sobota, 31 grudnia 2016

I jak?

To najtrudniejszy dzień w roku.Za oknem początek petard kanonada dopiero przed nami. Aż się boje pomyśleć. Mimo proszków jedno leży i dyszy w łazience, drugie nie może uleżeć zmienia miejsce i przytula się. W domu dudni nasz ukochana muzyka i chyba tylko łagodzi nastrój.
 Jest ciężko nie ukrywam, rano napiszę jak przetrwałyśmy.

Psia logika

Kończymy kolejny rok, trzymajcie kciuki, za oknem sylwester.
 Ale chciałam opowiedzieć coś o moich suniach. Mieszkamy w dużym bloku i wiadomo nie każdy lubi moje sunie. Omijam wiec te osoby jak mogę. Gdy po wejściu na klatkę, zauważę ,że ktoś z psem czeka na windę , nie podchodzę po robi się zbyt głośno. Moje sunie to akceptują. Wczoraj, dochodząc do bloku zauważyłam kobietę która ciągle mi robi awantury. Niestety po wejściu na klatkę okazało się, że nadal czeka na windę. Nie chcąc stresować ani siebie ani suczek zatrzymałam się w pewnej odległości. Ogarnął mnie pusty śmiech, gdy moje sunie, milcząc wyciągały szyjki, próbując wypatrzeć psa. Kobieta była sama bez psa, stąd zdziwienie moich psiaków było ogromne.
Ich oczy "pytały": dlaczego nie podchodzimy? przecież nie gryziemy ludzi. Gdybym powiedziała :, że to kobieta prędzej by je pogryzła, była by to święta prawda:)


poniedziałek, 26 grudnia 2016

Hm ciekawe...

Mijają święta. Moje sunie śpią tak mocno, że nawet otwieranie lodówki ich nie budzi. Dziwne są łakomczuchami.
Biedne sunie, sprzątały, robiły zakupy, gotowały, hihi tylko ,że to były moje prace, one cierpliwe czekały na mój powrót.
Tylko patrząc na to jak odsypiają kto uwierzy, że to ja robiłam wszystko sama..One zmieniają boczki, poduszki, czasem szczekają przez sen, ale i tak to są moje kochane skarby.

sobota, 24 grudnia 2016

Swięta

To kolejne święta razem. W domu świąteczna atmosfera, kuchenne zapachy. Pierwsze prezenty dla suczek rozdane.
Za oknem pada, jest zimno, a moje dziewczyny rozkoszują się ciepełkiem. Gdy piszę post obie wcinają suszone kurze łapki.. Później jeszcze dostaną coś dobrego i nowe zabawki.
 Swięta zawsze napełniają smutkiem. Znajomi mają pieski, jeden z nich to mała sunia, nie mająca nawet roku i mieszka w budzie . Jest mała, mimo to nie ma dla niej miejsca w domku, gdzie jest kilka pokoi.Wiem, że nie mogę nic z tym zrobić, przytulam więc moje sunie i powtarzam jak bardzo je kocham.
Wszystko co złe już za nimi.
Życzę wszystkim bezdomnym psom i kotom wspaniałych domów, pełnych brzuszków, i dużo miłości.

piątek, 16 grudnia 2016

I jak nie kochać

Wczoraj w moim mieście było duże stężenie substancji smolistych w powietrzu. Odczuła to tez moja Maksi, Przez cały dzień skakała jak kózka z radości. W nocy ( czyli po wieczornym spacerku) nie mogła oddychać, Po pracy zabrałam moje dziewczyny do weta. Zbyt hałaśliwą Funisię  pan doktór  wywalił do poczekalni, przyciskając drzwiami do gabinetu smycz. Musiał tak zrobić inaczej nie słyszałby bicia serduszka. Stan zdrowia Maksi został oceniony na dobry a duszności były spowodowane złym powietrzem. Podczas badania Maksi była cichutka i cichutka Funia za drzwiami.
PO skończonym badaniu zestawiłam Maksi ze stołu, sunia podeszła do drzwi. Z poczekalni zakwiliła Funia i Maksi delikatnie jej zawtórowała. z gabinetu, Gdy zostały otwarte drzwi, Funia objęła łapkami Maksi za szyję i wylizała ją po pyszczku. Moje oczy zrobiły się mokre- wzruszyło mnie to.
Moje skarby kochane.

środa, 7 grudnia 2016

Czy to takie dziwne?

Zszokowała mnie dzisiaj jedna z sąsiadek. Wychodzi z jamnikiem kolejnej sąsiadki . Podczas jazdy windą opowiada mi o psiej awanturze, opisuje psa a ja natychmiast podaję jego imię Tyson. Ostrzegam też . że nie lubią się z Piratem. I nagle słyszę ogromne zdziwienie: ojej to one mają imiona? Owszem odpowiadam i dostaję kolejne pytanie, tym razem o imiona moich suczek.
Pierwszy raz widziałam tak zaskoczoną dorosłą osobę tym ,że zwierzaki tez mają imiona.

sobota, 26 listopada 2016

Szczęście

Jestem szczęściarą. Moje sunie nie sprawiają kłopotu. Kochają ogromnie. Ludzie żalą się ,że mają psa od miesiąca i są kłopoty. U nas też różowo nie było. Praca, praca, wiele pracy ale są efekty. Mam dwa normalne , kochające pieski. Oby jak najdłużej dopisywało im zdrowie. Najważniejsze, że mają ciepły dom, pełne brzuszki  i dużo miłości.
Funisia zaczyna mówić dzień dobry i do widzenia sąsiadom. Wiem trochę głośno co prawda, ale to jedynie pojedyncze szczeknięcie.
Często wychodząc , lub wracając ze spacerków, mijam sąsiadkę rozmawiającą ze starszym panem pod klatką. Kobieta chyba tylko dlatego aby go przekonać do moich psów zaczęła mnie pytać: czy one próbują kogoś ugryźć?Co znaczy opuszczony psi ogon?Spokojnie tłumaczyłam, chory ogonek Funi, ich radości moment kiedy mogą być groźne. Owszem mogą gdy ktoś nas zaatakuje, wtedy nie mogę ręczyć , że nic nie zrobią. Opowiedziałam też dlaczego muszę uważać na Funię przy dzieciach.
Nie dlatego, że cokolwiek zrobi ale jak zobaczy u dziecka misia to może go wyrwać i logiczne, że wystraszy tym dziecko. Gdy starszy pan to usłyszał z czułością stwierdził : ojej to one są jak dzieci.
To prawda, często zachowują się jak dzieci, stąd bez człowieka sobie nie poradzą i tak jak dzieci potrzebują wiele miłości.

niedziela, 20 listopada 2016

100 lat, 100 lat


W piątek minęło 4 lata , gdy ten maluszek zamieszkał z nami. Jest delikatna, drobniutka ale bardziej pewna siebie niż na początku? Jest kochana.
 Czy było łatwo? , nie było ciężko, ale od pierwszej chwili ja pokochałam i uznałam, że damy radę.
Było warto , jak zawsze . Jest kochaną sunia. Wierna naszą współlokatorką.
Rozczuliła mnie wczoraj. Maksi zebrało się na pieszczochy, więc cmoknęłam ja w łepek, nagle z prędkością światła przybiegła z łazienki Funia. Jej mina była bezcenna, zupełnie jakby chciała powiedzieć : a ja? też cię kocham. I tak obydwa skarby znalazły się obok mnie.

niedziela, 13 listopada 2016

Ulubione zajęcia


Za oknem jesień , najlepiej się śpi

co nowego?

