czwartek, 17 grudnia 2015

Oferta

Chyba naprawdę świat się kończy, skoro ludzi plotą takie głupoty i tego nie widzą. Dwa tygodnie temu zaczepiła mnie sąsiadka, mówiąc , że ma dla mnie świetna ofertę. Jej zamożni znajomi ( słowo zamożni powtórzyła kilka razy), państwo w wieku ponad 90 lat chcą mieć pieska. Myślałam, że źle usłyszałam, ponad 90 lat?
Tak, odrzekła sąsiadka mająca ponad 80 lat, oni maja już zamówionego szczeniaka .Byłam brutalna w moich pytaniach, a co się z nim stanie, gdy umrą? No właśnie i to jest ta oferta, znajomi chcą podpisać umowę z kimś kto zajmie się psem, po ich śmierci. i oferują 50 tys. zł. Słyszę, że pomyślała o mnie..Przepraszam ale lepiej Im wyperswadować psa w tym wieku.Ale oni są zamożni. Ja mam dwa psy i trzeci nie wchodzi w rachubę.Jak znam życie chętnego znajdą, ale kto najbardziej ucierpi?pies. ale czy to kogoś obchodzi?

niedziela, 29 listopada 2015

Kolejne urodziny

Funia ma pecha,  w ubiegłym roku i  w tym gdy zbliżały się jej urodzinki, nawalało moje zdrowie. Grypa żołądkowa czy coś podobnego. Zamiast świętować, nie wychodziłam z łazienki, Natomiast moje sunie obie , patrzyły na mnie z troską. Moje kochane słodziaki.
Mijają trzy lata jak jesteśmy we trzy. Funia, zmienia się. Teraz jest w trakcie naśladowania Maksi.
 Kładzie się tu gdzie  lubi leżeć Makusia.
Maksi kiedyś wycofany piesek teraz kocha ludzi i uwielbia się przytulać, Funia też zaczyna się przytulać.Jestem szczęśliwa bo udało się nam dużo wypracować. Pokonać strach, zacofanie, Udało się!!!! Ktoś kto je znał wcześniej, nie poznałby moich suniek.

piątek, 27 listopada 2015

Biedaki

Znów wracam do tematu pies na wsi. Znajoma z obrzydzeniem mówi o swoim psie. Jest ich kilka, ostatni to mała sunia, która przybyła latem .Już wtedy pytałam :co z nią będzie zimą? Wzruszyła ramionami, pewnie będzie miała budę. Kilka dni temu słyszę , sunia je odchody, jest obrzydliwa., Dam pani dla niej specjalne tabletki, to przestanie. E tam, słyszę w odpowiedzi. Jest szkodnikiem, goni kury.Znów pytam; może jest głodna?
Wielkie oburzenie na moje pytanie. Ona ma dużo jedzenia, my wyrzucamy dużo, codziennie resztki z obiadu, wędlina która po kilku dniach nie nadaje się do jedzenia, to wszystko dostają psy. I zaczyna się wyliczanka, mięso z obiadu,.. zmieniłam temat bo bałam się, że wybuchnę.
Wracam do domu, i przytulam moje sunie, szczęściary . Zaraz po spacerku czeka na nich specjalna psia karma. I wielki buziak ode mnie.
Jutro znów praca z tą panią.Najgorsze jest to że ona o tym mówi z dumą jakby było się czym chwalić.

niedziela, 8 listopada 2015

człowiek czy pies....

Im więcej mam lat, tym bardziej wolę zwierzęcy świat niż ludzki. W zwierzętach nie ma złości i nienawiści do wszystkich i do wszystkiego. W ludziach natomiast jest jej pełno. Nagromadzona przez życie złość, nienawiść i inne negatywne emocje, pod koniec życia są bardzo widoczne.
Dotyczy to ludzi. psy żeby nie wiem ile wycierpiały, przebaczają i potrafią kochać innych.
Kocham spacery z psem, kiedyś nawet lubiłam spotkania z innymi ludźmi i ich psami.
Spacery z psami ( teraz mam dwa), lubię nadal, ale towarzystwo niektórych ludzi zdecydowanie nie..
 Niestety mieszkając na jednym piętrze, nie bardzo jest jak unikać niezbyt miłych ludzi, zwłaszcza tych co uważają się, że są pępkiem świata. Mam po dziurki w nosie takich ludzi.
Na szczęście mam swoje zwierzaki, oraz ludzkich przyjaciół i jakoś jest.
Dzisiaj Dama była u weta, przerośnięty dziobek nie pozwalał jej jeść, musiałam ją karmić.
Był długi jesienny spacer z Makusią i Funią. Wichura przestraszyła moje psie maleństwo, tak dmuchnęło aż Funia przewróciła się. To przekonało moje dziewczyny o powrocie do domu.

niedziela, 1 listopada 2015

Wspomnienia

Trzy lata temu było zimno i leżał śnieg. Dlaczego tak dobrze pamiętam? Trzy lata temy to był czas gdy błąkała się moja Funisia. Nie mogłam wtedy, jeść ani spać. Ciągle myślałam o niej. To małe wystraszone stworzonko, spało na ziemi, zjadło to co znalazło.
 teraz , gdy obie- Maksi i Funia są ze mną. ich szczęście najlepiej widać podczas jesiennej słoty albo mrozów.Obie kochają  wtulić się  w ciepłe kocyki, łepki kładą na poduszkach, i śpią jak zabite.
Uwielbiam ten widok. Maksi merda ogonkiem jak szalona, Funisia nadrabia kwileniem, jak kaczuszka. Jestem szczęśliwa ,że są ze mną.. Maksi nigdy nie upomina się o nic, wszystko za nią załatwia Funia. Trzeba przyśpieszyć spacer, bo Makusi się zachciało, to Funia domaga się szybkiego wyjścia.
Dzisiaj wspominam , nie tylko ludzi którzy odeszli ale i zwierzęta. każdy zwierzak był inny i każdy bardzo kochany.

niedziela, 25 października 2015

Jak poligon

Znów czytam, że pies wraca z adopcji. To straszne. Złości mnie gdy wolontariuszki zapewniają , że pies zachowuje czystość w domu, że nic nie zniszczy.Owszem to zwiększa ilość adopcji tyle że ileś psów wraca znów do schronu.
Kiedyś nasza znajoma pani weterynarz, która pracowała w schronisku odradzała adoptowania psa  po przejściach. Uważała , że ludzie sobie nie radzą z takimi psami. Wtedy spytałam siebie: nie dam rady? Dam muszę dać rade, zbyt kocham psy aby się poddać.
W moim życiu najpierw była Agusia ze schronu, teraz jest maksi i Funisia , obie po przejściach.
Pierwsze trzy lata z Aga i pierwsze trzy lata z moimi dziewczynami, były trudne.
 Gdy wszystko wyszło na prostą, czuje się jakbym miała za sobą ciężki poligon. I jeśli ktoś mi powie, że pierwsze trzy lata są łatwe, to albo  kłamie albo jego zwierzę było wyjątkiem. Ale tak naprawdę, nie wierzę w wyjątki. Pies, kot, czy inne zwierzątko, mające za sobą bagaż przeżyć musi dostać czas
na aklimatyzację w nowym domu.
 Dzisiaj  jest dzień kundelka, wszystkim małym i dużym kundelkom, samotnym, bezdomnym życzę domku i opiekunów których nie zrażą pogryzione kable, buty, czy wybuchające poduszki.
 Opiekunom życzę wytrwałości, cierpliwości w zamian otrzymają ogrom przyjaźni i miłości od swoich  małych przyjaciół


