poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Burza

Wiele psów boi się błyskawic, grzmotów. Maksi nawet nie drgnie, natomiast Funia, dyszy,chowa się i drży. Gdy burzowe zawirowania trwają zbyt długo, podchodzi do mnie i podaje mi łapkę. Gdy trzymam maleńką łapkę, wyczuwam drżenie jej drobnego ciałka.Powtarzam jej , że wszystko jest ok, że nie jest tu sama. Pomaga to na chwilę, potem znika w łazience i wszyscy czekamy na polepszenie pogody. Co ona biedulka musiała czuć gdy błąkała się po ulicach miasta, mokra, głodna i sama.
Już wtedy ja poznałam, lizała mnie po ręku podawała łapkę ale złapać się nie dała.
Nocami nie mogłam spać drżałam o nią. W noc gdy ja złapali i zawieźli do schroniska, tradycyjnie zrobiono jej fotkę. Wyglądała strasznie, maleńka ociekająca wodą i pełna strachu. Dobrze, że to już za nami, kocham ją bardzo.

piątek, 27 kwietnia 2018

Zaskoczona

Mam jeszcze Damę. To kochana żółwica. Gdy wracam do domu, żółwica chodzi po domu. Zawsze gdy wychodzę chowam ja do terrarium.
Kilka dni temu, mała została na podłodze. Dzień był chłodny więc nie obawiałam się, że nagle wyjdzie z kryjówki. Gdy po kilku godzinach zrobiło się cieplej, jednak bałam się.
Po pracy szybko wróciłam do domu, ale wszystko było w porządku.
Zabrałam  sunie na spacer i gdy wróciłam zabrałam się za obiad.
Damy nadal nie mogłam znaleźć. Zajęłam się domowymi pracami i nagle zobaczyłam, mały łepek wyglądający za nogi ławy. Dałam jej jeść. Dama z pełnym brzuszkiem rozłożyła się na słonku po środku dywanu i rozkoszowała się ciepełkiem. Ona wiedziała, że gdy mnie nie ma, nie powinna wychodzić. Niby gad a jednak mądry.

wtorek, 24 kwietnia 2018

świat się zmienia, ale

Nie ma sytuacji bez przyczyny, świat się zmienia ale ludzie nie. Od jakiegoś czasu nie umiem rozmawiać że znajomymi. Co bym nie powiedziała to tak prowadzą rozmowę obwiniając mnie za coś czego nie zrobiłam. Już wiem, często znajomi nie lubią gdy nas coś cieszy, gdy coś się udaje.
Na pytanie niby koleżanki (którą znam od prawie pół wieku) : co słychać? odpowiadam, że zbieram na stół; i bardzo mnie to cieszy. To ja ci pożyczę. Podziękowałam. Nie po to o tym mówię że liczę na jej kasę. Ludzie patrzą na wszystko przez pryzmat kasy.
Ile mogliby nauczyć się od zwierząt.
Gdy mam dobry dzień, bo coś mi się udało, moje psy cieszą się ze mną. Ogarnia mnie smutek, one zaglądają mi w oczy w których widać troskę
Szkoda, ze nadal jest aktualne powiedzenie:źle wyglądasz ucieszyła się koleżanka. Smutne to, cieszy mnie jednak , że mam moje sunie.

sobota, 21 kwietnia 2018

Nie ma tego złego...

Już drugi miesiąc pracuję mniej. Trochę mniej dorobię, ale lepiej się  czuję i zyskują na tym moje sunie.
 Mam dużo więcej czasu dla nich. Uszczęśliwiłam je tym, zwolniłyśmy tempo spacerów, ja mam więcej siły na to aby coś zrobić.. Obie patrzą na mnie maślanymi oczkami pełnymi miłości. Gdy rano dzwoni budzik, na twarzy czuje powiew ogonka Maksi i głośne ziewnięcie Funisi. Mając taki widok od rana, trudno mieć zły humor.
 Nie da się ich nie kochać.
Spacerki z nimi są cudne, już nie muszę patrzeć  na pychole, że coś zwiną złego. Rozumiemy się bez słów w domu i na dworze.
Nikt mnie nie przekona, że łatwiej nauczyć jest psa którego ma się od szczeniaka niż pieska ze schroniska po przejściach. Jeśli ktoś twierdzi inaczej to znaczy , że mówi bzdury.

