piątek, 27 grudnia 2019

Ale dyscyplina :)))))

Wczoraj wracając ze spacerku, weszłyśmy do windy ale było małe utrudnienie. Kabel od jakiegoś urządzenia zablokował drzwi i nie chciały się zamknąć. ( na klatce schodowej ciągle jest remont).
Wystawiłam jedną nogę z windy westchnęłam ojej i przychyliłam się aby odblokować drzwi.
Co zrobiły moje dziewczyny? Dosłownie po mnie  wybiegły z windy.Gdy się wyprostowałam obie stały przed windą wpatrując się we mnie i czekając na pochwałę. Gęsto się im tłumaczyłam, że winda jest czynna i wielkim trudem wciągnęłam je ponownie do kabiny.
Trudno zaprzeczyć, że kiedyś tuż po zamknięciu się windy na wyświetlaczu pojawiły się znaki zapytania.. nacisnęłam wtedy klawisz drzwi otworzyły się i wrzasnęłam do suczek :z windy szybko awaria.
Tym razem to nie była awaria a ja tylko westchnęłam. Gdy przypomina mi się ta sytuacja nie mogę opanować śmiechu. Moje kochane słoneczka.

Czy naprawdę tak trzeba?

Dzisiaj kolejna wizyta w przychodni. Jest dobrze.Spadł mi kamień z serca, uf słychać było?
Czekając w poczekalni słychać było, że w gabinecie jest pacjent.Z braku wiedzy jaka jest jego wielkość, uznałam, że wyjdę z poczekalni łatwiej się miniemy.
Miałam rację, psi pacjent był sporych rozmiarów. Na pyszczku miał kaganiec ale to tak na wszelki wypadek.. Moje dziewczyny darły się radośnie, piesek merdał ogonkiem. Natomiast jego opiekun wyglądał na bufona. Z miny można było odczytać obrzydzenie, szarpał co chwilę smyczą pomimo iż jego psiak był grzeczny. Czekał grzeczny a jego pan z obrzydzeniem otrzepywał spodnie z kudełków których tak naprawdę nie widać było.
Pomyślałam , że piesek nie ma łatwo u niego. Po stresie jakim jest wizyta u lekarza, pieska powinno się poklepać, powiedzieć coś miłego. To nic nie kosztuje.
Obecne anomalia pogodowe powodują, że psy gubią sierść.Czy mając kudłatego przyjaciela można się na to złościć? Po co komuś takiemu pies?

czwartek, 26 grudnia 2019

Trudne dni

Dzień przed Wigilią zauważyłam ze Maksi wróciła infekcja:( Przez dwa dni z wigilią włącznie spędziłyśmy po dwie godziny w przychodni. Dostałam leki do domu i instrukcję co robić.
Kolejne dwa dni to czas świąt. Drżałam  oby nic się nie pogorszyło. Co 4 godziny spacery , bo Makunia dostaje leki moczopędne, potem rivanol i lek w strzykawce. Szykowanie głównego posiłku dla dziewczyn. I ogromne skupienie aby nie pomylić misek. Maksi ma do potrawy dodawane ciut soli tak aby więcej piła. I tak minęły nam święta. Aż wstyd się przyznać, że zapomniałam dać prezenty moim dziewczynom.
Wczoraj wyjątkowo  o 18 poszłyśmy na spacer. Funia zachwycona, że koniec dnia. O 21.30 znów wywołałam je na dwór. Maksi chętnie natomiast Funia z miną cierpiętnicy . Owszem mogłam zostawić Funię lecz dalszy scenariusz byłby do przewidzenia. Po Otwarciu drzwi Funia z wrzaskiem wybiegłaby na klatkę schodową, nie dając się złapać. Wolałam wybrać mniejsze zło hihi.
Dzisiaj kontrola u weta i nadrobię błąd.
Jest 5.47 więc idziemy trochę pospać. Po pierwszym śniadanku  moje dziewczyny zamieniają się miejscami do spania. Przez cała noc Maksi śpi nad moją głową w łóżku, teraz Funia zajmuje to miejsce.
Funia odkryła że fajnie śpi się ze mną od chwili gdy więcej czasu spędzamy razem. Funia chociaż jest dużo mniejsza ale jest trudniejszym wspólnikiem do spania. Jak zmienia pozycję to swoim ogonkiem zamiata mi twarz. Gdy jęknę, poprawia się i zmienia pozycję swojej kitki.

sobota, 21 grudnia 2019

święta i życzenia

"Pamiętaj więc staruszko
I naucz się pacholę
Co szepczą ci na uszko
Przy wigilijnym stole
Niechby najbiedniej było
Niechby się wszystko przypaliło
Jednej nie może braknąć strawy
Od Helu do Warszawy
Ona nazywa się miłość"

zacytowałam fragment pastorałki kulinarnej która napisał Andrzej Sikorowski
 Piękne motto na zbliżające się dni.
 Ja już dostałam najpiękniejszy prezent na święta od moich suczek. Po dniach smutku i nerwów.
Maksi zaczęła "głupawkę" prowokując Funię. Obie szalały tak jak kilka lat temu.

Wszystkim kochającym zwierzęta życzę radości zdrowia , a opiekunom kotów rozebranych choinek, ..
Kochajcie nie tylko swoich ludzkich bliskich ale futrzastych przyjaciół również.





piątek, 20 grudnia 2019

Maksi chora:(

Dziękuję za kciuki, pomogły, bo mogło być gorzej.
Jeszcze raz zaniosłam mocz do analizy. Wynik był ciut lepszy ale.. w moczu są szczawiany.
Maksi bierze leki, ma dużo siusiać i dużo pić. wychodzimy co 4 godziny na spacer , a jak trzeba będzie to i częściej. Noce przesypia i cale szczęście. Nie jest ani apatyczna w dzień chętnie zjada, wita zwierzaki na spacerkach. Kilku produktów nie może jeść. Od stycznia będę ją wspierać specjalna karma weterynaryjną.
Czekając na ostatnie wyniki myślałam ,że nie dam rady. Nawet Funia przejęła funkcję szefa stada. Dwa dni temu zastanawiałam się jak wyjdziemy o czwartej z bloku bo trwa remont klatki i jest nieciekawie. Wychodząc z windy innej niż wychodzimy zawsze,  Funia skierowała łepek w stronę gdzie siedzi ochroniarz i wydala z siebie  tylko  hau. Nie wiem czy to było stwierdzenie : musimy wyjść czy pytanie: otwarte?.Mimo wczesnej godziny ten jeden szczek uświadomił mi, że czas się pozbierać. Nie mogę obarczać maleńką Funię odpowiedzialnością za stado.
Czasem tylko trudno mi rozmawiać z ludźmi dla których największym problemem jest teraz umycie okien, robienie pierogów i pytanie mnie jakiego karpia ma kupić.
U mnie nagromadziło się problemów. Najważniejsza jest jednak Maksi, jej kondycja. Ostatnio w przychodni weterynaryjnej zerknęłam na plakat podający przeliczenia wieku psa. Maksi i Funia mają po ok. 70 lat przeliczając na wiek ludzki. W tym wieku i ludzie chorują .
Jedyne co mi zostaje to dbać o moje dziewczyny najlepiej jak potrafię i cieszyć się każdym dniem wspólnie spędzonym.

wtorek, 17 grudnia 2019

Kciuki potrzebne

Wczoraj zaniosłam mocz do analizy Maksi. Białko spadło ale ogólnie wyniki fatalne.
Są dwie możliwości: jedna, jeden z wyników jest błędny, druga przy okazji pokazały się dokładniejsze wyniki i Maksi jest bardzo chora:(
Jutro zanoszę kolejny mocz do analizy, trzeba to powtórzyć,  bardzo się boję. Chce mi się wyć.Wprawdzie jak pytałam panią weterynarz jakie objawy są przy takich złych wynikach to nić się nie zgadza.
Jest jeszcze coś. Gdy jedna sunia była chora to druga tez inaczej się zachowywała . Tym razem nic nie zauważyłam .
Trzymajcie kciuki proszę.

czwartek, 12 grudnia 2019

Gdyby.....

Zacytuję dane powiedzenie:"gdyby głupota potrafiła latać" to wielu ludzi fruwałoby jak ptaki.
Od kilku dni na naszym podwórku pojawiła się sunia. Interesuje się psami ale jej opiekunka boi się każdego psa. Na nasz widok uciekała z krzykiem i protestem pomimo iż piesek nie okazywał ani agresji ani strachu. Ja rozumiem, moje dziewczyny są specyficzne ale żeby od razu uciekać z wrzaskiem?
Wczoraj pani jakoś na nas weszła i od  razu poinformowała: one ja pogryzą a ona jest taka delikatna.
Nie wytrzymałam i stanowczo stwierdziłam: to dobrze bo moje sunie też są bardzo delikatne. Aza bo tak ma na imię nasza nowa psia znajoma chyba bardziej uwierzyła mnie niż swojej pani bo pociągnęła w naszym kierunku i  wszystkie trzy spotkały się noskami. Radość była ogromna. Maksi śpiewała, Funia szczekała a opiekunka Azy opowiadała o życiu swojej pupilki. Funia szczekając odwróciła łepek zupełnie chciała udowodnić: nie gryzę!
 Byłam dumna z moich dziewczynek, podziękowałam za możliwość przywitania się im i życząc spokojnego popołudnia i skwitowałam: już nie musi się nas pani bać.

środa, 11 grudnia 2019

Z życia psa

Ludzie kochają szczeniaczki, są piękne, zabawne. Gdy dorastają ich los zmienia się. Brakuje dla nich czasu. miejsca i miłości. Za oknem pierwsze przymrozki. Moje pieszczochy wtulone w podusie, kocyki, smacznie śpią. Gdy słyszę jak ktoś mówi :moje psy maja budę i zapewnia jaka jest wyposażona, milknę. Sunia wielkości mojej Funi czyli wielkości kota w budzie? masakra.
Gdy temperatura spada dużo poniżej zera słyszę zapewnienie, o zabraniu psa do domu. Nie nie myślcie, że do domu w którym jest ciepło.To "super miejsce" nazywa się garażem, najczęściej nieogrzewanym. Jak ludzie mogą spać, gdy zmarznięty zwierzak drży zimna? W tym roku mija 7 lat jak jesteśmy razem. Pamiętam naszą pierwsza zimę razem. Odmrożony brzuszek i uszy Makusi i czekanie aż uda się złapać Funię.
To złe wspomnienia ich i moje.
Nigdy nie zrozumiem, że mając dom, nieważne  mały czy duży nie ma w nim miejsca dla psa którego "się kocha".

święta :(

święta tuż, tuż i jednocześnie czas obdarowywania siebie prezentami.
Pamiętajmy!!!!! Zwierzątko nie może być prezentem!!!!
To żywa i czująca istota, wymagająca opieki przez wiele lat. Co potem? Minie szał prezentów a żywy "prezent" wymaga opieki.  Czasem boli go brzuszek, nie zdąży na dwór, przerobi jakiś kabel, za mocno pobawi się butem... itd..
Te prezenty lądują na ulicy lub w schroniskach. Nikogo nie obchodzi wtedy, że one cierpią, jest im zimno i nie rozumieją dlaczego tak się stało. Tyle o tym się mówi :( Jedno ze schronisk wstrzymało nawet adopcje w tym okresie.
Nie mogę też zrozumieć postępowania ludzi którzy biorą na święta psa "by poczuł dom" a potem go zwracają. To chore myślenie.

sobota, 7 grudnia 2019

Skok w dal

Od zawsze powtarzam, że Maksi zachowuje się jak dama a Funia to taki psi trzpiot.
Na naszej klatce schodowej od długiego czasu trwa remont. Teraz jest w najtrudniejszym miejscu bo na parterze budynku. Na posadzce układana jest terakota.
 O 10 wychodziłyśmy na kolejny spacer .Pojęcia nie miałam jak postępują prace. Gdy winda stanęła na parterze delikatnie otworzyłam drzwi i okazało się, że jest pas kafelków i dalej zaprawa położona pod następne. Próbowałam nakierować sunie tak aby bezpiecznie wyszły z windy. Maksi owszem delikatnie postawiła łapki na kaflach a Funia jak to ona "frunęła" prawie do góry i wylądowała po środku zaprawy. Mnie zatkało, robotnik wrzasnął ojej , zaczęłam ja ratować. Przeprosiłam za zostawione ślady ale pan powiedział że tylko szkoda że ona stanęła łapkami. Odeszłam dalej, otrzepałam łapki, potem szybki spacer i łapki do miski z wodą.
Udało się.                                                                        .
                                         

środa, 4 grudnia 2019

I jak tu można zasnąć

Zaczęłyśmy 8 rok naszego wspólnego życia. Maksi kończy brać antybiotyk. Po upływie 10 dni znów musimy dać mocz do analizy.
Dwa miesiące spędzamy więcej czasu razem. Trochę zmieniły się domowe zwyczaje.
Maksi codziennie śpi nad moja głową. Funia zajmuje to miejsce rano tuz po pierwszym spacerku.
Od chwili gdy dni są krótkie, sunie wymuszają o 18.30 ostatni spacer. Od Funi potrafię dostać tzw "kuksańca".
 Czemu tak się spieszą?
Na dworze zimno, w domu ciepło. Gdy wracamy szybciutko zajmują miejscówki do spania.
 Funia co prawda zajmuje miejsce Maksi Maksi kładzie się po środku tapczanu.
 Spią tak smacznie, że nie mam serca ich zgonić. Wczoraj Makusia usiadła  na tapczanie i zdegustowana patrzyła na Funię.
Gdy podeszłam do nich Funia zacisnęła oczka a Maksi popatrzyła ze smutkiem.
Padła moja komenda: dziewczynki idziemy spać , chce się położyć. Polecenie natychmiast zostało wykonane. FUnia poszła na swoje posłanko, Maksi zajęła jej miejsce a ja mogłam się położyć.
Zgasiłam światło. Nie mogłam zasnąć Maksi chrapała tak głośno, że aż dudniło w uszach. Funia przez sen szczekała. Nie wiem ile czasu minęło  ale ucichły obie. Odetchnęłam ,ze już mogę zasnąć.
Na podwórku szczeknął pies, sunie obudziły się natychmiast. Większa próbowała szczekać, jednak gdy ją skarciłam położyła się i warczała. Funia gdy wie, ze nie pozwalam szczekać późno ma swój sposób, po prostu wyje. Taka mała pchła a wyje jak prawdziwy wilk. No cóż szczekać nie wolno ale nie wyć?
Wstyd się przyznać ale nawet mnie to nie złości raczej śmieszy.

wtorek, 26 listopada 2019

Kochana Maksi

Za nami kilka zastrzyków, leki.  Dzisiaj zaniosłam mocz do analizy. Jutro będą wyniki.
Nasz ranek wyglądał dość ekstremalnie. Dlaczego?
Prowadzić dwa psy na smyczy i od jednego zbierać mocz do analizy, dodatkowo przelać go do specjalnego naczynka i nie ubrudzić się. Nie macie pojęcia jakie to trudne, pól nocy nie spałam czy się uda.
UDAŁO się. Teraz najważniejsze: wynik . Kolejna noc nie przespana.
Maksi choruje, natomiast Funia wariuje, ona przeżywa to po swojemu. Jest przerażona i nie radzi sobie z tym.
Muszę udawać twardą jak skała, bo mój nastrój one wyczuwają.
Będę ratować każdą z nich. kocham je bardzo.

