niedziela, 30 listopada 2014
Dama
To jest Dama, nowy mieszkaniec naszej domowej sfory. Uwielbia być karmiona z ręki, gdy idzie spać , przytula się do skorupki Tuptusia. Lubi być głaskana po skorupce.
uf, ach te robaki...
Sobota była ciężkim dniem. Dwie wizyty u Weterynarza. Pierwsza z psami. Nic się nie dzieje, byłyśmy jedynie kontrolnie. Korekta pazurków, kontrola wagi i zakup tabletek na odrobaczenie.
Druga wizyta była z gadami. Zostały zważone i miały obydwa dostać lek na robaki. Tuptuś waży 700 g a Dama (tak dama to jej imię od wczoraj) 800. Cóż samice są większe.
Tuptuś ładnie otworzył pyszczek, więc podanie lekarstwa nie było problemem. Natomiast Dama, hm jak to dama, nie miała zamiaru wysunąć łepka. Wsuwała go do środka, zakrywała nóżkami. Cóż jedyna rada....
poprosiłam o lekarstwo do domu i obiecałam, że podam je sama..
Po powrocie najpierw Dama dostała lek. Postawiłam ja na gazecie na stole, na listek cykorii wycisnęłam trochę substancji i ku mojemu zdziwieniu, Dama zjadła cykorie z lekiem. Jadła z ręki. Super..
Potem puszka pasztetu, nóż i tabletki dla suniek.. Funia połknęła bez problemu, natomiast Maksi , to był koszmar. Co chwile tabletka wypadała z pysia. W końcu udało się.
Towarzystwo zostało odrobaczone:)Uf jaka ulga.
Druga wizyta była z gadami. Zostały zważone i miały obydwa dostać lek na robaki. Tuptuś waży 700 g a Dama (tak dama to jej imię od wczoraj) 800. Cóż samice są większe.
Tuptuś ładnie otworzył pyszczek, więc podanie lekarstwa nie było problemem. Natomiast Dama, hm jak to dama, nie miała zamiaru wysunąć łepka. Wsuwała go do środka, zakrywała nóżkami. Cóż jedyna rada....
poprosiłam o lekarstwo do domu i obiecałam, że podam je sama..
Po powrocie najpierw Dama dostała lek. Postawiłam ja na gazecie na stole, na listek cykorii wycisnęłam trochę substancji i ku mojemu zdziwieniu, Dama zjadła cykorie z lekiem. Jadła z ręki. Super..
Potem puszka pasztetu, nóż i tabletki dla suniek.. Funia połknęła bez problemu, natomiast Maksi , to był koszmar. Co chwile tabletka wypadała z pysia. W końcu udało się.
Towarzystwo zostało odrobaczone:)Uf jaka ulga.
środa, 26 listopada 2014
Wyścig
Właściciele psów dzielą się na tych, z którymi pies śpi ale się do tego nie przyznają, ale są i tacy którzy otwarcie mówią o wspólnych nocy z pupilem. Mnie dotyczy ta druga grupa tzn, nie unikam tematu :pies w łóżku.
Os zawsze każde moje zwierzę mogło, jeśli tylko chciało w nocy przytulić się do mnie. Rzadko który pies nie lubi spać w pościeli. Funia lubi ale gdy kładę się przechodzi na fotel. Maksi rozkłada się na środku. Rozumie polecenie :posuń się. Czasem posuwa się jedynie o milimetr. Gdy próbuje się ułożyć, patrzy na mnie z wyrzutem. Przeszkadzam jej spać:) Czy może być coś wspanialszego niż cieplutki pies wtulony w nas, zwłaszcza gdy za oknem zima.
Moje kochane zwierzaki...