piątek, 20 kwietnia 2018

Kłopoty Tajsona

Tajson to kumpel moich suczek. Kundelek o długim grzbiecie i krótkich łapkach. Jest sporo starszy od moich dziewczyn. To on pokazywał Makusi co może robić pies w mieście podczas spaceru. Niedawno przeszedł poważną operację. Wrócił do formy. Jego jedyny problem to nienawiść do psów samców.
Kilka dni temu rzucił się na małego pieska z naszej klatki, po chwili próbował się rzucić na małe dziecko tych ludzi. Opiekunka małego pieska wezwała policję. HM często rozmawiam z opiekunką Tajsona i ta kobieta prowadzi go zawsze na smyczy i bardzo uważa na inne psy. Sytuację znam tylko z opowiadania kogoś trzeciego. Oby tylko nie było z tego kłopotów.

czwartek, 19 kwietnia 2018

Ostatni wybryk Funi

Od zawsze gadam z suniami, tłumaczę im. najbardziej cieszy mnie nasze porozumienie.
Obecnie mamy remont klatki schodowej.. Wczoraj  tuz po pracy zabrałam sunie na spacer. Wychodząc zauważyłam, ze  zniszczono mi framugę od drzwi wejściowych.
Dziewczyny jak zwykle żywo reagują na czekający je spacer. Podeszłam do malarzy. Mimo głośnego szczeku chwilę rozmawiałam z robotnikiem..Facet miał skrzywiona minę pełną dezaprobaty do zwierzaków.
Byłam wściekła na zniszczenia, więc wypaliłam: szczeka widocznie ma coś do powiedzenia. I nagle.. aż trudno uwierzyć . Sunie umilkły, inny malarz aż wyjrzał z za rogu, co ja im zrobiłam, że tak umilkły. Głupio mi było śmiać się samej do siebie ale naprawdę sytuacja była komiczna.

środa, 18 kwietnia 2018

Mały test

Przed chwilą wróciłyśmy z pierwszego spacerku. Sunie dobrze spały, grzecznie wyszły mimo bardzo wczesnej pory. Przed klatką "niespodzianka wrr", ktoś wyrzucił przez okno kawałki suchej kiełbasy.
 Czy może być coś bardziej prowokującego dla psa, tym bardziej, ze jest przed śniadaniem?
Owszem, obie powąchały kawałki, jednak na komendę zostaw, nie ruszyły. W drodze powrotnej było dokładnie tak samo. Jestem z nich dumna i bardzo szczęśliwa. Gdy piszę post, moje sunie zjadają śniadanie.
 Maksi która kiedyś napotkane jedzenie traktowała z wielkim żalem, teraz to nie robi na niej wrażenia. Obie dziewczyny dobrze znają głód.

wtorek, 17 kwietnia 2018

Czy było warto?

To moja Maksi. Pierwsza fotka zrobiona przez wolontariuszkę która ja znalazła, druga po jakimś czasie u mnie w domu.
To najukochańsza sunia jak można sobie wyobrazić. Wrażliwa, delikatna i kochająca ogromnym sercem.
Nie przypadkowo przypominam te dwie fotki. Kilka dni temu, moja dobra koleżanka stwierdziła, że będzie miała drugiego psa. Przez chwilę liczyłam, że da dom jakiejś bidzie.
Ależ skąd bo ona ma male wnuki, a dzieci potrafią być nie przewidywalne w związku z tym drugi pies będzie z rodowodem.
Nie ukrywam, że zagotowało się we mnie. Niby pies z rodowodem, ma inne serce? nigdy nie ugryzie?
Potem słyszę, ze jak kiedyś będzie miała pieniądze to da dom kilku nawet 10 pieskom, bo jest jej ich żal.
Skwitowałam naszą rozmowę : nie bierz nigdy psa z litości, bo to nie ma nic wspólnego z miłością do zwierząt. Gdyby było inaczej, tyle zwierząt nie wracałoby z adopcji.
Wiem, ratując jednego, czy nawet dwa psy nie uratuję całego świata ale zmienię życie chociaż tym dwóm psom.Moim największym marzeniem jest aby schroniska były puste. Cóż marzyć zawsze warto.

sobota, 14 kwietnia 2018

Jednak się zdarza

Wprawdzie to nie o moich pupilkach ale jestem pod wrażeniem takiej sytuacji.
Poznałam młodą kobietę, która prowadziła dwoje dzieci (małych) Jedno było odprowadzane do szkoły drugie, nie mogło zostać samo w domu. Z nimi były dwa psiaki. Jeden wiekowy jamnik i drugi szczeniak, który wyrośnie na dużego psa.. Patrzyłam z podziwem na kobietę która starała się ogarnąć cała czwórkę. Zagadałam, okazało się , że szczeniaka -ok 3 miesięcy znalazł w lesie jej mąż.
Zabrał do domu przerażone psie dziecko i rodzinnie uznali, że mała sunia zostaje z nimi.
Ta kobieta spokojna, ciepła i cierpliwa do swojej niesfornej gromadki. Wiem jak trudno jest prowadzić jednocześnie dwa psy na smyczy a ta pani ma dodatkowo dwoje dzieci.
Oby wystarczyło jej siły do takiej ilości. Życzę im wszystkiego dobrego, to muszą być dobrzy ludzie.