sobota, 23 listopada 2019

Dzisiaj serce mi krwawi

Maksi jest chora. Od kiedy mam adoptowane sunie, są sterylizowane. Gdyby nie to być może straciłabym Makusię:(
W dzień wizyta u naszej pani Doktor. Prawie dwie godziny ratowała moja sunię. Gdyby nie to, że teraz nie pracuję i dużo spędzam z nimi czasu, pewnie bym nie zauważyła żadnych objawów.
Jak mówi  popularne powiedzenie: nie ma tego złego.
Nie widać było żadnych objawów. Okazywała radość jak zwykle, apetyt był, wszystko było normalne.
Dopiero gdy zobaczyłam na narzucie brudny ślad po tym jak usiadła, zaczęłam drążyć temat. Wczoraj wprowadziłam w błąd panią weterynarz. Posprawdzała to co sugerowałam, diagnoza mi ulżyła.  Było wszystko w porządku. Dzisiaj od rana znów mnie coś zaniepokoiło. Szybciutko do przychodni. Okazało się ,że sunia cierpiała a ja nie miałam o tym pojęcia. Gdy po zabiegu można ja było postawić Maksi merdała jak szalona ogonkiem. Poczuła ulgę.
Do domu dostałam leki i instrukcję co i w jakiej kolejności zrobić.
Przed chwilą podałam lekarstwa. Udało się. Teraz nie mogę opanować łez. Trzymajcie kciuki.
 Musi być dobrze.

czwartek, 14 listopada 2019

Nie umiem im tego wytłumaczyć

Może ktoś czytając to powie, że wyszukuje problemy. To nie tak. Kilka lat zabrało nam aby sunie zaufały innym ludziom poza mną. Udało się. Mają swoich ulubionych sąsiadów na widok których bardzo się cieszą, Maksi nawet śpiewa.
Niestety życie jest brutalne. Dzisiaj jedna z  sąsiadek która ciągle mówi jak to ona je lubi i jak one o tym wiedzą spowodowała sytuację na którą już nigdy nie pozwolę.
 Kobieta mieszka wyżej od nas. Gdy winda zjechała na nasze piętro okazało się, że Ona tam jest.
 Sunie radośnie weszły do windy. Funia jak zwykle zaczęła szczekać. Mała jak kogoś lubi to potrafi do niego poszczekać , tak wyraża swoją radość.
Dzisiaj sąsiadka źle się czuła. Co chwilę powtarzała ,że pękną jej uszy od tego wrzasku. Na parterze gdyby mogła to by nas wypchnęła z windy bo zbyt głośno.
Szybko wychodziłyśmy z klatki schodowej za nami kobieta krzyczała: zwariować można.
Sunie nie zachowały się inaczej niż zwykle. Czułam, zenie rozumieją sytuacji i powodu czemu ta pani która je lubi teraz  była niemiła.
Cóż mogłam tylko je poklepać i powiedzieć jak bardzo je kocham.

wtorek, 12 listopada 2019

Nie chce takich obchodów

11 listopada to piękne święto. od kilku lat towarzyszą temu różne pochody ale najgorsze są petardy. W tym roku był koszmar. Odgłosy tak silne, że miałam wrażenie, że mój blok się trzęsie.
Najbardziej żal mi było zwierzaków. Gdybym mogła przypuszczać że to będzie trwało przez cały dzień , dziewczyny dostałyby tabletki. Pozamykałam w domu okna puściłam muzykę i chodziłam pomiędzy nimi. Funia wciśnięta w materacyk w łazience, Makusia przytulona do mnie prosząca o pieszczoty.
Udawałam, że wszystko jest w porządku ale tak naprawdę bałam się o "efekty" tego dnia.
 Dzisiaj wiem - jest ok. Jednak one miały mnie a psy w schroniskach? czy przywiązane do bud? Biedne bez wsparcia.
Czy naprawdę świętować nie można inaczej? Kiedyś były 24 salwy armatnie i super, trwało to dość krótko, było uroczyście. Dla porównania w tym roku, to chwile petarda a na koniec pokaz sztucznych ogni. Czy to naprawdę było potrzebne ? Tym bardziej ze niedaleko jest ogród Zoologiczny. Tam też są zwierzęta które się boją. Minęła prawie doba a na mieście nie spotkałam żądnego ptaka.

środa, 6 listopada 2019

Ale wyczucie

Funia, mała sunia której zawsze wszędzie pełno. Chodząc po mieszkaniu trzeba bardzo uważać aby nie nadepnąć na łapkę. Jak pies i człowiek zgrają się to udaje się bezinwazyjne życie.
Kilka dni temu, zbliżała się pora obiadu, Maksi  czekała na posiłek jak dama, w pozycji leżącej i  skrzyżowane łapki. Funia  to zupełnie inna bajka, o określonej godzinie biegała po mieszkaniu i mobilizowała mnie do szykowania misek. Gdy wstałam w kierunku kuchni, pośpieszana co chwilę, Funia zeskakując z tapczanu wsunęła mi łapkę do mojego klapka. Na szczęście szybki refleks  suni uratował jej łapkę od zmiażdżenia przez moją pietę a mnie przed upadkiem na podłogę .Tak naprawdę wolałabym się przewrócić niż zrobić krzywdę małej.

poniedziałek, 4 listopada 2019

Czy to się kiedyś zmieni?

Mamy XXI wiek lecz mentalność niektórych  została w średniowieczu. Specjalnie pominęłam słowo: ludzie, gdyż trudno nazwać tych którzy nie szczędzą zwierzętom bólu, cierpienia, głodu.
Co powiedzieć gdy jadący na interwencje ludzie widzą i ratują 3 kg suczkę roczną przywiązaną łańcuchem do kilku zbitych desek? Innym razem trafiają na małego yorka na łańcuchu pilnującego posesji. Czytając o tym i widząc fotki nie ma słów.
Czasem im bogatsza posesja to za nią przy budzie umiera pies.
Ten post to nie jest jakaś moja schiza lecz relacje wspaniałych ludzi, którzy widząc to reagują.

wtorek, 29 października 2019

Zgaduj zgadula

Za oknem jesień, w domu ciepło, zapach jedzenia. Im mocniej zawieje wiatr tym bardziej sunie wtulają niski w poduszki.
Co jest w stanie zakłócić ich spokojny sen? Spadający z hukiem garnek czy? bezszmerowo otwierana lodówka?
Jednak lodówka. Są jednak wyjątki. Wczoraj, moje dziewczyny spały. Prawie po ciemku poszłam do kuchni otworzyłam lodówkę. Jednak śpią, czyli zjem sama pomyślałam. Położyłam kawałek sera na kromkę chleba. , resztę sera włożyłam do lodówki. Cichutko prawie na palcach podeszłam do stołu.Usiadłam i nagle poczułam wzrok na sobie..Moje obydwa szczęścia siedziały na podłodze wpatrzone we mnie i czekające na mały kęs. Cóż one zjadły ser ja chleb.

sobota, 26 października 2019

Szkoda, że ludzie

nie uczą się od swoich zwierząt. Zdziwieni?
Od jakiegoś czasu mamy znajomą sunię Lunę. 3 letnia psinka drobniutka, delikatna i bardzo radosna.
Najczęściej widujemy ja z panią. Opiekunka mila, sympatyczna. Ja i moje sunie witamy się z psią koleżanką a kobieta  głaszcze moje sunie. Małe sprostowanie raz ja raz ona mówimy słowo dzień dobry na zmianę.
Wczoraj drugi raz z Luną wyszedł pan. Podczas pierwszego spotkania gdy psinka była na smyczy, podeszłam powiedziałam dzień dobry , wyjaśniłam, że one się znają i lubią.
Natomiast wczoraj było ciut inaczej. Sunia podbiegła do nas tuląc się piszcząc z radości. Maksi nawet dostała od niej buziaka. Opiekun stoi, gęba mu się śmieje i ani me ani be. Trudno uznałam, jestem kobietą i do tego starszą od niego dlatego tym razem nie powiem dzień dobry, tym bardziej iż to on do nas podszedł.

piątek, 25 października 2019

Wielki dzień

Tak 25 listopada to nietypowe święto Dzień kundelka.Hm jaki prezent powinien dostać kundelek?
Zacznę od tych najbiedniejszych, bezdomnych, w schroniskach, błąkających się po lasach, ulicach.....
Tym biedakom życzę wspaniałych opiekunów, ciepłych domów, pełnych brzuszków, dużej ilości pieszczot, własnych posłanek, zabawek i podsumowując dużo, dużo miłości.
Czego życzyć tym które mają domy? Z pewnością jednego: aby nigdy ich nie zawiódł człowiek.
Najlepszy prezent dla psa? To CZAS, nasz czas. Obecność opiekuna upewnia zwierzaki, że są kochane.
Do życzeń dołączają się moje kochane sunie :Maksi i Funia.

środa, 23 października 2019

Nie zawsze jest różowo

Czasem chce się wyć z bezsilności. Maksi z wiekiem ma pewna przypadłość, potrafi puścić bączka z dodatkiem. Dzisiaj chwile po położeniu świeżo wypranej narzuty - hm hm trafiło się..
Sunia wiedziała, że źle zrobiła.. Przecież nie chciała więc bez słowa zdjęłam narzutę do prania...
Wracając ze spacerku spotkałam sąsiada u którego zamieszkał Ares. Spytałam  jak pieski? ( bo aktualnie maja dwa). Młody człowiek z mina cierpiętnika zdradził co mu się przydarzyło rano. Aresa bolał brzuszek i "ozdobił" cale mieszkanie. I dodał :ale było sprzątania. Szybko jednak uzupełnił swoja relację. Biedny Aresik, cóż to nie jego wina, , nie od niego to zależało.
Oby więcej ludzi było takich jak sąsiad.

sobota, 19 października 2019

Spisek

Moje dziewczyny spiskowały już od jakiegoś czasu. Byłam jednak zbyt zaganiana aby to zauważyć. Teraz mając  więcej luzu coś zauważyłam. Funia mając ogromny apetyt, czasem zostawia  trochę śniadanka a kilka razy nawet całe. Uznałam kiedyś , że widać robi sobie mała głodówkę , sprzątałam miski przed praca i już. Kilka dni temu przyłapałam Makusię dojadająca resztki  z miski Funi.
Gdy zaprotestowałam Maksi popatrzyła mi w oczy i machnęła ogonkiem.  Tym razem znów sprzątnęłam obie miski ( w tym jedna pełna). Nie dawało mi to jednak spokoju przez kilka godzin.
Wreszcie EUREKA!! Odkryłam dziwne zachowanie Funi. Ona dzieliła się  swoim jedzeniem z Maksi bo ta nie najadała się podczas pierwszego posiłku.
Następnego ranka dając im śniadanko , po pierwszym spacerku głośno powiedziałam : Makusi będę dawać więcej .
 Sprawa się wyjaśniła, Znów obie zjadają  wszystko. Jestem szczęśliwa, że pokazały mi to tak jak umiały.

środa, 16 października 2019

Horror w przychodni

Najgorsze co może być dla psa to podcinanie pazurków W sobotę zabrałam obie ale tylko Maksi udało się skrócić. Funia nie pozwoliła. Wiła się piszczała jak mała pchełka Przeprosiłam panią weterynarz i studentkę i umówiłyśmy się , że z Funią przyjdę osobno. We wtorek znów poszłyśmy. Pani weterynarz z powodu ręki w ortezie, ma do pomocy dwie studentki weterynarii. Jedną poznałam w sobotę,  kolejna  we wtorek. Na szczęście podczas naszej kolejnej wizyty była do pomocy aż dwie studentki. Uprzedziłam obie, że mimo strasznego zachowania Funia nie gryzie. Sunia przeszła samą siebie. Trzymałam ja razem ze studentką, która przy okazji leciutko drapała po grzbiecie i uspokajała. W tym samym czasie druga robiła wszystko aby obciąć. Wrzask mojej niuni aż dudnił w uszach.
W pewnej chwili zobaczyłam krew na mojej ręce. Przeprosiłam, że muszę ja zestawić, bo za chwile będą mnie zbierać z podłogi. Niestety tak mam, widok, zapach krwi powoduje, że  mogę zemdleć. Postawiłam ja na ziemi, umyłam ręce, dostałam szklankę wody. Funia zamilkła. Cichutko siedziała na podłodze, a studentki tamowały krew z pazurka Oczywiście szybciutko opanowały sytuację lecz Funisia z oczkami pełnymi przerażenia patrzyła w moją stronę. Gdy doszłam do siebie powoli wróciłyśmy do domku. Przywitała nas radosna Makusia.
 Gdy opały emocje, padłyśmy Funia i ja.

niedziela, 13 października 2019

Czasem "kopara" opada

Od zawsze gdy mam psy a spotyka nas dość dziwna sytuacją, zawsze próbuję im to wytłumaczyć. Oczywiście tłumaczenie ma sens wtedy gdy pies jest kilka lat z nami i rozumie co się do niego mówi.
Ludzie powodują dziwne sytuacje,  których nawet ja nie rozumiem , więc jak mam to wytłumaczyć moim psom.
One znają ogromną ilość słów, bardzo dużo rozumieją, cóż jesteśmy razem 7 lat i to jest  7 lat mojego gadania.
Gdy dzieję się coś niespodziewanego, one oczekują mojego komentarza a ja nie umiem tego skomentować.
Wczoraj zjeżdżając windą na spacer, stajemy na 6 piętrze. Sunie są cichutkie, nagle drzwi się otwierają i kobieta która zna nas 7 lat, z wrzaskiem cofa się do tyłu i protestuje rękoma , że nie wsiądzie.
 Ja rozumiem i szanuję to, że nie każdy musi lubić psy i może nie chcieć z nimi jechać windą, ale żeby zaraz wrzeszczeć ze strachu to już przesada.
Moje psy zszokowało to zachowanie. Były cicho więc czemu ktoś wrzeszczy?
Nieraz jechałam windą z dziećmi, z obcymi, z sąsiadami z psami i nic się nie stało. Niech nikt mi nie powie że to tylko psy i po nich nic nie wiadomo. To bzdurny stereotyp. Znam moje psy, znam ich reakcje, poza tym są na smyczy ....

sobota, 12 października 2019

Chcę być dobrze zrozumiana

Od zawsze kochałam zwierzęta, takie życie wybrałam. Pierw one potem ja. Nie znaczy to jednak, że rezygnuje ze wszystkiego. Jeśli trzeba wychodzę, do znajomych, kina, na koncerty.
Ostatnio znajoma u której nigdy nie było psa stwierdziła, że fajnie bo teraz mam czas tylko dla siebie. Stwierdzenie to padło w chwili gdy przestałam pracować.
Czas tylko dla siebie? Hm
Bzdura. Przecież tak samo muszę zapewnić suniom spacery, kupić i przyszykować jedzenie, iść do weta i tam często odstać w kolejce. Czas tylko dla mnie jest po ostatnim spacerku , gdy psie towarzystwo pójdzie już spać.
Gdy kupiłam grzyby do suszenia, że nie pojechałam do lasu zbierać usłyszałam kąśliwą uwagę. 
Nie mogę pojechać bez przygotowania domu. Brak auta to też utrudnia.
Jestem szczęśliwa, z powodu moich psów. Nie zazdroszczę tym którzy mogą spontanicznie gdzieś pojechać.

piątek, 11 października 2019

Jak niewiele potrzeba.

