poniedziałek, 30 lipca 2018

Eh te poradniki..:(

Mamy za sobą koszmarną noc,Wieczór był ciut chłodniejszy więc liczyłam, ze spokojnie odeśpimy upał. Radość trwała zaledwie 2 godziny. Burza.....przerwała nasz wypoczynek. Gdy usłyszałam przeraźliwe dyszenie Funi, zapaliłam światło i tak jak polecają poradniki o psach, próbowałam udawać , że wszystko jest ok i  dałam hasło, Funi: śpimy.Dyszenie nie ustało.Zaczęłam udawać, że smacznie śpię aż na policzku poczułam wilgotny nos Maksi. Znów zapaliłam światło i spytałam co się dzieje Makuniu. Maksi pofalowała ogonkiem i zaczęła sapać jak Funia. Maksi nie boi się burzy a to chwilowe ziajanie, miało mi zwrócić uwagę na Funię. Chwilę zajęłam się Funią, pogadałam do niej i wg mojej metody uspokajania psów, odtworzyłam melodie, piosenki, które one lubią i ja również czyli naszą kochana Grupę Pod Budą. Domowy koncert trwał ok pół godziny i mimo burzy obie dziewczyny zasnęły głębokim snem. Znów moja wypracowana metoda zadziałała ( metoda zdradzona kiedyś przez tresera lwów)

sobota, 28 lipca 2018

Egoizm

Ludzie są większymi egoistami niż zwierzęta. Jest upał, poszłam do sklepu i co widzę?. Mały starszy piesek przywiązany pod sklepem. To głupota czy brak wyobraźni opiekuna. Całe życie w moim domu były psy. jednak nigdy nikt z członków rodziny nie zostawiał ich pod sklepem.
 Zawsze była zasada, najpierw spacer, piesek do domu, potem zakupy. Moja poprzednia sunia kochała chodzić po zakupy, ale zabierałam ja tam gdzie mogłyśmy razem wejść do środka. najczęściej był to warzywniak, kiosk ruchu, albo szewc.
 Mając dwa psy można dużo zaobserwować i dowiedzieć się o relacjach między zwierzętami.
Jeden pies potrafi drugiemu ustąpić swoje posłanie, bo tamten je polubił, oddaje mu swój ukochany fotel, dzieli się wodą w misce. Człowiek nie potrafi najpierw wyprowadzić psa na spacer potem zrobić zakupy, straszne. Pod sklepem żar, przechodzący ludzie mogą zrobić mu krzywdę ale co to obchodzi "dobrego" opiekuna.

piątek, 27 lipca 2018

Uf

To prawda z upału cierpimy prawie wszyscy. Są noce, że sunie i ja nie możemy zasnąć. Podczas spacerów, w ich oczach pojawia się obłęd. Ale czemu się dziwić, temperatura nas "rozkłada".
Ostanie spacery - ok 20 są nawet śmieszne. Psy  nie maja siły się kłócić. Maksi ledwo chodząca z powodu temperatury, pod  wieczór gdy widzi swojego kolegę zaczyna tańczyć, podskakiwać. Czyli jakoś dajemy radę.
Ostatni spacer za nami. Funia idąca pierwsza , co chwilę tylnymi łapkami wyrywała trawę, która spadała na grzbiet Maksi. Stawałam i strzepywałam  z futerka, to co spadło. .Przy trzecim razie zażartowałam , mówiąc jaka to niedobra jest Funia bo ciągle coś na ciebie sypie. Po chwili Funisia zbliżyła się do pyszczka Maksi i polizała ją. Zawsze tak robiła  gdy coś nabroiła, np wszczęła awanturę, albo gdy Maksi ja obroniła przed psem. Jestem z nich dumna, moje kochane dwa szczęścia.

sobota, 21 lipca 2018

Serce pęka

Po przeczytaniu informacji od pracownika schroniska, pęka serce. Jeśli pęka moje, co muszą czuć wolontariusze, pracownicy i nie mówiąc już bo to jest niewyobrażalne - co przeżywa sam pies.
Po 10 latach, duży czarny pies zostaje zwrócony do schronu, bo?... ludzie zmieniają mieszkanie.
Same brzydkie słowa cisną się na usta... jak można. Oddać jak stary mebel bo nie pasuje do nowego domu? Bo co? Bo stary?

czwartek, 19 lipca 2018

I co miałam zrobić?