Os zawsze każde moje zwierzę mogło, jeśli tylko chciało w nocy przytulić się do mnie. Rzadko który pies nie lubi spać w pościeli. Funia lubi ale gdy kładę się przechodzi na fotel. Maksi rozkłada się na środku. Rozumie polecenie :posuń się. Czasem posuwa się jedynie o milimetr. Gdy próbuje się ułożyć, patrzy na mnie z wyrzutem. Przeszkadzam jej spać:) Czy może być coś wspanialszego niż cieplutki pies wtulony w nas, zwłaszcza gdy za oknem zima.
Moje kochane zwierzaki...
niedziela, 23 listopada 2014
Koszmarne urodziny
Funia dwa lata jest ze mną. Zamiast smakołyków i pieszczot był koszmar:(
Dopadł nas jakiś wirus. Najpierw mnie, potem Maksi i Funię. Funisia jest delikatna, drobniutka dlatego najgorzej to przeszła. Przez całą noc wymiotowała.
Weterynarz dała zastrzyki i kroplówkę. Funia źle to zniosła,. ustały wymioty ale sunia przycichła. Niezbyt miła rozmowa z panią. weterynarz.Organizm się regenerował, dostała elektrolity. Z troska patrzyłam na słabiutkie zwierzątko.Czas jakby stał w miejscu. To były straszne dni. Musiałam wyjść z domu i dałam małej smakołyka, mimo osłabienia zjadła go. Przerażona musiałam zostawić moje zwierzaki same.
Gdy wracałam, pełna lęku otwierałam drzwi i z radością usłyszałam jak obie się drą . To było cudne.
Podczas choroby suni brakowało mi jej głośnego ziewania, czy piszczenia.
Choroba zbliża ludzi ze zwierzętami . Od chwili gdy mała wyzdrowiała, patrzy na mnie z wielka miłością.
Moje kochane psy.
Dopadł nas jakiś wirus. Najpierw mnie, potem Maksi i Funię. Funisia jest delikatna, drobniutka dlatego najgorzej to przeszła. Przez całą noc wymiotowała.
Weterynarz dała zastrzyki i kroplówkę. Funia źle to zniosła,. ustały wymioty ale sunia przycichła. Niezbyt miła rozmowa z panią. weterynarz.Organizm się regenerował, dostała elektrolity. Z troska patrzyłam na słabiutkie zwierzątko.Czas jakby stał w miejscu. To były straszne dni. Musiałam wyjść z domu i dałam małej smakołyka, mimo osłabienia zjadła go. Przerażona musiałam zostawić moje zwierzaki same.
Gdy wracałam, pełna lęku otwierałam drzwi i z radością usłyszałam jak obie się drą . To było cudne.
Podczas choroby suni brakowało mi jej głośnego ziewania, czy piszczenia.
Choroba zbliża ludzi ze zwierzętami . Od chwili gdy mała wyzdrowiała, patrzy na mnie z wielka miłością.
Moje kochane psy.
sobota, 15 listopada 2014
I jest nas więcej:)
To dopiero kilka dni. Nie ma jeszcze imienia, ale szybko przyzwyczaja się do swojego domu i otoczenia.
Nasz nowy lokator to kolejny gad, tym razem żółwica. Tupek jest żółwiem greckim , ona stepowym. Ale żadnemu z żółwi to nie przeszkadza.
Skąd się wzięła? Z ogłoszenia, z netu. Ktoś szukał dla niej domu, a ja szukałam towarzystwa dla mojego Tuptusia. Żółwiczka, chowała się w domu z psami, jest bardzo kontaktowa. Podobnie jak mój gadzik, lubi gdy się ją głaszcze po skorupce. Gdy wstała rano to wyciągała łepek aby zajrzeć na łóżko. W nocy spali przytuleni do siebie skorupami. Uważam , że jak na początek znajomości to jest super. Czeka mnie jeszcze z nią wizyta u lekarza. Ma zbyt długi pyszczek, trzeba podciąć. Chcę jednak aby pierw się zadomowiła.
Wspólna sobota przebiega jak zwykle. Pieski śpią i żółwie też Ja mogę zająć się domem i sobą:)
Moje sunie są wspaniałe, bez moich reakcji, same wiedziały ze nie wolno dotykać nowego żółwia.