Od zawsze uważałam, że czas to jest coś najcenniejszego co możemy ofiarować zwierzęciu. Dla nich najważniejsze jest bycie tuż obok nas. Wiem , nie zawsze to się udaje lecz jeśli już to korzystajmy ze wspólnych chwil.
Od października dużo czasu spędzam w domu. Nie choroba jest tego powodem lecz chwila która dosięga ludzi w pewnym wieku- emerytura.
Owszem wychodzę z domu, ale nareszcie bez pośpiechu.Jakie to uczucie? cudowne. Spacery tez są inne, nawet jeśli krótkie to trwają tyle czasu ile chcą sunie. Czy wrócę jeszcze do pracy? Najpierw muszę odpocząć.
Przez te dwa tygodnie odkryłam moje psy na nowo.
One są inne a mnie to cieszy.

wtorek, 1 października 2019

A potem będzie płacz

Gdy czytam informacje, że pies pogryzł dziecko, to zawsze mam wątpliwości.....Wczoraj wracając ze spacerku, na klatce spotkałyśmy rodzinkę (obcą) , Dziewczyny jak to one, szczekały. Płaczące dziecko matka wzięła na rękę. Czekaliśmy na windę. Gdy chłopiec przestał się bać, tłumaczyłam mu, że on rozmawia a one szczekają ,to jest ich forma rozmowy. Zjechała winda przepuściłam rodzinkę.Chłopiec nabrawszy pewności siebie, stojąc już na ziemi , zrobił tak jakby chciał zaatakować moje sunie. Wrzasnęłam na niego, mama tez coś mu tam powiedziała. Trzymam sunie na smyczy. Znam je na tyle, że wiem iż nie zrobią krzywdy. Przy takim zachowaniu nikt nie daje gwarancji, że pies nie zaatakuje.
Pies bez powodu nie zaatakuje.

Sezon jesienny zaczęty

Kocham jesienne słoneczko, ciepełko i kolory drzew.
Wczoraj ktoś przyniósł do domu na sobie pchłę. Pierwszy nieproszony gość w tym roku. Dziewczyny ochraniają tabletki więc intruza albo przyniosły one albo ja. Wieczorem czytając książkę znalazłam ją na nodze. To żaden problem oby tylko nie dotarła do żółwicy. Dla niej to mogłoby być groźne.
Za oknem deszcz a moje sunie wtulają nosy w podusie i widać szczęście u nich. Kocham patrzeć na nie jak śpią.

niedziela, 29 września 2019

Poranny spisek

Wczoraj pomimo soboty pracowałam.
Przed pracą, tradycyjnie najpierw spacer, potem po garści suchej karmy. One jedzą a ja  w tym czasie sprawdzam pocztę mailową. Nawet jak nie mam ochoty na siedzenie przed kompem, one mnie zmuszają , inaczej nie zaczną jeść.
Nagle okazało się,że Funia poszła do łazienki, natomiast Maksi po zjedzeniu swojej porcji podeszła do miski Funi. Zaskoczona powiedziałam : Makusiu to nie twoja miseczka. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, sunia wypluła wziętą kuleczkę karmy. Znów się odezwałam: ojej skoro już wzięłaś to  ją zjedz. Posłusznie  zabrała  ją z dywanu , zjadła i poszła na swoje posłanie.
 Cały dzień martwiłam się czy Funia nie rozchorowała się, brak apetytu to pierwszy objaw choroby.
 Jednak gdy wróciłam do domu, wszystko było ok. Podejrzewam ze mała oddała swoją porcję psiej przyjaciółce.
Moje dwie kochane mądralińskie dziewczyny.

piątek, 27 września 2019

Trudne rozmowy

Moje sunie są grzeczne podczas jazdy windą tzn są cicho. Są jednak wyjątki.......
Gdy poza nami jest jeszcze ktoś, wtedy cisza jest zagrożona.
 Wczoraj zjeżdżając na ostatni spacer, wsiadł do nas jeden z sąsiadów. Powiedział dzień dobry i spytał : i jak dziewczyny? Kto zgadnie jaka była reakcja moich suczek?
Oczywiście Funisia zaczęła szczekać, gdy ją skarciłam, mała usiadła na podłodze podniosła łepek do góry i zaczęła  delikatnie wyć. Pan się uśmiechnął i  i aż powiedział jedno słowo : ojej.Z tonacji głosu można było wyczuć sympatię do zwierzaków..  Było to miłe, tym bardziej , że nigdy ten pan nie odzywał się do nas.   

niedziela, 22 września 2019

Dzielna Funisia

Jestem zmęczona, psy to czują. Co to za sen gdy budzę się kilka razy w nocy sprawdzając czy nie pora wstawać.Gdy ogarnia mnie taki stan, bywa, że nie słyszę budzika. Co ciekawe, śpiąc jak kłoda słyszę gdy mój pies jeden albo drugi chodzi w nocy po mieszkaniu albo nie śpi.
Dzisiaj Funia postanowiła sprawdzić czy ją usłyszę. Niesamowite, dwie minuty przed dzwonkiem budzika, usiadła przy łóżku i zrobiła "syrenkę" czyli zawyła.
Pierwsza moja myśl, bardzo potrzebuje na dwór. Jednak nie, to był awaryjny alarm abym wstała, trzeba do pracy hihi.
I jak tu nie kochać?

Nowa funkcja w stadzie

W naszym stadzie pojawiła się funkcja pełniącej obowiązki przewodnika.
 Najcudowniejsze w tym jest to, że Maksi sama uznała potrzebę pomocy. Ciągle zmiany pogody
 i dużo pracy spowodowały moje ogromne zmęczenie.
Na spacerach to Maksi kontrolowała zachowanie Funi i dawała znak kończący spacer. Gdy zasypiałam prawie na stojąco, ona budziła mnie swym wilgotnym noskiem.
Wczoraj idąc raniutko do pracy przez pomyłkę niezbyt dokładnie zamknęłam drzwi. One wiedzą, i pamiętają kiedy jak zamykam. Tym razem się pomyliłam  - efekt Funia ozdobiła pól mieszkania. Ona się zwyczajnie wystraszyła czy mi się nic nie stało.
Już jest dobrze. Przed nami jeszcze taki tydzień a potem dużo spokoju.

niedziela, 8 września 2019

Jeden a może dwa?

Owszem dotyczy to ilości psów w domu.
 Zawsze miałam jednego, teraz mam dwa. Nigdy tego nie żałowałam.
Pokochałam Makusię od tzw pierwszego wejrzenia. Gdy okazało się , że ona cierpi z powodu , że jest sama a trafiła się Funia. zdecydowałam, one muszą być ze mną. Funie też pokochałam od pierwszego wejrzenia.
Czy było łatwo? Nie, nie było. Zanim osiągnęłyśmy dzisiejszą harmonię musiał minąć czas.
Tak się złożyło, że byłam z tym sama. Może wmówiłam sobie, że musi się udać. Jednak udało się.
Czy było to łatwe? NIE nie było. Jestem szczęśliwa i kocham je obie.
 Czemu wracam to tego? Kilka dni temu rozmawiałam z panią która adoptowała Aresa. Wyczułam ,że nie przypuszczała, że to wcale nie jest takie łatwe. Jeśli będzie tego naprawdę chciała da radę.
Patrzyła na mnie i moje sunie ze zdziwieniem, tym bardziej, że podczas naszej rozmowy, one stały obok i grzecznie czekał..
Trzeba trzymać kciuki aby Ci ludzie się nie poddali i wytrwali w adopcji Aresa.

czwartek, 5 września 2019

Czego nie nauczą Jasia...

tego Jan nie będzie umiał. To przysłowie każdy zna a przynajmniej powinien go znać.
Kilka dni temu podczas naszego spacer, zauważyłam kilka osób dorosłych i mała dziewczynkę (ok 6 może 7 lat) Dziecko wrzaskiem rzucając patykami w gołębie umilało sobie wolny czas.
Żadna z osób dorosłych nie reagowała.
Omijałam szerokim łukiem dziecko aby sunie mogły załatwić swoje potrzeby. W pewnej chwili, Funia zgarbiła się , ptaków już nie było, natomiast dziewczynka z wrzaskiem biegła w stronę moich psów.Uspokoiłam Funię natomiast do  małej powiedziałam aby nie przeszkadzała psu się załatwiać.

Dziecko co prawda stanęło, ale gdy Funia się wyprostowała znów zaczęło podchodzić i wymachiwać kijem.. Dopiero gdy wrzasnęłam do dziewczynki aby odeszła, zareagowała jej mama odciągając ja od nas. Nawet nie powiedziała słowa, ze tak nie wolno czy cokolwiek, minę miała taka jakby była wściekła na mnie, że nie dałam jej podejść do zwierzaczków.
 Moje były na smyczy. Nie każdy pies musi lubić dzieci a przy takim zachowaniu może różnie zareagować. I co wtedy? gromy spadną za zwierzaka a nie na dziecko , które im starsze będzie gorsze. Od małego trzeba uczyć, że zwierze czuje, myśli i zasługuje na szacunek.

sobota, 31 sierpnia 2019

Udało się

Ares ma nowy dom.
Przy całym nieszczęściu, gdy umiera opiekun  losy psów są różne. Najczęściej rodzina ich nie chce i zwierzaki lądują w schronie lub na ulicy.
Ares należy do szczęśliwców. Wprawdzie nie został w rodzinie ale ma dom. W bloku mieszka młode małżeństwo, które mają sunię Fride .Niestety nasz psy się nie lubią. Inaczej było z Fridą i Aresem. Psy się zaprzyjaźniły. Gdy kobieta dowiedziała się o śmierci sąsiadki, oraz o szukaniu nowego domu dla pieska, zaproponowała swoja opiekę.
Wczoraj pierwszy raz widziałam nowego opiekuna na spacerku z obydwoma pieskami. Ares czuje się chyba trochę zagubiony le poradzi sobie ma dobry kochający dom. Moje dziewczyny tylko nie bardzo rozumieją czemu , przynajmniej na razie nie możemy podejść i przywitać się.

piątek, 30 sierpnia 2019

Tego jeszcze nie było

W upały naszym ulubionym spacerem był ten ostatni. Wychodziłyśmy ok. 20. Ta pora miała dwie zalety. Było chłodniej i można było spotkać psich kumpli.
Tak bardzo się cieszę, że sama wypracowałam z suniami dobre relacje z psami.
Moje sunie są coraz bardziej lubiane przez psy i ludzi. Od pewnego czasu mamy swoja sympatię. Delikatna sunieczka o rudej sierści. Gdy widzi nas z daleka biegnie z ogromna radością, kładzie się na grzbiecie pozwoli obwąchać i dopiero gdy wstanie zaczyna się normalne  powitanie.
Gdy już zwierzaki się przywitają pytam ją czy ze mną tez się przywita? Oczywiście podbiega, łasi się.
Funisia czasem jak to ona potrafi warknąć. Ostatnio po takim jej zachowaniu, jak zwykle ją upomniałam a Luna dala jej wielkiego buziaka. Buziaka zauważyła opiekunka Luny.
Do tej pory to Funia rozdawała buziaki ale tylko Maksi, tym razem i ona dostała.

środa, 28 sierpnia 2019

Burza

Z utęsknieniem czekamy na chłód. Nie ma czym oddychać. W nocy była burza albo raczej tylko grzmoty. Dobrze mi się spało do chwili gdy poczułam futro na twarzy. Moje maleństwo kochane
 15 kg wskoczyło na mnie żeby się przytulić -strach.Uwielbiam jak się przytula do mnie. Chociaż niekoniecznie wtedy gdy wskakuje mi na głowę. Cóż kocham ją bardzo, wypieściłam, wycałowałam.
Grzmoty minęły, nie spadła ani jedna kropla wody ale ucichło. Maksi zeszła z tapczanu i poszłyśmy spać dalej.
Funia zaszyła się w łazience.
Na szczęście kończy się sierpień, liczę na chłodniejszy wrzesień.

niedziela, 25 sierpnia 2019

Mądrala

Obie moje dziewczyny są mądre. Funisia ciut bardziej rezolutna ale ona kiedyś miała dom w przeciwieństwie do Maksi. Zaznaczam- kocham obie jednakowo.
Wczoraj Funisia próbowała wziąć ze sobą piłeczkę na spacer. Gdybyśmy miały swój ogród byłoby super, jednak na wspólne podwórko nie mogła jej zabrać. Piłeczka została w przedpokoju.
Po spacerku , wytarciu łapek, Funia pobiegła do pokoju. Zawołałam ja i poprosiłam aby zaniosła piłkę do pokoju. Za chwilę sunia grzecznie zrobiła to co chciałam. Usiała przy zabawce i czekała co będzie dalej. Często po spacerku dostają smakołyka gdy były grzeczne. Tym razem również.dostały.
I niech nikt nie mówi, że psy są głupie.

