wtorek, 31 stycznia 2017

Niby nic a mnie to cieszy

Moje sunie zaczynają się witać i żegnać z sąsiadami a nawet obcymi.
Dzisiaj na spacerku zaczepiła nas dziewczynka z babcią. Nawet gdyby nie komentarz babci jak ona kocha zwierzęta, to się wyczuwało. Ukucnęła, spytała o imiona moich suczek. Gdy je przedstawiłam, Maksi zamerdała ogonkiem,  Funisia wspięła się na łapkach, zostały wygłaskane, znów poczułam dumę z ich zachowania.
Po chwili mijał nas sąsiad, powiedzieliśmy sobie dzień dobry, tym razem Funia wydała z siebie : hau, hau i tyle. Pochwaliłam ja, mówiąc , że na dzień dobry wystarczy tak krótko i co się stało? zrozumiała , zamilkła.
To są efekty pracy z nimi, na spacerach.
Mają kolejne zaprzyjaźnione pieski. To nie było takie łatwe. Wytłumaczyć im, że nie wolno tak głośno się cieszyć, bo wystraszą opiekunów psich. Zauważyłam , że psy odróżniają  ich radość i wiedzą , że to nie agresja. Niestety ludzi to przerażało. Jest jednak coraz lepiej i sama musiałam to z nimi wypracować.
 Teraz gdy wracam do domu, jedyne maleńkie zniszczenia to moje poduszki. Jakiś rożek odgryziony i tyle. Niby oddycham z ulga , gdyż coś się skończyło, ale brak mi tego?

Duma

Tak, tak jestem dumna z moich suczek. Dlaczego? Podczas spaceru, na naszej drodze leżały kości., delikatnie upewniłam się  i mruknęłam fe, zostawiamy. Dziewczyny, nie zawiodły, zostawiły kości. Ale jestem z nich dumna.

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Moje kochanie

Często mówię moim suniom jak bardzo je kocham. Zresztą one to czują.
 Ostatnio pieściłam Makusię, Funia spała w łazience, ale gdy usłyszała słowo kochanie, wyleciała jak oparzona i szybciutko znalazła się obok nas. Co mówiły jej oczy? " mówiłaś do mnie?, mnie też kochasz?
One są rozczulające.Oczywiście, że kocham obie.
Dzisiaj mogę ogłosić , że zaczęłyśmy szczepienia. Pierwszą szczepionkę miała Funia-wściekliznę.
Wszystko jest ok.
Najbardziej mnie cieszy fakt , że moje zwierzaki i ja czujemy wiosnę.

czwartek, 19 stycznia 2017

Niesamowite dzieciaki

Ty razem ludzie dzieciaki. Kilka dni temu , wracając ze spacerku, przed winda spotkałam dziadka z 10 letnim wnuczkiem. Zwyczajowo spytałam czy możemy wejść z nimi do windy. One będą grzeczne obiecałam. Dziadek coś mruknął pod nosem, ale chłopiec poważnie skomentował: ja wierzę psom. Moje sunie patrzyły na chłopca jak na obrazek.

sobota, 14 stycznia 2017

Ale mnie wkurzono

Może zły tytuł, ale naprawdę ktoś mnie wkurzył. Starszy dystyngowany pan, często coś załatwiający u mnie w pracy, w wolnej chwili zagadywał. Bardzo uprzejmy, grzeczny ale jego ostatni "wykład" podniósł mi ciśnienie na maksa.
Obszczekał go pies ( nie mój, ale to nie ma znaczenia). I nagle facet wygłasza co uważa: cyt. bo psa trzeba wychować, ja swojego na samym początku stłukłem i  już wszystko wiedział.
 Dosłownie "zapowietrzyło " mnie. Warknęłam psa nie wolno bić, wychować owszem ale nie metodą strachu albo bicia. Widocznie pan oczekiwał zupełnie innej mojej reakcji, bo szybko zmył się bez słowa. Od tamtej chwili, już unika pogawędek ze mną, załatwia sprawę i zmyka. Mnie to cieszy.
bo mogłabym być niegrzeczna a w pracy powinnam panować nad emocjami. W tym jednak wypadku, nie mogłam mu potakiwać.

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Psi sylwester

Dlaczego psi? Cała uwaga domowników była skierowana na zwierzaki. Ktoś powie głupota? Nie uważam tak. Mimo ogromnego stresu, walących petard, w tym jedna spadła niedaleko nas- wyrzucona z okna bloku, Moje sunie przetrwały. Nieważne, że potem przez dobę nie mogłam zasnąć ze zmęczenia. Czemu? Niby banały: zamknięte okno, od 19 do 3 rano dość głośno grająca muzyka w domu , nie można obejrzeć filmu, nie słychać dialogów,na książce tez nie można się skupić itd.
 Funia dyszała w łazience, Maksi przychodziła się przytulać.
Ale co tam, najważniejsze, że kolejny rok spędzimy razem..
Gdy rozmawiałam w ta noc na fb z ludźmi którzy maja psy, wyglądało to podobnie, stąd tytuł psi sylwester.
Zapomniałam dodać, że sunie brały leki kilka dni przed, w trakcie i dzień po.
Ogarnia mnie jednak smutek, gdy myślę o tych wszystkich zwierzakach którym nie wytrzymały serduszka. Czy naprawdę musiało to ich spotkać?