każda układa się i śpi. Wiem, gdyż nieraz czekam dość długo na windę i nie słuchać nic z za drzwi.
Gdy jest nieplanowane wyjście, wtedy Funisia staje pod  drzwiami utyskuje. Na szczęście trwa to dość krótko.
 Już nie niszczą, mam nadzieję, że powoli będę mogła powymieniać to co zniszczyły.
Mimo wszystko , czy żałuję?  NIE! Adopcja ich to była najlepsza z moich decyzji.
Kochane sunieczki.

wtorek, 25 lipca 2017

Jaka to różnica?

Kiedyś pisałam, że pieski są jak dzieci.
Ostatnio obserwowałam taka scenkę. Kobieta z sąsiedniego bloku wyniosła kocyk, trzy małe szczeniaczki. Z nimi była tez dziewczynka ok 10 lat tak  oceniam.
Kobieta zostawiła pod płaczącą wierzbą dziecko z maluchami.. Maluchy gdy je postawiono na trawie, cieszyły się, wąchały i rozbiegały każdy w inna stronę.
Poszłam do domu zabrałam moje sunie na spacer. Trwało to ok 10 minut. Pod wierzbą na kocyku siedziała skulona dziewczynka, a w nią wtulone maluchy. Dziewczynka chyba  bała się, pieski również. Widać było ogromna więź między nimi. Stąd moje pytanie jaka różnica jest między dzieckiem a maleńkim szczeniaczkiem? Bardzo nie wielka i jedno i drugie wymaga opieki, czułości i poczucia bezpieczeństwa.
 Po spacerku, wróciłam ale ani dziewczynki ani piesków już nie było.

sobota, 22 lipca 2017

Jak dobrze

Jak dobrze mieć zwierzątko w domu. Życie łatwe nie jest każdy o tym wie, gdyby nie one , czasem człowiek nie dałby rady.
Pocieszają, przytulają się, nawet żółw okazuje przywiązanie.gdy mam gorsze dni zawsze myślę co przeżywa pies którego skrzywdził człowiek.
Mijają kolejne, tygodnie, na szczęście wszyscy zdrowi. Pojawiają się zmiany w zachowaniu.
Wczoraj Funisia kładąc się obok mnie tak mocno przytuliła tyłeczek aż poczułam. To było pierwszy raz. Oczywiście nastawiła brzuszek do wygłaskania.
Pod powitania, gdy wracam do domu, zawsze pchała się Funia, mimo iż waży mniej niż Maksi, odpychała ja. Od jakiegoś czasu to maksi przepycha się do powitania. Moje dwa skarby. Za nami 5 lat wspólnych i mam nadzieje, że wiele przed nami

niedziela, 16 lipca 2017

Pracowite lenistwo

Wolny wspólny dzień. Sunie śpią jak zabite, Dama wygrzewa się na słonku. W kuchni stygnie faszerowana kapusta, ogórki kiszone... pachną przed chwila zrobione.Odsapnę chwilę i zabiorę moje sunie na spacer. One kochają te wspólne chwile w wolne dni. Spacery bez pośpiechu, odpuszczamy naukę.
Nie mogę przestać myśleć o tych wszystkich biedach, wyrzuconych z różnych powodów.
 Ale czy zadawanie komuś bólu ma jakiekolwiek wytłumaczenie? Dla mnie nie.
Zwierze oddaje nam swoje serce a w zamian za to zostaje skazany na śmierć i to niejednokrotnie w męczarniach.

sobota, 15 lipca 2017

O litości!!!!!!!

Czy ludzie bywają naprawdę tacy niemądrzy?
Adoptują małego szczeniaczka bo śliczny, bo zapragnęli mieć psa. Uważają, że do jak mu dadzą jeść,  pobawią się z nim, wyjdą na spacer, to wyrośnie najmądrzejszy pies świata.
Po pól roku, chcieli go oddać, bo się nie słucha, bo ich gryzie.. Koszmar. Przecież to psie dziecko które trzeba wszystkiego nauczyć. To co dzisiaj powiedziała do mnie jego opiekunka, o mało nie doprowadziła mnie do zawału.
Poprzedniego dnia kobieta robiła zakupy, malec bawił się. Ponieważ nie zareagował, kobieta zostawiła go, sama poszła do kiosku na drugą stronę ruchliwej ulicy. Z duma opowiedziała , że on tam został, jak będzie chciał to przyjdzie.. A ulica? pytam. Nigdy nie zostawiłabym swojego psa w takiej sytuacji. Otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. Była zszokowana moim stwierdzeniem.
Nigdy nie pozwoliłabym aby mojego psa rozjechał samochód. Kobieta z uśmiechem odparła: jego już pyrknął samochód ale to go nic nie nauczyło.
Nie mogę .. zatkało mnie  albo ja jestem głupia albo nie rozumiem takiej bezmyślności. Czy swoje małe dziecko same też by zostawiła po drugiej stronie ulicy?
 O głupoto .. ty nad poziomy wylatuj