Dzieci i psy

Wracałyśmy wczoraj ze spacerku. Przy drzwiach wejściowych do klatki schodowej siedziała mała dziewczynka z babcią. Kobieta zmywała dziecku coś z buzi więc nie poznałam jej. Zatrzymałam moje dziewczyny w odpowiedniej odległości, dałam hasło: macie być grzecznie i nie przestraszyć dziecka.
 Starsza kobieta wstała natychmiast i mówi że może one odejdą? Nie, nie nie ma takiej potrzeby odpowiedziałam. Nagle odezwał się maluch siedzący : ale ja się nie boję. W umazanej buzi poznałam naszą sąsiadeczkę Oliwkę. Babci nie znałam. Byłam wdzięczna gdy zaproponowała, że może otworzy nam drzwi. Oczywiście musiałam Funię przywołać do porządku bo Oliwka miała na kolanach misia. Gdyby nie to, że otworzono nam drzwi, moja sunia mogłaby próbować zabrać maskotkę. Wiem ,że zrobiłaby to delikatnie ale mimo wszystko dziecko mogłoby się wystraszyć Wchodząc przez otwarte drzwi ostro powiedziałam Funiu to nie twój misio.
Po kilku minutach znów się spotkałyśmy z Oliwką, babcią  ale do nich dołączyła jeszcze starsza siostra Iza. Funia już nie wypatrywała zabawki, grzecznie czekała z nami na windę.

sobota, 24 sierpnia 2019

Okrutna cisza:(

Dzisiaj jest sobota, mam wolny dzień. Za oknem słońce... i ta okropna cisza.
Pomimo,że jest już 9,30, nadal jest cisza aż bolą uszy. Nie słychać ptaków ani szczekania psów.
Kiedyś w moim domu był pies, papugi, świnki morskie. Gdy jedna ze świnek odchodziła za TM w  domu panowała taka sama cisza jak dzisiaj.
Ta cisza jest okropna  zwłaszcza ,że o tej porze słychać szczekające psy.
Co stało się tym razem?
Wczoraj dowiedziałam się, że umarła pani Aresa.  O Aresie nieraz tu pisałam. Lubiłam jego Panią
 i samego psa. Co z nim teraz będzie? Pan raczej będzie szukał mu domu.
Ta cisza o której wspomniałam na początku to reakcja zwierzaków na jego rozpacz za panią. Tak zwierzaki przechodzą żałobę. Tak, tak wiem dziwnie brzmi ale to prawda.
Trzymajcie kciuki za ewentualny dom dla Aresa -kumpla moich suczek.
Przypomina mi się jeden z moich poprzednich psów. Przez cale dzieciństwo dużo czasu spędzał z moim tatą który wtedy chorował i rzadko wychodził z domu. Tata zmarł. W dzień pogrzebu nasz pies "krzyczał" z bólu . Sąsiedzi z innych klatek którzy nie wiedzieli o tej sytuacji, zaczepiali mnie i moja mamę pytając o krzyk naszego psa. Mimo upływu czasu Atos na każdym spacerze szukał mojego taty. Pewnego dnia zaczepił mężczyznę o podobnej posturze co mój tata. Gdy zobaczył , że to obcy człowiek, znów zaczął płakać.
Niech nikt nie mówi, że zwierzaki nie mają uczuć.

piątek, 23 sierpnia 2019

Wyższość zwierząt

Pies nigdy z ciebie nie zadrwi, potrafi uszanować twoje zmęczenie, ból. Ma ogromne wyczucie, pozna gdy kłamiesz. Psa nie da się oszukać.
Ostatni ktoś mi powiedział, że jestem zadufana.Hm Faktycznie od kiedy adoptowałam obie moje sunie zmieniłam się. Nie jestem zadufana ale bardziej pewna siebie niż kiedyś.
 Ta pewność pomaga mi w utrzymaniu w ryzach mojego stada. Zupełnie inaczej to funkcjonuje gdy ma się jednego psa.
Mając dwa, one muszą czuć, że jestem silna, zdecydowana. Gdy taka jestem wtedy czują się bezpiecznie i słuchają mnie. Jeśli przez chwilę wyczują słabość, wtedy próbują przejąć kontrolę
 i  funkcję przewodnika stada.
Funkcja przewodnika stada powoduje, że gdy czasem jest potrzeba potrafię krzyknąć na człowieka.
Jest jeszcze coś. Kilkakrotnie powstrzymałam psa który szykował się do rzucenia na moje psy.
Gdyby pies szykujący się do ataku wyczuł, że się boję nie wycofałby się.
To właśnie moja wewnętrzna siła a nie zadufanie. Psy obce nie lubią zadufanych ludzi, mnie lubią więc to najlepszy dowód, że taka nie jestem.
 Dzisiaj mimo ogromnego zmęczenia sunie dopieszczały mnie najlepiej jak tylko umiały. Makusia merdała ogonkiem, a Funisia przyniosła mi swojego największego misia. Czy to nie urocze? ukochana pupilka dzieli się swoja ukochaną maskotką?

niedziela, 18 sierpnia 2019

Byle do jesieni

Upał daje się nam we znaki. Mimo chłodzenia, otwartych okien trudno zasnąć.
 Dowodem na to może być jedna  z poprzednich nocy. Było chłodno, śpiąc przykryłam się kołderka.Okna nie zamykałam.  W nocy obudził mnie huk z podwórka, prawie spadłam z tapczanu taki był hałas. Zapaliłam światło i zatkało mnie. Moja Funisia spała jak zabita, nawet nie podniosła łepka gdy coś walnęło. To zmęczenie, wiele nocy nie przespanych z powodu gorąca.
Wczorajsza noc też była trudna dla wszystkich. Mnie ktoś zdenerwował a sunie spały ko kontach. Spokojnie, nawet jak jestem na maksa zdenerwowana nigdy nie wyżywam się na psach.
Rano wszystko się wyjaśniło czemu sunie spały w różnych dziwnych miejscach.
Jedna  z ulubionych ich miejscówek pod stołem była zajęta. Po środku maty spała rozłożona żółwica.
Funia i Maksi uszanowały. śpi to niech śpi.
Moje kochane stado.

czwartek, 8 sierpnia 2019

Upiorek czy dama?

Za nami bardzo trudny dzień. Wizyta u weta z pazurkami.
Maksi jak zwykle była grzeczna tylko zabierała tylna łapkę. Pomoc p. weterynarz musiała przytrzymać łapkę. Gdy Maksi jest na stole, Funisia biega dookoła stołu i wrzeszczy.
Gdy Makunię zdjęłam i postawiłam na podłodze, radość była ogromna.
Teraz nie wiadomo czy płakać czy śmiać się -kolej na Funię. Funia wrzeszczy wije się jak piskorz. Obie z panią weterynarz jesteśmy mokre, ja trzymam sunię a kobieta robi wszystko aby jej nie pokaleczyć. Wreszcie mówię ,że już jej nie utrzymam. Stawiam ją na podłodze i znów wielka radość.
Nasza mniejsza bo została jeszcze jedna łapka..:( Przytomnie Pani doktor zaprasza nas na następny dzień i pociesza: jedna to będzie szybko.
Następnego dnia Maksi zostaje w domu, zabieram tylko Funię. W gabinecie sadzam ją na stole a mała jak dama bez wyrywania się podaje łapkę do podcięcia pazurków. Siedzi na pupie z mordką w kierunku pani doktor.Znając jej zachowania słyszę cichutkie pytanie: ona mnie nie ugryzie? Pewna siebie  odpowiadam, że nie. W pewnym momencie mała zapiszczała ale nawet nie szarpnęła. Zestawiłam na podłogę i była nadal mała kudłatą damą
 Moje kochane słoneczka.

wtorek, 6 sierpnia 2019

Lenistwo czasem ratuje

Hm Głupio brzmi tytuł? możliwe Zaraz wyjaśnię .
Wczoraj na wieczornym spacerku spotkałyśmy sąsiadkę z Łatkiem. Łatek to wielka sympatia moja i przede wszystkim moich suczek. To jedyne spotkania podczas których jego pani częstuje smakołykami psimi moje dziewczyny a ja częstuję Łatka.
Wczoraj Pani z daleka krzyczy żeby mu nie dawać bo piesek ma chory brzuszek. Bez dyskusji cofnęłam rękę. Kilka dni temu jak zwykle poszli na spacer do pobliskiego parku. Spacer skończył się wizytą u weta, zastrzykami. Okazało się,że miasto zrobiło opryski na komary, piesek podjadł trawę i się rozchorował.Moje lenistwo uratowało nas przed tym samym. Mając kilka dni wolnego, nie poszłam tam bo zwyczajnie nie chciało mi się. Spacery były ale w inne miejsca.
Łatek na szczęście czuje się coraz lepiej.

czwartek, 1 sierpnia 2019

Każdy boi się inaczej

Od zawsze powtarzam, że moje sunie są różne. Funia gdy się boi zmyka do łazienki, Maksi wtula się we mnie.
Ostatnio miałam ciekawą sytuację z Maksi. Rano tłumaczyłam znajomej przez telefon, że zapowiadają burze więc zostaję w domu bo mniejsza sunia się boi.
Faktycznie w porze obiadowej zagrzmiało i to potężnie. Funia czmychnęła do łazienki. Maksi podeszła do mnie i zaczęłyśmy "rozmawiać"
Co Makuniu grzmi? nie fajnie ?
Maksi w odpowiedzi pofalowała ogonkiem.
Zaprosiłam ją na tapczan, ale sunia znów machnęła ogonkiem, patrzy na mnie i stoi dalej.
No wejdź, zaprosiłam ponownie, nie szkodzi, że będę leżała jak świderek, nie przeszkadza mi to.
Z ogromną radością sunia wskoczyła i zaczęła się przytulać. Robiła to z taka siłą , że niewiele brakowało a wcisnęłaby mnie w ścianę. Zawsze tak robiła w chwilach gdy bardzo się bała.
Przez cały czas trwania burzy Maksi się wtulała, lizała mnie i tak spędziłyśmy ponad  pól godziny.
Zanim napisałam post analizowałam sytuację przez kilka dni. Czyżby Sunia chciała mi pokazać, że ona też się boi mimo iż zastyga ze strachu?
Moje dwa kochane skarby.

wtorek, 23 lipca 2019

Zrozumiałam

Jakiś czas temu opisałam sytuację gdy pytałam moje sunie czy mnie kochają? Nurtowało mnie to pytanie. Jesteśmy razem 7 lat i nigdy wcześniej ich o to nie pytałam. Po co pytać o coś co jest oczywiste. Kochają całym swoim psim serduszkiem.
Teraz już wiem dlaczego spytałam. Moje sunie  obie mimo iż na zmiany sypiały nad moja głową. Nie było to wygodnie z wielu powodów : czasem jedna  z nich biegła podczas snu i oczywiście łapki ciągnęły mnie za włosy, czasem zdarzył się  bąk wypuszczony podczas snu. Cóż samo życie.Najgorszym jednak kłopotem było zbyt krótkie łóżko. Nie potrafiłam ich jednak wygonić. 
 Niedawno rozmawiając z koleżanką przez telefon zaśmiałam się, że kolejną noc spałam zwinięta jak "świderek"  i wyjaśniłam, że nie umiem ich wywalić z łóżka. Pomimo warunków podczas wspólnego spania, obecność pupili nie przeszkadza mi.
Od wspomnianej rozmowy telefonicznej jednak coś się zmieniło. Gdy podchodzę do łóżka aby się położyć, moje dziewczyny schodzą. Gdy tak zrobiły kilka razy nie mogłam zrozumieć.
Teraz wiem, one zrozumiały moją rozmowę przez telefon.

sobota, 20 lipca 2019

Jaka ulga

Przed chwilą wróciłam od weta. Wszystkie szczepienia na ten rok mamy za sobą. Jaka ulga,.dzisiaj też się wyczekałyśmy, bo w gabinecie był kot.
Za mną błyskawicznie rosła kolejka. Kilka osób bez zwierzaków chcących tylko o coś spytać.
Niektórzy grzecznie pytali kto jest ostatni. Dla jednej kobiety byłam niestety niezbyt sympatyczna. Weszła i pyta czy pozwolimy bo ona chce o coś spytać. Sprowadziłam kobietę na"ziemie".
 Wyjaśniłam, że czekamy na szczepienie  już dość długo więc jej nie przepuścimy. Moje sunie zaczęły się niecierpliwić. Gdy pani weterynarz wyszła z gabinetu i przywitała moje sunie  słowami cześć dziewczyny, one z radością do Niej podbiegły. Zrobiły mi tym wielka przyjemność.
 Lubią Ją i to jest dla mnie ważne. Teraz posiedzę w domku aby zobaczyć czy wszystko jest ok.
Mamy dwa dni tylko dla siebie. Super.

środa, 17 lipca 2019

Uważaj co obiecujesz

Uważaj, one albo wyegzekwują albo będą miały takie zawiedzione miny, że poruszy to głaz.
Wczoraj wracając  z pracy postanowiłam kupić kawałek ciasta do kawy. Co wybrać? Wiedząc ,że będę musiała się podzielić, wybrałam takie najmniej szkodliwe dla nich. Oj wiem, wiem nie muszę im dawać ale zjeść kawałek i słysząc przełykaną przez nich ślinę,wszystko "stanęłoby" mi w gardle.
W domu ciasto położyłam na pudełku w którym przechowuję suchą karmę dla suczek. Usiadłam w pokoju i nagle usłyszałam jak Maksi wącha, patrzy na ciasto i merda ogonkiem. Powiedziałam: Makuniu, później dam kawałek. . Sunia posłusznie przyszła do pokoju i wygodnie ułożyła się .visa vis mnie na posłaniu. Strzygła uszami i co chwila otwierała jedno oko, aby nic nie umknęło jej uwadze.Czasem też wzdychała.
Zaparzyłam kawę i mówiąc: dziewczynki zapraszam was na kawałek ciasta. Natychmiast obie były przy mnie.Grzecznie czekały na poczęstunek. Były to oczywiście malutkie kawałki, tak symbolicznie.Maksi promieniała ze szczęścia. Nawet dzisiaj podczas spacerów podśpiewywała.
Oj te jej śpiewy. Jeśli mi się uda nagrać je komórka spróbuje tu wstawić.
Mój kochany duet, śpiewająca Maksi  i Funia która potrafi wyć jak wilk  (a jest wielkości kota).

poniedziałek, 15 lipca 2019

Pobudka z przytupem

Niedziela, nasz ulubiony dzień, bez pędzenia na luzie. Tak bywało zawsze. Ostatnia, zaczęła się normalnie. Pierwszy spacer ciut przesunęłam na 4.30. Ktoś by powiedział ale lenistwo hihi.
Potem małe śniadanko suczek i jak zwykle dalej idziemy spać. Wyłączam budzik i śpię aż się obudzę.
Ostatnia niedziela jednak była zupełnie inna. Usłyszałam Funię która siedzi po środku pokoju i drze się. Spojrzałam na budzik godzina 9.00 . Ok Pora wstać.Chciałam się jeszcze przeciągnąć, jednak Funia szybko "sprowadziła" mnie do pionu. Popędziła do drzwi wejściowych. To znak,że musi wyjść natychmiast. Ubrałam się  tak szybko,że chyba prześcignęłabym strażaka . Zabrałam Maksi i  Funię, wyszłyśmy na dwór. Oj tak naprawdę to obie potrzebowały. Ważne,że  udało się.
Wprawdzie nie znoszę takiego tempa rano ale czy byłam zła? Absolutnie nie. Cieszyłam się, że zawołała. To są uroki te gorsze bycia opiekunem psa.

niedziela, 14 lipca 2019

Poranne pogaduszki

Wstajemy raniutko, idąc na pierwszy spacer jestem troszkę zaspana. Pilnuję mimo wszystko aby nie zbierały z chodników czy podłogi klatki schodowej. Ponieważ jest bardzo rano nie zawsze szybko znajdę odpowiednie słowo.
Często mówię co popadnie byle pasowało do sytuacji. W taki sposób zaczęłam używać słowa nie sprzątaj. Słowo sprzątam jest im znane bo często mówię do nich aby zaczekały bo muszę sprzątnąć.
 Wczoraj po ostatnim spacerku musiały chwilę zaczekać abym mogła zamieść przedpokój. Po zdjęciu smyczy, jak zawsze dziękujemy sobie za spacerek i sunie idą do pokoju.
 Często jednak czekają na smakołyk. Zawsze gdy zasłużą dostają.
Maksi zabiera swoje ciasteczko na posłanie, natomiast Funia zjada szybko w miejscu gdzie go dostała i kruszy przy tym. Wczoraj zjadła i zostawiła okruchy. Wołam Funisiu :zostawiłaś okruchy, sprzątnij. Zatkało mnie,  mała wróciła, języczkiem zebrała okruszki i wróciła do pokoju.
Czy można nie kochać?

piątek, 12 lipca 2019

Tylko obowiązek?

