niedziela, 27 sierpnia 2017

Sytuacja wymagała dobrej decyzji

HM
 Od czego zacząć?
 W obecnej chwili powinnam być na paradzie kundelków. Mam dwa cudowne kundelki.
 Przeczytałam program spotkania, dwie konkurencje o których wspomniano, moje sunie wygrałyby, przynajmniej miały by szansę.Wiec dlaczego zostałyśmy w domu?
 Gdy adoptowałam Funię, okazało się, że ma złamany ogonek. Nie miałam wcześniej wiedzy, że takie inwalidztwo jest tak wielka traumą dla niej.
 Przez pierwsze dni języczkiem próbowała postawić kikutek ogonka i ze smutkiem patrzyła na mnie.
Przez kilka dni, przekonywałam ją, ze nawet jak ma nieczynny ogonek i tak ja bardzo kochamy.
 Wspierała mnie w tym Maksi. jak? Jadąc windą z kimś obcym, Maksi opuszczała swój ogonek.Czas pomógł nam, ludzie przyzwyczaili się, że tak ma być i już.
Maksi nie musi opuszczać ogonka,k natomiast Funia wie ,że jest kochana mimo tego.
 Nie mogłabym iść na imprezę na której wybierany jest najpiękniejszy ogonek. Funia mogłaby pewnie wygrać inna konkurencję, na piękne skoki.
 Ale co tam, spędzamy pięknie razem czas.

czwartek, 24 sierpnia 2017

Rozmowy kontrolowane

Wczorajszy wieczór był taki jak zwykle. Po powrocie z pracy, spacer , potem posiłek piesków, mój.Wreszcie chwila aby oddzwonić do kolegi który ścigał mnie przez pól dnia,
Rozmowa, miła  i serdeczna. Nagle widzę małe poruszenie w pokoju., sumie zmieniają miejsce leżenia. Po skończonej rozmowie patrzę z niedowierzaniem.Obie leżą na tapczanie, przytulone do siebie a oczy pełne smutku ( przypomnę ,że one obok siebie kładą się tylko gdy się czegoś przestraszą)
Zastygłam i szybko przypominam sobie przebieg rozmowy z kolegą, Czy ja coś "palnęłam"
Tłumaczę suniom: dziewczyny przecież ja was kocham, jest wszystko w porządku. Zrobiłam herbatę i gdy wróciłam ponownie do pokoju, obie spały jak zabite wtulone w podusie.
I po co podsłuchiwały moja rozmowę? Oj te psiaki, te psiaki...

NIgdy

Nigdy, tyle ile lat żyję, żadne zwierzę mieszkające obok mnie nie  zrobiło mi przykrości. Jedyne łzy które wylałam przez zwierzę , to te kiedy moi przyjaciele przenosili się za Tęczowy Most.
A człowiek? nieraz robił mi przykrości. Najbardziej boli i jest przykro, gdy jest się olewanym przez osobę której oddaje się każdą swoją wolną chwilę aby pomóc..
Podejrzewam, że nie tylko ja mam takie doświadczenia. Czasem łatwiej mi rozmawiać z obcymi niż z tymi których znam od wielu lat.
Z zachowania psa nigdy nie odczytam, ze  jest mu przykro, bo dobrze się czuję, natomiast od znajomej koleżanki ( znamy się wiele , wiele lat) kilka razy podczas rozmowy usłyszałam zawiedziony głos i tekst: to ciebie nic boli?I o czym tu z kimś takim rozmawiać.
Gdy jej powiedziałam, bo ja mam psy które kochają za nic, znów usłyszałam głupotę: jak za nic, dajesz im jeść, wyprowadzasz na spacery.itd. Sorry nie mogłam tego słuchać.
Lubie ludzi, nie mogę powiedzieć, że nie lubię, ale omijam łukiem tych którym tzw woda sodowa uderzyła do głowy.
Zaraz poprzytulam moje sunie i zabiorę na spacer, bardzo je kocham.

wtorek, 22 sierpnia 2017

Za oknem jesień

Deszcz, burza , dość chłodno, moje sunie, przytulają się przy każdej okazji. Okazują tyle radości, że mają domek, zawsze pełny brzuszek i dużo miłości.
 Nadal uczą się nowych słówek, gdy je chwalę- same upominają się o nagrodę.
Ostatnio najwięcej zamieszania w naszym życiu wprowadza Dama, czyli żółwica. Jej pani weterynarz potwierdziła, że stepowe żółwie tak mają , czyli są dość kapryśne w jedzeniu. Nie byłoby to takie okropne, gdyby nie działało to na moje pieski..
 Gdy przed Makusia postawię miseczkę wypełniona suchą karma dobrej jakości. Maksi zamiast jeść obserwuje czy nie otwieram lodówki. Skoro Dama gdy dostanie jeść, podchodzi do lodówki i dostaje wtedy jakiś maleńki dodatek np do rukoli albo roszponki. Dopiero wtedy zjada. Sunia uznała , że musi i ona spróbować a może coś dodam fajnego do jedzenia?
Kochane pieszczochy.