11 listopada za nami. ciężki dzień dla futrzaków. Przez cały dzień waliły petardy, wiec przymusowo byłam w domu. Maksi nie bała się , lecz Funia tak. Cały czas siedziała  w łazience. czasem wpadała do pokoju aby sprawdzić czy wszystko jest ok. gdy wieczorem szłyśmy na spacer, Funisia była cichutko, ąż ochroniarz pilnujący budynku westchnął: ale cicho. Najważniejsze, że wszystko przeszło bez echa. Przed nami jeszcze jeden trudny dzień Sylwester. Wiem to jeszcze dużo czasu ale ja już przeżywam
Chciałabym zasnąć i obudzić się 2 stycznia. Ale co tam, musi być dobrze. Tabletki u weterynarza już zamówione. Trzeba to przetrwać. Gorzej maja zwierzaki, które są same albo nawet w schroniskach.

poniedziałek, 7 listopada 2016

Dlaczego? tego nie wiem

Chyba znów mam problem. Niedawno pisałam o nieudanym zakupie- obroża przeciwpchelna .Wczoraj założyłam obroże firmy którą Funia już zna. I co? Znów dziwne zachowanie, niepokój, błagalny wzrok mówiący"zdejmij mi to". Oczywiście zdjęłam i dopiero wtedy mała zasnęła z ulgą.
Uczulenie? niemożliwe od czterech lat nosi obroże tej firmy. Musze poradzić się weterynarza, jakoś muszę ją zabezpieczyć. zmartwiło mnie to, bo jeśli nie uczulenie to? szantaż? tak robił mój jamnik.
Trzymajcie kciuki.

niedziela, 6 listopada 2016

Jak ten czas leci?

Listopad, miesiąc wspomnień, tych dobrych i tych złych. W listopadzie adoptowałam Agę, moją poprzednią sunię. Bardzo cieszyłam się, że mała jest bezpieczna przed zimą.
Wspominki listopadowe dotyczą tez jednej z moich suczek.
 Od września obserwowałam Funie. Mała nie pozwoliła się złapać. Co kilka dni do mnie podchodziła, lizała po ręku i pozwoliła się pogłaskać. Już wtedy wiedziałam , że kiedyś zamieszka ze mną. Około 12 listopada sunię złapano. Pojechała najpierw do schroniska, potem do Fundacji i wreszcie do mnie. Pora roku kiepska, na dworze zimno, wtedy padał pierwszy śnieg. Moje maleństwo spało na ziemi czasem na kupce liści. Najgorsza była bezsilność. Nie mogłam spać, jeść. Gdy mocniej zawiało za oknem, wiedziałam, że sunia marznie.
W tym miesiącu minie 4 lata jak jesteśmy razem. Gdy to piszę, jest niedziela, szaro smutno za oknem i na dodatek pada deszcz. Co robią moje sunie?
Jesteśmy po pierwszym spacerku, małym śniadanku. Niestety nie mogłam jeszcze posłać łóżka, sunie zasnęły wtulone w poduszki. Uwielbiam ten widok, spokój z jakim śpią i rozkosz na pyszczkach.
Natomiast ja mam chwilę dla siebie., piję poranną kawę i uzupełniam blog.

czwartek, 27 października 2016

Magiczne dwa słowa

Mam dwie sunie, jeśli coś do nich mówię często używam określenia "dziewczyny".Dzisiejszy ranek , mnie ubawił. Sunie wykazują zbyt duże zainteresowanie odchodami innych psów na spacerze. W  domowej apteczce,są specjalne leki weterynaryjne eliminujące ta przykrą przypadłość Po powrocie z rannego spaceru i zjedzeniu porcji suchej karmy., obie ułożyły się do spania.
Ups jeszcze tabletki,padły magiczne słowa: słuchajcie dziewczyny... Reakcja natychmiastowa, z prędkością światła znalazły się przede mną, obie usiały, wytrzeszczyły oczki i czekają. Musiałam stłumić śmiech, gdyż ich miny byłe cudne. Zawsze gdy mówię te słowa siadają, i z wielkim skupieniem starają się zrozumieć czego od nich chcę.
 Tym razem każdej podałam tabletkę, zjadły posłusznie i odesłałam do pokoju spać.
 To nie przypadek, one naprawdę dużo rozumieją. Kochane sunieczki

niedziela, 23 października 2016

kochająca inaczej

Znów była cisza, brak postów Musiałam zebrać myśli. Kilka dni temu znajoma zaniosła sunię do weta, stan poważny. Na drugi dzień pytam jak mała nie uwierzycie co usłyszałam :jest źle ale przecież płakać nie będę." Zatkało mnie, inaczej mnie wychowano. Zwierzak to członek rodziny, więc też obdarza się go uczuciami. Gdy podopieczny cierpi, robi się wszystko aby mu ulżyć. To, że zwierzę  cierpi nie spływa po mnie.
Inna sytuacja znajoma mówi,że jej sąsiad dostał psa. Dziwne , że poszedł z nim do weta. Okazało się,  ze pies jest chory. Słyszę od znajomej ze jej sąsiad stwierdził ,że przecież nie będzie wydawał kasy na leczenie psa. Mówiła w takiej formie jakby podzielała zdanie faceta. To kolejna rozmowa którą muszę "odchorować"
Gdy wróciłam do domu, przytuliłam obie sunie, a one robiły wszystko abym się lepiej poczuła.
Moje kochane  jak dobrze, że was mam.

poniedziałek, 17 października 2016

Chwile grozy

Dni mijają, zbliża się zima. Próbuję wszystko ogarnąć. Kleszcze, pchły są teraz prawie cały rok.
Kupiłam obroże przeciw pchłom i kleszczom, gdyż stare trzeba było wymienić.
Jesienią dochodzi wymiana części mojej garderoby, więc gdy znalazłam jakieś ekologiczne obróżki po wyjątkowo małej cenie, bardzo się ucieszyłam.
Przez chwile nawet nie pomyślałam, że nowo kupiona obroża zagraża mojej Funi.
Po obiadowym spacerku, zjadły posiłek i uznałam, że pora założyć nowe .po godzinie od zmiany, Maksi zasnęła, natomiast Funia nie mogła sobie znaleźć miejsca. To posłanko, potem fotel, zaraz zmykała do łazienki. Dałam smakołyk zjadła, ale nadal była niespokojna. Zabrałam je na spacer, wszystko było w porządku. Po powrocie do domu, Funia była nadal niespokojna. Koleżanka podpowiedziała, że może boli ją brzuszek.. Wymasowałam brzuchola, ale nadal było nie dobrze.Gdy Funia położyła się obok Maksi, wręcz się w nią wtuliła. Przeraziło mnie to. Postanowiłam zdjąć jej nową obróżkę.Z minuty na minutę Funia robiła się spokojniejsza.
 W nocy czuwałam, mała spała, aż sapała. Rano zdjęłam nowy nabytek z Maksi. i wyrzuciłam do śmieci. Zostawiłam opakowanie aby nie powtórzyć takiego błędu.

sobota, 15 października 2016

Jak to jest mieć psa.........