Gdyby każdy kto ma psa myślał tymi kategoriami, to z pewnością nie miałby psa ani innego zwierzaka. Przebywanie  z nimi jest cudowne  nawet jeśli czasem trudne.
Dostajemy od naszych czworonożnych przyjaciół bardzo dużo. Czy może być coś piękniejszego niż porozumienie, przyjaźń i miłość miedzy człowiekiem i zwierzęciem?Ostatnio jakaś kobieta zachwycała się moimi suniami, miłe nie powiem, że nie. Gdy usłyszałam jęk : ojej ale to taki obowiązek. Bez namysłu wypaliłam : one są częścią mojego życia, nie tylko obowiązkiem. Kobieta kontynuuje : ale te spacery, choroby......... No cóż coś za coś. Odchodząc powiedziałam, że codziennie wstajemy o 3.30 rano bo tak musimy ale  kocham je bardzo. Kobiecie odjęło mowę, pożegnałyśmy się. Odchodząc poklepałam po grzbietach moje pupilki.

poniedziałek, 8 lipca 2019

Atak Maksi

Wczoraj pomimo wolnej niedzieli spraw domowych było dużo do zrobienia. Zwierzaki spały, tym bardziej, że dzień był szary i deszczowy. Po południu musiałam się położyć chociaż na chwile. Zasnęłam. Zbliżała się godzina ostatniego spaceru a ja nadal spałam. Nagle poczułam lodowaty nosek na mojej dłoni. To Funisia przypominała mi o obowiązkach. Po chwili powiew ogonka Maksi. Nie chciało mi się wstać, więc odciągałam ten moment.
W pewnej chwili powiedziałam: kto mnie kocha. liczyłam,że znów mnie dotkną noskami i wstanę.
 Nie przewidziałam reakcji Maksi. Moje 15 kilogramowe słoneczko wskoczyło mi na głowę. Sunia lizała mnie po twarzy, ocierała się, miziała nosem po twarzy aż wreszcie wystawiła brzuszek aby ja pogłaskać. Pierwszy raz od kiedy Makusia jest ze mną aż tak wielki był atak czułości.
Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, iż Maksi  gdy zamieszkała u mnie była dosłownie wycofanym pieskiem.
Ta fala ogromnej radości była jej prezentem dla mnie na nasze wspólne święto. Za kilka dni mija 7 lat jak jesteśmy razem.

wtorek, 2 lipca 2019

Ograniczony kredyt zaufania

Hm ufam moim psom, wiem czego mogę się po nich spodziewać. Skąd ten tytuł?
Pies biegający bez smyczy.. Obecne moje sunie adoptowałam jako dorosłe.  Jeden z moich poprzednich psów-jamnik Atos -często tu wspominany przeze mnie, był u nas od szczeniaka. Był spuszczany na spacerach, bawił się ze swoimi psimi kumplami. Czułam się szczęśliwa. Jednak pewnego dnia został spuszczony aby mógł się pobawić z małą sunia. . Po krótkiej zabawie sunia zaczęła biec w stronę bardzo ruchliwej ulicy w samym centrum miasta. Sunia uciekała a mój Atos za nią. Ruszyłam za nimi. sunia pędziła miedzy samochodami, potem Atos a na końcu ja. Żeby złapać mojego pupila brakowało mi za każdym razem 1,5 cm. Było mi wszystko jedno czy mnie ktoś przejedzie czy nie. Mnie kierowcy widzieli ale dwa małe pieski mogły być niezauważone. Dopiero gdy ogromny turystyczny autokar z piskiem opon zatrzymał się, Atos przycupnął na jezdni i wtedy chwyciłam go na ręce.
Wczoraj był dzień psa, gdyby nie to wydarzenie sprzed lat, mogłam stracić Funię. Mamy ulubioną sunię Lunę. Młoda drobniutka radosna psinka. Lubią ja moje dziewczyny i ja też. Zawsze pięknie wita się z nami. Wczoraj  wychodząc na spacer zauważyłam a raczej Funia ją zauważyła po drugiej stronie dość ruchliwej ulicy.Luna wracała już do domu. Gdyby nie smycz, moja sunia ruszyła by do tamtej aby się przywitać. jak dobrze, że była na smyczy.

sobota, 29 czerwca 2019

Nie ważne jak

To ostanie zdjęcie mojej Maksi. Na dworze upał, w domu też. Trzeba sobie jakoś radzić. Poza niezbyt wygodna ale ważne, że chłodniej
 Ta mina .
Moje duże kochane słoneczko.

czwartek, 27 czerwca 2019

A jednak podsłuchują

Gdy rozmawiam z kimś przez telefon, moje psy nawet jak maja zamknięte oczy to poruszają uszami. One podsłuchują. Nie przesadzam. Kilka dni temu rozmawiałam z koleżanką o mojej pracy. Z racji na upały, nie daję rady i rozważałam odejście z niej. Mówiłam, że będzie nam trudniej, ale żadnej z suczek nie oddam , najwyżej gorzej będziemy jeść. Gorzej to nie znaczy, że będą dostawać resztki ze stołu.
Wieczorem szykuję kolację, nic szczególnego chleb z pomidorem. Lubię taki zestaw  tym bardziej w upały. Nagle nie mogę przełknąć ..one siedzą obok mnie i przełykają śliny. Słuchajcie : ale ja mam tylko chlebek. Oderwałam po małym kawałku i podałam. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że Funia nie jada chlebka. Tym razem wzięła i zjadła patrząc na mnie. Zupełnie jakby dała mi znać : nie ważne co nam dasz zjeść ważne że będziemy razem.
Maksi nigdy nie lubi jak porzucony chlebek przez Funie leży na podłodze, więc podchodzi i go zjada.

Oby tylko takie problemy były

Ostatnio trochę się na nas zwaliło. Najpierw coś pękło pod umywalką i leciał wrzątek. Przy pomocy sąsiada zakręciliśmy gorąca wodę w łazience. Z przyczyn finansowych awarię zlecę do usunięcia dopiero po wypłacie. Cóż samo życie. do prania, kąpania grzeję wodę uf.
Dobiły nas upały, szczególnie ten w środę. Gdy wróciłam do domu okazało się, że Maksi zostawiła mi niespodziankę. Owinęła łapkami to w narzutę. Mieszkanie duszne od upału, ja zmęczona i ...........
Gdy weszłam do pokoju jęknęłam ojej. Maksi weszła do swojego posłanka, opuściła łepek , uszy położyła po sobie. Cóż winowajca przyznał się. Funisia wie ze wolę jak mniej szczeka,  więc chodziła za mną krok w krok, dziamgała i zaglądała mi  w oczy.
I co zrobić, jedna przeżywa , że narozrabiała, druga ją broni i tłumaczy.
Sprzątając musiałam skomentować : Makusiu a co miałaś zrobić? Biedulko. Ogarnęłam nieczystości narzut e wrzuciłam do wanny z płynem do prania..Poszłyśmy na spacer. Po powrocie nawet nie miałam siły dać im jeść , padłam. Po ostatnim spacerku zjadły posiłek.
 W między czasie musiałam pocieszać Makusię że już jest ok..
Zdenerwowanie przeszło późnym wieczorem. Wskoczyła  na tapczan, położyła się obok mnie  i wielki język dał mi buzi.
 Przyznała się i podziękowała ze nie gniewałam się.To zdarza się bardzo rzadko, że znajduję coś w domu. Jak krzyczeć? Przecież ona nie chciała.

wtorek, 25 czerwca 2019

I kto by pomyślał?

Być może trudno w to uwierzyć a jednak. Gdy psy są świadkami "dziwnej" sytuacji pokazują to swoja reakcją.
Moja poprzednia sunia do której też dużo mówiłam gdy pierwszy raz usłyszała obcokrajowców, słuchając aż przekręcała łepek ze zdziwienia, że nic nie rozumie. Atos gdy pierwszy raz zobaczył opalających się ludzi w parku na trawniku, stanął i ich obszczekał. Było to tym dziwniejsze, że on nigdy nie szczekał na dworze.
Wczoraj przysłowiowa szczęka opadła mojej Funisi. Mijała nas kobieta z mopsami. Co w tym dziwnego? Funia od zawsze reagowała na wózki i dzieci płaczące. Tym razem widok był inny. Z przejeżdżającego wózka wystawały czarne szczekające mopsy. Reakcja mojej  suni bezcenna. Najpierw zamarła, potem potrząsnęła łepkiem, odwróciła się.....sami przyznacie rzadki widok :zdrowe psy w wózku.

Tylko one tak potrafią

Ostatni upał utrudnia życie każdemu z nas. Trudno sobie poradzić z pracą, obowiązkami. Gotowa byłam zrezygnować z pracy, bo czułam, że przez te upały nie dam rady. O odejściu z pracy, długo rozważałam. O dalszej pracy, zdecydowałam dla moich dziewczyn. Byłoby nam bardzo trudno.
Moja najbliższa mi koleżanka zamiast pomóc mi się wyciszyć jeszcze podburzała. Upewniała mnie abym odeszła, szkoda nerwów itd. Dla mnie jednak najważniejsza jest obietnica którą złożyłam moim zwierzakom: - nie opuszczę was nigdy.
 W domu inaczej reagowały moje zwierzaki. Musiałam uważać bo przez kilka dni żółwica, układała się tuz przy moich nogach, gdziekolwiek usiadłam.
Sunie spały przytulone obok siebie pod stołem. One czuły, że mamy kłopoty. po kilku dniach sprawy się rozwiązały. Zostaję w pracy.Sunie nie odstępowały mnie. Gdy wyczuły, że wszystko wraca do normy, "padły" każda w innym miejscu mieszkania.
Niby do siebie ale dość głośno spytałam, : czy mnie tu ktoś kocha? Maksi spojrzała na mnie swoimi maślanymi oczkami, i zaczęła merdać ogonkiem a z kąta wytaszczyła się Funia i popatrzyła na mnie .
Nie mogę mieć wątpliwości, kochają mnie i wspierają lepiej niż ludzie.

sobota, 15 czerwca 2019

Ostatnia panika

Często psy boja się burzy. Funia najbezpieczniej czuje się gdy zostaję w domu. Niestety nie zawsze mogę. To co zrobiła ostatnio "powaliło" mnie. Za oknem burza, grzmoty a my musiałyśmy wstać. Najgorsze było to, że tego dnia szlam do pracy. Odczekałam aż umilkną odgłosy wyładowań i zabrałam moje dziewczyny na spacer. Pomimo wielkiej traumy obie załatwiły się, chociaż Funia  prawie przykleiła się do boku Maksi. Odetchnęłam z ulgą, nie mając pojęcia, że najgorsze przed nami :(.
PO powrocie zdjęłam szelki, wytarłam łapki i zaczęłam się szykować do wyjścia. Oniemiałam gdy okazało się co wymyśliła moja mniejsza sunia -Funia. Pomiędzy nogami, przecisnęła się do wyjścia
 i usiadła na klatce schodowej. Uznała, że idzie ze mną, innej opcji nie ma. Zamarłam, rano czas mam wyliczony co do minuty i każda niespodziewana akcja powoduje, że mogę się spóźnić do pracy i wtedy " klops"
Na nic wołanie na smaczki, prośby ,  wreszcie groźby i łapanie jej po klatce przed 5 rano. Nie było łatwo. W przedpokoju siedziała Maksi  ze zdziwiona miną, bo ona tak nigdy nie robi.
Po chwili łapania udało się. wcisnęłam ja do mieszkania i groźnie oznajmiłam , że czekają aż wrócę.
Nie mogłam inaczej, do pracy nie mogłam ich zabrać. W ostatniej chwili zdążyłam   dojechać do pracy na czas. Nie było mi łatwo wolałam zostać w domu cóż takie życie. Moje kochane słodziaki.

piątek, 14 czerwca 2019

Nikt nie mówił, że będzie łatwo

Lato, lato , burze, tropikalny upał.
Musimy to przetrwać. Być może ktoś uzna ,że jestem jędzą, trudno. Dlaczego? Nigdy moim psom nie pozwalałam leżeć na kafelkach, terakocie. Powód? prosty ochrona przed reumatyzmem. Wolę je ochłodzić mokrym ręcznikiem , lub na łepku położyć mokrą szmatkę.
Skąd taka decyzja?
Dawno temu gdy miałam 20 lat, z trudem znosiłam upały. żeby sobie ulżyć, w każdej możliwej chwili schładzałam dłonie na zimnych murkach, metalowych rurkach. itd.. Mniej więcej po tygodniu wątpliwej ulgi, nie mogłam zgiąć i zacisnąć dłoni. Wtedy postanowiłam nigdy więcej.
Moje psy nie schły po jesiennych spacerach w łazience na kafelkach i tp.
 Dzięki temu były zdrowe. Już drugi miesiąc odkładam szczepienie Maksi.. Maj był deszczowy. Uznałam że podczas ulewy nie będę ciągać psów do przychodni. Czerwiec ma upały. Na pytanie mojej pani weterynarz: miała pani przyjść z psami na szczepienie., odparłam zaczekam aż będzie chłodniej. Usłyszałam to potrwa ze dwa miesiące, więc stwierdziłam trudno. Kolejny argument pani doktor: ludzie szczepią psy w upał. Moja riposta: ja nie zafunduje moim psom wyjścia do przychodnia w taki upał. Tym  bardziej, że przychodnia funkcjonuje od 12 albo od  15.
 Dla mnie one są najważniejsze i bardzo je kocham. One to czują:)

sobota, 8 czerwca 2019

Wrrrrrrrrrr

Już kiedyś to przerabiałam. Gdy wprowadziłam się do tego bloku, sąsiadka z mojego pietra z ogromna nadwagą , widząc moja poprzednią sunie mówiła: ojej  jaka ona gruba. Kilka razy udałam, że nie słyszę aż wreszcie wypaliłam :ma pani z tym jakiś problem? bo ja nie.
Wczoraj znów nas spotkało .starsza kobieta z bloku puszysta aby nie nazwać jej grubą w przypływie serdeczności powiedziała ojej ale one grube.Na szczęście Funisia zaczęła szczekać bo chyba byłabym niegrzeczna.
Owszem obie nabrały ciałka, maja ok 11 lat każda, za nimi sterylka, trudno zatem wymagać figury osy.
Ludzie jednak potrafią być "mili"

Czas, czas, ale szybko leci

Żyjemy, mamy się dość dobrze i oby tak dalej. Sunie pokochały pozostałe maty które dla nich zamówiłam. Najbardziej jednak cenimy wspólnie spędzany czas. Sunie są coraz większymi słodziakami i kochają się przytulać.
Za miesiąc minie 7 lat jak Makusia przyszła do mnie. W wolnych chwilach analizuje opiekę nad moimi zwierzakami w poprzednich latach. Obserwując moje obecne sunie wiem co zrobiłabym inaczej.
W tym roku znów zjedzone truskawki i Makusia rozdaje mi buziaczki. Osoby które ja znały kiedyś pewnie nie uwierzyły by. Teraz oby przetrwać upały, jest to dość trudne ale musimy dać radę.
Kilka dni temu jakaś mała dziewczynka która była niedaleko z rodzicami na lodach, gdy nas zobaczyła zaczęła iść do moich suczek.
 Zero reakcji rodziców, nie znam dziecka więc musiałam poprosić aby nie dotykała piesków.
Znam moje psy i wiem, że żadna z nich nie ugryzie ale nie znając ludzi , nie chciałam ryzykować.

wtorek, 14 maja 2019

Nie mogły uwierzyć

Kiedyś moje sunie nie miały nic swojego, ani zabawek , swojej miski a co dopiero posłanka. Od chwili gdy jesteśmy razem próbuje to naprawić. Obie  lubią leżeć po drzwiami wejściowymi. Ich kosteczki są coraz starsze więc trzeba o nie dbać coraz lepiej.
Kupiłam dla  nich materacyk z podusią. Osoba która szyje takie cuda zrobiła nam dwie podusie bo one są dwie.,
Gdy wyjmowałam przesyłkę sunie najbardziej zainteresowały się opakowaniem. Położyłam matę
i nic. Trochę było mi przykro, że to bardziej ja się cieszę z zakupu niż ci którzy powinni.
Rozżalona powiedziałam do nich: dziewczyny, to jest dla was, czy naprawdę to was nie interesuje?.
Zatkało mnie, najpierw Makusia zeskoczyła z tapczanu podeszła obwąchała i natychmiast tam się położyła. Za jakiś czas to samo zrobiła Funia. Hurra mata zaakceptowana,
Od tamtej chwili śpią tam regularnie, na zmianę raz jedna raz druga.