niedziela, 18 października 2015

Totalne lenistwo

Za oknem jesień, deszcz, a moje stadko śpi. Gady pod grzejnikiem, psiaki wtulone  w poduszki.Spacery krótkie i szybko do domku.Jak widzę ich radość przy każdym powrocie do domu to aż serce mi rośnie.
Po powrocie ze spacerku, bez względu na pogodę, mamy swój rytuał. Dziewczyny czekają aż zdejmę kurtkę i podchodzą kolejno do mnie. Pod ręką mam ręcznik do wycierania i szmatkę.Wycieram grzbiet, brzuszek, zdejmuję szelki i potem muszę wypieścić  sunie. Maksi jest pierwsza, potem Funisia. Funia z racji małego wzrostu, wraca bardziej mokra, stąd wycieranie trwa dłużej.Maksi uznaje, ze niezbyt dokładnie ja wytarłam i ponownie ustawia się przede mną.W tym czasie Funia z piskiem biegnie przez całe mieszkanie i z radością wskakuje na tapczan. Maksi dostałe buziaka w czółko i mogę zając się sobą. Tak wyglądają nasze powroty od kiedy sunie są u mnie. Moje kochane mądrale.
 Są szczęśliwe tak myślę. każdego ranka gdy wstają, Maksi merda ogonkiem, Funia bierze zabawkę.

czwartek, 15 października 2015

Chciałam, to mam

Moje sunie wydarły dziurę w narzucie. Narzuta nowa, niedawno położona i klops. Dziura wielkości dłoni. Było już tak dobrze, trudno muszę to przetrawić. Stąd moje milczenie. Trochę mnie to złamało, co wyjdę na prostą, znowu coś zepsute. Mimo wszystko kocham moich szkodników.
Im dłużej żyję bardziej wolę zwierzęta niż ludzi. Sąsiadka miała problem u weta z jamnikiem. Pies wyrywał się podczas korekty pazurków, nie mogła go utrzymać. Przy mnie ten zabieg przeszedł kiedyś prawie bez stresu. Zaproponowałam, ze wpadnę po niego i zabiorę do weta. Starsza pani ucieszyła się ale stwierdziła , że jak będzie z nim szła to mogę iść z nimi. Nie raczyła nawet zapytać czy będę mogła w tym samym terminie. Uznałam ,że musi sobie inaczej poradzić. Skutecznie odzwyczaja mnie od pomocy jej, mam dość. Jestem chętna do pomocy, ale nie jestem jej służącą. mam swoje sprawy, tez są chwile gdy źle się czuję. jednak ta kobieta uznaje tylko swoje dolegliwości. Co tam, mam swoje małe pocieszycielki.

poniedziałek, 5 października 2015

Jesień

Za oknem zimno, w domu psiaki które przytulają się.. Powoli szykuje się do zimy. Porządki w szafach, szufladach, pozbycie się zbędnych rzeczy.. Piorę narzuty, posłanka, koce. jedno posłanko wymagało wymiany. 15 lat i dość. Kupiłam, nowe mocniejsze, ale chyba tylko mnie się podoba. Wymieniłam dywan na nowy.
Funia nareszcie, po 3 latach troszkę przytyła. Mimo dobrego jedzenia była chuda jakby głodowała.
zaczyna kichać, wiec będzie dostawać tabletki na odporność. natomiast Makusia-tabletki wzmacniające stawy. Poza tym dużo miłości, czułości. Kochane dziewczyny.
Funisia dostała piszczącą zabawkę jeżyka. To dla niej największa radość jak zwykle wyjęła piszczałkę, zabawka przypomina kapeć ale jest jej.
Funia jest mniej nerwowa niż była kiedyś. Niech mi nikt nie mówi, że każdy pies po przejściach jest super, tzn jest i każdy zasługuje na miłość. Nigdy jednak piesek nie będzie  wiedział wszystkiego, każdego trzeba nauczyć siebie, to zajmuje czas. Jednak warto. osoba która ma całe życie zwierzaka u swojego boku wie o tym. Uważam , że dlatego jest tyle zwrotów z adopcji. Nie wolno opowiadać ludziom , jak to piesek umie chodzić na smyczy, jak zachowuje czystość w domu. Po przejściach, każda zmiana może spowodować zupełnie nie oczekiwane zachowanie.

środa, 23 września 2015

Czy naprawdę to tylko pies?

Życie nas nie rozpieszcza. W weekend miałam do załatwienia sprawę, która do najłatwiejszych nie należała. Z problemem zostałam jak zwykle sama. Przez dwa dni moje najlepsze koleżanki, nawet nie znalazły chwili aby zadzwonić i spytać jak sobie radzę. Kto mnie wspierał? Oczywiście moje psy. Dodawały mi otuchy jak tylko umiały.
Funia jest po zrobieniu analiz, Hurra kryształków brak.
Jakie to szczęście mieć psa

poniedziałek, 14 września 2015

Tak nie można

Wczoraj było u nas wielkie sprzątanie. Zmiana starego dywanu na nowy. Było to konieczne, bo po chorobie Funisi wyglądał jak szmata leżąca w melinie.
Zajęło mi to pól niedzieli ale udało się. Rano jak zwykle dzwonił budzik i co? Cisza dookoła. Żaden pies nawet nie drgnął, nie mówiąc o otwarciu oka. Hm to moja wina, nie można tak zmęczyć piesków. One miały pełne łapki roboty a ja piszę że to ja zrobiłam.
Teraz też piję poranną kawę, a moje stado śpi jak nieżywe.
Dobrego tygodnia

niedziela, 13 września 2015

Proszę tego nie robić ?

Ostatnio gadając do znajomego psa, usłyszałam od innej osoby : proszę tego nie robić. Hm?
 Ale czego? jakoś nie złapałam sensu w  zadanym pytaniu. Niech pani nie zaczepia każdego psa..Usłyszałam to od osoby której psa też czasem głaszczę. Nigdy nie pogłaszczę psa nie uzyskując zgody jego opiekuna.. Ale ja nic złego nie robię - odparłam.
 To co usłyszałam  zatkało mnie;  cyt; nie no nic w tym złego, ale wie pani jacy są ludzie, będą mówić , że pani jest psiara.
Niech mówią, nie mam zamiaru się przejmować tym co ludzie powiedzą, kocham psy, koty, zwierzęta.
W autobusie, gdy środkiem przechadzał się pająk, jakaś babinka z laską stwierdziła do mnie, żebym go zabiła. Odmówiłam, niech sobie chodzi, nikomu nic złego nie robi.
Jeśli nawet ktoś pomyślał o mnie głupia? to jego problem, nie mój.

sobota, 5 września 2015

Prowokowanie czy głupota

Musiały minąć trzy dni abym mogła o tym napisać. Teraz wiem, ze to nie zwierzęta są nie przewidywalne ale ludzie.
 Wyobraźcie sobie sytuację: maleńka winda, i w środku trzy psy, trzy osoby dorosłe.
Tyle ,że ze mną były dwa moje psy, sąsiadka ze swoim i obcy facet. Nie byłoby w tym nic dziwnego
 gdyby nie to , że sąsiadka prawie "wepchnęła " w ścianę moje psy,robiąc miejsce facetowi. prosiłam żeby nie zmniejszała naszej powierzchni bo robi się zbyt ciasno. jej jamnior oczywiście rzucił się na faceta, co było do przewidzenia. Był bez kagańca i najgorsze w tym było to, ze kobieta zaczęła noga wsuwać rozjuszonego swojego psa, pod moja Maksi. Wkurzyłam się, zasłoniłam Makusię swoją nogą .Przecież rozjuszony jej pies mógł po drodze ugryźć moja sunię.
To trwało długo, winda jedzie wolno, i jechaliśmy aż na 12 piętro.
Po wyjściu powiedziałam, że już nigdy nie wsiądę z nią do windy, gdy obie będziemy mieć ze sobą psy.
Co usłyszałam? Ojej tak nie można.. i głos pełen oburzenia, przecież nic się nie stało.
Po tej przejażdżce,, nie spałam cała noc i moja wątroba daje mi popalić.
Dzisiaj rano byłam u naszego weterynarza, opowiedziałam o całej sytuacji. Potwierdziły się moje obawy, że mogło to się źle skończyć, Psy na zbyt małej powierzchni, mogą zachować się
różnie, inaczej niż zwykle i lepiej unikać takich sytuacji.