Od dziecka u mnie w domu pies był traktowany jak członek rodziny, miał swoje prawa i obowiązki.
Jedyne obowiązki psa to zachowanie czystości w domu i posłuszeństwo. A jego prawa? domownicy mu zapewniali ( oczywiście poza jedzeniem , spacerami i opieką weterynaryjną to jest akurat oczywiste.) poczucie bezpieczeństwa, czas przeznaczony na drapanko w ulubione miejsca , czy na zabawę z pupilem.
Gdy jednak na dobre zwierzak się zadomowił, zaczynał pokazywać swoje humorki. W odpowiedzi na komentarz  domowników  : no też? Mój tata zawsze mówił, on też tu mieszka, to jego dom.
Wszyscy wybuchali śmiechem i przyzwyczajali się do psich małych "reklamacji".
Moje sunie tez czasem mi coś reklamują:)
Aby ominąć spory między nimi, traktuje je podobnie. Czasem jednak coś przeoczę wtedy sunia karze mi zrobić to samo jej:) Przykład? po spacerku w deszczu, wycieram ich grzbiety ręcznikiem. Maksi ma wysokie łapki, więc brzuszek zostaje suchy. Funisia, ma króciutkie łapki  i z brzuszka cieknie woda..To oczywiste ze brzuszek musi być wytarty. Gdy Maksi zobaczy ze wycieram brzuszek małej, wraca i domaga się wytarcia swojego. Po pierwszym spacerze sunie dostają suchą karmę.wkładam ja garścią , jednak czasem wyjmie mi się zbyt mało granulek i dokładam. Zaczynają jeść jak odejdę.
Jeśli jednej nałożę dwa razy, druga czeka aż jej nałożę tez drugi raz. Wiadomo Funisia jest mniejsza więc dostaje mniej, ale żeby zadowolić obie panny to Funi dokładam dwie granulki i jest ok, są zadowolone i jedzą.
Jest 5 rano, niedziela, za nami pierwszy spacer, śniadanko i moje dziewczyny już poszły spać. Musze kończyć gdyż zaraz obie dadzą mi do zrozumienia ,że zamiast iść spać dalej do szwendam się po mieszkaniu i im przeszkadzam. Jak to robią? Maksi sapie na posłaniu, Funia siada obok mojej nogi i drapie mnie łapką.
Hm ale za to też je kocham....

Jesień przed nami........

Za oknem jesienne chłody, a moje sunie po każdym powrocie do domu ze spacerku, ogromnie cieszą się. Widzę i czuję ich wielką radość. Skaczą bawią się. Wszystko co złe maja za sobą. Czasem nocą wracają złe wspomnienia. Ostatnio, na spacerku były bardzo grzeczne. Dostały w domu nawet nagrodę. Dotlenione, szybko zasnęły. Maksi wtulona w podusię za moja głową, Funia w  swoim ulubionym fotelu. Szybko zasnęłam po dość męczącym dniu, nagle usłyszałam szczekanie Maksi. Godzina późna, więc podniosłam głowę aby ja uciszyć. Co zobaczyłam? sunia spała jak zabita i przez sen głośno szczekała. Pogłaskałam, przytuliłam i  znów próbowałam zasnąć. Tym razem obudziło mnie głośne warczenie. Zapaliłam światło ... , to Funia przez sen warczała. Wstałam, pogłaskałam. Zaznaczam,, że po głaskaniu one spały dalej, żadna  z nich nawet nie podniosła łepka.
Najgorzej chyba miałam ja, odechciało mi się spać i tłumiłam śmiech aby żadnej nie obudzić.
Kochane zwierzaki:)

sobota, 8 października 2016

Tacy sami:)

Ktoś, przy kim całe życie żył zwierzak, zdobył pewne umiejętności. Moje zwierzaki nauczyły mnie reagowania na barwę głosu rozmówcy, wyłapywania gdy rozmówca kłamie..itd
Gdy ktokolwiek zaczyna ze mną rozmowę o moich psach, jestem miła. Gdy jednak słyszę ironię w głosie: cyt : jaka to rasa? (widać ze kundelki) odpalam:cyt - a to jakiś problem dla pana że kundelki?
i słyszę bo jakieś grube. Na to wzruszam ramionami, głaszczę i mówię: moje kochane, dobre sunie.
One patrzą na mnie maślanym wzrokiem i w tym spojrzeniu widzę wdzięczność i miłość.
Gdy okazuję moim psom w domu, że są wspaniałe, cieszą się owszem ale tyle radości ile im sprawiam gdy to mówię im przy obcych komplementy. Ich miny wtedy są bezcenne.
 Właśnie wróciłyśmy ze spaceru, futerka osuszone, ręcznikiem, brzuszki nakarmione, teraz obie wtulone w swoje podusie poszły spać. Cieszy mnie to, tym bardziej gdyż wiem ile obie przeszły.

wtorek, 4 października 2016

Dobre strony, przemijania czasu

Moje dziewczyny są coraz mądrzejsze. Ciągle im powtarzam, że nie można tak głośno się cieszyć, jak one to robią. Coraz lepiej im  udaje się pokazywać swoją radość na widok psa. Ich poprzednie zachowanie było straszne, wrzask, krzyk.
Czasem podczas snu nadrabiają, swoja ilość szczekania. Wtedy wstaję, kładę dłoń na boku psa i cichutko uspokajam. Pomaga, a na ręku czuję dotyk albo zimnego nosa albo języka. Sen nie był przyjemny.
Już cztery lata razem. Czy żałuję, że mam je obie? Nic podobnego. Nikt nie zna mnie tak dobrze jak one.Obserwują mnie, wsłuchują się w moje emocje. Zawsze wiedzą jakie naprawdę jest moje samopoczucie. Gdy zabieram je na spacer ostatkiem sił, szybko załatwiają swoje potrzeby i same prowadzą mnie do domu. I jak ich nie kochać?