środa, 8 maja 2019

Niewidomy pies

Najpierw uspokoję, z moimi suniami wszystko jest ok. Dlaczego taki post?
Już wyjaśniam. Z niewidomym psem miałam do czynienia przez cały dzień. Moja sąsiadka wyjeżdżała i na czas jej nieobecności sunię zabrałam do siebie. Moja poprzednia sunia ją znała  stąd nie było problemu.
Mogłam obserwować jak pies nie znający domu radzi sobie. To było wyzwanie nie tylko dla małej suni ale również dla mnie. Kilka razy sunia wpadła na jakiś mebel. Trwało to jednak parę minut. Jedyne z czym nie mogła sobie poradzić to drzwi wejściowe do mieszkania. U sąsiadki otwierały się odwrotnie niż u mnie. to bardzo ja stresowało  i popiskiwała.Pól dnia spędziła na moich kolanach przytulając się. Nie ukrywam, że to był trudny dzień dla nas .
To było bardzo dawno, nie żyje moja poprzednia sunia, nie ma też już suczki sąsiadki lecz nie mogę o tym zapomnieć.
Wczoraj idąc do weterynarza, spotkałyśmy małego staruszka psiego przywiązanego pod sklepem.
Mijali go ludzie, psy a on cały drżał podczas gdy jego opiekun spokojnie oglądał ciuchy w sklepie.
Serce pękało na kawałki, nigdy bym tego nie zrobiła żadnemu mojemu psu...

sobota, 4 maja 2019

Errata

Wczoraj przez cały dzień myślałam o zachowaniu moich suczek. Wnioski? Nie są tak wesołe jakby się wydawało.
One milczały podczas spotkania z chorą kobietą i jej psami lecz to była tzw cisza przed burzą.
Gdy Maksi jest spięta i wyjątkowo cicha tzn, że obserwuje i jest gotowa do obrony.
Mój kochany słodziak.

piątek, 3 maja 2019

Dziwne marzenie

Jest tzw blady świt a ja mam ochotę aby mnie ktoś uszczypnął. To było jak sen a jednak wydarzyło się. Wychodząc na pierwszy spacer, musiałam minął moja "chorą" sąsiadkę z czterema mopsami.. Dla świętego spokoju, odsunęłam moje sunie i przepuściłam ich. Właściwie to wbrew zasadom: wychodzący ma pierwszeństwo. Ale co tam.
Najważniejsze w tym spotkaniu było to, że moje sunie stały w milczeniu.kobieta z psami przeszła  a my spokojnie opuściłyśmy klatkę schodową.
Ta cisza mnie przestraszyła. Jednak spacer było w porządku, po powrocie, normalnie zjadły śniadanko.
To nie był sen..

poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Hurra

Funia pokonała kolejny strach. Wczoraj trafiłyśmy na trzepanie dywanu. Odgłos raczej nie zbyt lubiany przez strachliwe psiaki.
Funia kucnęła dość blisko i gdy padł odgłos trzepaczki, drgnęła: Funiu spokojnie jesteśmy z tobą, nikt ci nic nie zrobi, Maksi ma zęby ja mam gaz w torebce. Ta argumentacja zrobiła swoje, tym bardziej, że Makusia kiwnęła ogonkiem,potwierdzając moje słowa. Funia skończyła to co zaczęła. .
Jeszcze niedawno byłoby to nie do pomyślenia, strach i wielka kupka nieszczęścia.
Nie można się poddawać.

środa, 24 kwietnia 2019

Och ta wiosna

To najpiękniejsza pora roku. Dni są dłuższe, kwitną drzewa, kwiaty, przyroda zmienia swoją "szatę".
Są jednak momenty utrudniają życie. Maksi jest alergikiem i oby wiosnę zniosła bez większych kłopotów zdrowotnych.
Gdy pękają pąki kasztanowca, robi się cudnie z małym  ale.. na ziemi, na trawnikach pod drzewami leżą kawałeczki pąków. Są lepkie i psie łapki zbierają je niczym lep.
Wiem, wiem trzeba psu poodrywać bo sam sobie nie poradzi.  W tej sytuacji trzeba liczyć na wyrozumiałość swojego pupila, gdyż odrywając lepkie drobinki, czasem pociągnie się za kudełki.
Moje dziewczyny same podtykają mi łapki aby je oczyścić. Wygląda to komicznie, gdyż potrafią łapkę podać do poprawki.

wtorek, 23 kwietnia 2019

Typowa ludzka życzliwość

Cudne wspólne święta i...Wracając ze spacerku spotkałyśmy sąsiadkę .Jestem puszysta osobą ale ta kobieta jest jak dwa razy ja. Pani przepuszcza nas do windy ( mieszkamy wyżej) i pada tekst:
ojej jakie one grube. Bez skrępowania palnęłam: tak jak my. Zorientowała się,że przesadziła i mówi one pewnie jedzą wszystko i każdą ilość. Teraz ja udałam, że nie rozumiem więc sprostowałam, owszem jedzą wszystko co dostaną ale w normalnej ilości.
Zmieniła temat, zaczęła opowiadać o swoim psie.
Jak ja nienawidzę tych komentarzy jaka ona gruba albo jakie one grube itd. Ludzie czy oni naprawdę nie rozumieją, że pies słyszy i robi mu się przykro? Dziwne? wcale nie one naprawdę wiedzą jak ktoś je krytykuje. Czasem przestają jeść. Jak wprowadziłam się do tego bloku ta kobieta miała sunie staruszkę. Sunia wyglądała jak straszydło. Z racji chorób gubiła sierść, robiła się łysa. Nigdy z tego powodu nie ośmieliłabym się powiedzieć, że jest obrzydliwa. Oni ja kochali, dbali o nią.

sobota, 20 kwietnia 2019

I na tym polega różnica

Nieraz pisałam, że wole zwierzęta od niektórych ludzi. W poniedziałek znów miałam trudny dzień.
Unikam konfliktów w pracy lecz jeśli ktoś na mnie wrzeszczy zamiast porozmawiać, nie zostaję dłużna.
Po ostrej wymianie zdań, "nabuzowana" wyszłam do domu. Przez cała drogę nie mogłam ochłonąć.
W domu radosne powitanie moich suczek zadziałało jak przysłowiowy wentyl. Stres "poszedł" w zapomnienie.
Za oknem dudniły próby przed wieczornym koncertem. W pokoju okazało się, że łóżko jest poruszone. Gdy zaczęłam poprawiać, odkryłam wygryzioną ogromną dziurę w prześcieradle.
O dziwo nie byłam zła. Funia natychmiast podeszła do mnie, usiała i zaczęła "dziamgać". Zrozumiałabym, że bardzo bała się hałasu za oknem. Wiem kochanie bałaś się, tylko tak mogłam skomentować. Maksi "zaśpiewała"utwierdzając mnie,że obie dobrze się zrozumiałyśmy.
HM zwierzak potrafi się przyznać a człowiek całą odpowiedzialność zwala na drugą osobę.
Na razie cieszymy się wspólnie spędzonym czasem.

środa, 10 kwietnia 2019

To były trudne dni

To moja wina, że nauczyłam moje psy wielu słów. Efektem tego jest trauma która teraz przeżywają.
Odchodzą zwierzęta lecz ludzie też. Ostatnio coś mnie naszło aby przygotować się na wszelki wypadek gdybym opuściła ten świat. Kilka rozmów telefonicznych, kilka podpisanych dokumentów.
Najbardziej martwi mnie to  aby moje psy nie trafiły na ulicę.
Moje dwa kochane szczęścia zrozumiały co nie co z rozmów. Są smutne, osowiałe, patrzą mi w oczy jakby pytały już nas nie kochasz? Oczywiście, że kocham, te moje ostatnie posunięcia miały ich zabezpieczyć .
Mam nadzieję, że przed nami jeszcze wiele wspaniałych lat.

piątek, 5 kwietnia 2019

Psia logika

Kilka dni temu, Funia dostała piłeczkę jeża. Nie rozstawała się z nią, gotowa była nawet na spacer zabrać ulubiona zabawkę. Wieczorem piłeczkę kładła do mojego łóżka. Nie muszę chyba przekonywać że spędzenie nocy na takiej piłeczce do fajnych nie należy. Piłeczkę kładłam na podłodze. Funia zabierała ja i oczami pytała dlaczego? odpowiadałam to zabierz ja na swoje posłanie.
Trudno uwierzyć ale przez kilka dni spała z nią na swoim posłaniu.
Ulubionym miejscem do spania jest tapczan ale tuż nad moja głową. Ostatnio nie mogłam zrozumieć czemu Maksi co kilka dni w nocy nie może się ułożyć, nie kładzie się jednak obok mnie. Mam wrażenie, że Maksi ułożyła grafik. Gdy ona snuje się po podłodze tzn, że kolej spania nad moją głową przypada Funi.
Funia dopiero od jakiegoś roku naśladuje Maksi. Nie odkryła jednak tego,że druga sunia oddaje jej swoje ulubione miejsce.
Maksi to moja śpiewaczka a Funia gaduła.
Gdy wracamy ze spaceru, przecieram Makusi oczy, gdy to zrobię podchodzi Funia i jak ja to nazywam"dziamgoli"( bo trudno to nazwać szczekiem) i zupełnie jakby mówiła mnie też przetrzyj. Wystawia mordkę zamyka oczy i czeka.

czwartek, 4 kwietnia 2019

Nie ma tego złego

Kiedyś narzekałam, że przy moich psach nie mogę rozmawiać przez telefon, gdyż one zbyt dużo rozumieją. Tym razem jestem szczęśliwa z ich mądrości. Wiem , wiem, każdy pies jest mądry ale tu bohaterkami blogu są moje sunie.
Od jakiegoś czasu miałyśmy a raczej ja miałam problem z kobietą która hoduje mopsy. Utrudniała życie kilku osobom w bloku które maja kundelki. Zachowanie tej kobiety było naprawdę uciążliwe . Lokatorzy musieli interweniować na policji. Odpowiedzią było pytanie czy ktoś doznał uszczerbku na zdrowiu? No nie ale nie dało się tak żyć.
Pewnego dnia napisałam maila do naszego pana dzielnicowego. Następnego dnia zadzwonił do mnie, akurat byłam w domu. Rozmowa była dość długa a psy aż przekrzywiały łepki żeby jak najlepiej zrozumieć o czym mówimy. Ponieważ powodem konfliktu było ich szczekanie  więc sunie domyśliły się , że rozmawiamy o nich. Poprosiłam o rozmowę policjanta z ta kobietą, bo sama sobie nie poradzę.
 Wczoraj mijamy panią i jej pięć mopsów. Pani jak zwykle staje na naszej drodze i rozdaje smakołyki swoim pupilom, zrobiłam jej przejście i czekamy z psami. Doznałam szoku, moje psy milczały . Ta sytuacja trwała chwilę aż usłyszałam jak kobieta mówi: nic z tym nie możemy zrobić i wyszła z klatki. Po zachowaniu moich psów dotarło do mnie, że one doskonale zrozumiały sens mojej wczorajszej rozmowy z  dzielnicowym. Dosłownie z podniesionymi  nosami weszły do windy, w domu były oczywiście smaczki.
Jestem z nich bardzo dumna, moje kochane sunie.

piątek, 29 marca 2019

Czy pies ugryzie?

Często zadawane pytanie, szczególnie przez osoby nie mające zwierząt.
Owszem ugryzie jeśli uzna, że musi. To nie jest bzdura.
Pamiętam z dzieciństwa moja sunię, mała pekinkę Perełkę. Kiedyś wspominałam o niej.
Sunia  była niegryzącym psem. Kiedyś podczas rodzinnego spotkania, ktoś zaczął pokpiwać z małego pieska z płaską mordką. Pytał po co nam taki pies przecież on i tak nikogo nie obroni.
Po skończonych  imieninach, ta osoba nie dawała za wygraną. Wychodząc z pokoju powiedziała do Perełki: a ja teraz zabiorę twojego pana. Rozpętało się piekło. Sunia rzucała się z zębami na kostki gości. Nikt nie mógł się pożegnać z moim tatą. No cóż było nie prowokować.
W naszej przychodni weterynaryjnej pracuje kobieta która pomaga naszej pani doktór. Mam wrażenie, że boi się psów. Podczas ostatniej wizyty spytała: ciekawe czy one by panią obroniły. Pewnie tak. Od tamtego pytania coś się zmieniło u moich suczek. Są ze mną 7 lat ale nie słyszałam ich warczących. Maksi lubi spać pod drzwiami. Nie reagowała do tej pory na odgłosy dochodzące z klatki schodowej. Teraz gdy kręcą się obcy warczy.....
I niech mi nikt nie mówi, że psy mało rozumieją..

piątek, 22 marca 2019

To wszystko jednak ma sens

Opiekując się moimi suniami dałam im całe serce i maksimum uwagi. nauczyłam tego co powinny znać.
 Dbałam gdy chorowały, biegłam z nimi do weta, potem pilnowałam przyjmowania tabletek.
Nieraz mówiłam im,że je kocham. To wszystko, nie oczekując niczego.
Dzisiaj miałam ciężki dzień, potem krótki spacer, zakupy, obiad dla wszystkich i padłam:(.
Położyłam się na chwilę i przysnęłam. Za oknem zrobiło się ciemno.  Sunie spały w różnych miejscach w  domu.
Tak do siebie powiedziałam: czy ktoś mnie tu kocha? Uwierzyć nie mogłam  lecz nagle usłyszałam tupot łapek po linoleum i w ciemnościach zobaczyłam rozfalowany ogon Maksi. Słysząc moje pytanie, przyszła się przytulić. Tuż za nią podeszła Funia również gotowa do przytulania.
Czy może być coś cudowniejszego? To dowód , że mój wysiłek miał sens. Czują się kochane i mnie kochają.

czwartek, 14 marca 2019

Czy ludzie mają uczucia?