środa, 2 września 2015

Czy naprawdę wiemy wszystko?

Nie chce nikogo urazić pisząc ten post, ale jedno wiem na pewno.: mając przez pól wieku psy, mogę powiedzieć że nie wiem wszystkiego o psach. Pracując całe życie w kontaktach z ludźmi, potrafię ocenić ich intencje, chociaż nie ukrywam, że też potrafię się mylić. jeśli ktoś chce adoptować psa i cała listę wymagań jaki to on powinien być - to dla mnie to jest chore.. Jeśli nawet wolontariusz  albo tym czas poznał dobrze psa, , to z nowymi opiekunami może on zachować się inaczej. I co wtedy, wyrzucą psa? bo nie spełnił kryteriów obiecanych? Wystarczy, że w nowym domu będą inne zwyczaje , niż te jakie znał do tej pory. I co? może być klapa, Tylko szkoda psa.Adoptując psa w rodzinie która ma dzieci, można wykorzystać aspekty wychowawcze. Dzieci mogą wiele się nauczyć.
 Uważam, ze osoba która stawia tyle wymagań co do  adoptowanego psa, może w pewnym momencie znudzić się nim. Przecież każdego psa można nauczyć zasad panujących w domu opiekunów. Ucząc go tego powstaje więź z psem.
 Nie zjadłam rozumu, ale teraz mam dwa psiaki których odradzano mi adopcje. Uparłam się, że one będą ze mną. I nie jest to kwestia doświadczenia ale miłości do zwierząt. jeśli bardzo chcemy uda się.
Pisząc ten post czuję się jak dziad który mówił do obrazu.

niedziela, 30 sierpnia 2015

Kiedy poranną sączę kawę...

Lubię słowa tej piosenki. Od lat słucham piosenek Andrzeja Sikorowskiego. Mają piękne słowa i muzykę.
Poprzednia sunia- Agusia tak polubiła tą muzykę, że nawet gdy mocno spała w drugim pokoju, słysząc  głos p. Andrzeja, przychodziła, siadała przed sprzętem . Na pysiu widać było jaką jej to sprawia przyjemność. Nie była to sytuacja jednorazowa. Pewnego dnia w telewizji zabrzmiała jedna z piosenek, Agusia pędem przyleciała do pokoju, ale za chwile był inny wykonawca, przeżyłam szok sunia zaczęła warczeć.
Gdy w moim domu pojawiła się Maksi i Funia, postanowiłam aby poznały muzykę która słucham.
Maksi reagowała normalnie, ale Funia? Przeraziło mnie. Słysząc piękne dźwięki, dysząc biegała po mieszkaniu. Coś się kojarzyło z poprzednim domem? Nigdy się tego nie dowiem. Słuchając często tych piosenek, Funia zaczęła się przy nich wyciszać i przestała się bać. To był mały przełom w naszym życiu. Już żadna sunia nie opuszcza pokoju gdy słyszy muzykę.
Wiem, jest masa przeciwników cyrków ale to cyrkowcy,a dokładniej treser lwów, przekazał mi jak nauczyć zwierzaka by nie bał się muzyki. To cenna wiedza.. Dopijam kawę i zabieram dziewczyny na spacer, taki bez pospiechu.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Wielki smutek

Kolejny pies - Gapa  odeszła za Tęczowy Most. Gapa to 13 letnia labradorka, z którą byłam zżyta głównie przez opowieści o niej .Gapcia była prezentem od mojej przyjaciółki dla jej siostrzenicy.
 Gapcia rozkochała cała rodzinę. Kochana, rozpieszczana, Nigdy nie zostawiona sama sobie. Z przyjemnością słuchałam jak rodzina przejmowała opiekę nad  sunią w razie potrzeby, np wyjazdu.
Gdy odchodziły moje kolejne psy, a ja z płaczem o tym mówiłam, zawsze miałam wraże -
nie, że koleżanka chce powiedzieć :przesadzasz.
 Gdy w piątek Ala opowiadała o odejściu Gapy, sama płakała i powiedziała ,że nie wiedziała , że to takie trudne. Trudne, mimo iż Gapcia nie mieszkała u niej. Najbardziej cierpi główna opiekunka pieska czyli jej siostrzenica.Wiem co czuje i myślami jestem z nimi.


niedziela, 23 sierpnia 2015

Bez psa :( i z psem

Czym byłoby życie bez psa?
smutne i niepełne
Dom bez psa?
to jak ogród bez kwiatów
To wielkie szczęście mieć psa
mieć jego miłość i przywiązanie
Życie obok nich zwiększa naszą intuicję,
uczy jak kochać mimo wszystko.
Gdy zjedzą ulubione buty
umiemy stwierdzić to była tylko rzecz ale nie rób tego więcej
Życie to wieczne kompromisy
czasem musimy wybrać albo kwiat który nam się podoba abo zwierzak
 Mimo kudełków, mimo przynoszonego piasku,
 mimo rozpychania się w nocy w naszym łóżku,
 mimo wnoszenia zabawek na tapczan
mimo strat w mieszkaniu podczas ich choroby
czym byłby świat bez nich?
 dlam nie świat bez zwierząt mógłby nie istnieć
 Dziękuje wszystkim moim zwierzakom, które były, które są i które być może jeszcze kiedyś pojawią się w moim życiu.
To takie moje małe przemyślenia na dzisiaj:)

sobota, 22 sierpnia 2015

Super

Powoli wszystko wraca do normalności.
Psy zdrowe. Wprawdzie we wrześniu czeka nas zrobienie analizy moczu Funi , żeby wyjaśnić czy można wrócić do normalnego jedzenia. Nowe dywany do pokoju  zamówione, dotrą na początku września. Chce je położyć dopiero po festiwalu fajerwerków.Tabletki wyciszające już kupione, wierzę że damy radę.
Dzisiaj mam wolne, i wszyscy są szczęśliwi.Za nami dwa spacery , w tym jeden długi.
W kuchni gotuje leczo warzywne, pachnie w całym domu i mimo gotowania,w mieszkaniu nie ma duchoty. Dlatego lubię wczesną jesień. Uwielbiam taki wolny dzień, gdy powoli krzątam się po domu, bez pośpiech, psy rozwalone śpią. Nawet gdy mi coś spadnie albo stuknie, nie otworzą nawet oka..Piję druga kawę i jest mi dobrze.. Niedługo kolejny spacer,a po powrocie wszyscy zjemy obiadek.
Wbrew poradnikom, robię zawsze po swojemu tzn pierw jeść dostają zwierzaki potem ludzie. Dlaczego? Zwierzaki mając pełne brzuszki, idą "zawiązać sadełko", nie żebrzą  o coś z mojego talerza. Gdy zajrzą co jem, mówię zawsze to samo: jadłaś teraz ja jem. Chyba , ze jem jakis owoc wtedy ok, mogą dostać kawałek.

sobota, 8 sierpnia 2015

Ech życie, życie.