sobota, 19 sierpnia 2017

Maksi obala mity

Od zawsze wiadomo, że psy nie lubią weterynarzy. Pamiętam taki obrazek sprzed wielu lat.. Byłam z babcią i naszą sunią  u weta. Przed przychodnią dwóch dorosłych facetów próbowało namówić psa rasy bernardyn aby wszedł do przychodni. Jeden mężczyzna pchał psa za pupę, drugi ciągnął za smycz i czule przemawiał, psisko ani drgnęło. Nie wiem jak ostatecznie udało się go przekonać aby wszedł, musiałyśmy wracać do domu.
Od kiedy w domu mieszka ze mną zwierzę, gdy coś mnie niepokoi biegniemy do weta.
 Ostatnio Makusia miała dość długo badane stawy łokciowe. Ależ cierpliwe to znosiła, zginanie łapki rozciąganie, jednej potem drugiej, znów pierwszej. Potem korekta pazurków i powrót do domu. W domu Maksi promieniała , widać było, że czuje się szczęśliwa. Tak reaguje po każdym powrocie od weta do domu. Jej oczy mówią :jednak mnie kocha skoro o mnie dba.

Brawo dla Funisi

Staram się nie wylewać złości tu na blogu, ale czasem sytuacja tego wymaga. Jeszcze nie zdarzyło mi się aby mój pies źle kogoś ocenił. Ta ich niesamowita intuicja, wyczucie, powala mnie.
 Jakiś czas temu utknęłam w windzie z suniami, jednemu z sąsiadów udało się uruchomić windę. Tak poznały go moje sunie. i ja. Blok jest na tyle duży, że nie sposób poznać wszystkich.
 Od chwili gdy pan nas oswobodził z windy, uśmiecha się do nas jest miły. Maksi daje mu się pogłaskać ale Funia, nie.Nawet gdy delikatnie kilka razy próbował ją pogłaskać, sunia odsuwała się z krzykiem. Pan zrezygnował z głaskania, ale mała ciągle jakby coś do niego miała.
 Dzisiaj idąc razem z panem kawałek, okazało się ,że już wiem co ona ma do niego.
Rozmowa zaczęła się od skutków nawałnic, gdy nagle ja wywołałam temat wycinki Puszczy Białowieskiej, to co usłyszałam zwaliło mnie z nóg. Chyba od tej rozmowy muszę na spacery zabierać telefon komórkowy, gdyż obawiam się, że następnym razem, pan już nas nie wyciągnie z windy.
 Dlaczego tak kocham zwierzęta? bo one  kierują się rozumem, intuicją a nie wsłuchują się w politykę.

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Sprawdzenie słuchu

Oj to chyba każdy kto ma zwierzaka w domu, zna chwile gdy nasz milusiński udaje , że jest głuchy..
Czasem podczas spaceru, wołamy, wołamy i cisza.pies nie słyszy. Podobnie w domu, jest głuchy i nie słyszy wołania.
Tzn słyszą ale to co chcą słyszeć. Jak sprawdzić czy udają? czy pojawił się problem ze słuchem,
Od wielu lat mam na to swój sposób , po cichutku ale tak aby pies to mógł usłyszeć pytam: Czy pies mnie kocha?
Reakcja psa jest natychmiastowa, obudzony z kamiennego snu, przybiega, merdając ogonkiem, albo tak jak mój jamnik rzucał się do lizania mnie.
Kilka dni temu tuląc Maksi mówiłam do niej, jak bardzo ja kocham, natychmiast, z łazienki przybiegła Funia ( ponieważ ma nieczynny ogonek) a w jej oczach można było odczytać pytanie:A mnie już nie kochasz? albo jak kto woli , już jestem, tez ciebie kocham.
I jak nie kochać?