niedziela, 2 października 2016

Psie zaduszki

I tak mija pierwsza niedziela października, dzień wspomnień o zwierzakach które odeszły za Tęczowy Most. Przez moje życie było ich sporo,.Psy, koty, chomiki, papużki, żółwie, nawet słoń.Wprawdzie nie byłam jego opiekunką, ale połączyła nas tzw nić sympatii.
Mam tylko nadzieję, że gdy ja odejdę, spotkam je wszystkie.
Każde zwierzątko, które stanęło na mojej drodze, zostało w moim sercu. Te małe  i to kilku tonowe słonisko.
 Wprawdzie to dzień wspomnień o nich ale tak naprawdę mój blog jest o nich. Dziękuję moim rodzicom, że nauczyli mnie tej wielkiej miłości do zwierząt.
 Od dziecka obok mnie żyje pies, i nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej.
Szczególnie tego dnia, wszystkim bezdomnym pieskom, kotkom,życzę własnej podusi, legowiska i osoby dla której będą wszystkim co najlepsze.

czwartek, 1 września 2016

Wygrana bitwa

Nie jestem przesądna  ale kiedyś gdy coś zaczynało cię układać, natychmiast inna sprawa mnie przytłaczała.
Mija cztery lata gdy mam moje dziewczyny. Pisałam kiedyś, że są ludzie którzy nas nie akceptują.
Wygrana bitwa dotyczy konfliktu z sąsiadem z pobliskiego bloku. Gdy moje sunie krzyczały z radości widząc jakiegoś psa, z okna leciał w naszą stronę potok wulgarnych słów. Facet rzucał w nas nawet ziemniakami. Było to dla mnie stres, co by było gdyby ziemniak trafił mnie w głowę lub psa w łepek.
Poruszyłam ten problem nawet ze spacerującym patrolem policji. Gdy wyjaśniłam że sunie są zawsze na smyczy i ich głośne zachowanie nie jest w trakcie tzw ciszy nocnej. Patrol stwierdził, że mogę to zgłosić w komisariacie. Opowiedziałam o tym jego sąsiadce, która też ma psa, żeby mu o tym szepnęła.
 Ustały bluzgi, rzuty ziemniakami, u mnie jednak stres został.Jestem odpowiedzialna za moje sunie i ich bezpieczeństwo.
Kilka dni temu, ten sam człowiek zaczepił mnie pod moja klatką schodową, Przedstawił się jako ten zły, A pan od ziemniaków? odrzekłam i nagle usłyszałam przeprosiny. Ja też przeprosiłam , że byłyśmy czasem uciążliwe. Za kilka dni znów pan mnie spotkał, zagadywał, zapraszał na lody. Podziękowałam a moje psy stojąc obok mnie milczały jakby były gotowe do obrony mnie.
Sytuacja o tyle mnie cieszy, że nie lubię kłótni.

niedziela, 10 lipca 2016

Nienawidzę...nie umiem inaczej

Tak dobrze czytacie, nienawidzę mentalności niektórych ludzi mieszkających na wsi. Obiecałam sobie, że mój blog pozbawiony będzie nienawiści, ale muszę to napisać. W domu u znajomej przyszły na świat szczeniaki  i kociaki. Dzieciaki mają frajdę. Gdy spytałam co potem, to co usłyszałam zatkało mnie. teściowa powiedziała, że wywiezie się maluchy daleko od domu i wrzuci do rowu. Słucham?
Chyba śnię, poprosiłam aby znajoma chociaż wywiozła je do najbliższego schroniska. Odpowiedź była "powalająca". Nie do schronu nie bo tak je uśpią.Gdy stwierdziłam , że to i tak lepiej niż, konanie z głodu, pragnienia, od kleszczy.  Zamiast odpowiedzi było tylko wzruszenie ramionami.
Od 6 lat gdy razem pracujemy ciągle mówię o sterylizacji suczek, kotek.. Moje gadanie przypomina waleniem głową w mur.
Nawet jeśli maluchy zostaną rozdane, jesienią będą kolejne..........Koszmar

sobota, 2 lipca 2016

Uf jestem

Nie odzywałam się przez czerwiec, nie dałam rady. U nas wszystko w porządku, ale czerwiec był dla mnie trudny. Mam profil na fc , a tam masa informacji o chinskim festiwalu. Przerażające fotki torturowanych psów. I straszna niemoc, jak je uratować?
Teraz już systematycznie będę pisać o moich suniach, w tym miesiącu Maksi ma urodzinki.

czwartek, 26 maja 2016

Kochane mamy

Mamy są wspaniałe ludzkie, psie. kocie.......
Miałam wspaniała mamę, żałuję, że zbyt rzadko to Jej mówiłam.
Moja  pierwsza sunia Perełka też była mamą, kochającą, troskliwą.Miała 4 szkraby, to jak na mała pekinkę, to sporo, Nie odstępowała ich,  jedynie gdy wychodziła na spacer. Jednak poza domem była dosłownie chwilę. Po powrocie liczyła czy wszystkie maluchy są. Gdy czuła się zmęczona maluchami, wskakiwała na tapczan i z góry obserwowała swoje dzieci,
Gdy sunia mojej koleżanki miała szczeniaczka, i spotykałyśmy się na spacerku, moja Perełka cały czas dbała o bezpieczeństwo mal;ucha swojej psiej koleżanki. Gdy szczeniaczek zbliżał się do osiedlowej jezdni, moja sunia sobą zagradzała drogę.
W domu mojego taty (gdy był dzieckiem) w jednym czasie suczka i kotka miały małe.Aż trudno w to uwierzyć,,ale gdy suczka szła na spacer, pierw szczeniaki  w pyszczku zanosiła do kojca kotki. Gdy
kotka szła do kuwety, zanosiła kotki do kojca psiego. Każda mama kocia,, psia broniła swoje
 i nieswoje dzieci.
Wszystkiego najlepszego  dla wszystkich mam.

piątek, 20 maja 2016

Ojej, co będzie?

Wczoraj wróciłam do domu, po otwarciu drzwi mało nie padłam, Smród straszny..
 Szybko zabrałam psy na spacer, były wyjątkowo grzeczne.Po powrocie, zdjęłam smycze i zaczęłam szukać "niespodzianki" Szybko otworzyłam okna, przez papierek sprzątnęłam. i zrobiłam kawę. Obie dziewczyny bacznie mnie obserwowały? zupełnie jakby pytały ; jesteś wściekła?
Szczęśliwa nie byłam to prawda, ale cóż to zwierzaki. Usłyszały fe ale widać nie było innego wyjścia.
Po chwili zaczęły obie lizać moje dłonie. Co by pomogła awantura ? nic. Wiedziała, że źle zrobiła jedna, ale lizaniem dziękowały  za zrozumienie.
Kochane brzdące.

niedziela, 15 maja 2016

Wspomnienia

Wiecie kim jest ta bida?
To moje duże szczęście czyli Maksi 4 lata temu, tuż po jej uratowaniu. Tak to ta sama co leży rozłożona na fotelu w logo blogu.
 Gdy wypatrzyłam Maksi w necie w ogłoszeniu, wyglądała już lepiej niż na tej fotce.Kocham ja jak tylko można kochać psa.
Gdy ktoś skarży się, jak mu źle, niech spojrzy na Maksi a dokładnie na tą fotkę. Co ona musiała przecierpieć i co czuła.
Nie uwierzycie, znaleziono ja w lutym 2012 roku, w okropne mrozy. Mimo upływu lat,  Maksi nadal ma traumę. W każdą zimę wspomnienia wracają. Może to kiedyś minie. Skąd wiem, że jej wspomnienia wracają? gdy za oknem mróz i śnieg Maksi wtula się we mnie, jakby bała się, że obudzi się i dobry sen minie.
 Jesteś kochanym pieskiem moja Makusiu.

sobota, 14 maja 2016

Ten wąsik, ach ten wąsik..