Nowej lokatorce nic nie grozi ze strony moich dotychczasowych podopiecznych. Maksi znikają objawy urojonej ciąży i wszystko zaczyna się układać.
Nasz nowy lokator to kolejny gad, tym razem żółwica. Tupek jest żółwiem greckim , ona stepowym. Ale żadnemu z żółwi to nie przeszkadza.
Skąd się wzięła? Z ogłoszenia, z netu. Ktoś szukał dla niej domu, a ja szukałam towarzystwa dla mojego Tuptusia. Żółwiczka, chowała się w domu z psami, jest bardzo kontaktowa. Podobnie jak mój gadzik, lubi gdy się ją głaszcze po skorupce. Gdy wstała rano to wyciągała łepek aby zajrzeć na łóżko. W nocy spali przytuleni do siebie skorupami. Uważam , że jak na początek znajomości to jest super. Czeka mnie jeszcze z nią wizyta u lekarza. Ma zbyt długi pyszczek, trzeba podciąć. Chcę jednak aby pierw się zadomowiła.
Wspólna sobota przebiega jak zwykle. Pieski śpią i żółwie też Ja mogę zająć się domem i sobą:)
Moje sunie są wspaniałe, bez moich reakcji, same wiedziały ze nie wolno dotykać nowego żółwia.
Nowej lokatorce nic nie grozi ze strony moich dotychczasowych podopiecznych. Maksi znikają objawy urojonej ciąży i wszystko zaczyna się układać.
wtorek, 11 listopada 2014
11 listopada, powinno być radośnie i dostojnie a było?
Jak dobrze, że ten koszmarny dzień dobiega końca. W każdy wolny dzień jest więcej czasu dla mojego zwierzyńca. Pierwszy spacer, jak zwykle o 4 rano, potem drzemka, kawa i około 11 miał być ten fajny spacer. Piękna pogoda, , ciepło, słoneczko i najważniejsze, pora o której psy z mojej okolicy są już po spacerach. Trudno sobie lepiej wymarzyć, Park tylko dla nas.
Sunie dość szybko porządnie się załatwiły i zostało wąchanie. Obchodząc dość duży teren zauważyłam parking zastawiony samochodami policyjnymi. To jeszcze nie wzbudziło moich podejrzeń, Ale w dość krótkim czasie przy ławkach zaczęły gromadzić się grupki młodych 19-20 latków, o ogolonymi głowami jak z poprawczaka. Każdy z nich trzymał plecak. Niby nic dziwnego, noszenie plecaków jest dość popularne.
Gdy zobaczyłam na rękawach młodych ludzi, pojawiające się biało-czerwone opaski, zaczęłam pośpiesznie kończyć spacer. Sunie chętnie by pochodziły ale ja byłam innego zdania. Doszłyśmy do klatki a z parku doleciał hałas petard. Tego się bałam aby któryś dla"zabawy" nie rzucił czegoś w stronę moich psów.
To co się działo można było obejrzeć w TV. Funisia przesiedziała dzień w łazience.
Już jest wieczór a petardy słychać nadal.
Miało być tak cudownie :( szkoda.
Na dodatek wracając z ostatniego spacerku, ktoś zostawił przy windzie lustro j Funia mało zawalu nie dostała gdy zobaczyła psa.
Ciężki dzień, dobrze , że już się kończy.
Sunie dość szybko porządnie się załatwiły i zostało wąchanie. Obchodząc dość duży teren zauważyłam parking zastawiony samochodami policyjnymi. To jeszcze nie wzbudziło moich podejrzeń, Ale w dość krótkim czasie przy ławkach zaczęły gromadzić się grupki młodych 19-20 latków, o ogolonymi głowami jak z poprawczaka. Każdy z nich trzymał plecak. Niby nic dziwnego, noszenie plecaków jest dość popularne.
