środa, 30 maja 2018

Przemiana

Od zawsze kiedy w moim domu mieszka zwierzak , pies czy kot, obserwuję jego futro.
Gdy 6 lat temu adoptowała, Maksi i Funię, jedna miała czarny nalot na rudej sierści, druga była prawie cała czarna i miała rude skarpetki.
Podczas dzisiejszego spaceru z nimi odkryłam, że u Maksi zostały zaledwie maleńkie szczątki czarnego nalotu, a rudy kolor zyskał blask i połysk. Funia natomiast jest ciemno szara na grzbiecie został czarny pasek, a rude podpalanie powiększyło się.
Kiedyś czytałam, że zdrowie psa, jego psychiczną kondycję odzwierciedla jego sierść.Teraz mam na to dowody. Sunie jedzą dobrą pełnowartościową karmę i maja dobre samopoczucie.Czyż można chcieć więcej ? Zdrowe, radosne i kochane sunie.

niedziela, 27 maja 2018

Dlaczego głupota nie boli

Moje sunie są zawsze na dworze na smyczy. Nie dlatego, że są groźne ale po przejściach,  usłyszą nieznany głos i będą uciekać przed siebie. Znam je dobrze i wiem na co muszę uważać. Dotyczy to małych dzieci.
Dzisiaj podczas spaceru mijamy lodziarnię która jest na podwórku. Ludzie siedzą na krzesłach jedzą lody. Nagle w moja stronę biegnie mała dziewczyna, na chwiejących nóżkach i w rączce z trudem trzyma loda. Dość szybko zabieram sunie a dziecko biegnie za nami. Odwracam się i tłumaczę,:nie możesz iść z nami bo pieski idą się załatwić. Tak naprawdę to robiłam wszystko aby Funia nie zauważyła loda, bo jeśli będzie chciała spróbować, dziecko się wystraszy a mnie się dostanie za nic.
 Najbardziej było wkurzające to, że oboje rodzice byli zajęci sobą i żadne nie odwoływało dziecka. Dziewczynka zaczekała aż sunie zrobią siku i idzie dalej za nami. . Co chwilę stawałam i patrzyłam w stronę rodziców, oni w moja i nic. Dopiero gdy przeszłam na drugą stronę ślepej ulicy tatuś z obłędem w oczach biegł do dziecka. Przypomniała mi się ostatnia tragedia opisywana w gazetach, gdy dziecko z buzia brudna od czekolady podeszło do psa uwiązanego i ten zaatakował.
To nie była wina psa ale rodziców. Pilnuje  się dzieci, takie jest moje zdanie.

sobota, 26 maja 2018

Chore słowa

Zaraz po adopcji mojej drugiej suni podczas "podróży" winda  jakaś kobieta stwierdziła, że powinnam jej założyć kaganiec może mniej by szczekała. Najpierw mnie zatkało, ale odpowiedziałam : ludzie rozmawiają, a pies szczeka i tylko dlatego ,że szczeka na pewno nie założę jej kagańca
Kolejne mądrości usłyszałam wczoraj. Wracamy ze spaceru, Funia zaszczekała, stanęłam żeby kobieta z psem mogła przejść (gdyby to była agresja ze strony moich psów, to mijający pies rzuciłby się z zębami) .Mijany faceta wrzeszczy :psy powinny chodzić w kagańcu, więc znów odparłam: sam sobie załóż kaganiec .
Zawsze wyciszam moje sunie gdy widzę dziecko, ono ma prawo się wystraszyć.A wrzaski o kaganiec są absurdalne, moje dziewczyny są zawsze na smyczy.

