niedziela, 31 grudnia 2017

:(

Trzymajcie kciuki . Kolejna dawka leków rozdana. Maksi tuli się do mnie co chwila. Funia dyszy w łazience. Musimy odpuścić spacery, bo i tak żadna nic nie zrobi w takim huku.
 Funisia  zrobiła na dywanie,  ale co miała zrobić jak brzuszek przyparł.Sprzątnęłam, wywietrzyłam i oby wytrwać do rana.

czwartek, 28 grudnia 2017

co słychać?

Sunie dostały pierwsze tabletki, Maksi słabszą a Funia ciut mocniejszą.
Będzie dobrze.
Wcześniej pisałam o kumplu moich suczek Aresie. Nie jest fajnie. Jego pani przeszła ciężką operację. Jej mąż, ledwo widzący schorowany człowiek jest obecnie jedynym opiekunem malucha.
Jest mu ciężko, koleżanka kobiety proponowała oddanie psa do fundacji. Mężczyzna nie zgadza się, pomimo iż żona która uparła się na adopcję szczeniaka, teraz żałuje swojej decyzji. Aż się prosi powiedzenie a nie mówiłam. Zanim zdecydowano o adopcji Aresa, nieraz mówiłam kobiecie, że lepiej adoptować starszego psa. Cóż....

wtorek, 26 grudnia 2017

Teraz najgorsze przed nami

Sylwester, i petardy. Za kilka dni będę dawać leki moim suniom.Ale już od dzisiaj pogotowie, tzn?
Jak z daleka widzę grupę ludzi idących ściągam moje sunie ale bo czekam aż przejdą.
To będzie nasz 5 sylwester wspólny. Jak na razie tylko jeden miał dość tragiczny finał. Zbyt długo nie było mnie w domu i jak wspominałam Funia chorowała ponad pól roku.
 Swięta minęły leniwie. Wszyscy odsypiali nerwowe ostanie dwa tygodnie.
 Dzisiaj mam apel do ludzi, wstrzymajcie się od petard, zwierzęta tak bardzo się boją.

niedziela, 24 grudnia 2017

święta, święta

Przed nami piąte wspólne święta. Jak ten czas leci. Zanim zacznę świętować jeszcze czeka mnie trochę pracy w domu. Pieczenie ciasta, i małe porządki. Co jest najważniejsze?  bycie razem. Sunie rozrabiają, są szczęśliwe i to dodaje mi sił. Moja mama zawsze mi powtarzała, że mniej ważne co się przygotuje, byle zachować atmosferę świąt.
święta to trudny czas dla zwierząt. Ludzie chociaż czy można nazwać ludźmi tych co robiąc porządki przed świętami, wyrzucają, stare schorowane zwierzaki..
W te dni życzę aby żadne zwierzątko, nie było traktowane jak śmieć, bo nigdy nie jest śmieciem, ma uczucia, tak samo czuje strach, ból.
I jedno co najważniejsze, nie wolno psom, kotom, dawać nadziei na dom, bo nadchodzą święta. Takie myślenie często kończy się źle.

czwartek, 21 grudnia 2017

Już będzie tylko lepiej, mam nadzieję

Maksi ma zdjęty szew, powoli odrasta sierść w tym miejscu. Wszystko byłoby ok ale jeszcze czekamy na wynik badań tego co wyciął lekarz.
Żeby nie było mało, ja zafundowałam dziewczynom mega stres.
Poszłam do lekarza aby zmienił mi lek na inny gdyż tamten powodował kaszel  Owszem dostałam nowy ale po kilku dniach jego brania dostałam krwotoku z nosa. Na szczęście krew poleciała nosem a nie dostała się do głowy, mogłabym mieć wylew. Wykonałam kilka telefonów, koleżance
 mówiłam, że w razie czego mam załatwioną opiekę nad suniami. One dużo rozumieją, przez chwilę chyba myślały, że chce je oddać. nic bardziej  mylnego.gdyby coś np szpital, miały by zapewnioną opiekę.Potem znów były by ze mną. Maksi była przez kilka dni apatyczna, gryzła łapki. Obie wtulone we mnie przesypiały noc.
Na razie zagrożenia nie ma, szykujemy się do świat.

środa, 20 grudnia 2017

A nie mówiłam?