czwartek, 13 lipca 2017

Nie tak miało być

Za nami kolejne urodziny. świętować musiały obie. Robiąc zakupy kupiłam dziewczynom po parówce. Wiem, wiem to nie jest dla psów. Jednak jeśli dostaną po parówce raz  albo dwa razy w roku nic się takiego nie stanie. Najfajniej by było, obrać parówkę z folii i każdej dać. Niestety z racji różnych temperamentów obu  dziewczynek, poczęstunek musiał inaczej wyglądać
Siedziałam pomiędzy nimi, kroiłam po kawałku i dawałam, obu jednocześnie.
Pytanie nasuwa się samo, dlaczego tak?
Funia każdy smakołyk który dostanie pochłania z prędkością światła, Maksi powoli delektuje się tym co dostaje .Długo uczyłam Funię, że nie wolno zabierać nic Makusi sprzed nosa.
Podając im w domu kawałek parówki, pomaga w tym, ze gdy taki sam kawałek leży na podwórku, nie ruszą bo zawsze mówię  fe, nie wolno, masz w domu. To jest ważne tym bardziej, że nieraz szpikują mięso , parówki  trucizną,  szkłem.

środa, 12 lipca 2017

Urodziny,

Każde moje zwierzątko obchodzi urodziny . Nie znając dokładnej daty urodzin, uznaję , że święto przypada w dniu gdy zwierzątko zamieszkało ze mną
Dzisiaj mija 5 lat gdy Maksi zamieszkała ze mną.
 To ona powinna dzisiaj dostać prezent, a stało się inaczej. Moje sunie obie zrobiły mi dzisiaj wielką frajdę.
Przeszłyśmy obok suni którą niezbyt lubią, w idealnej ciszy. I to nie tak, że one jej nie zauważyły. Sunia była bardzo blisko, ale one w milczeniu przeszły. Może i ktoś uzna, że to normalne. Jednak nie dla moich suczek,  one zawsze głośno reagowały na inne psy. Dlaczego tak mnie to cieszy? Proste, to są efekty mojej 5 letniej pracy nad nimi.
 Kocham je bardzo, i dziękuje losowi, że postawił je na mojej drodze.

piątek, 7 lipca 2017

Duma

Mówicie czasem swoim psom, że jesteście z nich dumni? Mnie teraz rozpiera duma. Podczas ostatniego spacerku spotkałyśmy maleńkiego szczeniaczka. Moje sunie które zazwyczaj gdy poznają nowego psa to się drą ( tak pokazują swoja radość). Tym razem powiedziałam cicho dziewczyny to maleńkie psie dziecko. Aż mnie zatkało sunie cichutko obwąchały malucha. Moje kochane mądrale.

niedziela, 2 lipca 2017

Wakacje

Jedni się cieszą, inni cierpią. Lato to czas porzucania zwierzaków. Nigdy tego nie zrozumiem,
 Wyrzucić? bo? nie ma żadnego bo, to żywa istota a ludzie zachowują się jak potwory.
Przez cały ten czas okazuję jeszcze więcej czułości, moim zwierzakom.
Sunie na szczęście zdrowe, Dama też ( byłyśmy na kontroli )
 Kocham moje stado, nie wyobrażam sobie życia bez nich. Nie zawsze było łatwo, ale co tam, dałyśmy radę.
A zwroty z adopcji? to jakiś kolejny koszmar. Jak można mieć już nie chcieć psa?
To chore.
Wczoraj minął kolejny dzień psa, życzę wszystkim psom szczęśliwego życia, do końca swoich dni.