Dzień matki

To dzień nie tylko ludzkiej matki, ale kociej psiej, itd.
 Będąc dzieckiem u nas w domu była sunia Perełka. Została mamą szczęśliwych 4 szczeniąt. Pamiętam jak o nie dbała jak pilnowała. Zanim sama poszła spać sprawdzała czy wszystkie są.
 W tym samym czasie suczka mojej koleżanki tez miała szczeniaczka tylko, że jednego.
 Gdy szłyśmy na spacer z naszymi suniami, Ania zabierała szczeniaczka też.
Moja sunia to co robiła, powodowało, że przechodzący ludzie stawali.
Szczeniaczek to przecież tez dziecko. Gdy zbliżał się do ulicy, moja sunia sobą mu zasłaniała drogę..
Moja pekinka była większa od pekinki koleżanki, stąd ludzi pytali ;To pewnie tatuś tak pilnuje,a my chórem odpowiadałyśmy, nie to ciocia, psia ciocia.
Wszystkiego dobrego wszystkim mamom.

czwartek, 24 maja 2018

Wieczorny oddech

Każdego dnia coś się dzieje. Wiadomo, że sunie najbardziej lubią chwilę gdy już jestem w domu. Wczoraj mimo wolnego dnia, zostały same na kilka godzin. Po moim powrocie spacer, obiad i odpoczynek. Najcudowniejsze chwile to wieczory, wszyscy w domu i nareszcie można iść spać.
Funia zawsze popędza mnie do spania, gdyż lubi zasypiać w łazience. Czymkolwiek próbuje się zająć, mała podchodzi i skrobie łapką tzn idź się myć bo jestem śpiąca.
Wczoraj wieczorem ktoś zastukał do moich drzwi. Z powodu remontu klatki schodowej są oklejone folią co utrudnia wyjrzenie przez wizjer. Dziewczyny, były cicho , więc i ja nie przyznałam się, że jeszcze nie śpię. Stukanie zaniepokoiło je obie, stąd szybciutko położyły się niedaleko mnie
Po chwili wyłączyłam telewizor, zgasiłam światło i usłyszałam głębokie westchnięcie Najpierw Maksi, potem Funi. Co za ulga.. koniec dnia.

A nie mówiłam?

Nie lubię tego powiedzenia, lecz czasem pasuje jak nigdy. Kiedyś wspominałam o Aresie, małym kundelku, adoptowanym przez moich sąsiadów. Ares kocha ludzi i inne pieski. Ma tyle spacerów ile chce, gdyż opiekunowie nie maja innych zajęć, jest nakarmiony, wypieszczony a jednak to zbyt mało. Ten psi podlotek, jest w świetnym wieku aby zacząć go uczyć. Nie nauczy się jednak, gdy od opiekuna nieraz słyszy określenie głupi pies . Jest mi przykro, gdyż jestem pewna , że ta opieka przerasta 80 letnich ludzi. Piesek już raz przewrócił swoja opiekunkę. jej mąż niedowidzi i ma coraz mniej cierpliwości do psiego podlotka. Co jeszcze spotka tych ludzi i ich psa? Aż boję się myśleć.

poniedziałek, 21 maja 2018

Spacer o 4 nad ranem

Głupota? Niekoniecznie, czasem konieczność. To obowiązkowy spacer przed pracą. W zależności od pory roku, jest ciemno albo widno tak jak obecnie.
Prawie nie ma ludzi, psów. Teoretycznie świetna okazja do puszczenia psa bez smyczy. Wczoraj przekonałam się, że zostanę wierna moim przekonaniom tzn pies na smyczy.
O tak wcześniej porze najczęściej spotykamy koty, jednak wczoraj, zamiast znajomych kotów po podwórku biegał ogromny szczur. Jak znam moją Funie, gdyby była luzem z pewnością pobiegłaby
 za nim. Nie będę dalej gdybać bo to szkoda nerwów. 4 rano to często pora dla ludzi wracających z klubów. I znów , gdybanie.. na szczęście sunie na smyczy, po małym śniadanku, smacznie dosypiają poranna pobudkę.

sobota, 19 maja 2018

Zaraz wybuchnę...