Nie jestem osobą która wstaje w nocy aby coś zjeść. W dzień jadłam dużo owoców i było mi z tym dobrze.
O 23 obudził mnie głód. Cichutko wstałam. Maksi spała pod drzwiami, Funia wtulona w posłanie w łazience. Zaczęłam od wizyty w toalecie. Korzystanie z niej w nocy to czasem jest karkołomnym wyczynem. Najpierw trzeba tak otworzyć szerzej drzwi do łazienki aby nie uderzyć Maksi, potem z samej łazience trzeba zapalić światło i uważać żeby nie wejść na śpiąca Funisie. Gdy to się udaję, można spokojnie wrócić na tapczan, chyba że w tym czasie któraś dama obudzi się i szybciutko zajmie miejsce w mojej pościeli. Na szczęście zawsze po małych negocjacjach, odzyskuję swoją powierzchnię do spania.
W nocy spały jak kamyki, tak mi się wydawało. Żeby nie trwało długo  szykowanie np.kanapki, szybciutko wzięłam kotleta z lodówki, dwa kawałki chleba, najdelikatniej sztućce i cichutko poszłam do pokoju do stołu. Pierwsza myśl :udało się, wszyscy śpią. Gdy sunie chodzą po przedpokoju słychać w dzień a tym bardziej w nocy. Nie było słychać, więc spokojnie wbiłam widelec w kotlet ale coś kazało mi się spojrzeć w bok a jednak...Bezszelestnie przyszły i czekały co zrobię. Maksi siedziała wpatrzona we mnie, obok leżała Funia i aż jej błyszczały oczka.. Ich mina "mówiła" naprawdę chcesz zjeść to sama?.No ok, pierwszy kęs odkrojony podzieliłam na pół i każda dostała kawałek, kolejny zjadłam ja i tak na przemian, jeden one, drugi ja. Gdy oznajmiłam dziewczyny, kotlet zjedzony, tak samo cichutko poszły spać na swoje posłanka  Chwilę patrzyłam na śpiące sunie.
Przez chwilę miałam wrażenie, że "uśmiechają się" przez sen do siebie.

Głuchota? nabyta?

Od kiedy obok mnie żyją psy, każdy z nich bywał głuchy. To nie choroba, to głuchota dla wygody.
Dzisiaj miałam wolne, zawsze przed wyjściem wychodzimy na spacer  abym potem nie musiała się śpieszyć.
 Rano lało, zaczęłam się szykować do wyjścia... i? Makusia odwróciła łepek na posłaniu i mocniej zacisnęła oczka, Funia nawet nie wyjrzała z łazienki. Cóż zrezygnowałam ze spaceru, wzięłam parasol i wyszłam.Za oknem pada, one nigdzie nie idą.

Perełka, moja pierwsza sunia, gdy padał deszcz, wciskała się w kąt i nie było mowy o wyjściu. Cichutko otwierało się wejściowe drzwi i naciskało dzwonek, że niby ktoś idzie, sunia wybiegała z wrzaskiem, trzeba było ja zdążyć złapać i wynieść na spacer. Mało tego, wynosiło się ja na koniec osiedlą a ona wracając szybko  załatwiała swoje potrzeby.
Atos gdy udawał , że nie słyszy, mówiłam niby do siebie ciekawa jestem czy pies mnie kocha. Słysząc to Atos szybciutko odwracał się , wspinał na łapkach i lizał mnie gdzie popadło. Czyli jednak nie ogłuchł i kochał
O perełce być może wspominałam wcześniej i o Atosie też, lecz moje obecne sunie pierwszy raz udawały, że nie słyszą.

wtorek, 17 lipca 2018

Próba szantażu?

Od ponad pól roku mniej pracuję co powoduje ogromną radość u moich domowników.
Od kiedy gdy sunie zamieszkały ze mną,nigdy nie protestowały gdy wychodziłam.Owszem widać było im przykro  gdy po racy, szłyśmy na spacer a potem ja znów musiałam wyjść.
 Raz zdarzyło się, że sobą zasłoniły drzwi wejściowe, lecz gdy je odesłałam do pokoju pokornie poszły.
 Dzisiaj mnie rozbroiły. Tuż przed moim wyjściem, położyły się tuż przy moim krześle. Nie byłby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, ze grzecznie układają się w środku pokoju.
Zmiana ta spowodowała, że powiedziałam: dziewczyny ja zaraz wychodzę do pracy. One to doskonale zrozumiały, położyły się na swoich posłaniach i nagle słyszę Maksi: ogromne westchnienie z żalu , po chwili Funia westchnęła dokładnie tak samo. Gdy odwróciłam głowę (leżały za moimi plecami) zobaczyłam moje sunie i każda z nich miała cierpienie na pyszczku.
Szybko wstałam, zabrałam torbę i obiecując , ze niedługo wrócę, wyszłam z domu.
One miały chyba nadzieję, ze moną spowodują, ze zostanę. Niestety, wyjście było konieczne.