niedziela, 25 czerwca 2017

Obiady

Czasem czuję się jakbym prowadziła stołówkę hihi. Pora obiadu to najbardziej pracowita część dnia.
 U nas w domu od zawsze panował zwyczaj, najpierw jedzą zwierzaki, dopiero pozostali domownicy.
Zawsze uważałam, że to najwygodniejsza opcja.
Porę obiadową zaczynał zawsze najpierw spacer z psem. Po powrocie wszyscy po kolei dostawali obiad. teraz najpierw je żółw, gdyż inaczej gryzie w nogi mnie i psy gdy zauważy, ze one jedzą.
Żółw zje . idzie spać, wtedy spokojnie mogą zjeść psy. Na końcu pozostali domownicy.
 Ma to swoje uzasadnienie, piesek zje, idzie odpocząć już nie dopomina się mojego jedzenia. a jeśli nawet chce dostać coś ze stołu, mówię już zjadłaś, teraz ja jem,skutkuje odchodzi i kładzie się spać, Wprawdzie czasem obraża się, że nic nie daję. ale trudno.
 Gdy wszystkie brzuszki pełne, mały relaks przy kawie. Zawsze robiąc kawę myślę o Atosie-jamniku który mieszkał kiedyś z nami. Gdy poczuł zapach kawy zjawiał się obok i nie odpuszczał aż nie dostała kilka łyżeczek kawy (gorzkiej, ze śmietanką)

piątek, 23 czerwca 2017

Kompromis

Wspólne życie w jednym domu ze zwierzakiem wymaga kompromisów.
Urządzamy mieszkanie i nagle okazuje się, że zwierzakowi coś nie pasuje.W pokoju stoi duży fotel, ustawiłam go tuż obok tapczanu, chciałam aby suniom było wygodnie przejść. One tyle razy go przesuwały aż musiałam odpuścić. Fotel stoi w miejscy przez nich wybranym.
Gdy jestem poza domem, one śpią czasem szaleją i znów musiałam ustąpić.
 W przedpokoju leży wycieraczka, na której po powrocie zostawiam buty. Nie pamiętam dokładnie ile razy kładłam ja ponownie na miejscu. Kilka dni temu odpuściłam leży tak gdzie one ja zostawiają. Trudno uwierzyć, od kilku dni wycieraczka leży spokojnie.
Nie umiem tego wytłumaczyć, ale powiem jedno to też jest ich dom

niedziela, 18 czerwca 2017

Pies z bidula

Osoba adoptująca psa z bidula czyli schronu, początkowo  o tym opowiada obcym.
Pamiętam reakcje moje pierwszej suni gdy o tym komuś mówiłam. Obserwowałam jej reakcję ii? nie uwierzycie ona chowała wzrok, zupełnie jakby wstydziła się, że tam była.
Pewnego dnia wzięłam jej łepek w dłonie i powiedziałam, Aguniu to żaden wstyd zaliczyć schronisko, niech się wstydzi ten kto ci zgotował ten los, jesteś najcudowniejszym psem i bardzo cię kocham.
 Sunia zmienił się o 360 stopni, na spacerach chodziła z podniesionym łepkiem jej oczy mówiły jestem kochana i mam swój dom.
Psom też trzeba mówić , że się je kocha, że są cudowne i ważne dla nas.

sobota, 17 czerwca 2017

O ludzka głupoto

Nie rozumiem ludzi. Wracałyśmy ze spaceru, sunie były cichutko. Przed nami szła jedna z sąsiadek.Szanuje nawet tych co nie lubią zwierząt.Najpierw pyrgnęła przed nami metalowymi drzwiami, w ostatniej chwili ściągnęłam sunie aby ciężkie metalowe drzwi ich nie uderzyły. Wyjmuje klucze a ta sama kobieta wraca otwiera nam drzwi i szybko puszcza , nie dając możliwości ich złapania. Po raz kolejny ściągam sunie aby uniknęły silnego uderzenia. Gdy podchodzę po trudach do windy, ( ...na parterze stały obie windy. Kobieta zaczęła przepraszać, że nie pojedzie z nami windą, spokojnie skomentowałam, ma pani racje, zjedzą panią z butami i torba..
 Weszłyśmy do windy, uściskałam moje sunieczki i wróciłyśmy do domu.

wtorek, 13 czerwca 2017

Nie ma tego złego,...