Czy ludzie są nie normalni? Jak może mówić  dorosła osoba, "ciekawe kiedy zwierzątko znudzi się moim dzieciom?"Kiedy to słyszę aż mnie zatyka ze złości. Przecież każde zwierzątko: pies, kot, świnka, papużka, królik to żywe istoty, które czują.
 Gdy słyszę to pytanie to mam wrażenie, że chyba świat się kończy. Kupujesz zwierzątko, adoptujesz tzn ma u ciebie dom do końca jego dni. Gdy tego ktoś nie rozumie, traci u mnie szacunek. Człowiek tak się nie zachowuje. Jak mamy mieć wokół siebie mądrych ludzi gdy ich rodzice tego nie nauczyli.
Zwierzątko to nie jest pluszowa zabawka, którą można oddać komuś innemu, wyrzucić.
Zwierzak, ptak, ma uczucia, przywiązuje się, kocha, ma poczucie strachu albo bezpieczeństwa.
Często wstyd mi, za ludzi przez naszymi braćmi mniejszymi.

piątek, 18 maja 2018

Jeszcze przed nami

Przed nami dwa kolejne wyzwania. Sunie potrafią schodzić z paru schodów, ale  schodami z piętra na piętro już nie. Zapierają się jak dwa osiołki i  koniec.
Gdy skończy się remont klatki schodowej , musimy to nadrobić. Łatwo nie będzie ale nie mogę odpuścić.
Mimo wspólnych 6 lat razem ciągle coś jeszcze zostaje do opanowania.
Funia boi się psa ubranego w kaganiec. Nieprzytomnie jazgocze.Kilka dni temu za nami szła kobieta  z psem w kagańcu. Zmieniałam kierunek spaceru aby ja ominąć. Ale kobieta szła cały czas za nami, jakby na złość Nie wytrzymałam i spytałam czy musi za nami iść cały czas.
W odpowiedzi na moje pytanie usłyszałam stek obelg :że jestem wariatka, ze nie radze sobie z psami wiec poco je mam aż dwa i dalej już nie zacytuję bo szkoda moich nerwów.
Gdyby ta kobieta kochała psy  nie wrzeszczała by na mnie, ja byłam grzeczna. Moja sunia bała się kagańca, przecież tak bywa.

środa, 16 maja 2018

Ale pycha

Wczoraj rozpoczęłam sezon truskawkowy. Na razie skromnie, bo cena jest dość duża.
Kupiłam pół kg i wspólnie z Makusią zjadłyśmy. Maksi z wyłączeniem ubiegłego roku, kocha truskawki. Jadąc windą muszę uważać, bo sunia wsadza nosek do każdej torby w której są truskawki.
Wtedy najczęściej słyszę, piesku tam nie ma kiełbaski, więc dodaję ale pewnie są truskawki. Okazuje się że ludzie doznają szoku. Fakt rzadko piesek je truskawki.

niedziela, 13 maja 2018

Tak jak w życiu

Czasem każdy dzień jest inny. Jednego dnia coś nas rozzłości , a po upływie kilkunastu godzin sytuacja zmienia się. Wczoraj ledwo wstałam rano, sprzątnęłam jak zwykle piloty, żółwia, budzik. Potem spacer, małe śniadano dla dziewczyn i pędem do pracy.
Przez cały dzień trudno było mi się skupić. Przypomniało mi się, że na podłodze zostawiłam plastikową butelkę z napojem. No wiem, moja wina , kłębiły się myśli: od czego zacznę sprzątanie po powrocie. Nieraz obserwowałam jak inne psy bawiły się plastikowymi butelkami.
Na odległość nic nie mogłam zrobić. Jeśli by podziurawiły butelkę i wylały jej zawartość, to pretensję mogłabym mieć tylko do siebie. Mój tata zawsze mówił, gdy zwierzę coś narozrabiało : to nie jego wina lecz twoja że nie schowałaś. I coś w tym powiedzeniu jest prawdziwego..
Po powrocie obie sunie przywitały mnie radośnie, krzycząc jak zwykle. Gdy rozejrzałam się po mieszkaniu zaniemówiłam z wrażenia, butelka stała dokładnie w tym samym miejscu. Okazało się, że zapomniałam sprzątnąć misek z podłogi ale i one stały nienaruszone.
 Moje słoneczka kochane, nasza wspólna nauka nie poszła na marne , czyli warto włożyć początkowo sporo wysiłku aby nauczyć.