niedziela, 13 sierpnia 2017

Ale obciach

Nie lubię tego określenia ale do sytuacji o której zaraz opowiem , pasuje .
 Przed chwila wróciłam od weta. Dzisiaj przyjmował nasz pan doktor. Dziewczyny zdrowe, a powodem wizyty było szczepienie Funisi i korekta pazurków .
Do przychodni sunie weszły cicho aż mnie zmroziło, bo dla nich to nietypowe zachowanie.
Cicho było nawet dość długo, na tyle, że udało mi się porozmawiać z lekarzem. Gdy lekarz podszedł do lodówki, one grzecznie usiały przed nim i czekały. Gdy do mnie dotarło dlaczego tak się zachowują, poczułam , że robię się czerwona i musiałam stłumić wybuch śmiechu.
 Zmienniczka pana pana doktora, na początku wizyty , częstuje sunie psimi smakołykami, a naczynie z tymi pychotkami stoi dokładnie na lodówce w przychodni.
 Były cicho do chwili gdy zrozumiały, że tylko pani doktor częstuj. Po chwili jazgotały jak zwykle.
 Musiałam obiecać , że w domu coś dostaną.

sobota, 12 sierpnia 2017

Urlopik zaczęty

Wprawdzie pierwszy dzień urlopu miałam dość wyczerpujący, dwie różne apteki poczta, kupno farby itd. Zaczęłam dzień tradycyjnie o 4 od spaceru z suniami,  potem chwila snu i od 7 pracowity dzień.
 Na jutro została mi tylko wizyta u weta - szczepienie i obcięcie pazurków i WOLNE.
Oczywiście w tym wolnym czasie, pranie sprzątanie, gotowanie, ale już bez zbędnego pośpiechu.
Nie ukrywam, że liczę na wolny fotel jutro, gdzie usiądę przy kawie i ulubiona książką, Spacery bez pośpiechu, powolne wąchanie trawek to lubimy.
Ale tego potrzebuję, jeszcze gdyby pogoda była łaskawa i oszczędziła nam tropikalnego upału, byłoby super.
 W zaciszu domowym, z dala od narzekających znajomych, przy mojej kochanej muzyce, której nauczyłam słuchać moje kolejne psy.

piątek, 11 sierpnia 2017

Znów kłopoty

Tym razem miałam problem z Damą. Żólwica miała problemy trawienne. Apetyt dopisywał ale nie mogła się wypróżnić.Były kąpiele,  ale poprawy nie było.
Dama kaprysiła przy jedzeniu, dostawała rukolę, roszponkę,czyli to co lubi. Podchodziła do jedzenia, wyciągała szyjkę i pędziła do kuchni, stając przed lodówką. Gdy do zieleniny dodałam kawek pomidorka, zjadła wszystko. Oczekiwanego efektu nie było.. Przeczytałam, ze w takich przypadkach wet robi żółwiowi lewatywę. Postanowiłam podać jej odrobinę oleju parafinowego.
Dama uwielbia jeść z ręki i to uratowało sytuację. Na listek cykorii nalałam oleju, zjadła. W wielkim stresie czekałam na efekt końcowy.
POMOGŁO, ale mnie to ucieszyło, gdy opadły emocje poczułam się jakby mnie ktoś obił batem.

niedziela, 6 sierpnia 2017

Ups trochę lepiej

Moja mała "artystka" czyli Funia zgubiła kolejny identyfikator. Nie wypominam ale to już 6.
 Gdy zakładając szelki, jęknęłam ojej znów zgubiłaś, spojrzała na mnie zdziwionymi oczkami , w których można było odczytać pytanie: naprawdę?
 Kupiłam kolejne , od chwili gdy zgubiła trzeci, kupuje po kilka sztuk.
W upalne popołudnie, reakcja Funi mnie "powaliła". Sąsiad z mojego piętra, jechał z nami windą,. Ukucnął aby je pogłaskać, Funia usiadła zamknęła oczka i cierpliwie przyjmowała pieszczoty.
 Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, ze początkowo sunia była tak zastraszona, ze nawet nie przeszła przez otwarte drzwi, które ktoś trzymał.
Obie moje cudowne sunie ufają ludziom i to mnie bardzo cieszy.

sobota, 5 sierpnia 2017

Co za s....... stwo

Wybaczcie ale same brzydkie określenia cisną mi się do powiedzenia, Ponieważ nie używam takich słów stąd kropeczki.
 Jak nazwać inaczej to zrobiono małemu pieskowi, wielkości kota. Rodzina tuz przed wyjazdem na wakacje, pozbyła się czworonoga jak śmiecia . Pieska wywieziono do parku z całym jego tzw inwentarzem , czyli z dwiema miskami, zabawkami u kochanym kocykiem..
 Ktoś z przechodniów zawiadomił eco straż . Gdy strażnicy podchodzili, biedna psina radośnie merdała ogonkiem.
 To jeden z wielu letnich dramatów zwierząt. Nie mogę pojąc jak taki debil, bo trudno nazwać go człowiekiem, mógł spokojnie wypoczywać?
 W głowie mi się to nie mieści.