niedziela, 15 lipca 2018

Wolę zwierzęta niż ludzi

Im jestem starsza tym bardziej rozumiem zwierzęta niż ludzi.
Kocham psy, koty i każde zwierzątko. Bardziej ufam obcemu psu który szczerzy zęby niż niektórym ludziom. Gorzka prawda.
Opowiem co u nas. Za oknem leje ale w domu sielanka, psy śpią zmieniają boczki. Pomiędzy opadami i grzmotami udaje nam się wyjść na spacer, po którym dostaję dwa buziaki. One kochają dom i doceniają, ciszę spokój.
 Każdy dzień przynosi nowe znajomości. W ubiegłym tygodniu moje sunie miały spotkanie  z kotem.
Kicia w  transporterze a sunie próbowały zajrzeć, były cicho, nie mogły jednak zrozumieć czemu maluch na nie prychnął. Obie z opiekunka kotka pękałyśmy ze śmiechu.
Dzisiaj nowy mały kolega, prześliczny szpic. Podeszłyśmy aby mógł się z nami przywitać.
Mimo ludzkich przykrości staram się cieszyć z każdej chwili z moimi słonkami..

sobota, 14 lipca 2018

Czy brak mi empatii?

To mi dzisiaj zarzuciła moja znajoma, koleżanka. Pytając co u niej słychać, usłyszałam, że jej pies robi się agresywny. Sytuacja wymagała aby ona z psem na jakiś czas przeniosła się ze wsi do miasta.
Tam pies biegał luzem, często sam po wsi, albo zostawał sam na ogrodzonej działce na jakiś czas.. Koleżanka sama mi kiedyś powiedziała, ze męczą ją spacery z psem, a poza tym ona( bo to sunia) lubi biegać luzem sama bez nadzoru. Gdy spytałam wtedy czy nie boi się o bezpieczeństwo Toli usłyszałam, że tam ją wszyscy znają i lubią.
Wracając do obecnej sytuacji, napisałam jej, że powinna jej więcej czasu poświęcać, tym bardziej, że nie pracuje. Nie ja nigdy nie mam racji, bo ona wie ze Tola cierpi z powodu smyczy na której w dużym mieście musi chodzić.
 Usłyszałam, ze brak mi empatii i nie powinnam wyciągać jej brak pracy. Ale ona nie pracuje bo tak chce a nie dlatego , że tak musi.
 Owszem współczuję suni, myślę, że ona  boi się stąd jej agresja. jak nie popracuje  z nią nad tym może być tylko gorzej. Ale kto słucha osoby która ma więcej empatii dla psa niż jego opiekuna.
Czy ja powiedziałam coś złego?

czwartek, 12 lipca 2018

Upływa szybko życie

U nas jest dzisiaj solenizantka. Mija 6 lat jak Maksi jest ze mną. Kto by pomyślał, że to już tyle lat i obu jak najdłużej razem.
 Niech mi nikt nie mówi, że piesek adoptowany ze wsi nie nadaje się do miasta. Jeśli tak uważa, to jest to bzdura. Makusia to przysłowiowy burek. Uczyłyśmy się miasta,, poznawałyśmy uliczny ruch, podróż windą. Razem pokonywałyśmy strach przed złymi wspomnieniami.
Gdy nadchodziła zima, Maksi podczas największych mrozów wtulała się we mnie w łóżku, zupełnie jakby bała się, że obudzi się i to okaże się tylko snem. Za nami operacja, przepłakana przeze mnie noc, gdy suni odpuszczała narkoza. Nikt mi początkowo nie powiedział, że Maksi tęskni za swoim hotelowym przyjacielem. Nie mogłam go adoptować. Na szczęście on też ma swój dom.
Żeby jej było lżej adoptowałam Funię. I tak powstał mój kochany tandem.

środa, 11 lipca 2018

Jasne reguły wychowania

To bardzo ważne dla bezpieczeństwa psa. Podczas spaceru całkowity zakaz jedzenia czegokolwiek nawet gdyby to było coś co im nie zaszkodzi. Konsekwencja jest najważniejsza. Wolno im pojadać trawkę ale nie ta przy samej jezdni. To jest jedyne ale.
Takie same zasady obowiązują w domu. Każda roślina jest zabroniona.. One to już wiedzą.
Gdy Funia cierpi i zima pod śniegiem szuka trawki, postanowiłam kupić suniom trawkę w doniczce.
Długi czas zbierałam się aby kupić, wreszcie w ubiegłym tygodniu kupiłam. Podlewałam ją aby nie uschła ale coś mnie powstrzymywało przed wsadzeniem jej do doniczki. Dzisiaj w końcu trawka doczekała się sporej doniczki . Postawiłam ja na podłodze w kuchni i obserwowałam sunie.
Maksi nie była zainteresowana, natomiast Funia stanęła i patrzyła. Gdy zauważyłam jak coś kombinuje, szybko wyrzuciłam trawkę do reklamówki. Mała zastanawiała się nad tym czy może czy nie. Gdy wyjątkowo nie reagowałam , wyczułam ,że ona nie bardzo rozumie, definitywnie usunęłam trawkę. Wprawdzie w domu żaden kwiatek nie stoi na podłodze, chyba że podczas mycia okna.
Funisia jest spryciula a ja później postanowi spróbować jak smakują kwiatki? O nieszczęście nie trudno.

wtorek, 10 lipca 2018

Słowa, słowa.......