czwartek, 10 maja 2018

Poddaję się

Nie dam rady. Banał, no nie do końca. W sobotę powlekłam nowe poszewki na jaśkach. Dzisiaj jest czwartek i? Wrócił problem znany od 6 lat. Rozerwany zamek w poduszce. :( Wygląda to koszmarnie.
 To Maksi tak przerabia, nienawidzi zamków w poduszkach. Musze poszukać materiału w metrach i uszyć takie bez zamka. Ale i tak ja kocham, sprawdziłam czy nie pokaleczyła noska, tak jak za pierwszym razem i tyle, ważne że jest zdrowa i szczęśliwa.

Nowa znajoma

Od miesiąca na naszej klatce zamieszkali nowi lokatorzy z ogromną długowłosą wilczycą.  Omijam ich z daleka ale czasem nie uda się uniknąć spotkania.
Pierwsze, miało miejsce przed windą. Początkowo wilczyca reagowała żywiołowo, wręcz agresywnie.
Drugie rozbawiło mnie. Wychodziłyśmy na spacer a pan z sunia wracał. Wycofałam się do tyłu, ale nowy sąsiad czekał na windę, ja próbowałam wyjść. Moje dziewczyny wrzeszczały jak zwykle. Gdy zobaczyłam minę wilczycy aż się dusiłam ze śmiechu. Sunia zrobiła wielkie oczy, była zdziwiona, zupełnie jakby  chciała spytać ojej? one mnie znają a tak się cieszą na mój widok? Gdyby ich wrzask był agresją tamta suczka zachowała by się również agresywnie.

środa, 9 maja 2018

Cudownie

Ktoś powie czym się tu cieszyć, tym bardziej takim znaleziskiem. A jednak.
 Wczoraj wieczorem Maksi spała na mojej żółtej podusi. Na jasnym futerku pod jej brodą dostrzegłam ciemny punkcik. Gdy podeszłam, to coś schodziło z niej na poduszkę. Wyglądało jak mały pajączek. Najpierw do miseczki z woda, obejrzałam KLESZCZ!!!!!
W niedzielę moje sunie dostały tabletki na kleszcze. To dla mnie duży wydatek. Moje miesięczne wydatki zaczęłam od kupna tabletek. Ale ulga, sunie są bezpieczne.

wtorek, 8 maja 2018

To już przesada

Zawsze lubiłam małe sklepiki.Czasem przed, czasem po pracy odwiedzałam mały sklepik zoologiczny. Miłe panie prowadzące to miejsce i zawsze można było chwilę porozmawiać. Do czasu, gdy kobieta zaczęła podważając kompetencje mojego weta. Jako autorytety podawała swoich klientów. Dla mnie to śmieszne. Nieraz rozmawiałyśmy o tym gdzie idę i słyszałam, że ona coś robi sama tzn obcina pazurki. Od lat tą czynność powierzam weterynarzowi i nie zamierzam tego zmienić.
Argument miłej pani to, że taniej mi wyjdzie kupno cążek. Chętnie słucham rad tzw "psiarzy" ale nie znoszę jak ktoś mi układa moje wydatki. Szybko okazało się, że sklepik jest zbyt drogi jak dla mnie. Kupując worek karmy w innym miejscu niż tu , oszczędzam 30 zł. Gdy postanowiłam zmienić posłanko Funi w łazience, w sklepiku posłanko kosztowało 70 zł a ja w necie kupiłam za 30 zł.
Posłanko solidnie wykonane mięciutkie , dobrej jakości.
Każdy prowadząc swój biznes, tak jak ta pani robi to tak jak uważa. Ile razy zaglądam do sklepiku  wisi kartka zaraz wracam. Po chwili, gdy już muszę iść do pracy mijam kobietę wracającą od fryzjera albo ze spółdzielni gdzie opłacała czynsz. Teraz rozumiem skąd tak duże ceny w sklepiku, trzeba jakoś nadrobić.
I taki to jest świat.