Upał okropny, ledwo żyjemy. Żeby nie było zbyt łatwo, Maksi naciągnęła sobie ścięgno. Wet ją obejrzał, kazał robić zimne okłady i oszczędzać łapkę. Maksi która nie znosi chłodu ani wilgoci, z trudem znosi okłady, ale cóż musi. Pierwszego dnia znosiłam ją ze schodów. Funia co chwilę dostawała komendę zwolnij , bo  Makusia ma chorą łapkę. Funia zwalnia i z troską patrzyła do tyłu.
Jest dużo lepiej po jednym dniu. Gdy zobaczyłam , że Maksi nie może stanąć na łapkę a ona sama podwija się pod nią, byłam przerażona. Pani wet uspokoiła to nie złamanie, Powoli minie, ale trzeba uważać .

środa, 5 sierpnia 2015

Straszny sen

Od zawsze gdy mój pies, albo kot, rusza łapkami przez sen, szczeka lub miauczy, kładę delikatnie na nim dłoń i budzę go. Najczęściej dostaję buziaka w policzek albo po ręku. Jestem pewna, że dobrze robię.
2 dni temu, miałam ciężka noc. Śniło mi się, że ktoś zabrał moje psy. Nie mam pojęcia, czy wołałam je przez sen, ale miałam wrażenie , że psy nie śpią. We śnie najpierw uratowałam Makusie potem snułam się po ulicach , nieznanego miasta wołając Funię, prosiłam ludzi by pomogli ją szukać.
 Nagle  w męczącym śnie usłyszałam warkot psa, i poczułam lizanie..Obudziłam się i poczułam wielka ulgę. Sen trwał godzinę ale i tak zmęczył mnie.
Sunie nigdy nie budzą mnie w nocy , chyba , że nie słyszę dzwoniącego budzika. Tym razem, nie była to pora pobudki. Sunie przerywały mój koszmarny sen. Małe Funiątko, siedząc na poduszce, obok mojego ucha głośno i niecierpliwe warczało. Każdy by się obudził. Maksi wspierała ją liżąc moje kolano. Gdy dopięły swego, spokojnie poszły spać i tak spałyśmy do budzika.
Dziewczyny uznały, że skoro ja przerywam i ratuję je gdy mają straszny sen, one też muszą tak zrobić.
 I jak nie kochać?

wtorek, 4 sierpnia 2015

Wielkie rozczarowanie

Hm, kiedy potwierdzono mój urlop, mówiłam o tym moim suniom, .Powtarzałam ze kilka dni spędzimy razem. Dla nich pojęcie kilka nie istnieje. Dzisiaj rano gdy zadzwonił budzik szalały ze szczęścia. Maksi, merdając ogonkiem, tańczyła, Funia szalała z piłeczką. Dopiero gdy zrozumiały, że po rannym spacerku idę do pracy, posmutniały, grzecznie poszły do pokoju, wtuliły się w poduszki, a ja myślałam , że serce mi pęknie. Moje kochane dziewczyny.

niedziela, 2 sierpnia 2015

Zazdrość

Mając tyle lat zwierzaki, nauczyłam się, jak ich oduczać zazdrości, o innych domowników, bądź o inne psy. Wiadomo, że psy potrafią być zazdrosne o inne zwierzaki , czy inne psy. Zawsze mogłam głaskać inne psy przy moich ulubieńcach. Udało się również pokonać zazdrość u psa, gdy do domu przybywało kolejne zwierzątko.
 Wcześniej, wspominałam jednego z moich poprzednich psów Atosa. Standardowy jamnik. Chciałam by zaakceptował np. żółwia. zaczynało się od dawania mu do powąchania gada. I co chwilę go głaskałam przy tym. Podczas pierwszych porządków w terrarium, zawsze go wołałam niby do pomocy. Po jakimś czasie spróbowałam faktycznie aby mi pomógł. Wyjęłam gady na wersalkę, i szykowałam się do porządków ich mieszkanka. Atos miał siedzieć na dywanie i pilnować , żeby żaden gad nie spadł na podłogę. Wyszłam z pokoju i z za regału obserwowałam przebieg wydarzeń.
Gdy malec dochodził do brzegu wersalki, Atos wspinał się na łapki i nosem wpychał do na środek, po czym siadał znów przy wersalce i czekał co będzie dalej. gdy musiałam zająć się myciem, ktoś z domowników już oficjalnie usiał z nimi tak na wszelki wypadek.
Po skończonych porządkach, były mizianki Atoska, wspólna zabawa, pochwały i długi spacer..
I tak już zostało. gdy Atos nie miał ochoty na pomoc, żółwie wypuszczałam na podłogę, wiedziałam, że są bezpieczne
Nie każda zazdrość uda się pokonać. Z jedną sobie nie poradziłam. Atos do końca swoich dni był zazdrosny o szczotkę. Tak dobrze zrozumieliście o zwykłą szczotkę a dokładniej mówiąc zmiotkę.
Gdy próbowałam zmieść kopczyk piasku na szufelkę , dokładnie w tym samym momencie Atos wbiegał w sam środek śmieci i lizał mnie po twarzy.jedyny ratunek- to pomoc domownika który go odwoływał kusząc smakołykiem.

czwartek, 30 lipca 2015

Przełomowy rok

W adopcji psa po przejściach najważniejsze są pierwsze trzy lata. Tyle czasu ile spędzimy  z naszym pupilem tym więcej osiągniemy z nim porozumienia.
To czas na wzajemnie poznawanie się, na naukę najważniejszych komend. W lipcu minęło 3 lata jak Maksi jest ze mną, natomiast w listopadzie minie Funi 3 lata.
Jak to w życiu bywa, przez te trzy lata były i trudne chwile. Pomijam, drobne zniszczenia, które spowodowała każda z nich. Maksi przeszła operację, zrobioną w ostatniej chwili, Funia przeszła ciężka chorobę. Czy u Funi już jest wszystko ok, zobaczymy robiąc w sierpniu analizę moczu.
Funia mniej więcej od pól roku podczas spacerów wącha trawę i zjada co lepsze kąski. Upaja się zapachami świata. Do tej pory jej łepek był jak radar, uważny , gotowy do obrony.Wczoraj po raz pierwszy od kiedy jesteśmy razem, obie skubały trawę w dzień. Czułam się jak pastuszek wyprowadzający swoje owieczki. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że mieszkamy w samym centrum miasta, gdzie jest ogromny ruch i hałas. Można psa przyzwyczaić do szumu miasta nawet jeśli jest to dla niego nowością. Spacer jest dla nas wielką przyjemnością.

środa, 29 lipca 2015

Radość czy trauma?