czwartek, 12 kwietnia 2018

Tosia

Tosia to mała kundelka z sąsiedniego bloku. To ,że moje sunie jej nie lubią to wcale nie znaczy, że z sunia żyjemy w  przyjaźni.
Z Tosią zaprzyjaźniłam się, przypadkiem. Gdy ja wychodzę do pracy, mała jest ze swoją panią na spacerku. Zimą o tej porze jest jeszcze ciemno, Tosia wypatrywała mnie i przybiegała się przywitać
Pomimo słabego oświetlenia okazywała ogromna radość na mój widok. To był miły początek dnia. Gdy mijamy się a obok mnie idą moje dziewczyny
Tosia zachowuje spokój.
Wczoraj Tosia mnie "rozbroiła". Co zrobiła?
Wracałam do domu po pracy, szybko szlam do sklepu bo coś mi zabrakło. Minęłam panią z Tosią, powiedziałyśmy sobie dzień dobry i przyśpieszyłam kroku. Nagle miałam wrażenie, że pani szamoce się z Tosią. Odwróciłam się i zobaczyłam małe zwierzątko ( Tosia jest mała) wyrywające się w moim kierunki. Cóż było robić, wróciłam  i zaczęłam głaskać sunię Kilka minut mnie nie zaszkodziło a sunia też chciała się przywitać.
 I jak nie kochać zwierzaków .

wtorek, 10 kwietnia 2018

Nie ma lekko

W naszych bloku trwa remont klatki schodowej. Gdy w tym czasie jestem w domu, moje psy śpią jak zabite, mimo odgłosów.
Wczoraj po powrocie z pracy, obie były zmęczone, Funia nawet dziwnie się zachowywała. Dyszała drżała, przeszukałam futerko ale było ok. te stuki, huki za drzwiami były ponad jej siły. Dzisiaj mam wolne i sprawy na mieście. Zmieniłam jednak kolejność. Malarze idą na śniadanie ja biegnę na miasto. Cóz dla moich futerek zrobię bardzo wiele, one są kochane.

niedziela, 8 kwietnia 2018

Uf ale ulga

Przed chwila wróciłam od weta z Funią. Lekarz ocenił, że nie ma się czym martwić. Co za ulga. Mogę zatem realizować moje zmiany w mieszkaniu. Gdy wspomniałam znajomej, że zmieniam fotel i tapczan, zadano mi pytanie: ale chyba suniom nie wolno będzie na te nowe meble wchodzić?
Moja odpowiedź zatkała ich. Owszem będą mogły wchodzić, zresztą wybierając meble brałam pod uwagę moje psy. Przecież to też ich dom.. Maksi szybko zaakceptowała zmiany, Funi potrzeba na to więcej czasu. Dostanie go.
 Mam najcudowniejsze dwa zwierzaki, cieszę się, że dzielą ze mną życie.

wtorek, 3 kwietnia 2018

Martwię się

Funia ma maleńkiego guziczka z boku. To coś chowa się zmienia pozycje, wiec podejrzewam że to może być przepuklina. Już próbowałam pokazać to lekarzowi ale na złość to się schowało. To jakaś plaga? Najpierw Atos miał przepuklinę, ale nie rosła więc miał ja do końca swoich dni, potem Aga z przepukliną żyła 7 lat i nagle z dnia na dzień wymagana była operacja. Maksi tuz po adopcji miała operację na przepuklinę wprawdzie pępkową ale miała.
Wiem nie wolno martwić się na zapas, trzeba jednak trzymać rękę na pulsie. Funia to mały wulkan energii i nigdy nie wiadomo jak się sytuacja rozwiąże.
Na wszelki wypadek zaczynam zbierać na operację. Powtarzam sobie będzie dobrze. Trzymajcie kciuki.

Ojej gdzie?

Moja Funia na spacerku odkryła "nowa" zabawkę. W mojej rodzinie tak się składało, że nigdy nie było samochodu. Klakson to klakson. Nigdy nie zwracałam uwagi jakie mają brzmienie.
Całe szczęście, że zawsze sunie są na smyczy. Dzisiaj podczas spaceru, Funia nagle zaczęła ciągnąć w stronę jezdni. Postawiła uszko, wyprostowała się..Stanęłam i po chwili usłyszałam klakson dokładnie tak brzmiący jak jej ukochane gumowe piszczące zabawki.
Gdyby nie smycz, mała pobiegłaby szukać "zabawki" Tłumaczyłam, tłumaczyłam i w końcu poszłyśmy dalej.