sobota, 5 maja 2018

Uf, super

Jest wieczór, Maksi czuje się dobrze i to jest najważniejsze.. Za nami półmetek szczepień.
Jeszcze Funia choroby zakaźne i Makusia wścieklizna.
O wściekliznę jestem spokojna, psy dobrze ja znoszą, natomiast choroby zakaźne różnie. Dlatego po szczepieniu zawsze zostaję w domu i obserwuję. Gdy mijają godziny i jest ok oddycham z ulgą..
W środę jeszcze zabiorę damę do korekty pazurków i dzioba. Będę mogła powiedzieć , że ogarnęłam moje stadko.
Jutro podam tabletki na kleszcze, uzupełnię zawieszki z adresem i wyczesze moje obydwa skarby.
 Czas spędzony z nimi dodaje mi siły i chęci do życia.

To niemożliwe

W tym roku minie 6 lat od kiedy one są ze mną. Przed chwila wróciłam od weta. Jestem zszokowana, pozytywnie. PIERWSZY RAZ od 6 lat Funia bez histerii leża na podłodze w przychodni, podczas gdy na stole maksi miała szczepienie i korektę pazurków. gdy szczeknęła po komendzie nie dyskutuj zamilkła.
Po chwili była zmiana, to Funia miała korektę pazurów. Przez 6 lat z ogromnym trudem udawało się podciąć piąte pazurki. Podczas tej czynności Funia rzucała się krzyczała, pomimo że nie używała zębów to nie było łatwe. Dzisiaj szok, pozwoliła sobie nawet obciąć pozostałe.
Jestem pod wielkim wrażeniem. Udało się. To pewnie też zasługa ze więcej czasu spędzamy razem.
Kocham je ogromnie.
Czułam się jakby ktoś mi podmienił zwierzaki. Jednak warto czekać.

czwartek, 3 maja 2018

Tu, tup, tup

To odgłos łapek Funisi , który usłyszałam rano. Najpierw o 4 pierwszy spacer, potem dalej spać. Obudziła mnie sunia drepcząca z łazienki. Okazało się, że na klatce schodowej ktoś wrzeszczy , przeklina, i kopie w drzwi. Maksi położyła się bliżej mnie, Funia przybiegła z łazienki. Kiedyś podobna sytuacja była na moim piętrze, otworzyłam drzwi zięć sąsiadki z zza ściany, próbował interweniować. Gdy zrezygnował, schował się w mieszkaniu. Pijak zaczął kopać w moje drzwi. Wtedy zrozumiałam, że mogę liczyć tylko na siebie. Ani sąsiadka, ani jej zięć nie zadzwonili na policję. Wiedzieli, ze poza moimi psami nie ma nikogo. Tyłkiem trzymałam drzwi, jedna ręką przytulałam sunie w drugiej trzymałam komórkę i zawiadamiałam policję. Patrol przyjechał szybko. Sąsiedzi nawet nie otworzyli drzwi i nie spytali czy nic się nam nie stało.
Dziś, zamknęłam na drugi zamek i może egoistycznie ale stwierdziłam , że przeczekam.
Najbardziej ucieszyło mnie to, że moje sunie w razie zagrożenia tulą się do mnie. To ogromna doza zaufania.