czwartek, 1 września 2016

Wygrana bitwa

Nie jestem przesądna  ale kiedyś gdy coś zaczynało cię układać, natychmiast inna sprawa mnie przytłaczała.
Mija cztery lata gdy mam moje dziewczyny. Pisałam kiedyś, że są ludzie którzy nas nie akceptują.
Wygrana bitwa dotyczy konfliktu z sąsiadem z pobliskiego bloku. Gdy moje sunie krzyczały z radości widząc jakiegoś psa, z okna leciał w naszą stronę potok wulgarnych słów. Facet rzucał w nas nawet ziemniakami. Było to dla mnie stres, co by było gdyby ziemniak trafił mnie w głowę lub psa w łepek.
Poruszyłam ten problem nawet ze spacerującym patrolem policji. Gdy wyjaśniłam że sunie są zawsze na smyczy i ich głośne zachowanie nie jest w trakcie tzw ciszy nocnej. Patrol stwierdził, że mogę to zgłosić w komisariacie. Opowiedziałam o tym jego sąsiadce, która też ma psa, żeby mu o tym szepnęła.
 Ustały bluzgi, rzuty ziemniakami, u mnie jednak stres został.Jestem odpowiedzialna za moje sunie i ich bezpieczeństwo.
Kilka dni temu, ten sam człowiek zaczepił mnie pod moja klatką schodową, Przedstawił się jako ten zły, A pan od ziemniaków? odrzekłam i nagle usłyszałam przeprosiny. Ja też przeprosiłam , że byłyśmy czasem uciążliwe. Za kilka dni znów pan mnie spotkał, zagadywał, zapraszał na lody. Podziękowałam a moje psy stojąc obok mnie milczały jakby były gotowe do obrony mnie.
Sytuacja o tyle mnie cieszy, że nie lubię kłótni.