Wakacje, dla ludzi radość ale nie dla zwierząt.
W wielu domach wakacje to nic takiego, normalne życie.Mam na myśli domy  w których u boku ludzi żyje zwierzątko. Są domy, gdzie planując wakacje myśli się o swoim pupilu. Jeśli nie można go zabrać, zapewnia mu się opiekę. Nie powiem ale najbardziej lubię wariant , gdy pupil jedzie z nami.
Wiem jednak, że są i takie domy, które pozbywają się "kłopotu". Nigdy tego nie zrozumiem. Jak można wywieźć i gdzieś wyrzucić.???!!!!
Jak cudne mam wspomnienia z wakacji, wspólnych z moimi psami( poprzednimi) albo z psami które spotkałam na wyjazdach. Będąc dzieckiem, byłam na obozie harcerskim. Było niesamowicie. Wtedy poznałam psa Margasa. Margas był kundelkiem, na krótkich jamniczych łapkach. Na obozie był pod opieka opiekunów -rodzeństwa. Elżbieta mieszkała z grupą harcerzy po jednej stronie rzeczki, po drugiej Jacek z naszymi zastępami. Piesek dzielił swoją miłość między rodzeństwem. Zgodnie z tradycją każdy dzień kończyło wspólne śpiewanie przy ognisku. Ognisko nie mogło odbyć się bez psa. sam wybierał, po której stronie rzeczki spędzi wieczór. Mniej więcej przy drugiej piosence słychać było trzaski mostku, to był znak, że trzeba na brzegu koce zrobić dla niego miejsce. Tyle razy zmieniał miejsce na kocykach aż znalazł osobę która najlepiej umiała drapać po brzuszku. Margas był już na wielu obozach harcerskich, najlepszym dowodem był fakt, że gdy śpiewaliśmy przed ostatnią piosenkę (zwykle "Płonie ognisko i szumią knieje )Psisko wstawało, przeciągało się, otrzepywało z piasku i wracało na druga stronę rzeczki do Elżbiety. Kiedyś jednak został u nas i spał w namiocie Jacka, na jego pryczy. Następnego dnia okazało się , że obraził się na Elę.
I jak tu go nie kochać?

poniedziałek, 27 lipca 2015

Umarł, odszedł, zdechł

Słowa, słowa i jeszcze raz słowa. Którego z nich używamy, to wiele mówi o człowieku.Całe życie koło mnie żyło zwierzątko , gdy zasypiało na zawsze, mówiło się, że odeszło. Nieważne czy był to maleńki chomiczek, pies, albo kot, gdy kończyły życie,  umierały albo odchodziły na zawsze.
Nigdy przez moje gardło , ani gardło moich bliskich nie przeszło to trzecie określenie.
 One są częścią naszego życia, obdarowują nas przyjaźnią, miłością.
Dlaczego o tym piszę?
Dzisiaj spytałam znajomą osobę o jej sunię i usłyszałam :zdechła, a co tam i machnęła ręką
Zatkało mnie.

po długiej przerwie wracam

Ups jestem po wymianie kompa i teraz już będe pojawiać się regularnie

środa, 1 lipca 2015

Dla kochanych, niechcianych i kanalii

Dzisiaj jest światowy dzień psa. Moje życzenia są podzielone:

dla kochanych:
żyjcie jak najdłużej ze swoimi opiekunami, niech zdrowie was nie opuszcza i bądźcie zawsze kochane


dla niechcianych:
 niech każdy z was - drogie pieski, otrzyma kochającego was człowieka, miejcie zawsze pełne brzuszki i pełne miseczki jedzenia i wody., a w ostatniej chwili żeby ktoś trzymał was za łapkę



dla kanalii:
w dniu psa życzenia dla człowieka, bo tylko on potrafi być kanalią.:
gdy postanowisz skrzywdzić psa - przypominam pies czuje i jest żywa istotą.
gdy spróbujesz podnieść na niego rękę -przypominam pies czuje ból tak jak człowiek
gdy spróbujesz go przywiązać w lesie, to lepiej sam skorzystaj ze sznurka i obys nigdy nie zaznał nic dobrego      
tego życzy miłośnik psów i innych zwierzątek

niedziela, 28 czerwca 2015

Tylko pies to potrafi

Kocham psy, gdyż tylko one potrafią kochać za nic. Jeśli mam dobre dni, one cieszą się ze mną. Jeśli dopadnie mnie"dołek" sunie ogarnia smutek i pocieszają jak potrafią.
Ostatnio ze znajomą wymieniłam kilka maili , napisałam ,że mimo trosk, kłopotów jestem szczęśliwa. Gdy spytałam czemu nie odpisała, z trudem odczytałam , że było jej przykro po moich mailach.
Dziwne, czy narzekanie moje by ją ucieszyło?

niedziela, 21 czerwca 2015

Cicha woda czy trygrysica?

Z natury jestem spokojna, pokojowo nastawiona. Ale...właśnie jest ale gdy ktoś krzywdzi zwierzę, niekoniecznie moje, wtedy zamieniam się w agresywną tygrysicę. Nabieram ogromnej siły.
Ktoś kto zna Maksi sprzed adopcji, może potwierdzić , ze była wycofanym pieskiem. Teraz pokazuje swoje emocje, głownie gdy się cieszy. A Maksi gdy tylko otwiera oczki, emanuje radością.
Natomiast Funia, swój krzyk ze strachu, zamieniła na krzyk z radości. Zauważyłam, że od kiedy obie są u mnie, na podwórku częściej szczekają psy. Zupełnie jakby przy moich dziewczynach nabrały odwagi do wyrażania siebie. Jednym słowem, moje sunie "rozchuśtały" całe podwórko.
Często przepraszam ludzi za zachowanie moich psów. Na przepraszałam się chyba za całe życie.
Dzięki temu początkowa wrogość do suczek, zmieniła się w sympatię. Oczywiście wiem , że i tak nie wszyscy je polubią, ale wiele osób zmieniło o nich zdanie.
A gdzie ta tygrysica?. Nie dalej , jak kilka dni temu, wychodząc z windy na spacer, jedna z lokatorek z wrzaskiem oznajmiła mi, że muszę coś z nimi zrobić. Pokonując wrzask piesków- wrzasnęłam: uduszę je!. na co kobieta postraszyła mnie napisaniem skargi. Pokazałam jej godzinę na zegarku- To nie czas ciszy nocnej.
 Po wrzaskach ludzi , które już wcześniej mnie spotykały, wyjaśniłam sprawę z policją. Psy, są na smyczy, to nie jest agresja, a psu nie można zabronić szczekać. Zwłaszcza, że wrzask radości trwa kilka sekund.
 Najważniejsze to nie dać się, a moje psy kocham najbardziej na świecie.

niedziela, 31 maja 2015

Ale sobie narobiłam

To wspomnienie dotyczy jamnika który żył obok mnie prawie 14 lat. Pies z dość trudnym charakterem ale cóż.
Mieszkałam wtedy na 6 piętrze. Gdy bardzo mu się spieszyło na dwór, uspokajałam go mówiąc: Atosku pierwsze piętro, drugie i tak kolejno jadąc w obie strony. Nigdy nie myślałam o konsekwencjach tego gadania.
Atos, był najmłodszym szczeniakiem z miotu, stąd  ciągle odwiedzaliśmy weterynarzy. Zmienialiśmy gabinety aż wreszcie znalazł się jeden, dość daleko od naszego miejsca zamieszkania. Ten gabinet a raczej weterynarz miał ogromną zaletę, przy nim mój jamnik nie zamieniał się  w groźnego samca. Był grzeczny. ponieważ nie miałam samochodu do przychodni jechałam taxi. Wiadomo spore koszty. Poza tym wizyta, leki. Aby zmniejszyć wydatki wracaliśmy tramwajem. Wsiadaliśmy na pętli, więc spokojnie mogłam usiąść i trzymać pupila na kolanach. Tego nie przewidziałam. gdy tramwaj zatrzymał się 6 raz, Atos zaczynał się wyrywać. Pies robił wszystko aby wyślizgnąć się z moich rąk.
Czułam się koszmarnie jakbym wiozła skradzionego zwierzaka. Ludzie patrzyli w naszym kierunku z uśmiechem, a mnie ogarniało przerażenie. Jak miałam mu wytłumaczyć , że 6 przystanek to dopiero połowa drogi do domu. Liczba 6 dała mi w kość. Wracałam do domu zmęczona, podrapana. Dopiero gdy minęły emocje wybuchałam śmiechem. Atos nigdy nie nauczył się , że po liczbie 6 są kolejne.