Mam swoje ulubione sklepy, w tym maleńki sklep zoologiczny. Sklep jest drogi, ale jest miło i wpadam tam po zabawki, smakołyki.
Jestem kiepskim klientem, bo kupuje tylko drobiazgi, większe zakupy robię w innych miejscach.
Ja rozumiem, że ta kobieta chce jak najwięcej sprzedać, ale ostatnio robi się niezbyt miło.
Daje mi do zrozumienia, ze mam weterynarza który wyciąga pieniądze, moje zdanie jest zupełnie inne. Od zawsze gdy mieszka ze mną pies lub kot, dostają jedzenie w takiej ilości ze zjadają od razu, chowam miskę.. i już, gdy to był temat naszej rozmowy, ironicznie usłyszałam, że jej labradorka ma zawsze jedzenie w misce i je kiedy chce i nie wyobraża sobie aby mogła jej zabrać miseczkę.
Teraz próbuje mnie usilnie namówić do obroży elektrycznej, czy jak to się nazywa. BO ona rozmawia z klientami  i jak pies jest zbyt głośny to wzywają straż miejską. Odparłam, ze nigdy nie kupię takiej obroży, wiec usłyszałam, że będę płacić mandaty. Zaprzeczyłam, że nie będę. i znów: ale ja wiem od klientów....itd... Przeprosiłam, że muszę już iść
Efekt niezbyt miłej rozmowy?::: kilka rozmów ze znajomymi w necie, kilka minut  przeglądania stron sklepów zoologicznych i zapadła decyzja,, Przestaję u tej kobiety robić zakupy.
Raz , że będą tańsze zakupy to ominą mnie głupie komentarze i wymuszanie na mnie zakupów,typu cążek do pazurków. Od zawsze robi to wet moim psom, i zwyczajnie nie chcę tego zmieniać.
 A mówienie, że tak jest taniej? znajdę w innym miejscu oszczędności, np zakupy w necie.

niedziela, 4 czerwca 2017

Pieskie życie, pieski świat..

Jak różny jest pieski świat. Kilka dni temu, znajoma gotowała młoda kapustę. Niefart przesoliła ją. To się zdarza nawet najlepszej gospodyni. Mimo rad, kapusty nie udało się o uratować, nie nadawała się do jedzenia. Znajomej szkoda było ją po prostu wyrzucić, w myśl zasady jedzenia nie wolno wyrzucać. Dlaczego o tym wspominam właśnie tu? Zbulwersował mnie koniec historii ; cyt : kapustę dam psom. Nie mogłam uwierzyć, jedzenie które nie nadaje się dla człowieka? dawać psu? to jakiś koszmar.
Innej znajomej coś się skwasiło, nie podtrzymałam tematu aby nie usłyszę psy zjedzą , przecież tego nie wyrzucę.
Inaczej mnie wychowano. Jak coś się nie udało w kuchni, to po prostu lądowało w koszu a nie w psiej misce.
Podejrzewam , ze obie znajome dostały by zawału, gdyby dowiedziały się, że w czasach gdy wędlina, mięso były na kartki, moje zwierzaki dostawały od każdego członka rodziny po maleńkim plasterku szynki. Nikt z  nas nie wyobrażał sobie, że przełknie a pies będzie się ślinił a człowiek siedzący obok sam zje. I to nie był kawałek nie nadający się do zjedzenia lecz pyszny świeżutki.
I tak to jest, ale wolę nasz świat.

niedziela, 28 maja 2017

Niedzielne refleksje

Tysiąc razy wolę towarzystwo zwierząt niż ludzi. Dziwne? W każdym dziwactwie jest ukryty powód.
Mam moje stadko, które kocham, mam znajomych, to normalne, ale coraz częściej źle się czuję przy nich.  Gdy pytam co u nich słychać? wymieniają wszystko co załatwili, kupili, informując mnie ile zapłacili.  Odpowiadam, miałaś to kupiłaś. W tej chwili nie stać mnie na duże wydatki, ale cieszy mnie to co mogę kupić , załatwić. Cieszę się z drobiazgów, ale te ciągłe :byłam u fryzjera o 150 zł ale to dobra fryzjerka itp jest dość męczące. Gdy miałam problem w mojej przychodni, w ramach pocieszenia usłyszałam: nie wymagaj w tych czasach aby lepiej traktowano.
A moje psy?
Gdy dopadnie mnie coś przykrego, ja czuję ich wsparcie, tulą się do mnie , liżą po dłoniach, jakby mówiły dasz radę masz nas, a my cię kochamy.

piątek, 26 maja 2017

Weekend czas zacząć..