Nie lubię tego powiedzenia ale tym razem jest ono całkiem adekwatne do sytuacji.
Pisałam o małym piesku Aresie.Twierdziłam też, że mocno starsi ludzie nie powinni adoptować szczeniaka. To małe stworzonko poznające świat i czasem nie do okiełznania. Schorowanym, starszym ludziom brak cierpliwości i to jest całkiem zrozumiałe, więc tym bardziej nie powinni zajmować się psim dzieckiem.
Jakiś czas temu piesek szedł ze swoja panią, ciągnął na smyczy, ciągle coś go ciekawiło, nagle kobieta szarpnęła smyczą tak , że mały się przewrócił i został powleczony na smyczy spory kawałek.
Dzisiaj nad ranem, to co usłyszałam , aż trudno uwierzyć. Tym razem starszy pan wyprowadził pupila. Podchodził do klatki schodowej gdy wychodziłam z moimi dziewczynami.
To co usłyszałam od tego człowieka zatkało mnie, padła komenda której nie wolno uczyć psa Cyt"bierz  go".Nie mogłam uwierzyć w to co zostało powiedziane. Na szczęście Ares to mały piesek i nie zareagował na te słowa. Pytanie czy słyszał to pierwszy raz? czy więcej? Zareagowałabym ostro na to co powiedział ale musiałam pilnować aby moje sunie były cicho.
Nie wróży to jednak nic dobrego :(

sobota, 16 grudnia 2017

Skąd się to bierze?

Fajnie, wolny dzień, wstałyśmy godzinę później, czyli 4,30. Totalne lenistwo..Dzień w którym nic nie muszę a jedynie mogę. Kocham spacery z nimi bez pośpiechu, powoli wypita kawa. Dopada nas tzw luz, okazuje się, że gdzieś uleciała z nas  siła i energia.
Gdy nasze zwierzaki czują zagrożenie wstępuje w nas tygrys. Ze mną jest podobnie. Wychodząc na spacer, usłyszałam za drzwiami, walizki na kółkach i rozmowy. Zaczekałam, gdy winda zabrała turystów, wyszłam z mieszkania. Za nim pojawiła się kolejna winda, znów usłyszałam  odgłos kółek . Trudno, do windy wszedł facet z ogromna walizą. I nagle zaczął ją przesuwać , tak jakby chciał do cisnąć moje sunie do ściany..Głęboki oddech i nogą odsunęłam walizę od dziewczyn. Byłam tak wściekła na niego, że nawet nie poczułam ciężaru przedmiotu, ważył chyba z tonę.  Moje maluchy siedziały skulone przytulone obok siebie. Po moim wyjaśnieniu, że wszystko jest ok , napięcie w nich minęło.

wtorek, 12 grudnia 2017

Czy jestem tyranem?

Wiem każdy robi jak uważa. U mnie w domu panują pewne zasady. każdy pies ma swoją miskę do jedzenia, i wie, że gdy wcześniej zje nie wolno mu podejść do drugiego jedzącego . Maksi je wolniej, gdyż kiedyś w poprzednim życiu straciła dolne ząbki, zjada w sobie wygodnym tempie.
 Funia je niczym odkurzacz, jednak gdy skończy idzie do pokoju położyć się. Maksi miseczka stoi w przedpokoju, tuz przy drzwiach do pokoju, Funi na początku pokoju.
 Nie ma walki o jedzenie, każda spokojnie czeka aż dostanie.  Przestrzegałam tego początkowo, teraz już nie muszę pilnować. Od znajomej usłyszałam, ze ona nie ma czasu na to , wiec kilka psów dostaje w jednej dużej misce. Pewnie wygląda to tak, ze który silniejszy ten więcej zje.
 A tak naprawdę nauczenie by każdy jadł ze swojej, jest możliwe. Zwierzak jak jest zdrowy zjada szybko, więc nawet pilnowanie ich trwałoby chwilę.
W domu jest jeden fotel i dwie sunie które lubią na nim leżeć. Nasza zasada, ta która pierwsza zajmie fotel, może tam leżeć i druga nie ma prawa jej zrzucać.
 Czy ustalając to wszystko, mam się czuć tyranem?
Pomimo iż mam dwie sunie, nie ma niesnasek (na początku były), zazdrości, agresji, więc chyba warto,