Hm, to,że psy je mają to czuję na każdym kroku. Wczoraj wróciłam po kilku godzinach do domu. Sunie jak zwykle okazują radość i czekają na spacer. Byłam bardzo zmęczona więc mówię: dziewczynki dajcie mi chwilę, ok? trudno uwierzyć ale obie rozeszły się po mieszkaniu. Jedna poszła na swoje posłanie, druga na tapczan i grzecznie czekały na zaproszenie na spacer.
Po drodze do domu spotkałam znajomą i zagadałam : ojej ma pani nowego pupila? To co usłyszałam "zwaliło" mnie  z nóg. A ze znajomą zamieniła się psami. Jej schorowana sunia została oddana do poprzedniej właścicielki a ona ma młodego pieska. Zatkało mnie. Sądząc po mojej minie, mimo iż o nic już nie spytałam, kobieta dalej tłumaczyła... Tam maja bliżej do leczenia jej i takie ble, ble...
Przeprosiłam,że muszę już iść.
Czy ktoś się zastanowił co czują te psy? One tak jak ludzie mają uczucia czy to naprawdę tak trudno zrozumieć?

Jak dobrze zacząć dzień

Czasem trudno rano wstać, tym bardziej, że zaczynamy dzień o 3.30. Tak na dobrą sprawę od razu musimy być tzw "kontaktowi". Wiele sytuacji tego wymaga.
Najcudowniej gdy można się uśmiechnąć zaraz po otwarciu oczu.  Podczas gdy wiele osób, zmienia bok podczas snu , u nas Maksi otwiera oko i czasem udaje, że śpi, natomiast Funisia szybciutko biegnie i szuka swojego misa albo inna zabawkę.
I jak się nie roześmiać gdy małe cztery łapy o świcie są gotowe do zabawy..
Gdy mam wolne to wstajemy powoli, czasem ciut później, ot tak aby miło zacząć wolne..
I refleksja: czy gdyby nie zwierzaki to świat nie byłby smutniejszy?

niedziela, 10 marca 2019

Małe radości

Mój dziadek zawsze mówił:trzeba się cieszyć z małych rzeczy bo duże rzadko się zdarzają. To prawda.
W sobotę przeżyłyśmy pierwszą w tym roku wiosenną burzę. I z czego się cieszyć? Owszem miałam powody do radości. Podczas burzy Funia wyszła na dwór i nawet się załatwiła . To było niesamowite.
Pokonanie strachu dla malucha to niesamowity wyczyn.
Tak długo malej tłumaczyłam, że jesteśmy z nią i przy nas nic się jej stać nie może. Nie zawsze to się udaje ale my miałyśmy szczęście. Kolejny powód do radości, wiosna zbliża się dużymi krokami co spowoduję dłuższe spacery wietrzące futerka.
Maksi coraz mnie interesuje się swoja łapką. Spryskuję ja po każdym wyjściu z domu specjalnym lekarstwem.
martwię się jednak bo gdy zaczynają kwitnąć drzewa Maksi może mieć problem z oddychaniem .Wprawdzie raz zaniemogła lecz muszę trzymać  rękę na pulsie.
Musi być dobrze.

piątek, 8 marca 2019

Biedna Maksi:(

Moja Makusia cierpi. Pękł jej pazur w przedniej łapce aż do skóry. Nie kulała, miała cały czas apetyt. Gdyby nie to, że ja dokładnie oglądam moje sunie i bardzo obserwuję, pewnie bym tego nie zauważyła. Pazur nie krwawił, ale Makusia nie dala mi tego obejrzeć. Wracając z pracy kupiłam w aptece środek dezynfekujący. Miałam nadzieję ,że problem sam się rozwiąże.
To jednak okazało się bardziej skomplikowane, ułamany pazur wisiał. Nie obyło się bez wizyty u pani doktor. Podcięła, zatamowała krwawienie. Suni ulżyło i mnie też. Gdy cierpi którakolwiek z suczek mnie to boli.
Teraz wszystko wychodzi na prostą.

środa, 6 marca 2019

To nie było miłe ale musiałam

Zawsze uszanuję gdy opiekun psa nie pozwala na bliższe kontakty z moimi psami tymi czy poprzednimi. Nigdy jednak nie pozwolę aby ten sam pies i różni opiekunowie
 ( mąż , żona) mieli odmienne zdanie. W takich sytuacjach muszę podjąć decyzje zakazu kontaktu.
 Wiem żal psów, ale jak mam wytłumaczyć swoim pupilom ze raz mogą się przywitać innym razem nie.
Niedawno moje sunie poznały Iryska. Opiekunów z widzenia znam dość długo. Psy się polubiły.
Pani cieszyła się, że jej pies ma koleżanki ale pan widząc nas ucieka jak poparzony. Przed chwilą znów spotkałam Iryska , tym razem z panią. Niestety musiałam powiedzieć, że psy nie będą się witać bo nie będę z nich robić idiotów: raz mogą raz , nie mogą.
Przykre to ale musiałam wybrać ..:(

sobota, 2 marca 2019

To nie był sen

Podejrzewam, że każde pokolenie osób dojrzałych przeżywa taką chwilę aby powiedzieć: jakich czasów dożyliśmy . To co nas porusza, zachwyca, wzrusza powinno być na co dzień.
Jednak tak nie jest. Nie dotyczy to tylko spraw zwierząt ale i ludzi.
W moim blogu opowiem o psie.
Nie pamiętam już kiedy ale z pewnością wspominałam Gabi. To dużych rozmiarów szorstkowłosa sunia. Kiedyś adoptowana ze schroniska, stała się pełnoprawnym członkiem rodziny. Gdy spytałam o wiek suni, usłyszałam, że chyba  ok 17 a może więcej. Od dawna ją znam. Jest głucha, na szczęście widzi i węch pozostał. Ma trudności z poruszaniem się - stawy. Pod czułym okiem opiekunów dostaje specjalne preparaty na stawy. Dostała specjalne szelki a właściwie taka uprząż aby w każdej chwili jej pomóc wstać. Motywują ja do wychodzenia na spacerki, chociaż bardzo krótkie.
Gabi nie chętnie wychodzi ale i na to znaleziono sposób. Na spacer z sunia wychodzą dwie osoby, jedna asekuruje rączki od szelek, druga............idzie tyłem niosąc w ręku patyczek do szaszłyków i kawałek mięska. Chudy kawałek bo Gabi jest na diecie. Ten rytuał spacerowy jest powtarzany kilka razy dziennie, bez względu na pogodę i tak dzień po dniu. Opiekunowie to młodzi ludzie, "ciepli", spokojni.
Dokładnie tak powinna wyglądać starość psa. Niestety to rzadkość. Wystarczy posiedzieć chwilę na FB i poczytać o staruszkach porzuconych  w lesie, przy drodze......

Czopi

Uf wreszcie udało mi się zapamiętać imię kumpla moich suczek. Widujemy się co prawda rzadko lecz spotkania są coraz sympatyczniejsze. Czopi to mały, maleńki szpic z piękna rudą sierścią. Gdy idzie ze swoja panią za nami poszczekuje i daje znać o sobie.
 Sunie oczywiście bardzo się cieszą ale już bez wrzasków. Radość jest ogromna.
Podczas ostatniego spaceru musiałam poprawić zapięcie szelek Funi. Opiekunka szpica zaproponowała, że potrzyma Maksi. Chętnie skorzystałam z pomocy.
Gdy po chwili spojrzałam na Makusię, .. jej oczy miały prawie kwadratowy kształt. Co w nich zobaczyłam: zdziwienie, obawę. Oczy psa "mówią" wszystko o tym co zwierzę czuje w danej chwili.
Szybciutko poprawiłam zapięcie i odebrałam smycz. Do końca wieczoru , w domu sunia nie odstępowała mnie na krok. W nocy zasnęła obok mnie, przytuliła się tak jak robiła to kiedyś tuż po adopcji. Następnego dnia dużo czasu spędziłyśmy razem. MUsialam jej przypominać, że mimo tylu lat jest dla mnie nadal waznym i kochanym psem.

czwartek, 28 lutego 2019

Nic się samo nie zrobi:(

Dwa dni temu wracałyśmy ze spacerku. Tuż przed nami szedł pan z Kuleczką. Nagle coś ją przestraszyło, przywarła do ziemi i ciągnęła do domu. Jakiś czas temu rozmawiałam z ich opiekunami opowiadając jak sobie poradziłam z tak bojąca się sunią. Moje obserwacje chyba "włożyli" między bajki. A niech tam szkoda mi tylko suni , której strach nie pozwala korzystać ze spacerów.
To, że nic nie zrozumieli z tego co mówiłam, wywnioskowałam  podczas ostatniego spotkania. Pan nie bardzo przejmował się tym, że sunia się boi. Na uszach miał słuchawki i zapewne słuchał muzyki.
Jeśli to do nich nie dotrze, lęk może się powiększać. Szkoda mi suni i szkoda mi Ich bo to bardzo sympatyczni ludzie.
Spacer ze stresującym się psem jest koszmarem dla obu stron. Jak napisałam w tytule :nic samo się nie zrobi. Wymaga to dużo pracy, cierpliwości, opanowania. Warto to zrobić aby spacery były przyjemnością a anie udręką.

środa, 27 lutego 2019

Nareszcie:)

Gdy zamieszkała z nami Funia, od pierwszego dnia wystawiała brzuszek do głaskania. Trudno to było nazwać brzuszkiem, raczej miejscem po brzuszku. Nie było jak tam głaskać gdyż był dołek i sama skóra przyrośnięta do grzbietu. Miała apetyt, jadła regularnie, tylko ten dołek. Bałam się, że to początek jakiejś choroby.
Dzisiaj zwróciłam uwagę, że po dołku nie ma śladu, jest śliczny mięciutki różowy brzuszek. Co za ulga. Tu przypominają mi się posty mi się posty z Fb  opisujące psy zwrócone kilka dni po adopcji.
Swiat chyba oszalał, to żywe stworzenie a nie pluszak.

poniedziałek, 25 lutego 2019

Szczęka opada :(

Wiem nie każdy musi lubić psy ale niech nie mówi głupot. Wczoraj wracałyśmy ze spacerku. Godzina 15, moje sunie pokazują emocje na widok innego psa. Odwróciłam się i widzę moja sąsiadkę, która nas zna   6 lat. Kobieta stanęła zatkała  uszy i oceniła: "jakie one są agresywne".
To nie agresja tylko radość, próbowałam tłumaczyć, bo taka prawda. Gdy zobaczyłam Jej minę spytałam" pani nie ma psa i pewnie nigdy nie miała? Potwierdziła. Skomentowałam: dlatego pani nie widzi różnicy radości i agresji.
Chwilami mam dość tłumaczenia, że nie jestem garbata jak mówi powiedzenie.
Bardziej ufam psom nawet obcym niż ludziom. Psy są pozbawione zawiści, złości, nieszczerości, czego nie mogę powiedzieć o ludziach.
Człowiek mówi, kot miauczy itd czy to tak trudno zrozumieć, że pies szczeka? Nie ten pies który szczeka jest najgroźniejszy. Nie raz próbowały mnie i moje psy atakować inne psy i dokładnie wiem że  atakujący pies zachowuje ciszę i ogromne skupienie.

czwartek, 21 lutego 2019

Atak epidemii

I znów nas dopadło. Przypadłość nazywam " głuchotą pospolitą".
Dwa dni temu, pod koniec wieczoru, moje obie sunie położyły się na tapczanie w poprzek, zajmując połowę powierzchni. Wypiłam herbatę, wykąpałam się a one spały nadal. Pewnie fajnie się śpi gdy za oknem pada deszcz. Każdy dzień zaczynamy dość wcześnie, dlatego postanowiłam iść spać.
Stanęłam przy tapczanie i mówię "dziewczyny idziemy spać". Jednocześnie obie podniosły łepki, spojrzały na mnie z wyrzutem, z ich min można było odczytać" przeszkadzasz nam".I znów jednocześnie opuściły łepki chowając nosy w poduszki. Wyglądało to komicznie.
Gdybyśmy miały dwa pokoje to bym odpuściła, w naszej sytuacji nie mogłam.
Powtórzyłam bardziej stanowczo: Idziemy spać, układamy się do snu.
Tym razem był efekt.. Funia zeszła na swoje posłanie, Maksi ułożyła się na jej miejscu na tapczanie
 i można było uznać, że dzień skończony.
Od zawsze psy u nas w domu, gdy czuły się kochane i kochały swój dom, czasem zapadała na ta chorobę, która powodowała, że słyszały tylko to co chciały.

wtorek, 19 lutego 2019

Reprymenda

Hm tym razem to mnie się dostało i to od kogo!!!!.
 Maksi- moja psia dama uznała, że trzeba zwrócić mi uwagę. Wróciłam do domu po dość ciężkim dniu. Zima jest o tyle trudna, że w pracy jestem przez cały czas w zimowych butach. Wracając do domu marzyłam o zdjęciu butów. Pierw musiałam wywiązać się z obowiązków: spacer z suniami, potem muszę nakarmić stado i na więcej brakuje mi sił. hihi.
Moje stado zjadło posiłek, ja  relaksowałam  się  pijąc kawę. Po chwili każde zwierzątko zajęło swoje ulubione miejsce w domu. Odetchnęłam z ulga  - dałam radę, jeszcze na chwilę się położyłam tak aby wyprostować kręgosłup. Położyłam się obok Makusi na przysłowiowego valeta .
Nagle poczułam, że sunia zakopuje moje nogi kawałkiem koca. Ok miała racje powinnam pierw wziąć kąpiel a nie nogi po całym dniu kłaść jej przed nosem.
Po szybkim prysznicu wróciłam na tapczan ..... i dostałam wielkiego buziaka od Maksi.