 Moje sunie kochają te dni. Spacery bez pośpiechu, przytulanki, a nawet  naukę grzeczności.
Mimo iż mija 5 lat wspólnego życia, nadal się uczymy. Efekt? ciche przejście obok psa nawet niezbyt lubianego, czy nawet psa który wyraża agresję do nas. Jestem z nich dumna, kochane sunie i mądre.
Jakoś nie umiem sobie wyobrazić życia bez nich.
Wolna sobota, niedziela , a my i tak wstajemy o tej samej porze. godzina pobudki powalająca:) 4 rano.
Ktoś by powiedział : nigdy, w wolny dzień wstać tak rano? I cóż z tego. wstajemy, potem znów idziemy spać, czasem nawet uda się pospać do oporu.
Moja znajoma powiedziała kiedyś, że logistycznie, nie może mieć psa.. Wybaczcie myślałam , że pęknę ze śmiechu. Brak czasu, brak miejsca, i każdy powód jest dobry.
W moim domu zawsze znajdzie się czas i miejsce dla czworonożnego przyjaciela,
Dobrego wypoczynku.

sobota, 20 maja 2017

Piękne relacje

Wczoraj nakrzyczałam na Funię, za zjedzoną  w windzie frytkę. Wiem, powiecie co tam jedna frytka, nic się nie stało, ale jeśli udam ,że nie widzę to będzie zjadać wszytko.
W domu jeszcze powiedziałam , że skoro zjada na ulicy w domu nie dostanie jedzenia.
Oczywiście, że napełniłam obie miseczki karmą i wyszłam do łazienki.
Nigdy nie ma sporów przy miskach, początkowo pilnowałam lecz teraz spokojnie mogę zostawić je same.
Po chwili do łazienki weszła Maksi z opuszczonym łepkiem i nadstawiła go do głaskania. Zupełnie jakby prosiła, nie gniewaj się na nią. Wygłaskałam, ale gdy weszłam do przedpokoju, zaniemówiłam, W tym czasie Funia kończyła zjadać porcję Maksi. No tak skoro nakrzyczałam, że nie dostanie jeść to Maksi oddała jej swoja porcję.
Ponownie napełniłam miskę maksi i już pilnowałam aby spokojnie zjadła.
Gdy wróciłam z pracy, już nie wracałam do tematu. Poszłyśmy na spacer i na naszej drodze znów leżała frytka. Tym razem Funia powąchała i popatrzyła na mnie, ale jej nie tknęła, pochwaliłam, pogłaskałam po łebku
 Maksi promieniała ze szczęścia, w końcu ona załagodziła sytuację. I jak tu nie kochać?

sobota, 13 maja 2017

Niewiarygodne a jednak

Wczoraj byłyśmy u weta na szczepieniu. Przez cale życie mieszka ze mną pies i żaden  z nich idąc do przychodni nie okazywał zadowolenia. A przed drzwiami to już koszmar, pies zamieniał się w upartego osła.
Moje obecne sunie są tego zaprzeczeniem. Wychodząc z klatki, mówię idziemy do weta i one pamiętają, że skręcamy w prawo, inaczej niż na spacer. Wspominałam już, że mamy nową panią weterynarz. Wczoraj w poczekalni czekałyśmy dość długo, dziewczyny zaczęły się denerwować.
Wyszła pani doktor, poinformowała , że piesek ma kroplówkę a z dziewczynami przywitała się.
 Ich reakcja? Funia natychmiast zaczęła wspinać się na spodnie a maksi merdała ogonkiem mało się jej nie urwał . One pamiętają , że w środku dostały kiedyś smakołyka ale wcześniej nawet gdy dostawały, to go nie chciały.
Jak dobrze mieć dwóch lekarzy którym ufają moje zwierzaki i ja też,
Miłej niedzieli.
             

środa, 10 maja 2017

Stado i co z tego wynika..

Zwierzęta tworzą stado, na czele którego stoi przewodnik stada.Jeśli stado żyje obok człowieka to opiekun musi przejąć stanowisko szefa. Tylko wtedy gdy zwierzaki poczują się członkami stada, będą się czuły bezpiecznie  i pozwolą sobą kierować. Siła przewodnika stada to wcale nie jest siła fizyczna, to umiejętność porozumienia ze zwierzakami którymi się opiekujemy.
 A co się dzieje, gdy przewodnik stada źle się poczuje? Jeden ze zwierzaków próbuje go zastąpić.
 To nie jest tylko gadanie, mówię to co zaobserwowałam. Gdy gorzej się czuję, to Funia próbuje nad wszystkim zapanować. Gdy popłakiwałam po odejściu Tuptusia, Funia rano budziła mnie abym nie zaspała. Budzenie to było delikatne dotykanie mojej głowy łapą.
 I jak nie kochać?