Gdy miałam 5 lat, dostałam pierwszego pluszowego tygryska. trudno było go przytulic, gdyż wąsy wbijały się w mój policzek. Wzięłam nożyczki i obcięłam wąsy. Ale ulga. Starsi domownicy przeprowadzili ze mną poważna rozmowę : czym dla żywego zwierzaka są wąsy.
Gdy w domu zamieszkał żywy pies, delikatnie liczyłam jego wąsy .Kocie wąsy, zbierałam
 i wkładałam do małego wazonika.
 Przypomniały mi się tamte chwile, gdyż wczoraj na stole znalazłam czarny wąsik Funi.

wtorek, 3 maja 2016

Nauka do końca życia

Gdy założyłam konto na fc, ucieszyłam się, że poznaję ludzi kochających zwierzęta tak jak ja. Dołączałam do zbiórek pieniężnych na psie, kocie biedy. Powoli jednak mój entuzjazm stygł.
Kilka razy mnie oszukano, a może raczej próbowano oszukać. Byłam ostrożniejsza. Wiem, nie można wrzucać wszystkich do jednego worka, ale zaczęłam się bardziej przyglądać i uważniej czytać posty ludzi fc.
Co kilka dni, pojawiały się posty oskarżające. Sprzeczki, wulgarne zwroty do siebie. Szok.
Raz natrafiłam na dyskusję, dotyczącą suni, która wraca z adopcji. Ktoś uznał, że sunia ze wsi nie może zamieszkać w centrum miasta. Gdy okazało się, że sunia trafiła do adopcji w moim mieście i na dodatek w mojej dzielnicy, zaproponowałam pomoc właścicielom. Chciałam aby osoby które dały im do adopcji psa, skontaktowały nas ze sobą. Przecież moja Maksi też była przysłowiowym wiejskim Azorkiem. Nauczyłam Makusię nie bać się miasta,  ruchu, ulic, pędzących samochodów.
 Dziewczyny najpierw ucieszyły się, że chce pomóc, tyle, ze na drugi dzień zablokowały mnie na fc.
 Po blokadzie już  nawet nie mogłam śledzić losów suni.
Nie zarabiam jakiś wielkich kokosów ale mogłam się chociaż trochę podzielić tym co mam .
 Gdy był miesiąc, że nie mogłam wesprzeć żądną wpłatą, moi znajomi z fc milkli. Wniosek?
 Nie masz kasy?"spadaj". Gdy mówiło się o pomocy jakiemuś psu, początkowo zapewniano mnie o pomocy, potem? już tylko była mowa, pomogę zrobić ogłoszenie..
 Czy mi żal? Żal tylko zwierząt, one najbardziej ucierpią..Przypomnę stare powiedzenie, nadal aktualne : umiesz liczyć? licz na siebie.


piątek, 29 kwietnia 2016

Jak to jest?

Kiedyś mijał mnie młody człowiek, usłyszałam : jak ja nie lubię takich ludzi.  tzn ludzi którzy rozmawiają do swoich psów.
Ci którzy nie lubią zwierząt, często uważają , że jak ktoś ma psa to ich nikt nie kocha. Moja teoria jest inna, opiekunowie zwierząt, maja więcej miłości do zaoferowania. Kochają ludzi i zwierzęta. To właśnie czworonogi, jakie by nie były uczą miłości, wybaczania, tolerancji i pozbywają  nas egoizmu.
Gdy zwierzę nas potrzebuje, człowiek zostawia wszystko i leci z pomocą. Gdy jest potrzeba spaceru, nie zważa na aurę , wychodzi.Gdy zwierzę zachoruje, bywa, że opiekun śpi na podłodze, gdyż pies jest po zabiegu lub nie daje rady wskoczyć na posłanie.
Odejście czworonożnego przyjaciela za Tęczowy Most, jest traumą dla opiekuna. Cierpienie jest tak duże jak przy stracie członka rodziny.
Nie rozumiem zatem co złego widzą w tym, że ludzie kochają zwierzęta.

czwartek, 21 kwietnia 2016

I że cię nie opuszczę..

Przy każdej adopcji, obiecywałam swojemu zwierzakowi, że zostanie ze mną do końca. Gdy piętrzyły się kłopoty, zaciskałam zęby i mówiłam do siebie "wytrwam, dam  radę "
Adoptowane pieski , gdy zachorowały, bały się tego, co będzie dalej. Głaskałam wtedy, zapewniałam,  że damy radę i że kocham i nic tego nie zmieni. Mimo trudnych chwil, nigdy nie myślałam, że choroba coś zmieni. Oddać? Wykluczone, zwierzę to nie maskotka.
Razem dożywaliśmy do końca.

środa, 13 kwietnia 2016

Egoizm, nie boli a szkoda

Dzisiaj podniesiona adrenalina zastępuje kawę. Mimo wszystko wole smak kawy niż stres.
Znajoma sąsiadka ma jamnika, nieraz o tym pisałam. Ciągle ocenia innych mówiąc  , że tamten pies to jest nieszczęśliwy, bo jest np smutny. Snuje wizje  jego złego życia. próbuje mówiąc jak to psy u niej mają świetnie.
Po kilku latach , ktoś ją namówił aby wykastrowała psa. Mówiłam o tym wcześniej ale mnie wtedy wykpiła. No cóż, zdanie można zmienić. Nie to jednak podniosło mi  ciśnienie. Rozumiem, na zabieg zabrali psa jej znajomi, gdyż starsza pani, nie miała siły, ok to rozumiem.
Po zabiegu, pies został u nich. Wyprowadzili go na spacer, widziałam , że ruch sprawia mu ból. Ale co to kogo obchodzi? Pies , to pies. Dzisiaj kolejny spacer z tymi ludźmi, dziewczyna pędziła na spacer ze swoim zdrowym psem i tym po zabiegu tak szybko jakby goniło ją stado psów.
 Weszłam do netu, czytając o opiece nad psem po kastracji, o samym zabiegu. Weterynarz wyjaśniał, że pies ma chwilowe kłopoty z chodzeniem, siadaniem, leżeniem.
Do cholery, czy naprawdę przez dwa dni nie można mu było oszczędzić forsownych spacerów?
No tak ale jego opiekunka, uważa, że tylko ona cierpi. Egoistka...