Gdy zobaczyłam na rękawach młodych ludzi, pojawiające się biało-czerwone opaski, zaczęłam pośpiesznie kończyć spacer. Sunie chętnie by pochodziły ale ja byłam innego zdania. Doszłyśmy do klatki a z parku doleciał hałas petard. Tego się bałam aby któryś dla"zabawy" nie rzucił czegoś w stronę moich psów.
To co się działo można było obejrzeć w TV. Funisia przesiedziała dzień w łazience.
Już jest wieczór a petardy słychać nadal.
Miało być tak cudownie :( szkoda.
Na dodatek wracając z ostatniego spacerku, ktoś zostawił przy windzie lustro j Funia mało zawalu nie dostała gdy zobaczyła psa.
Ciężki dzień, dobrze , że już się kończy.
niedziela, 9 listopada 2014
Starsza Pani i Pucek
Dzięki mojemu psu poznałam wspaniałą starsza panią. Nie znałam Jej nazwiska ani imienia mówiłam o Niej Pani od Pucusia. Miałam wtedy jamnika Atosa. Pewnego dnia zaczęła się nasza znajomość. Mieszkałyśmy w jednym bloku ale w różnych klatkach. Tzw psie znajomości zaczynają się zwykle od komplementów do sierściuchów. A Każdy kochający psy, koty jest wrażliwy na punkcie swojego podopiecznego.
Zdziwiłam się, że nie pamiętam tego psiaka. Okazało się iż Pucek należał do sąsiada starszej Pani. Gdy pewnego dnia oznajmił, że już go nie chce i karze uśpić. Został adoptowany przez wspomnianą kobietę. Żył u niej do końca swoich dni. Gdy spotykałyśmy się na spacerach, na przemian opowiadałyśmy o swoich psach które żyły obok nas..To były urocze chwile. Okazało się, że Pani od Pucusia mieszka w moim bloku od początku. Najbardziej zaskoczyła mnie wiadomość, że kiedyś miała psa. Dziwne, nie kojarzę Jej z żadnym psem. Sprawa szybko się wyjaśniła gdyż to jej mąż głównie wychodził z pupilem. Moja pamięć mnie nie zawiodła i tym razem. Pamiętam, pamiętam z dzieciństwa pięknego owczarka niemieckiego u boku mężczyzny w wojskowym mundurze. Bingo!!To był mąż i pies starszej Pani.
Niby nic dziwnego ale dla mnie ta wiadomość była super. Nie pamiętam ile lat miałam wtedy, ale chodziłam do szkoły podstawowej.Wracając ze szkoły przewróciłam się i rozbiłam kolano. Bolało, leciała stróżka krwi a na mich policzkach spływały łzy. Pamiętam, że tego dnia spotkałam wspomnianego pana z psem. Mężczyzna przystanął aby sprawdzić czy nie potrzebuję pomocy a jego pupil polizał mnie po stłuczonym kolanie. Cud przestało boleć i z radością pobiegłam do domu gdzie czekała na mnie moja sunia, mała pekinka. Spotkanie z wilczurem zaowocowało tym ,że zrozumiałam jak kochane są psy. Nawet innym okiem zaczęłam patrzeć na Perełkę (moja sunie).
Pucek odszedł za Tęczowy Most i za jakiś czas spotkałam Panią od Pucka z nowym pupilem. Jakaś kobieta na ulicy wręczyła jej smycz z psem., nie chciała go już. Piesek zyskał dom i ciepełko. Szczęśliwiec.
Mijały tygodnie, kolejne miesiące i nagle z pieskiem zaczęła wychodzić córka starszej Pani. Zaniepokojona spytałam o mamę. Żyła ale już nie wychodziła sama z domu, dopadła ja ciężka choroba. Córka mieszkająca na stałe za granicą, przyjechała wtedy na dłużej. Zatrudniono opiekunkę. Piesek był nadal .Gdy zmarła Pani od Pucusia, poczułam, że odszedł ktoś mi bliski..Martwiło mnie to co stanie się z Jej pieskiem. Byłam na pogrzebie, odczekałam kilka dni. gdy spotkałam córkę z psem , nie mogłam się opanować i spytałam o dalszy los psa. Okazało się, że to oczywiste, psiak jedzie do jej domu za granicą. Przy okazji dowiedziałam się, że podczas jednego z pobytów w Polsce nad morzem znalazła psią bidę którą również zabrała. Cóż będę teraz miała dwa psy , usłyszałam.