wtorek, 9 maja 2017

A jednak

Każda strata pupila, nieważne czy małego czy dużego, to nieopisany ból opiekuna.
Pomimo przeżyć, nie potrafię zrezygnować z towarzystwa zwierząt obok siebie.
Powoli atmosfera wraca do normy. Sunie znów liczą na kawałek mojej kanapki.. Mają racje, życie toczy się nadal. Wzrusza mnie to, że sunie czuwają nade mną, widziały moja rozpacz, więc pilnują abym niczego nie zawaliła. Przykład? Funia znów wspiera budzik. Mimo iz zadzwonił, Funia łapka delikatnie stukała mnie po głowie. Gdy otworzyłam oczy, podstawiła brzuszek do głaskania.
Maksi uważnie mi się przygląda. Kochane psiaki.
gdy na dworze zachowują się zbyt głośno, mówię do nich: spokojnie jesteście mądrzejsze. Aż trudno uwierzyć, milkną.
One zaskakują mnie za każdym razem.

niedziela, 7 maja 2017

Cisza która "boli"


W piątek odszedł najmniejszy członek mojego stada Tuptuś. (na zdjęciu z lewej strony) Trudno dokładnie ocenić jego wiek. Miał około 24 lat, w tym ok. 10 lat u mnie. Pierwszy żółw reagujący na imię i chodzący za mną jak piesek.
W czwartek zostawiłam go w szpitaliku u weta. Po badaniu, gdy lekarka szykowała go do zastrzyku, pogłaskałam go po skorupce, po łepku, a on pysiem skubał mnie w rękę. To było nasze pożegnanie.
Mimo wszystko liczyłam , że po tygodniu go odbiorę. W piątek po południu, zadzwoniła pani doktor i przekazała, że Tuptuś zasnął . Płakałam dość długo, moje sunie patrzyły na mnie ze smutkiem. Gdy zrozumiały mój żal, obie zaczęły dzielić to ze mną. Sobota, niedziela, moje sunie jedzą , pija, spacerują. Swój żal okazują jak potrafią. Najbardziej niesamowite jet to , że gdy przez te dwa dni stawiam moje jedzenie na stole, one nie proszą o kawałek tak jak robiły to do tej pory.
Biegaj malutki za Tęczowym Mostem.

środa, 3 maja 2017

Buziak

Będąc opiekunką jamnika Atosa przez prawie 14 lat, wyczerpałam chyba limit na buziaczki od pieska. Atos lizał wszędzie , o każdej porze.
Kolejne moje pieski są inne,ale gdy np mam gorszy dzień, obie Maksi i Funia liżą moje nogi, albo ręce.
Funia żywo reaguje na dzieci tzn gdy usłyszy płacz dziecka wyrywa się jakby chciała upewnić się, że nic złego się nie dzieje. Początku Maksi na płacz nie reagowała.. Od jakiegoś czasu reaguje podobnie, zupełnie jakby czuła się w obowiązku pomóc.
 Kilka dni temu, stanęłam obok sąsiadki która w wózku miała małe dziecko.Sąsiadka czekała na mamę malucha, więc był czas na chwilową rozmowę.Dziecko patrzyło na moje sunie z wielka ciekawością, a one na niego. Maluch coś mówił, pokazywał paluszkiem , gdy spojrzałam na minę Maksi. W jej oczach zauważyłam mała iskierkę i oczy pełne zachwytu.cichutki powiedziałam: Makuniu, nie dajemy buzi. Trochę przerażona mama powtórzyła: nie nie dajemy buzi
Zaraz po moim upomnieniu. Maksi spojrzała na mnie wymownie, westchnęła i jej oczy mówiły szkoda.
 Wiem , że Maksi nie zrobiła by krzywdy, ona jest subtelna, delikatna ale opcja zakazania buziaka była najlepsza w danej chwili.
Moja kochanaa sunia.