środa, 6 kwietnia 2016

Mankamenty wiosny

Biedna Maksi, byłyśmy u weta, gdyż sunię dopadły duszności. Maksi dusiła się, przeraziło mnie to, bałam się, że ma chore serduszko. Serduszko okazało się zdrowe, natomiast  Makusia jest alergiczką. Dostała zastrzyk, i lekarz stwierdził, że jeśli nie pomoże, będziemy szukać dalej.
Diagnoza  była trafna, Po leku, objawy ustąpiły.
Obie z Maksi ufamy lekarzowi, dowodem jest, że podczas badania, sunia była spokojna i cierpliwa. Gdyby była jego zmienniczka, z pewnością użyłaby zębów.
Jak wiadomo, gdyż już o tym wspominałam, Funia musiała iść z nami.
2 miesiące temu gdy pani weterynarz podcinała pazurki Makusi, miała też podciąć Funi.. Maksi udało się, mimo jej ostrzeżenia z wyszczerzeniem zębów, natomiast Funi, trzeba było odpuścić. Natomiast teraz, trochę wiła się jak piskorz, ale udało się. Śmiesznie to wyglądało, gdyż gdy  Funia była na stole, Maksi na dwóch łapkach skakała wokół stołu.
Ważne, że serduszko jest zdrowe.

sobota, 2 kwietnia 2016

Ciekawostka

Ciągle powtarzam, jakie to szczęście , że Maksi trafiła do mnie. Maksi jest psem nie szczekającym, jeśli chce wyrazić swoje emocje- krzyczy. Ludzi to przeraża ale ona taka jest. Już znajomi pytali czy coś jej dolega , że tak krzyczy? Trzeba się dobrze przyjrzeć mordce Maksi, tak ona przypomina mordki huskich..Podejrzewałam to od jakiegoś czasu, ale żeby mieć pewność rozmawiałam z kobieta, która ma w domu haskiego. Wszystko się potwierdziło. Któreś z rodziców  Maksi było haskim.Ciesze się, że dowiedziałam się o tym sama , gdy już ja pokochałam. Wcześniej gdybym wiedziała , bałabym się jej..Coś mi jednak wtedy "kazało" walczyć o Maksi, czułam, że ona musi być że mną. Kocham ja i nadal uważam ze dobrze , że ma mnie, obcy nie lubią jej zachowania, ale na szczęście ja mam to w d..

czwartek, 31 marca 2016

Zmowa, całego stada

Jak już wspominałam, moje stadko jest trzy gatunkowe. Są dwa psy, i wprawdzie dwa żółwie ale różnych gatunków. Nieraz oglądając filmy przyrodnicze widziałam jak obce sobie gatunki zwierząt wymieniały między sobą jakieś "wiadomości". Robiło to niesamowite wrażenie. Coś podobnego wydarzyło się u mnie kilka dni przed Świętami.
 Wszyscy wiemy, okres przedświąteczny, to często więcej obowiązków w pracy, nerwowa atmosfera, oraz obawa żeby wszystko zrobić co potrzeba.
Pewnego dnia po powrocie z pracy, tradycyjne czynności : spacer z suniami, potem wypuszczenie gadów, karmienie, i chwila dla mnie. Zrobiłam sobie kawę i zrezygnowana usiałam przy stole.
Nie zauważyłam gdy moje zwierzaki się porozumiały, jak to zrobiły ?, nie mam pojęcia. Kiedy wszystkie zjadły, najpierw sunie przyszły na pieszczochy, położyły  się, podstawiły brzuszki do miziania. Minęła chwila podszedł jeden żółw zadarł łepek, pogłaskałam go po skorupce (bardzo to lubi), po pieszczotach, przytulił się do mojej stopy i zasnął. Za chwilę podeszła żółwica i zachowała się dosłownie tak samo.Nie mogłam się ruszyć, miałam zajęte ręce, i nawet nogi.
Po chwili głośno powiedziałam jak bardzo je wszystkie kocham i powoli stado rozeszło się na swoje ulubione miejsca. Sunie udawały , że spały, bacznie mnie obserwując.
Zwierzęca terapia pomogła:)

sobota, 26 marca 2016

Upadek człowieka

Wielka Sobota, przed nami święta, a mnie nurtują takie myśli :dlaczego człowiek upadł tak nisko.
Nauka "idzie" do przodu, odkrywamy nowości, a człowiek zapomina, że zwierze, małe czy duże: CZUJE, ODCZUWA BÓL, SMUTEK, RADOŚĆ.
Moje stadko, to cztery uratowane mordki.
Gady które znudziły się właścicielom, psy których nikt nie chciał. Jak można pozbyć się żywej istoty jak śmiecia .Tylko ktoś kto przywraca wiarę zwierzęciu, że warto żyć , wie , ze nawet mały gad żółw przeżywa rozstanie z domem. Nigdy nie zapomnę jak moja Dama (żółwica) przez pierwsze pól roku gryzła. Teraz sama przychodzi aby się przytulić , aby ja pogłaskać po skorupce. To naprawdę wzruszające.
Psy, bojące się własnego cienia, teraz same upominają się pieszczot, a w ich oczach widać wielka miłość.
 I jak nie być szczęśliwym, gdy całe stado żyje w zgodzie.

niedziela, 20 marca 2016

Życie czasem przerasta

Za oknem , mimo zbliżającej się wiosny, jest dość brzydko. Uwielbiam chwile, gdy po spacerkach, sunie wtulają się w kocyki, podusie i rozkoszują domem.
Psy mojej koleżanki maja mniej szczęścia.Wszyscy mieszkają w dużym domu, w którym sa trzy małe pokojowe pieski.
Ania wyjechała do sanatorium, natomiast domownicy postanowili psy przyzwyczaić do pobytu na dworze. Znam Ja i wiem , że się sprzeciwia temu, ale cóż jest dość daleko od domu. Cała niedzielę nie mogę sobie znaleźć miejsca, małe pieski, kilku kilogramowe, z króciutką sierścią, zostawiane na wiele godzin na zimnie. Powód? bo szaleją w domu.
Z moimi dziewczynami mieszkamy na dużo mniejszej powierzchni, one też szaleją,, trwa to kilka chwil. To jest nasz dom, a nie tylko mój. Nie mogłabym sobie wyobrazić takiej sytuacji z moimi psami.

