niedziela, 31 maja 2015

Ale sobie narobiłam

To wspomnienie dotyczy jamnika który żył obok mnie prawie 14 lat. Pies z dość trudnym charakterem ale cóż.
Mieszkałam wtedy na 6 piętrze. Gdy bardzo mu się spieszyło na dwór, uspokajałam go mówiąc: Atosku pierwsze piętro, drugie i tak kolejno jadąc w obie strony. Nigdy nie myślałam o konsekwencjach tego gadania.
Atos, był najmłodszym szczeniakiem z miotu, stąd  ciągle odwiedzaliśmy weterynarzy. Zmienialiśmy gabinety aż wreszcie znalazł się jeden, dość daleko od naszego miejsca zamieszkania. Ten gabinet a raczej weterynarz miał ogromną zaletę, przy nim mój jamnik nie zamieniał się  w groźnego samca. Był grzeczny. ponieważ nie miałam samochodu do przychodni jechałam taxi. Wiadomo spore koszty. Poza tym wizyta, leki. Aby zmniejszyć wydatki wracaliśmy tramwajem. Wsiadaliśmy na pętli, więc spokojnie mogłam usiąść i trzymać pupila na kolanach. Tego nie przewidziałam. gdy tramwaj zatrzymał się 6 raz, Atos zaczynał się wyrywać. Pies robił wszystko aby wyślizgnąć się z moich rąk.
Czułam się koszmarnie jakbym wiozła skradzionego zwierzaka. Ludzie patrzyli w naszym kierunku z uśmiechem, a mnie ogarniało przerażenie. Jak miałam mu wytłumaczyć , że 6 przystanek to dopiero połowa drogi do domu. Liczba 6 dała mi w kość. Wracałam do domu zmęczona, podrapana. Dopiero gdy minęły emocje wybuchałam śmiechem. Atos nigdy nie nauczył się , że po liczbie 6 są kolejne.

Szczęście

Osiągnęłam dużo. Szczęścia nie można mierzyć tylko ilością kasy. Moje dziewczyny...to kolejny raz gdy mijałyśmy suczkę -pokazującą, że nie przepada za moimi suniami,  przeszły ze stoickim spokojem, bez wrzasku. Pochwaliłam i obiecałam w domu nagrodę.
Bardzo proszę niech ludzie kpią, że do nich ciągle mówię. Są jednak efekty. Włożyłam masę pracy aby zachowywały się jak inne psy. Jestem z nich dumna. Łatwiej nauczyć jednego psa niż dwa, zwłaszcza, że mają różny temperament. Ale lubię wyzwania :)
Nie znoszę widoku, gdy ktoś w milczeniu ciągnie swojego psa. Skąd to biedne stworzenie ma wiedzieć czego się od niego oczekuje. Czy nie prościej nauczyć go jednego słowa np przesuń się. Moja Maksi szybko opanowała to słowo. Gdy leży rozłożona na tapczanie, wystarczy, że powiem przesuń się kochana, ona robi mi miejsce.Gdy chcę na spacerze aby szły przed siebie, powtarzam znane już im słowo: idziemy prosto.Efekt gwarantowany.W bloku mamy dwie windy z jednej strony korytarza i trzecia na jego końcu. Gdy mówię idziemy do drugiej windy, robią tak natychmiastowy zwrot, że mało nie urwą mi ręki.To jest "słodkie".
 Gdy bardzo wczesnym rankiem wychodzimy na spacer, zachowują się jak myszki. Gorzej jest w dzień, gdy jamnik z naszego piętra wychodzi z wrzaskiem.One próbują to naśladować , zwłaszcza, że opiekunka jamnika uważa, że pies musi sobie poszczekać. Nie bronię szczekania swoim pieskom, ale są momenty kiedy muszą być cicho.Kilka razy zrobiłam im wykład , ze jamnik -Fuks może się drzeć ale one nie. Powtórzyłam to przy tamtym psie kilka razy. Teraz gdy próbują być zbyt głośno przy wyjściu, mówię:  nie zachowujcie się jak Fuks. I nie uwierzycie, milkną.
I jak tu nie kochać?

sobota, 30 maja 2015

Jak musisz......

Zwierzęta wiedzą, że coś źle zrobiły, nawet wtedy gdy dostają burę po fakcie. Pies naszej znajomej, sam się karał. Gdy opiekunka wracała z pracy a pies jej nie witał, już wiedziała o co chodzi. gdy mówiła , że pies wtedy sam stawał w kącie, aż nie mogłam w to uwierzyć.
"Znawcy" psów by powiedzieli, ze uczłowieczam zwierzaki. To totalna bzdura.
Wczoraj musiałam wyjść, nie było mnie 1,5 godziny. W prześcieradle zastałam wygryzioną dziurę.
 Padło znów moje pytanie"kto to zrobił?". Maksi wyniosła się na posłanie co znaczy, ze to nie ona.
 Funia zaczęła mnie lizać po ręku, , gdy moja reprymenda trwała nadal ku mojemu zaskoczeniu Funia położyła się na brzuszku, przednie łapki leżały, ale tylne stały tak, że pupa była wypięta jakby oczekiwała klapsa.
U nas w domu nikt nigdy nie bił psa, czasem gdy bardzo nabroił dostawał "klapsa"gazetą po pupie.
To nie pierwsza tego typu sytuacja u mnie, gdy pies wystawia pupę do klapsa. Jamnik wiele lat temu też tak robił.
 Przy takiej reakcji psa złość gdzieś ucieka a człowiek ma ochotę wycałować kudłate pyszczydło