Wspomiemia

Nie tylko mojej suni wspomnienia do niej wracają. O niektórych i ja nie mogę zapomnieć.
Prawie wszyscy lubią jabłka. Nigdy nie zapomnę pierwszych chwil z Maksi i wspólnie zjadane jabłko. Zjadła je ze smakiem. Gdy został jedynie ogryzek, ona nadal czekała na jego kawałek.
Zastanawialiście się kiedyś czym jest ogryzek? Dla nie których to tylko to co zostawiamy z jabłka i nadaje się wyłącznie do wyrzucenia. Jednak nie dla wszystkich.
 Maksi nie raz musiała jeść ogryzek, który chociaż trochę zaspokajał głód albo go tylko zmniejszał
 Gdy Maksi patrzyła na ogryzek który trzymałam, jej oczy pytały? dlaczego nie chcesz mi go dać?
W jej oczkach widziałam żal , że wyrzucam ten nie potrzebny kawałek jabłka.
 Pokazałam jej ogryzek i zaczęłam tłumaczyć : Makuniu to nie jest do jedzenia, będziesz chciała zjeść jabłko to zawsze dostaniesz., tego się nie je..
Kilka dni później, podczas spaceru spotykamy leżący ogryzek. Łagodnie przypomniałam, że tego się nie je, Maksi powąchała , popatrzyła mi w oczy, i zamerdała ogonkiem. Swoim zachowaniem odpowiedziała  już wiem, że tego się nie je, pamiętam.
 Piszą o tym nie żadnej przesady. Maksi Gdy merdnięciem ogonka potwierdzi mój zakaz , nigdy więcej nie próbuje tego zrobić.
Od tamtej chwili, gdy jem jabłko idąc ulicą, ogryzek rzucam na trawnik, nigdy do śmieci.

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

święta...

Błogi czas, spędzony z bliskimi, Zwierzaki też czują się szczęśliwe, nareszcie wszyscy są w domu.
 Chociaż czasem zastanawiam się do czego im jestem. Siedzę w domu a one śpią jak zabite.
Swięta to czas refleksji. Kiedyś tego nie było albo nie pamiętam.. Ludzie robią porządki przed świętami i co robią z psem? Zamykają go na balkonie, bez względu na pogodę. To jest nieludzkie..Nieważne czy jest zimno, czy leje deszcz, psina siedzi na niezadaszonym balkonie i ujada. Opiekunowie? a chyba im to zwisa mówiąc brzydko. Czy nie posłuszne dziecko też na czas sprzątania zamkną na balkonie? Teraz co prawda nie mam balkonu, ale przez połowę życia miałam, podobnie jak zwierzaki. Balkon był dla nich przyjemnością .Niektóre go nie lubiły, to prawdą, ale nie dlatego , że były tam zamykane.
Moje życzenia na święta? Oby żadne zwierzę nie zaznało okrucieństwa, głodu, bólu i braku domu.

czwartek, 13 kwietnia 2017

Porąbało ludzi?

Kilka dni temu usłyszałam, ze znajoma chce oddać psa. Powód ? pies gryzie domowników.
 Kurcze, prosiłam aby to przemyśleli, To mała psinka wielkości kota. Niech spróbują rozwiązać problem a nie pozbywają się go.
 Myślałam dwa dni nad powodem jego agresji. Podejrzewam, ze pies uważa siebie za przewodnika stada, oni muszą to zmienić. Obiecałam w razie potrzeby kontakt do psiej behawiorystki.
Trzymajcie kciuki, musi im się udać. Psa trzeba wychować i określić jego pozycję w domu.

niedziela, 9 kwietnia 2017

Jest super

Najnowsze zdjęcie mojej Maksi. Po spacerku, obiadku. Na dworze zimno, w domu ciepełko, czas na drzemkę. Jak nie kochać? śpi spokojnie, nawet pochrapuje.
Dzisiaj, ciąg dalszy porządków. Moje stado śpi. ale fotel stoi pusty, to dzień w którym mogę na nim siedzieć.
Lubie takie dni, krzątam się po domu, pachnie kawa, a zwierzaki śpią. Są nakarmione, ufne i szczęśliwe.

środa, 5 kwietnia 2017

Nie wolno!!

Kilka dni temu, po raz kolejny odwiedziłam sklepik zoo. Lubię tam pogadać z jego właścicielką. Sklepik maleńki więc gdy przyszedł następny klient z pupilem , musiałam zostać. Pan kupował karmę dla pupila który przyszedł razem z nim. Krótka wymiana zda mężczyzny ze sklepową i nagle słyszę : cyt nie wolno brać psa ze schroniska - to świry. Wzięłam głęboki oddech i z udawanym spokojem odparłam: od 20 lat mam psy ze schronisk,są to najukochańsze z możliwych psów. Wiem, bo wcześniej miałam rasowe, a te schroniskowe, bardzo się starają.
Okazało się , że opiekun spa sam jest bardzo chory , następnego dnia szedł na kolejna chemię,Współczuję mu życzę zdrowia ale nie wolno źle mówić o psach ze schronu.

poniedziałek, 27 marca 2017

Jak to jest?