niedziela, 13 marca 2016

Uwaga- Maksi pokazuje zęby

Moja Maksi czuje się na tyle bezpiecznie ze mną, że nie boi się pokazać zębów w razie zagrożenia..
Ostatnio otwarte pyszczydło zastygło nad ręką lekarki . Wiem Makusia jej nie lubi. Wiem tez ,że kobieta zasłużyła sobie na to. Nigdy nie wykonała takiego ostrzeżenia do pozostałych lekarzy tej przychodni.Na ta kobietę już dwa razy wyszczerzyła zębiska. Ale będę obiektywna, to wina tej kobiety, nie Maksi. Kiedyś  podczas  wizyty, gdy Funia była na stole, lekarka  nagle złapała Maksi za szelki i wstawiła na stół. Obie zamilkły czym sprawiły radość kobiecie. Ja byłam wściekła, lekarka
 nie przyjmowała do wiadomości , że je wystraszyła a tym samym straciła ich zaufanie, które ja z tak wielkim trudem buduję.
Uważam, że jak się psa wystraszy, trzeba go przeprosić.Wizyta o której wspomniałam, była tylko dlatego gdyż trzeba było skorygować pazurki. Przez cztery lata jak ma obcinane pazurki, nigdy nie wyszczerzyła ząbków. Jej pan doktor nawet robił operacje  i nigdy tak się nie zachowała.
 Wniosek, będę chodzić tylko do niego, pomijając zmienniczkę.
A moje sunie kocham najmocniej jak można

wtorek, 23 lutego 2016

Remanent

Od zawsze gdy mieszkają ze mną zwierzęta, drzwi do łazienki są otwarte (podczas mojej obecności w domu, gdy wychodzę zostawiam je zamknięte).
Najwięcej czasu w łazience spędza Funisia. Chowa się tam , gdy coś ja przestraszy, albo potrzebuje ciszy. Ostatnio Makusia zastanawia się co tam właściwie jest ciekawego?
Dzisiaj, chwila mojej nieuwagi i Maksi zaczęła remanent w łazience. Gdy usłyszałam szelest folii, przywołałam ją do pokoju, Kochana dziewczynka , natychmiast przyszła. Po jakimś czasie gdy weszłam do łazienki, zamarłam. Zwinęła posłanko, a spod wanny wyciągnęła dywanik i torebkę z ziemią. Miejsce pod wanną było ukochaną miejscówką Agi, Mimo upływu czasu, może zapach tam został.
 Najbardziej zastanawia mnie fakt, że tyle czasu ile tam spędza Funia, nigdy nic nie nabroiła,

piątek, 5 lutego 2016

Dwie opcje: na i bez..

Post dotyczy używania smyczy.
 Jedna opcja to w mieście chodzenie z psem na smyczy. Jestem zwolenniczką tej właśnie opcji.
Moje psy od lat chodzą na smyczy, dzięki temu dożywają u mnie sędziwych lat. Żaden nie ginie pod kołami samochodów i nie jest skazane na tułaczkę po mieście.
Uważam ,że smycz jest dawaniem mu bezpieczeństwa. Mając go jestem za niego odpowiedzialna. Dochodząc do jezdni, zawsze daje komendę czekaj. Mając smycz jestem spokojna , że nawet gdy go coś zainteresuje po drugiej stronie ulicy, on zostanie.

niedziela, 24 stycznia 2016

Zima, chyba nie jest taka zła

Nigdy nie przepadałam za zimą. Powoli jednak zmieniam zdanie. Fakt spacery są krótsze, zbyt dużo soli na ulicach, chodnikach...to jest akurat okropne.
 Zalety zimy? jedna-największa, moje sunie, które poznały mróz, głód i samotność, podczas mrozów, przytulają się, śpią blisko mnie.
Najpiękniejszy obrazek, to sunie śpiące przytulone do swoich poduszek, pluszowych zabawek albo do mnie. Wreszcie bezpieczne, spokojne, z pełnymi brzuszkami i ich wielka wiara w to, że to też jest ich dom. I te kochane oczy, wpatrzone we mnie. Doskonale pamiętam oczy ich tuż przed adopcją.
Maksi patrzyła "tępym", "pustym" wzrokiem, trudno go określić. Funia, miała białka przekrwione ze strachu. Mówią, że nie patrzy się psom w oczy, ja patrzę od zawsze. Tylko oczy powiedzą prawdę.
Wiem, że wiele piesków, nie ma takich warunków, to boli. Pozostaje tylko ratowanie ich i szukanie domków.

piątek, 22 stycznia 2016

Pies i weterynarz

Prawie każdy pies nie lubi chodzić do weterynarza. Wąchają wtedy każde źdźbło trawy, albo próbują zmienić drogę. Z moimi dziewczynami jest trochę inaczej. Gdy chorowała Funia,  Maksi często zostawała w domu. Gdy cokolwiek dolega Maksi , Funia "musi" iść z nami. Nasi lekarze już się do tego przyzwyczaili. Idąc do przychodni, na zastrzyk , czy w razie jakiejś dolegliwości, po wyjściu z klatki schodowej, mówię tylko: idziemy do lekarza.One bezbłędnie skręcają w odpowiednim kierunku.
Dwa dni temu, zaraz po przebudzeniu, okazało się , że Maksi trzepie uchem i przechyla łepek na bok. Po powrocie  z pracy, wszystko minęło. Dla jej bezpieczeństwa i mojego spokoju, ubrałam sunie i szybko do weta. Gdy do drzwi przychodni było ok pól metra, Funisia podbiegła i zaczęła łapką skrobać w drzwi, zupełnie jakby chciała powiedzieć szybko, szybko.. W gabinecie usiadła przed weterynarzem i zaczęła szczekać. Ona ma zawsze dużo do powiedzenia. Na szczęście z uchem było w  porządku. Maksi "dopadła" przeszłość. Maksi ma odmrożone uszy, najbardziej cierpi zima , gdy się rozgrzeją, swędzą. Podczas drapania, musiała się leciutko zadrapać. Moje kochane słoneczka.

Doświadczenie..

Jeszcze raz zaznaczam, że nie uczłowieczam zachowań psów.Moje relacje o nich opieram na wieloletnich obserwacjach ich zachowań.
Tym  razem znów nie o mnie chodzi, ale o Maksi. Maksi mieszkając w stadzie psów, rewelacyjnie wie jak ma się zachować aby wyjść cało z ewentualnej opresji. Funia w chwili zagrożenia, robi dokładnie to co Maksi. Kilka dni temu idąc na spacer, gdy tylko winda zwiozła nas na parter, do windy próbował dostać się ogromny pies. Od jego opiekuna wiem, ze ludzi nie ugryzie ale żadnemu psu nie odpuści. Na całe szczęście wszystkie psy były na smyczy. Moje dziewczyny zamilkły, schowały się za mnie. Atakujący nas pies szczerzył zęby. Przyciszonym głosem poprosiłam jego opiekuna by go zabrał z windy. Po krótkiej szarpaninie udało się wyciągnąć psa. Podjechałam kilka pięter wyżej i drugą klatką schodową poszłyśmy na spacer. Obawiam się, że gdyby moje dziewczyny próbowały się odgryzać, polała by się krew. To było trudne, nowe doświadczenie.

sobota, 16 stycznia 2016

Dziękuję....