Szczęście

Osiągnęłam dużo. Szczęścia nie można mierzyć tylko ilością kasy. Moje dziewczyny...to kolejny raz gdy mijałyśmy suczkę -pokazującą, że nie przepada za moimi suniami,  przeszły ze stoickim spokojem, bez wrzasku. Pochwaliłam i obiecałam w domu nagrodę.
Bardzo proszę niech ludzie kpią, że do nich ciągle mówię. Są jednak efekty. Włożyłam masę pracy aby zachowywały się jak inne psy. Jestem z nich dumna. Łatwiej nauczyć jednego psa niż dwa, zwłaszcza, że mają różny temperament. Ale lubię wyzwania :)
Nie znoszę widoku, gdy ktoś w milczeniu ciągnie swojego psa. Skąd to biedne stworzenie ma wiedzieć czego się od niego oczekuje. Czy nie prościej nauczyć go jednego słowa np przesuń się. Moja Maksi szybko opanowała to słowo. Gdy leży rozłożona na tapczanie, wystarczy, że powiem przesuń się kochana, ona robi mi miejsce.Gdy chcę na spacerze aby szły przed siebie, powtarzam znane już im słowo: idziemy prosto.Efekt gwarantowany.W bloku mamy dwie windy z jednej strony korytarza i trzecia na jego końcu. Gdy mówię idziemy do drugiej windy, robią tak natychmiastowy zwrot, że mało nie urwą mi ręki.To jest "słodkie".
 Gdy bardzo wczesnym rankiem wychodzimy na spacer, zachowują się jak myszki. Gorzej jest w dzień, gdy jamnik z naszego piętra wychodzi z wrzaskiem.One próbują to naśladować , zwłaszcza, że opiekunka jamnika uważa, że pies musi sobie poszczekać. Nie bronię szczekania swoim pieskom, ale są momenty kiedy muszą być cicho.Kilka razy zrobiłam im wykład , ze jamnik -Fuks może się drzeć ale one nie. Powtórzyłam to przy tamtym psie kilka razy. Teraz gdy próbują być zbyt głośno przy wyjściu, mówię:  nie zachowujcie się jak Fuks. I nie uwierzycie, milkną.
I jak tu nie kochać?

sobota, 30 maja 2015

Jak musisz......

Zwierzęta wiedzą, że coś źle zrobiły, nawet wtedy gdy dostają burę po fakcie. Pies naszej znajomej, sam się karał. Gdy opiekunka wracała z pracy a pies jej nie witał, już wiedziała o co chodzi. gdy mówiła , że pies wtedy sam stawał w kącie, aż nie mogłam w to uwierzyć.
"Znawcy" psów by powiedzieli, ze uczłowieczam zwierzaki. To totalna bzdura.
Wczoraj musiałam wyjść, nie było mnie 1,5 godziny. W prześcieradle zastałam wygryzioną dziurę.
 Padło znów moje pytanie"kto to zrobił?". Maksi wyniosła się na posłanie co znaczy, ze to nie ona.
 Funia zaczęła mnie lizać po ręku, , gdy moja reprymenda trwała nadal ku mojemu zaskoczeniu Funia położyła się na brzuszku, przednie łapki leżały, ale tylne stały tak, że pupa była wypięta jakby oczekiwała klapsa.
U nas w domu nikt nigdy nie bił psa, czasem gdy bardzo nabroił dostawał "klapsa"gazetą po pupie.
To nie pierwsza tego typu sytuacja u mnie, gdy pies wystawia pupę do klapsa. Jamnik wiele lat temu też tak robił.
 Przy takiej reakcji psa złość gdzieś ucieka a człowiek ma ochotę wycałować kudłate pyszczydło

wtorek, 26 maja 2015

Daj, daj, daj nie odmiawiaj daj..czyli wspólna kolacja

To początek piosenki i jednocześnie opis pewnej sytuacji.
Jest wieczór, zbliża się czas kolacji. Zalewam esencje, i szykuję kanapki z masłem i pomidorem.
Siadam przy stole i już mam ugryźć kęs, gdy czuję na sobie spojrzenia. Z lewej strony siedzi Maksi, z prawej Funia.. Każdy  kto dzieli życie z psem lub innym zwierzakiem, wie o czym piszę. Udaję, że nie zauważam, wpatrzonych we mnie oczu. Słyszę głośne przełknięcie śliny. Poległam. Odgryzam dwa kawałki pomidora i jednocześnie podaję do dwóch pysiów. Maksi, zjadła i oblizała się, co znaczyło pyszne. Funia oblizała kawałek i wypluła. Nie chcesz to nie jedz-powiedziałam. Przy drugim kawałku, ich oczka nadal były we mnie wpatrzone. Maksi dostała, i za chwilę dostała Funia. Tym razem gdy zobaczyła , że Maksi je ze smakiem , sama zjadła swoje dwa kawałki. I tak wspólnie we trzy zjadłyśmy kolacje..dziewczyny pomidor z  kanapki, mnie został tylko chleb z masłem.
Takie wspólne biesiadowanie zbliża i cieszy mnie, że jest coś co polubiły obie.

niedziela, 24 maja 2015

Radość, hurra

Znów problem z kompem, ale co tam. Dziewczyny zdrowe, kochane. Wspieramy się. Kilka dni temu gdyby nie zawodzący głos Funi zaspałabym. Zamiast o 4 mała obudziła mnie 10 minut później, dzięki temu nie zawaliłam swoich spraw.
Funia nauczyła się jeść jabłuszko, pomidorka. Uznała , że skoro Maksi je, to musi być smaczne.
 Na spacerach coraz częściej odpuszczają mijanym psom. Co za ulga. My nadal pracujemy nad ich zachowaniem.Co jest najcudowniejsze? widok śpiących suniek, wtulonych w poduszki. Zupełnie jakby od zawsze znały wygodę podusi.
Coraz częściej same proszą o pieszczoty. Jak dobrze, że są ze mną. Więź emocjonalna między nami jest coraz większa, a mnie rozpiera radość. Nie zawsze było łatwo, minęło 3 lata wspólnego życia i wszystko nabiera rumieńców.to przechochane psy.I najważniejsze, że nie odpuściłam i zawalczyłam o obie.

niedziela, 17 maja 2015

Tosia


Nie, nie to nie moje kolejne zwierzątko, lecz nowa psia znajomość. Czytałam, słyszałam, ze w Polsce Chińczycy robią dania z psiego mięsa. Kilka dni temu będąc w sklepie zoologicznym, poznałam kobietę i jej Tosie. Maleńka sunia na ręku, co chwilę lizała swoja opiekunkę po policzku, w rewanżu dostawała buziaka w łepek. Piękny widok. Maleńkie ślepka ciekawie rozglądały się dookoła. Okazało się, że jakiś czas temu sunia została znaleziona przed chińska knajpą w kartonie. Ktoś chcąc pozbyć się maleństwa zostawił ją , by została  przerobiona na sajgonki. Tosia miała jednak szczęście, uratowano ją i otrzymała cudowny, kochający domek. Dopiero po kilku dniach uporałam się z tą wiadomością.
Wzroku Tosi chyba nigdy nie zapomnę.