Pięknie zakończyła się ta historia.
Zdziwiłam się, że nie pamiętam tego psiaka. Okazało się iż Pucek należał do sąsiada starszej Pani. Gdy pewnego dnia oznajmił, że już go nie chce i karze uśpić. Został adoptowany przez wspomnianą kobietę. Żył u niej do końca swoich dni. Gdy spotykałyśmy się na spacerach, na przemian opowiadałyśmy o swoich psach które żyły obok nas..To były urocze chwile. Okazało się, że Pani od Pucusia mieszka w moim bloku od początku. Najbardziej zaskoczyła mnie wiadomość, że kiedyś miała psa. Dziwne, nie kojarzę Jej z żadnym psem. Sprawa szybko się wyjaśniła gdyż to jej mąż głównie wychodził z pupilem. Moja pamięć mnie nie zawiodła i tym razem. Pamiętam, pamiętam z dzieciństwa pięknego owczarka niemieckiego u boku mężczyzny w wojskowym mundurze. Bingo!!To był mąż i pies starszej Pani.
Niby nic dziwnego ale dla mnie ta wiadomość była super. Nie pamiętam ile lat miałam wtedy, ale chodziłam do szkoły podstawowej.Wracając ze szkoły przewróciłam się i rozbiłam kolano. Bolało, leciała stróżka krwi a na mich policzkach spływały łzy. Pamiętam, że tego dnia spotkałam wspomnianego pana z psem. Mężczyzna przystanął aby sprawdzić czy nie potrzebuję pomocy a jego pupil polizał mnie po stłuczonym kolanie. Cud przestało boleć i z radością pobiegłam do domu gdzie czekała na mnie moja sunia, mała pekinka. Spotkanie z wilczurem zaowocowało tym ,że zrozumiałam jak kochane są psy. Nawet innym okiem zaczęłam patrzeć na Perełkę (moja sunie).
Pucek odszedł za Tęczowy Most i za jakiś czas spotkałam Panią od Pucka z nowym pupilem. Jakaś kobieta na ulicy wręczyła jej smycz z psem., nie chciała go już. Piesek zyskał dom i ciepełko. Szczęśliwiec.
Mijały tygodnie, kolejne miesiące i nagle z pieskiem zaczęła wychodzić córka starszej Pani. Zaniepokojona spytałam o mamę. Żyła ale już nie wychodziła sama z domu, dopadła ja ciężka choroba. Córka mieszkająca na stałe za granicą, przyjechała wtedy na dłużej. Zatrudniono opiekunkę. Piesek był nadal .Gdy zmarła Pani od Pucusia, poczułam, że odszedł ktoś mi bliski..Martwiło mnie to co stanie się z Jej pieskiem. Byłam na pogrzebie, odczekałam kilka dni. gdy spotkałam córkę z psem , nie mogłam się opanować i spytałam o dalszy los psa. Okazało się, że to oczywiste, psiak jedzie do jej domu za granicą. Przy okazji dowiedziałam się, że podczas jednego z pobytów w Polsce nad morzem znalazła psią bidę którą również zabrała. Cóż będę teraz miała dwa psy , usłyszałam.