Słowo dziękuję czasem rzadko używane przez ludzi, u psów bywa inaczej. Zimowy spacer, wracamy już do domu. Moje sunie widzą z daleka znajomego pieska , brzmi powitalne hau , hau. Z opiekunką psa wymieniamy  słowa powitania. Nie wiedziałyśmy jednego, Podeszłyśmy z w złym momencie. Kobieta bawiła się ze swoim psem kulami śnieżnymi. Gdy pies zobaczył nas, z zębami wystartował do Funi ( był bez smyczy, więc sytuacja nie wyglądała ciekawie ). Funisia z piskiem próbowała umknąć przed ugryzieniem. Nagle Maksi "kłapnęła" zębami, przypominając o swojej obecności.
Pies natychmiast odpuścił i odbiegł w kierunku swojej opiekunki. Funia podeszła do Maksi i polizała ją po policzku. To było piękne, obie pogłaskałam i wróciłyśmy do domu. Jestem dumna z moich dziewczyn.

Fe, ale tak naprawdę....

Jedyne zwierzątka za którymi nie przepadam to szczury. Mimo ich mądrości i inteligencji, nie lubię mieć ich w  moim polu widzenia.
Wracając w piątek  z pracy, nad moja nogą przebiegło czarno białe futerko.Chcąc ominąć to coś, aż wpadłam na młodego faceta, przeprosiłam , mówiąc , że to chyba szczur. Usłyszałam nie szkodzi , ale dusił się ze śmiechu.
Po powrocie do domu, jak zwykle spacer z psami. Głowę miałam pełną wątpliwości. Szczurek? z czarno białym futerkiem? Coś mi nie pasowało. Czyżby ktoś wyrzucił hodowlanego?
Następnego dnia, znów wracając z pracy, pod drzewkiem zobaczyłam mała czarno białą istotkę, która z trudem łuskała słonecznik. Mimo uprzedzenia jakie miałam kiedyś,
 uznałam , że trzeba zrobić wszystko  aby go uchronić przed zjedzeniem czy zamarznięciem. Zniosłam mu nasionka, trochę psiej karmy, to wszystko co miałam. Zostawiłam tez jedną rękawiczkę gdyby musiał czekać na pomoc.
 W domu zaczęłam organizować pomoc. Na fc opisałam sytuację znajomej wolontariuszce. Renia powiadomiła swoją kumpelkę z drugiego końca Polski. Ta z kolei swoją koleżankę z naszego miasta. Trochę na okrągło  ale w necie siła.
Okazało się , ze w nocy dziewczyny podjechały z klatka pułapką, szczurka złapały.Gdy przeczytałam, że maluch uratowany byłam szczęśliwa. Udało się , hurra!!!!

niedziela, 10 stycznia 2016

Powtórka z głupoty..

Dzisiaj kolejny dzień petard, trudne chwile dla zwierząt. O jakiej głupocie piszę? niedawno wróciłyśmy ze spaceru wieczornego. Wcześniej niż zwykle, gdyż o godzinie  20,00 wystrzelą światełko do nieba w ramach wielkiej akcji WOSP.
Pisząc głupota, nie mam na myśli akcji czy nawet samego strzelania, trwa to dość krótko.
Określenie głupota dotyczy opiekunów psów. Mijało nas sporo osób z czworonogami, idących na koncert i sam finał.
Jaka to atrakcja dla psów, stanie wśród tłumu ludzi przy dźwiękach petard.? ŻĄDNA!!!!!!!!!
 Potem ogłoszenia błagalne , bo pies uciekł. naprawdę czy tak trudno jest najpierw wyprowadzić psa a potem iść na koncert?

środa, 6 stycznia 2016

Tak nie wolno

Wprawdzie to wydarzyło się pod koniec ubiegłego roku, ale nie mogę o tym nie wspomnieć.Był dzień świąteczny, piękne słoneczko i wyjątkowo ciepło jak na grudzień. Wracałyśmy z długiego spaceru, było super, sunie wąchały ile chciały,ja tez miałam super relaks. Czekając na windę, zauważyłam sąsiadkę, niezbyt przez nas lubianą, ale co tam pomyślałam, Święta, zaczekałam.
Starsza pani, gdy tylko ruszyła winda, zamiast nacisnąć swoje piętro, spojrzała na sunie
 i usłyszałyśmy takie teksty cyt: ale spasione, chyba dużo żrą" .koniec cytatu. zatkało mnie. odparłam mnie ich tusza nie przeszkadza, poklepałam i pojechałyśmy dalej. Moje sunie stały, nieme, bez ruchu.
Posiłek po spacerku, sunie jadły tak jakby nie miały apetytu. machnęłam na to ręką, czasem tak bywa. Na drugi dzień, raniutko po pierwszym spacerku sunie dostały jeść i przeżyłam szok. Maksi usiadła przed swoja pełna miseczką i patrzyła to na mnie na miseczkę. poprosiłam by zjadła i zapewniłam , że nawet jeśli będzie bardzo gruba to i tak ją będę kochać. Przez dwa dni musiałam powtarzać Makusi jak jest kochana, przytulałam, głaskałam. Wszystko przeszło po kilku dniach..
Obiecałam sobie, omijanie łukiem głupiej kobiety, która odzywkami robi przykrość mojemu psu.
Nie wiem ile one zrozumiały, ale tembr głosu mówił wszystko.







niedziela, 3 stycznia 2016

Nowy rok..oby lepszy

Przełom , koniec jednego, początek kolejnego roku, są dla mnie największym stresem. Pieski dostały specjalne leki, skrócone spacery i pytania do samej siebie -damy radę?.
Mimo stresów były i śmieszne chwile. Siedziałam przy stole, Maksi leżała przytulona do mnie, Funia siedziała w łazience. Z radia leciała spokojna muzyka, nagle 12.00 zaczynają się petardy. nagle Funia wyskakuje z łazienki szczeka do nas i szybciutko wraca na poprzednie miejsce. Zupełnie jakby nas wołała: chodźcie do mnie u mnie jest ciszej.
Następny dzień dwa normalne spacery, udało się wyjść pomiędzy ostatnimi strzałami.Ostatni spacer o 18.00 był zupełną klapą. zrobiły raz siusiu i do domu.W nocy byłam świadkiem takiej scenki.
Godzina 24.00, Maksi śpi obok mnie, Funia w łazience (ma tam posłanko i podusię).Nagle Funia szczeka, nie wychodząc z łazienki, Maksi warknęła, odszczeknęła i wtuliła się aby dalej spać. Funia nie odpuściła, znów zaszczekała, tym razem Maksi odszczekała bez warczenia. Funia natychmiast wybiegła z łazienki i zaczęła  sygnalizować, że musi wyjść. Ubrałam się w strażackim tempie,
Okazało się, że obie potrzebowały spaceru. pól godzinie wróciłyśmy. Wszystko wróciło do normy.
Ta ich "rozmowa" nocna, powoduje, że na samo jej przypomnienie uśmiecham się sama do siebie.