wtorek, 26 maja 2015

Daj, daj, daj nie odmiawiaj daj..czyli wspólna kolacja

To początek piosenki i jednocześnie opis pewnej sytuacji.
Jest wieczór, zbliża się czas kolacji. Zalewam esencje, i szykuję kanapki z masłem i pomidorem.
Siadam przy stole i już mam ugryźć kęs, gdy czuję na sobie spojrzenia. Z lewej strony siedzi Maksi, z prawej Funia.. Każdy  kto dzieli życie z psem lub innym zwierzakiem, wie o czym piszę. Udaję, że nie zauważam, wpatrzonych we mnie oczu. Słyszę głośne przełknięcie śliny. Poległam. Odgryzam dwa kawałki pomidora i jednocześnie podaję do dwóch pysiów. Maksi, zjadła i oblizała się, co znaczyło pyszne. Funia oblizała kawałek i wypluła. Nie chcesz to nie jedz-powiedziałam. Przy drugim kawałku, ich oczka nadal były we mnie wpatrzone. Maksi dostała, i za chwilę dostała Funia. Tym razem gdy zobaczyła , że Maksi je ze smakiem , sama zjadła swoje dwa kawałki. I tak wspólnie we trzy zjadłyśmy kolacje..dziewczyny pomidor z  kanapki, mnie został tylko chleb z masłem.
Takie wspólne biesiadowanie zbliża i cieszy mnie, że jest coś co polubiły obie.

niedziela, 24 maja 2015

Radość, hurra

Znów problem z kompem, ale co tam. Dziewczyny zdrowe, kochane. Wspieramy się. Kilka dni temu gdyby nie zawodzący głos Funi zaspałabym. Zamiast o 4 mała obudziła mnie 10 minut później, dzięki temu nie zawaliłam swoich spraw.
Funia nauczyła się jeść jabłuszko, pomidorka. Uznała , że skoro Maksi je, to musi być smaczne.
 Na spacerach coraz częściej odpuszczają mijanym psom. Co za ulga. My nadal pracujemy nad ich zachowaniem.Co jest najcudowniejsze? widok śpiących suniek, wtulonych w poduszki. Zupełnie jakby od zawsze znały wygodę podusi.
Coraz częściej same proszą o pieszczoty. Jak dobrze, że są ze mną. Więź emocjonalna między nami jest coraz większa, a mnie rozpiera radość. Nie zawsze było łatwo, minęło 3 lata wspólnego życia i wszystko nabiera rumieńców.to przechochane psy.I najważniejsze, że nie odpuściłam i zawalczyłam o obie.

niedziela, 17 maja 2015

Tosia


Nie, nie to nie moje kolejne zwierzątko, lecz nowa psia znajomość. Czytałam, słyszałam, ze w Polsce Chińczycy robią dania z psiego mięsa. Kilka dni temu będąc w sklepie zoologicznym, poznałam kobietę i jej Tosie. Maleńka sunia na ręku, co chwilę lizała swoja opiekunkę po policzku, w rewanżu dostawała buziaka w łepek. Piękny widok. Maleńkie ślepka ciekawie rozglądały się dookoła. Okazało się, że jakiś czas temu sunia została znaleziona przed chińska knajpą w kartonie. Ktoś chcąc pozbyć się maleństwa zostawił ją , by została  przerobiona na sajgonki. Tosia miała jednak szczęście, uratowano ją i otrzymała cudowny, kochający domek. Dopiero po kilku dniach uporałam się z tą wiadomością.
Wzroku Tosi chyba nigdy nie zapomnę.

niedziela, 10 maja 2015

Detoks trudne dni dla wszystkich

Już chyba wiem co czują ludzie, którzy przechodzą na detoks. Spoko. Nie piję, nie palę, mój detoks to brak kompa przez 3 tygodnie.. Nie przypuszczałam ,że to takie trudne.
Najważniejsze, że sunie są zdrowe i to ,że dobrze nam razem.
Jesteśmy po szczepieniach, tylko Funi zostały choroby zakaźne. Sunie nie niszczą, ale są radosne i kochane.
 Funia próbuje jeść pomidorki, jabłuszka. Bardzo mnie to cieszy.
 Jedyne cierpienie Makusi to fakt, że nie może ukryć swojego smakoska za poduszka i zjeść go za jakiś czas.Gdy byłyśmy same Maksi tak robiła. teraz to jest nie możliwe, gdy dostają coś na tzw kęs obie musza zjeść od razu inaczej Funia zje i swój i Maksi. Kilka dni temu Funia próbowała zabrać Maksi smakołyk i Maksi rzuciła się na nią. Po reprymendzie, która dostały obie. wróciła zgoda.