sobota, 9 grudnia 2017

Bo to nigdy nie wiadomo wrrrr

Każdy zna powiedzenie którego nie lubi. Moim jest  cyt" bo to nigdy nie wiadomo". Oczywiście dotyczy to psa. Nie wiadomo co? pies jest bardziej przewidywalny niż niejeden człowiek.
Jak można zakładać, że każdy pies ma złe intencje? To zupełnie tak jakby obawiać się każdego jadącego auta, bo nas rozjedzie.
Nie jestem za tym aby każdy głaskał mojego psa. Nie dlatego, że nie ufam mojemu zwierzakowi, tylko nie zawsze ufam ludziom. Gdy na ulicy zaczepia mnie psiak, nawet nie znany mi, nie wpadam w panikę ale zawsze pytam opiekuna czy mogę go pogłaskać. Gdy usłyszę owszem on to bardzo lubi wtedy witam się z pupilem. Zdarza się , że zwierzak nie lubi poufałości z obcym, stad zawsze pytam
Skąd pomysł na taki post o 5 rano?
Mojej klatki pilnuje ochroniarz. Facet ogromnej postury, nie mówiąc o tuszy. Nie raz chwalił się jak to on kocha zwierzątka, pieski, kotki itd. Wczoraj gdy wracałyśmy z ostatniego spacerku, chwilę stanęłam aby porozmawiać. Moja Maksi delikatnie wspięła się, oparła przednie łapki o ławkę na której siedział i podstawiła łepek do głaskania. Ochroniarz nerwowym ruchem zabrał rękę i cyt. ona nigdy tego nie robiła, wie pani bo to nigdy nie wiadomo. Jak nie wiadomo? psina próbuje się przywitać, może nawet wyżalić, że ma rankę na grzbiecie a tu...... szkoda gadać.


Dochodzimy do siebie

Maksi odebrałam pól godziny wcześniej, niż planował wet. Prosiłam o telefon, gdyby zaczęła popłakiwać. Prowadząc Maksi na zabieg  Funia jak zwykle musiała iść z nami. Przez 5 lat nie udało się aby sama została w domu.
 Zostawiając Makusię, zastrzegłam, że po nią prawdopodobnie będę musiała przyjść z Funią.
Nie ma nic gorszego od czekania na telefon z przychodni. Gdy lekarz zadzwonił, zaczęłam się szykować, Funia udawała , ze tego nie widzi skulona w kącie. Idę po Maksi, idziesz ze mną?
 Funisia która żywiołowo reaguje na pytanie idziesz? Tym razem zachowywała się jakby była głucha.
Cieszyła mnie taka jej reakcja, gdyż Maksi po zabiegu wolniutko wracała do domu.
 Gdy dotarłyśmy, Funia wylizała z radości duża rudą mordeczkę.
Ok. 16 dostały jeść, a gdy wołałam moje skarby na ostatni spacer Maksi pofalowała ogonkiem.
 Super, to tłumaczyło, że wszystko jest ok.

czwartek, 7 grudnia 2017

To już dzsiaj

Wczorajszy dzień był trochę szalony. śniadanie było ostatnim posiłkiem przed zabiegiem. Na mieście zjadłam obiad, żeby Musi nie było przykro. Funia swój posiłek dostała w łazience, w tym czasie Makusi wpuściłam krople do oczu, bo coś się przyplątało.
Noc była ciężka, sunia z głodu nie mogła spać. Jak jej wytłumaczyć, że nadal bardzo ją kocham a brak posiłku to konieczność.
Dzisiejszy ranek tez bez śniadania. Gdy zaprowadzimy z Funią Maksi do weta, dopiero obie zjemy śniadanie.
Trzymajcie kciuki. Bardzo się boję ale w domu muszę przyjąć postawę twardziela. Mój stres wywołuje lęk u moich suczek.

środa, 6 grudnia 2017

Prośba

Proszę od dobre myśli  tylko tyle aż tyle.
 Mojej Makusi zrobił się jakiś "pypeć na grzbiecie. Jest tak usytuowany, że byłby ciągle podrażniany przez szelki. propozycja weta: usunąć. Operacja umówiona na najbliższy piątek.
Jutro maksi nie dostanie jeść, a w czwartek...... Trzymajcie kciuki. Strasznie boję się. Na szczęście znam weta któremu oddaję moja sunię. To wspaniały fachowiec i  ciepłu człowiek. To wielka ulga mieć zaufanego weta. Na szczęście nie muszę pożyczać na wykonanie operacji. to kolejna ulga. Znów pochłonie oszczędności  ale ważna jest sunia .
Wycinek oddaję do analizy, chce wiedzieć czy to co wytnie lekarz jest złośliwe czy nie.
 Proszę o wsparcie dobrymi myślami.

sobota, 2 grudnia 2017

Niby nic a jednak dużo

Zupełnie niechcący uszczęśliwiłam moje sunie. Spadł pierwszy śnieg więc ubrałam moje sunie w sweterki. Okazało się, że na sweterek Maksi jej szelki nie wchodzą. Po powrocie z pracy kupiłam nowe, sunia aż śpiewa z radości, dawno jej takiej nie wiedziałam, Dokazuję śpiewa.
Nadeszła zima, pierwszy śnieg, więc zmieniłyśmy podstawowy posiłek. Zamiast puszek, dostają. gotowanego kurczaczka z jarzynami, zalanego rosołkiem. Obie promienieją szczęściem, aż miło patrzeć. tańce , głupawka i wielkie pieszczoty.