Moje sunie to nie są typowe przytulanki, które nie schodzą z kolan. Jest jeden wyjątek, gdy mnie dopada smutek, wtedy sytuacja się zmienia. Na zmianę siedzą obok mnie, wystawiają brzuszki, patrzą w oczy zupełnie jakby mówiły : nie martw się masz nas. W ich oczach widać troskę i miłość. Maksi leży cały wieczór obok mnie, a moje palce drapią mięciutkie futerko. Gdy przestaję drapać, liże mnie po ręku. Cudne są takie wieczory. Nawet w nocy starają się żebym czuła ich obecność.
To nie są psy które śpią w łóżku. Są jednak wyjątki, gdy któraś z nich ma gorszy dzień wtedy śpi jak najbliżej mnie albo gdy ja mam gorszy dzień.
Wiem można żyć bez psa, Osoby które go nigdy nie miały, nawet nie wiedzą ile tracą. Ciesze się, że mój dom nie może być bez psa. Zwierzaki, jakie by nie były: pies , kot, żółw, papuga "wnoszą" do domu coś wyjątkowego. Uczą nas wyjątkowej wrażliwości, która co prawda czasem bywa trudna.
Dom bez zwierząt jest PUSTY.
Dobrego dnia życzę.

niedziela, 26 marca 2017

Smutna prawda

Jak bardzo trafne jest powiedzenie ; masz miękkie serce, musisz mieć twardą d....
Gdy milknę tu tzn ,że znów mnie coś przerasta. Kilka dni próbowałam pomóc znajomej suni ze szczeniakami. Mam nadzieję, że jej dotychczasowa opiekunka faktycznie odda je do jednej z Fundacji a nie porzuci w jakimś nieznanym miejscu miejscu..
Nie zazdroszczę ludziom kasy, nawet zdrowia ale czasem mam żal do losu, że tyle we mnie wrażliwości. A co w tym jest najgorszego? świadomość, że w jakiejś sytuacji nie można pomóc.
 Dotyczy to nie tylko zwierząt ale także ludzi. Wiem ,że na niektóre sprawy nie mamy wpływu, a to jest naprawdę trudne.W przetrwaniu pomaga mi obecność zwierząt, zarówno moich jak i znajomych.
 Dzisiaj cieszyłyśmy się wiosną, słonkiem i pojawiającą się zielenią. To wszystko dodaje sił.

środa, 22 marca 2017

A jednak

Często czytam na fb o zwracanych psach z adopcji. Powód? zrobił siusiu, albo coś zniszczył. To upewnia mnie, jeszcze bardziej w tym,że adopcja  moich dziewczynek była słuszna. To nie było łatwe, o czym nieraz tu pisałam. W tym roku mija 5 lat od kiedy jesteśmy razem. Nie zawsze ze spokojem reagowałam na wyrządzane szkody, czy zostawione nieczystości w domu. Ale z trudnościami należy się liczyć. One są tuż po adopcji pieska. Nie mam dużo kasy, czasem długo oglądam złotówkę zanim ja wydam, jednak nigdy bym ich nie oddała z takich powodów. Gdy już wszystko się ułożyło, wymieniłam dywan w pokoju, narzuty, nie mówiąc o dużej ilości poszewek na poduszki itp.Ten trudny czas to tzw przysposobienie nowego członka rodziny.
Czemu akurat dzisiaj o tym wspominam? Uparłam się ,że obie sunie muszą zamieszkać ze mną. Cały czas wierzyłam, że dam radę, chociaż niektórzy w to wątpili. Cieszy mnie, że Funi nie zostawiłam w schronisku. Ona by tego nie przeżyła, poza tym nawet najlepsza wolontariuszka przychodząca do niej nie mogła by jej pomoc.Nie twierdzę, że tylko ja jestem taka cierpliwa lecz trafić na takich ludzi jest trudno. Dlatego tez upierałam się żeby poszukać domu jamnikowi sąsiadki, gdyż on już doszedł do siebie po przejściach.
Mam dwie cudowne sunie, mądre i kochane. One zmieniają się nadal, jak? o tym następnym razem.

Posłuszne pacjentki

Pisałam już, że mamy za sobą wizytę kontrolną u weterynarza. Obie suczki maja zdrowe oczka, lecz pani doktor uznała , że można im nadal przemywać herbatą. Niech nikt nie mówi , że one nic nie zrozumiały, że przesadzam.PO powrocie do domu codziennie same mi przypominają o przecieraniu oczek. Jak? zwyczajnie, liżą łapki i tra oczka, gdy je przemyje problem znika. Nie ważne czy jestem zmęczona, czy w danej chwili robię coś innego, na zmianę albo jedna albo druga trze łapki.
Ale mi się trafiły rozsądne i konsekwentne sunie.