Pięknie zakończyła się ta historia.
sobota, 8 listopada 2014
Chwile radosci
Dzisiaj była typowo jesienna pogoda . Szaro, pochmurno, mgliście i deszczowo. Nawet psa trudno wygonić jak brzmi popularne powiedzenie. Fakt, moje sunie nie lubią deszczu. Szybciutko robimy rundę dookoła bloku i do domu. Co w tym radosnego? owszem cudowny jest powrót. Na klatce pieski trzepią swoje futerka. Natomiast po wejściu do domu, cierpliwie czekają aż zdejmę wierzchnie okrycie i biorę ich ręcznik do rąk. Najpierw rozpycha się Funia, u niej jest więcej wycierania gdyż ma krótkie łapki., Gdy mówię już, radośnie pędzi do pokoju. Czasem jednak wraca, uważa , że coś pominęłam .Poprawiam podstawione przez Funie miejsca i gdy sama ucieka wiem że trafiłam:). Maksi cały czas grzecznie czeka na wytarcie ręcznikiem. Ma wysokie łapki więc brzuszek jest często suchy. Grzbiet muszę wycierać dość długo, gdyż jeśli robię to zbyt krótko Maksi ani drgnie. Na koniec wycierania dostaje buziaczka w łepek i podkulając łapki pędzi do Funi.
Po małej gonitwie, każda wtula się w swoja podusię i mocno zasypia. Uwielbiam patrzeć na ich błogi sen.
Wiem jedno, nie zmieniłam świata lecz ich życie z pewnością to napawa mnie wielka radością.
Po małej gonitwie, każda wtula się w swoja podusię i mocno zasypia. Uwielbiam patrzeć na ich błogi sen.
Wiem jedno, nie zmieniłam świata lecz ich życie z pewnością to napawa mnie wielka radością.
czwartek, 6 listopada 2014
zalecenia
Nie miałam pojęcia, ze to może być takie trudne. Mam ograniczyć czułości dla Maksi, nie głaskać brzuszka i to powinno pomóc. Maksi od kiedy mi zaufała uwielbia się przytulać. A teraz nie wolno mi jej tulić. Chce mi się płakać jak widzę te moje maślane oczka, a nie mogę jej przytulic. Wiem jak to minie, wrócą pieszczoty.
Staram się nie myśleć.
Powtarzam sobie przez cały czas Makusiu damy radę
Staram się nie myśleć.
Powtarzam sobie przez cały czas Makusiu damy radę
Ciąża
Od tygodnia coś podejrzewałam. Wczoraj byłam u weterynarza, potwierdził moje podejrzenia . :Maksi jest w urojonej ciąży. Czasem to się zdarza, ze sunia po sterylce ma urojona ciążę. Na razie mam obserwować i w następny weekend idziemy na kontrolę. Jeśli coś zacznie się dziać Makusia ma dostać hormony i wtedy przejdzie. Martwię się. Lekarz mnie pocieszał, że nie ma czym. Oby wszystko minęło bezboleśnie.
sobota, 1 listopada 2014
1 listopada
To dzień zadumy, przemyśleń, refleksji. Tego dnia wspominamy naszych bliskich, znajomych . To jacy jesteśmy często zawdzięczamy naszym bliskim.. To dzięki mojej rodzinie zostałam obdarowana wrażliwością i miłością do zwierząt. Wiem czasu nie da się cofnąć, lecz zapalając dzisiaj znicz na grobie, mogłam powiedzieć : miałam wspaniałych bliskich.
Wiem , że 1 listopada to wspominki o ludziach, u mnie to także wspominki o zwierzakach które odeszły.
Nie można jednak zapominać o tych żyjących. Po powrocie z cmentarza, zabrałam sunie na dłuższy spacer.Teraz ja piję kawę, a mój zwierzyniec śpi wtulony w poduszki.
Jak dobrze, że one są ze mną, łatwiej znieść trudne chwile.
Wiem , że 1 listopada to wspominki o ludziach, u mnie to także wspominki o zwierzakach które odeszły.
Nie można jednak zapominać o tych żyjących. Po powrocie z cmentarza, zabrałam sunie na dłuższy spacer.Teraz ja piję kawę, a mój zwierzyniec śpi wtulony w poduszki.
Jak dobrze, że one są ze mną, łatwiej znieść trudne chwile.
Subskrybuj:
Posty (Atom)