sobota, 16 lutego 2019

Ale spotkanie

Wspominałam kiedyś o Mańku. To ogromnych rozmiarów Malamut. Sama jego postura wzbudza respekt. Mieszka obok mojej pracy. Gdy na niego patrzyłam to aż strach oddychać przy nim. Trudno uwierzyć ale bzdura. Nie znam łagodniejszego psa. Jest wielkości wózka dziecięcego - dużego .
Kiedyś odważyłam się go pogłaskać. to niesamowite uczucie  gdy taka wielka futrzasta istota jest przymilna i łagodna.
Pod czas nieobecności jego opiekunów piesek został u sąsiadów z dwójką małych dzieci. Wszyscy byli nim oczarowani. Dzieci znam i wiem, że to małe dwa czorty.
Minęły chyba trzy, może cztery lata od naszego pierwszego spotkania i ogromne zaskoczenie.
Gdy mijaliśmy się, musiałam chwilę porozmawiać z jego opiekunką, Maniek przywitał mnie radośnie liżąc po dłoni. Pamiętał mnie, kochane ogromne psisko. Dopiero wczoraj dowiedziałam się, że Mańka kiedyś zabrali ze schroniska. Jest u nich wiele lat, teraz urodziło im się dziecko i wszyscy są szczęśliwi.  Niestety kumpel Mańka  Kleszcz, odszedł już za Tęczowy Most. samo życie.
To spotkanie i wiele podobnych przypomniało mi głupia rozmowę z moja znajomą. Gdy wspomniała, że chce mieć drugiego psa,, wspomniałam o adopcji jakiejś biedy. Wybór jest ogromny, nawet rasowe..
Zostałam przez nią zbesztana  bo: pies schroniskowy po przejściach może zrobić krzywdę jej wnukom. Bo nie wiadomo co on przeszedł.
Nic bardziej głupiego nie słyszałam. Psy schroniskowe są bardzo delikatne i od tego maja opiekuna aby je nauczył delikatności. One uczą się szybko.
Skoro ktoś mówi takie głupoty to nie powinien  brać a raczej adoptować psa.

piątek, 15 lutego 2019

Każdy sukces nawet mały cieszy

Moje skarby kochane. Im dłużej razem jesteśmy tym większe są zmiany. Psy bojące się różnych dźwięków, są w trudnej sytuacji gdy jest ciemno.
W naszym mieście jest szczyt  rozmów przywódców innych państw. Jeśli ktoś spyta co to ma do rzeczy? w naszym przypadku, owszem ma. Delegacje przejeżdżają niedaleko nas, eskortowane przez policję która używa kogutów z sygnalizacją.
Nie znając godzin przejazdów, wychodziłyśmy gdy była potrzeba.
Moje maleńkie "strachadełko" czyli Funia nie zwracała uwagi na hałasy. Chodziła, wąchała.
Ona już wie, że gdy jest z nami nic się stać nie może. Wniosek: nie warto się poddawać.

poniedziałek, 11 lutego 2019

Jak to nazwać?

Hm no właśnie jak? W bloku mieszkają starsi ludzie z psem staruszkiem. Pekińczyk- bo takiej jest rasy. nie widzi, nie słyszy.  Wydawać by się mogło, że oni najbardziej powinni rozumieć psie staruszki. Nic bardziej mylnego.
Wprawdzie moje sunie to jeszcze nie staruszki lecz przy deszczowej aurze Maksi odczuwa stawy i chodzi wolno.
Wczoraj wychodząc na spacer zostało nam  do pokonania kilka schodków .Mój pesel też nie jest najmniejszy dlatego schodziłyśmy wolno i uważnie.
Nagle starszy pan z pudełkiem ciastek dosłownie rzuca się do drzwi z domofonem, próbuje wyminąć moje psy, potrącając każda z nich.Sunie stanęły zdziwione ja nie wytrzymałam, grzecznie ale stanowczo : proszę pozwolić nam wyjść spokojnie.
Po chwili drzwi zamknęły się a pan szybciutko je sobie otworzył.
Ręce opadają :(

niedziela, 3 lutego 2019

Hm 501 post i?

Nigdy nie patrzyłam który post jest kolejnym ale dzisiaj....Liczby okrągłe wymuszają refleksję.
Co myślę po 6 latach pisania blogu i 500 postach? Same pozytywy. Trzeba słuchać swojego ja , nie zawsze znajomych. Kilka osób odradzało mi adopcję drugiego psa. Dlaczego zmieniłam zdanie?
 Maksi miała potrzebę towarzystwa drugiego psa. Podjęłam wezwanie. Nie było łatwo lecz nawet przez chwilę nie zwątpiłam, że dam radę.
To była cudowna decyzja. Obserwacja relacji pomiędzy psami, ciągle mnie zaskakuje, mimo upływu czasu.
Kocham je obie i dzięki nim wiem o wiele więcej na temat psów niż kiedyś. Najważniejsze we wspólnych relacjach pies -człowiek jest CZAS i Cierpliwość.
Zwierzęta są łatwiejsze w relacjach między sobą niż ludzie. Wiem, że nie należy się bać adopcji drugiego psa.

sobota, 2 lutego 2019

Trudno uwierzyć

Od początku uczyłam moje sunie, że do brudnej windy nie wchodzimy, tylko czekamy na drugą.
Mieszkamy w ogromnym bloku i kiedyś do jednego z sąsiadów przychodzili goście którzy w windzie załatwiali swoje potrzeby.Gdy trafiała nam się taka winda, to czekałyśmy na drugą.
Sąsiad nie żyje już od dawna, więc tego problemu nie ma.
Czasem zdarza się, że podczas deszczowej pogody winda jest mokra i wtedy mam problem Moje suczki nie chcą wejść do windy bo mokro. Dzisiaj tuż przed nami ktoś wracał z kebabem. W drzwiach otwartej windy"przywitał" nas plasterek ogórka a ciut dalej mięsko z kurczaka. Moje dziewczyny zaparły się, nie chciały wejść. Pierw musiałam butem odsunąć mięso, ogórka i dosłownie na siłę wciągnęłam obie panny do środka.
Powrót do domu wyglądał podobnie. Sunie usiadły prawie na drzwiach windy, hihi ale na czystym kawałku.

A miał być taki piękny spacer

Drugi dzień lutego,  za oknem słoneczko, pora na dłuższy spacer. Rośliny już czują wiosnę. czy to możliwe?   Wierzba płacząca ma zielone witki , ona jako pierwsza czuje,zbliżającą się wiosnę.
Wracamy szczęśliwe i nagle z windy wychodzi "psychiczna"( tak ja nazywa cały blok, bo z każdym ma zatarg) Kobieta wyprowadza swoje mopsy, jest złośliwa do szpiku kości. Zamiast wychodzić z windy stoi w otwartych drzwiach i głaszcze swoje psy, moje chcą już iść, ale czekamy i nagle słyszę jej komentarz zostawcie te kundle.. Odepchnęłam ja i syknęłam rasowy babsztyl.
Obydwa moje psy po przejściach, znają ten pogardliwy ton, gdyż zapewne on był zawsze zwiastunem czegoś złego: kopniaka albo kamienia. W windzie zauważyłam łzy w oczach moich suczek. Wróciły okropne wspomnienia i smutek. Niech nikt nie mówi , że psy nie rozumieją i brak im wrażliwości. Cały czas im powtarzałam , że są najcudowniejsze i kochane ale to muszą odreagować.
Dobrze , że jutro też jest wspólny dzień .

piątek, 1 lutego 2019

żeby nie było zbyt nudno

Już zapomniałam jak to jest gdy moje dziewczyny się kłócą. Uwielbiam popołudniowe piątki. Koniec ciężkiego tygodnia, wolny weekend przed nami. Zakupy zrobione, stadko nakarmione, oczy odmawiają posłuszeństwa. Pomimo mocnej kawy, organizm wymusił drzemkę. Nagle stawia mnie na nogi odgłos rzucających się na siebie psów.  Rozespana siadam na tapczanie , jest cisza lecz coś musiało się wydarzyć, bo sunie omijają się wzajemnie i rozchodzą po kątach mieszkania.
W napiętej atmosferze wytrzymałam godzinę. Musiałam wrócić do dawnej komendy: dziewczyny słuchajcie: obie usiadły obok mnie, postawiły uszy a ja zaczęłam swój monolog: mieszkamy razem i nie może być takiej atmosfery, musicie się pogodzić, nie może być inaczej i takie tam ble, ble , ble..
Minęła chwila i.. Funia podchodzi do Maksi i liże ja po pysiu, Maksi merda ogonkiem.
Znów pytam: czy to znaczy że już zgoda? Otrzymuje odpowiedź. Funia robi takie  wow  wow a Maksi znów merda ogonkiem.
Znów jestem z nich dumna, moje lata pracy dają efekty. Kochane sunie.

wtorek, 22 stycznia 2019

Złośnica

To normalne, że psy czasem się nie lubią. W tym konkretnym przypadku opadają mi ręce. W sąsiednim bloku mieszkają dwa yorki. Wychodzą oczywiście luzem. Staram się je omijać, ale po ciemku trudno czasem zauważyć mała kulkę. Ich spacer wygląda tak, że idą przez podwórko aż pod mój blok. Sunia gdy zobaczy innego psa warcząc biegnie w jego kierunku.
Gdy pieski są z panią, są odwoływane lecz często nie słuchają. Ostatnio pieski były z panem. W pewnej chwili mała kulka leci w nasza stronę i złośliwie warczy. Opiekun idzie za nią i mówi do mnie: ona nic nie zrobi. Moje dziewczyny milczą więc wiem, że im się to nie podoba. Ostrzegam pana, że moje sunie nie są zachwycone jej warczeniem. Dopiero te słowa powodują, że człowiek z obłędem w oczach zaczyna łapać yorka.
Przecież każdy kto ma psa wie co znaczy warczenie..........to ostrzeżenie psa o ewentualnym ataku.
Kocham psy ale ... yorki są specyficzne i rozumiem,że psy je nie lubią.

sobota, 19 stycznia 2019

Dlaczego nie wolno?

Gdy pies jest szczęśliwy jest radosny bez względu na dolegliwości i wiek.
Moje sunie okazują radość przy każdym wyjściu na spacer (poza bardzo rannym pierwszym spacerku), na widok psów które lubią, na widok sąsiadów których lubią.
Czy radości mam zabraniać? NIGDY!!!!! TO piękna cecha w porównaniu z nienawiścią  którą zieją niektórzy ludzie.
 Kilka dni temu wracamy ze spacerku po cichu jak zwykle. DO windy wchodzi osoba która nie na widzi moich psów. Zatrzymuję moje dziewczyny i przepuszczam inne osoby aby pojechały. Widząc ich zdziwione miny mówię, że nie jadę z tamta panią bo ona nie na widzi moich psów. Aż mnie zatkało gdy usłyszałam jej komentarz bo te psy są nie normalne.
Czy radość jest nienormalna? Zdecydowanie wolę psy niż ludzi z miną jakby sto wsi spalili, po nich nie wiadomo czego można się spodziewać.
 Moje psy będą się cieszyć, czy się to tej kobiecie podoba czy nie. Wara od moich suczek.

piątek, 18 stycznia 2019

Aż trudno uwierzyć

Kilka dni temu rozmawiałam z sąsiadką-opiekunka Aresika. Aresik to taki psi podlotek lecz coraz grzeczniejszy.
Pod czas spacer wyczuł za sobą psa z bloku obok. tak skręcił, że jego opiekunka się przewróciła. Uratowała ja pora roku, bo na głowie była czapka i kaptur.
Nie to jest jednak najgorsze. Dwie osoby z psem rzucającym się którzy szli za nimi, bez emocji minęli leżącą kobietę a ujadającego Aresika odpychali nogą. Było ich dwoje!!!!!Nie padło pytanie: czy nic się pani nie stało? Nawet nie zaproponowali pomocy..
 To jakiś koszmar. Do czego zmierza świat. Nawet jeśli psy się nie lubią ale ludzi nie powinni zionąc nienawiścią.
Znam Panią od Aresa od kilku lat. Poprzednio miała sunie, ja też i mimo iż obie nie znosiły się, moja sunia uwielbiała kobietę i odwrotnie, Jej sunia mnie. Podczas spotkań w windzie na podwórku obie z sąsiadką miło gawędziłyśmy.

piątek, 11 stycznia 2019

Głupie rozmowy

Wiem, nie każdy musi lubić zwierzaki. Bywają jednak rozmowy które mnie zaskakują. Mieszkamy w bloku z trzema windami. Gdy spotykam kogoś z kim nie mam ochoty jechać, wsiadam do innej , to chyba oczywiste.
W windzie najgorzej jest zimą. Podłoga mokra od resztek śniegu z butów. Sunie nauczone, że jak ktoś nabrudzi w windzie to nie wolno wejść. Zakaz ten nie dotyczy pozostałości po śniegu.
Przytoczę rozmowę sprzed kilku dni.
Jedziemy windą z dwiema sąsiadkami. Dziewczyny niuchają nosem po podłodze windy.
-Nie wolno lizać, nosy do góry -przypominam nasza zasadę.i nagle aż mnie zatkało gdy usłyszałam:
-Nie przeszkadza mi, że liżą ale jak szczekają.
Przemilczałam ale myślałam, że mnie szlak trafi. Jeszcze nikt nie nauczył psa ludzkiej mowy i tak zostanie. W nocy sunie nie szczekają ale w dzień? bez przesady. Lizać brudów i tak nie pozwolę a to, że tej kobiecie to nie przeszkadza to mnie akurat nie interesuje.

środa, 2 stycznia 2019

To nie tak łatwo:(

Najtrudniejsza noc za nami. Co dalej?
W nowym roku dwa pierwsze spacerki, jeden o 5 rano, drugi o 12.
Mimo panującej "pozornej" ciszy jak trudno było im zaufać, że spokojnie po wielu godzinach mogą się załatwić. Podczas spaceru cały czas do nich mówiłam, że jest już dobrze , w porządku, ok.Od zawsze tak jest, że mój głos im pomaga.
O 12 było niby lżej. Ci co balowali, zasnęli, więc spacer był spokojniejszy. Wracając  do domu, Funia zaczęła szczekać. Nagle ktoś wchodzący za nami na klatkę, zaczął ją uciszać. Wtedy ja wybuchłam::
Funisu szczekaj, drzyj się ile chcesz, w nocy nikogo nie obchodziło, że bardzo się boisz. Było samo południe dlatego tak powiedziałam. Ona musiała wyszczekać swój żal z minionej nocy.
Niedawno wstałyśmy. Na szczęście nikt nie strzelał. Sunie przez całą noc, przez sen szczekały, warczały, popiskiwały. Cóż muszą odreagować.


Jest taki dzień...

Jest jeden dzień w roku najtrudniejszy dla zwierząt i ich opiekunów. SYLWESTER.
Ludzie z radością i wielkim hukiem żegnają stary i witają nowy rok. Wydaja masę pieniędzy na fajerwerki ale najgorsze jest to, że ich nie obchodzi los zwierząt: domowych, wolno żyjących, schroniskowych. Dla nich liczy się huk, im większy tym lepszy.
Każde zwierzę słyszy każdy dźwięk 4 x mocniej jak człowiek. Jeśli głośna kanonada petard wywołuje szum w uszach u nas, co musi czuć biedne zwierzę?
Moje dziewczyny mimo leków dobrze dobranych, zniosły ten czas źle. U człowieka z fb jednemu pieskowi pękło serduszko, ktoś inny znalazł w parku nieżywą wiewiórkę. A co muszą czuć zwierzaki w schroniskach? Masakra.
W nowym roku życzę ludziom opamiętania, nie żyjemy sami na tej planecie.