niedziela, 10 maja 2015

Detoks trudne dni dla wszystkich

Już chyba wiem co czują ludzie, którzy przechodzą na detoks. Spoko. Nie piję, nie palę, mój detoks to brak kompa przez 3 tygodnie.. Nie przypuszczałam ,że to takie trudne.
Najważniejsze, że sunie są zdrowe i to ,że dobrze nam razem.
Jesteśmy po szczepieniach, tylko Funi zostały choroby zakaźne. Sunie nie niszczą, ale są radosne i kochane.
 Funia próbuje jeść pomidorki, jabłuszka. Bardzo mnie to cieszy.
 Jedyne cierpienie Makusi to fakt, że nie może ukryć swojego smakoska za poduszka i zjeść go za jakiś czas.Gdy byłyśmy same Maksi tak robiła. teraz to jest nie możliwe, gdy dostają coś na tzw kęs obie musza zjeść od razu inaczej Funia zje i swój i Maksi. Kilka dni temu Funia próbowała zabrać Maksi smakołyk i Maksi rzuciła się na nią. Po reprymendzie, która dostały obie. wróciła zgoda.

sobota, 4 kwietnia 2015

Święta

Chwila oddechu i szansa na wspólne chwile. Mnie jakoś ciężko, jakby ktoś na mnie nadepnął.  Mimo pracy ze wszystkim zdążyłam, sunie są zdrowe a jednak...Wczoraj dostałam złą wiadomość. Sunia znajomych, walczy o życie. Ugryzł ją kleszcz. Od 6 dni nie je, dostaje kroplówki. Powtarzam sobie :dadzą radę ale w skrytości zwyczajnie boję się. Uleciała gdzieś moja radość, pogoda ducha. Już nie mogę się doczekać wtorku. Dopiero wtedy coś nowego się dowiem.

czwartek, 2 kwietnia 2015

Może być i piękniej

Moje najlepsze wspomnienia z dzieciństwa to wakacje u cioci i wujka na wsi.   Wujostwo było kochane . kochali ludzi i zwierzęta. Gdy kwoka wysiedziała kurczaki , nagle załamała się pogoda. Wujek zbił duża drewniana skrzynkę, wypełnił sianem i kurza rodzinka została przyjęta do domu. Skrzynkę postawiono w kuchni pod stołem. Gdy kończy się lato,bociany odlatują. Pewnego dnia wujek znalazł na polu boćka ze złamanym skrzydłem. Usztywnił skrzydło aby dobrze się zrosło. Ptak przezimował u wujka w stodole na sianie,dokarmiany. Gdy skrzydło zrosło się, dołączył do stada bocianów. Każdy kot, pies który odwiedził domostwo wujka, dostawał wodę i coś do jedzenia.
Wcześniej pisałam o zlewkach dla psa. A tu w tym gospodarstwie, ciocia gotowała jedzenie kaczkom. kurom, czy nawet śwince. Świnka, kury kaczki były hodowane i potem zjadane, ale nigdy wujek tego sam nie robił (nie zabijał sam)
Kochałam taka właśnie wieś. Ale wiadomo ludzie są różni.

poniedziałek, 30 marca 2015

Kocham i nienawidzę.....

Tak dokładnie takie uczucia mną targają przez całe moje życie. Wieś, to zarówno piękna przyroda, zwierzęta i ludzie. Nie można generalizować ale mentalność niektórych mieszkańców wsi jest dla mnie nie pojęta i wręcz nienawidzę takiego myślenia. Żyjemy w 21 wieku ale mentalność została.Gdy słyszę , że w domu ustawia się wiadro na zlewki, resztki z obiadu i to stanowi jedyny posiłek dla psów w gospodarstwie to nie ukrywam szlak mnie trafia.Odrobaczenia, wizyty u weta w przypadku choroby? to jak bajka. Chory? to najwyżej zdechnie.A najbardziej przeraziło mnie gdy usłyszałam ,że z tymi psami, kotami bawią się dzieci.
Owszem spałam od dziecka z psem, potem kotem i z kolejnymi.psami. Moje zwierzaki były szczepione odrobaczane, kąpane.

niedziela, 29 marca 2015

Szantażystki

Musze o tym opowiedzieć , bo zdarzyło się to pierwszy raz. Niedziela wolny dzień, ostanie sprzątanie przed świąteczne, czas na spacery z suniami. Ale to byłoby zbyt  proste:)Za oknem piękna pogoda,a w domu lenistwo zamiast pracy gdyż wymowny wzrok moich psów niszczył moją inwencję do pracy. Cokolwiek zaczynałam robić próbowały mnie wyciągnąć na dwór.Jedyne na co miałam  psie pozwolenie to drapanie ich i mizianie oraz wspólne szaleństwo, wszystko inne poza tym odpadło. Próby aby coś przejrzeć w kompie? mowy nie ma. Wyłączyłam głos, i gdy obie aż sapały tak spały cichutko siadałam do klawiatury. I co? Łatwo zgadnąć.Obie utrudniały mi czytanie, pisanie.. Maksi zachęcała na spacer, Funia wspinała się na łapki, drapała po nodze jak kot. Gdy odchodziłam od biurka, towarzystwo, znów szło spać Mały szantaż ale mnie sprawił dużo radości . Gdy pies po adopcji, obraża się, ma humorki tzn , że czuje się u siebie. To cudne uczucie zwłaszcza , że na  to trzeba poczekać

niedziela, 22 marca 2015

Moje kochane mądrale

W poprzednim poście, pisałam o mojej sąsiadce. Kilka dni temu znów z jej ust pał komentarz , że moja Funia nie zachowuje się jak chory pies. Zrobiło mi się przykro, bo wiem jak cierpiała. Przeprosiłam zabrałam psy i odeszłam. Do tej pory moje psy witały ja radośnie przy każdym spotkaniu. Po ostatnim incydencie, gdy mijałyśmy się, obie sunie, mimo iż usłyszały padające słowa dzień dobry, obie udały, że nie widzą sąsiadki.. Nie podeszły ani do niej ani do psa z którym szła.
 Może powiecie, że jestem zła, ale ich zachowanie sprawiło mi radość. Psy rozumieją więcej niż myślą niektórzy.

środa, 4 marca 2015

Dlaczego?

No właśnie dlaczego wolę zwierzęta niż ludzi. Nie wszyscy są źli , ale nie znoszę tych co zawsze mają rację.
To nie zwierzęta ale ludzie potrafią być wredni. Znam starszą panią która nigdy i nikomu nie wierzy w chorobę, tylko ona jeśli jest chora to cierpi, inni przesadzają..
Kiedy ją poznałam miała małą, niewidomą znajdkę. Sunia po przejściach była osłabiona. Kiedyś wracając z parku w dość mroźny dzień, sunia przystawała.Sąsiadka ciągnęła ją, krzyczała , że przesadza.Nie mogąc tego znieść wzięłam sunie na ręce i zaniosłam do domu. Na szczęście moja Aga wtedy nie protestowała .
Zaczęłam ja wysyłać do weta, że może coś jest nie tak, ciągle słyszałam, że przesadzam. Po wizycie lekarz dał jej kilka miesięcy życia, przeszła ciężką operacje. żyła jeszcze 2 miesiące.
Gdy zachorowała moja Agusia, było podobnie.Gdy już czułam, że nic więcej nie można zrobić, wpadła sąsiadka.Sunia przywitała ja z radością, zupełnie jakby się  z nią żegnała. Oczywiście usłyszałam tradycyjnie, że to nie jest chory pies.Ta rozmowa była około 21. O godzinie 23  Aga została uśpiona. Wspólna decyzja weta i moja.. Gdy o 24 wysłałam do znajomej sms, że Aga nie żyje, za 2 minuty sąsiadka była u mnie.Wielce zdziwiona, zaskoczona  z pytaniem dlaczego?.
 Tak jest zawsze każdego wykpi, wyśmieje..Efekt? mnie jest obojętne czy coś złego się z nią dzieje.
to najprostrza odpowiedź na moje pytanie: dlaczego?

Znowu koszmar

                                                                           
Pamiętacie Funie?

Moje biedactwo, dopadł ją wirus. Powiedzenie, że jest ciężko to mało, jest koszmarnie. nie nadążam z praniem, wietrzeniem. Krew w wymiotach, krew w kale i do tego straszmy fetor. Wietrze, zapalam świece zapachowe.I najgorsze te ogromne ilości zastrzyków. Po kilka dziennie, kroplówki.W jej oczach widać ból i zobojętnienie. W styczniu dostała 16 zastrzyków, przy poprzednich dolegliwościach. Od 1 marca kolejny wirus.
Walczymy razem z lekarzami. Robią co mogą. Jest lepiej, dlatego mam siłę napisać kilka słów.




wtorek, 10 lutego 2015

Agresja

Śmieszy mnie gdy ktoś radość moich suczek uznaje za agresję. Z moich zwierzęcych domowników, jeśli już to agresywna jest żólwica Dama. Jak ma zły dzień to wyładowuje agresję na Tuptusiu, albo na moich palcach. Czasem żaluję , że nie wymyślono kagańca dla żółwi.. hihi. Ale mimo jej trudnego charakterku, lubię ja i nie oddałabym jej nikomu.

Zawsze warto

U nas sytuacja opanowana. Funia bierze leki, je specjalistyczną karmę. Widać, że czuje się lepiej. Maksi rozpiera radość. Dziewczyny coraz częściej śpią obok siebie. Oddycham z ulgą.Guzki pod skórą Funi są nadal, lecz pozostajemy w stałym kontakcie z wetem. Mała od kiedy poczuła się lepiej częściej niż do tej pory przychodzi na pieszczoty. Jak dobrze...Nareszcie "łapię" tzw oddech i mogę skupić się na innych sprawach.
 Wierzycie w psie anioły? Ja chyba tak.Takie psie anioły czuwały nad Funią. Gdy wybierałam pieska ze schronu jako drugiego, wolontariuszka ciągle próbowała mi udowodnić, ,że nie ten, ale inny. Miałam pomysł aby razem z Makusią stworzyć Dom tymczasowy dla szczeniaków.Uznano chyba, że się nie nadaję. Wtedy podjęłam decyzję, że jak znajdę psa biednego, poza opieka jakiejkolwiek fundacji, zabiorę go do siebie.
Długo nie musiałam czekać pojawiła się Funia. lizała, mnie po rękach ale nie dała się złapać. Szybko wybrałam imię Funia  i zaczęłam "pilotować" jej odławianie.I tak Funia jest z nami. wiem, że zdaję egzamin jako ich opiekun . Widać Funi pisany był prawdziwy dom.
Moje kochane sierściuchy śpią.z noskami wtulonymi w podusie.Piękny widok.

piątek, 30 stycznia 2015

pisać?, nie pisać?

Z Funię dopadła nowa przypadłość, naczyniak po zastrzykowy. Nasz wet obejrzał i uznał, że na razie nic złego się z tym nie dzieje. Chyba z tej wielkiej radości , ze mała czuje się lepiej, moje sunie oszalały::)
W pracy zobaczyłam pęknięte szkiełko od zegarka- domyślam się, że był w pysiu, nie wiem którym. Szkiełko trzyma się dobrze, to solidny zegarek ale muszę liczyć się z jego utratą.. W zostawionym prześcieradle, znalazłam 2 wygryzione dziury. Spytałam jak kiedyś, która to i obie zaczęły przepraszać.
 Skąd moje pytanie w temacie? Zbyt często nachodzą mnie frustracje, gdyż czuję się rozczarowana ludźmi. Znajomymi? Nie, raczej nowo poznanymi ludźmi.
Zbyt dużo jest wkoło złości, nienawiści i nie chce aby mój blog był tym wypełniony. Mam swoje lata, duchem czuję się młodo, nie narzekam na kłopoty, ale wkurza mnie gdy ludzi mówią bzdury albo"wylewają" swoje frustracje na innych. czasem nachodzą mnie takie myśli aby tu napisać co mnie boli.
 Mam jednak inny pomyśl, o moich pupilach ii innych zwierzakach czasem coś napiszę ale? powstanie jeszcze coś:)

poniedziałek, 26 stycznia 2015

czas.......

Zastrzyki skończone, aktualnie Funia bierze tabletki z żurawiną. Niby jest dużo lepiej, ale czasem krew się pojawia.Musi być dobrze..jak się wszystko unormuje, napiszę wiecej.

niedziela, 18 stycznia 2015

I co dalej..? wiem jedno...

Funia skończyła 16 zastrzyków, branych codziennie przez 8 dni. Czy to koniec koszmaru?.Jeszcze przez pierwsze dni kuracji, mała siusiała z krwią. Prawie nie jadłam, gdyż co zjadłam, to po sprzątnięciu "lądowało"  w kibelku. I tak było przez kilka nocy, co dwie godziny. Mocz jest bez krwi, ale wystarczy, ze karetka przejedzie za oknem, mała sika pod siebie .Biedne maleństwo .Mimo iż jesteśmy razem już jakiś czas, jest kłębkiem nerwów. Powrót do zdrowia ucieszył wszystkich domowników. Maksi dostaje głupawki z radości, żółwie maja apetyt.Gdy Funia choruje, gdy siusia ze strachu, wiem jedno, dobrze, że nie wzięłam innego psa.
 Każdy potrzebuje domu, miłości, lecz gdyby inny pies zamieszkał z nami, ciągle myślałabym o małym piesku liżącym moje dłonie. Trzeciego psa, nie mogłabym już adoptować ..Decyzja o adopcji Funi była dobra i ważna.
Teraz mam razem 25 kg kochanego szczęścia. Tzn ok 15 kg  Makusia i ok. 10 Funia, moje najkochańsze psy

piątek, 9 stycznia 2015

choroba:(

Funisia ma zapalenie dróg moczowych i pęcherza. Jesteśmy po pierwszych lekach i wiem,że to poważne, ale będę ją ratować za każdą cenę.
Wszyscy domownicy cierpią i martwią się o mała. Makusia jest smutna, żólwie dziwnie wyciszone. Ale w końcu tworzą moje stado.:)

wtorek, 6 stycznia 2015

Czekanie...

Czekanie na diagnozę jest trudne..Jestem po wizycie u weta, i po całym dniu zabieraniu moczu Funi do pojemnika. Jutro zaniosę do przychodni i okaże się czy wystarczy. Chciałabym już podawać jej jakiś lek i czekać na poprawę.Nawet trudno mi tu pisać kolejne posty, nerwy, tym razem moje.
Odezwę się jak już będą nowe wiadomości.Wiem jedno będę ratować Funię za każdą cenę.

czwartek, 1 stycznia 2015

Nowy rok źle się zaczyna

Petardy,wymysł debila, piszę tak bo zwierzęta boją się. Maksi jakoś zniosła, ale Funia mimo sporej ilości leków źle. Przez całą noc grała u mnie muzyka, ciepła łagodząca stresy. U Funi pod koniec siusiania pojawiła się krew. Jutro konieczna wizyta u weta. Kiedyś poprzednia moja sunia na skutek wystrzałów wymiotowała krwią i tez załatwiała się z krwią - skutek stresu. Po serii zastrzyków przeszło.