Są słowa które cieszą i takie które bolą. W poniedziałek odeszły dan znajome pieski. Kleszcz i Misia.
Znałam je bardziej z widzenia, kilka razy udało mi się je wygłaskać. Te wiadomości jednak bardzo zabolały.
Kleszcz był przygarniętym pieskiem z ulicy. Imię otrzymał od ilości kleszczy jakie miał na sobie.
W domu miał kumpla rasowego malamuta. W oczach tego psa zawsze widziałam pytanie czy oni mnie kochają?. Myślę, że skoro uratowali to musieli kochać. Nigdy nie zapomnę pewnych wakacji.
Opiekunowie wyjechali na rajd motocyklowy. Pieskom zapewnili opiekę. Maniek (malamut) został u sąsiadów, natomiast Kleszcz przekazany do rodziny.  Maniek miał łatwiej sąsiedzi dbali o niego jak o własne dziecko, Kleszcz miał mniej szczęścia, był głodzony, może nawet bity, musiał bardzo tęsknić bo uciekł.Został złapany i zawieziony do schroniska. Sąsiedzi zajmujący się jego kumplem otrzymali telefon i zaginięciu Kleszcza.. Szybciutko zaczęli go szukać. Niestety ze schroniska mógł go odebrać jedynie opiekun. Oczywiście jego pan go odebrał najszybciej jak mógł. Od tamtego wydarzenia piesek chudł w oczach. Jakiś miesiąc temu widziałam jak pomagano mu iść podtrzymując pupę.
 Teraz już wiem Kleszcz jest za TM.
 Misia była szczęściarą. Od szczeniaka w kochającym domu, w którym traktowano ją jak królewnę.
Biegajcie kochane po łące za Tęczowym Mostem i bądźcie szczęśliwe.

sobota, 7 lipca 2018

Smycz uratowała reputację Funi

Dzisiaj pomimo mojego wolnego dnia, dzień okazał się dość ciężki. Zabrałam moje sunie na ostanie  w tym roku szczepienia . Lubię tą chwilę gdy dziewczyny mają komplet szczepień. W gabinecie zostały poczęstowane psimi chrupkami i fajnie.
W drodze powrotnej do domu, gdyby nie to, że one są na smyczy, Funia być może zostałaby psią złodziejką. Teraz chce mi się śmiać z całej sytuacji ale wtedy nie było mi do śmiechu. Idąc do weterynarza i wracając przechodzimy obok damskiego fryzjera. Gdy jest upał pracownicy wystawiają blokadę do drzwi aby były otwarte. Problem w tym, że przedmiotem pełniącym taką funkcję jest figurka jamnika. Funia zobaczyła go dopiero gdy wracałyśmy. Stanęła, zaczęła wąchać i przymierzać do wzięcia go w pyszczek. Nie dawała się odciągnąć Jak głupia stałam i tłumaczyłam , że to nie jest jej i nie wolno zabierać. Jestem przekonana, że gdyby nie smycz, moja Funisia zostałaby złodziejką. Trzymając smycz z Funia  czułam się jakbym ciągnęła dzieciaka za rękę tłumaczą, że nie wolno. Już sobie wyobraziłam sobie wyobraziłam, uciekającą Funie z figurką i reakcję ludzi.

czwartek, 5 lipca 2018

Potęga czasu

Czas może zdziałać cuda. Czasem trudno jest uwierzyć ale to prawda.
 W moim bloku mieszka dziewczynka Matylda z mama i babcią. Wszystkie trzy osoby urocze, jednak mnie dopadał stres. Dziewczynka panicznie bała się psów. Od babci wiem , że kiedyś gdy była malutka, wielki owczarek szczekając zajrzał do niej do wózka. Pies nie miał złych zamiarów lecz głośny szczek przeraził dziecko. Gdy Matylda mijała mnie i moje sunie ze strachem wtulała się w babcię lub mamę.
Miałam już nawet szalony pomysł aby zaprosić dziewczynkę i jej opiekunki do mnie na p na lody, żeby dziecko pokonało strach. Uznałam jednak , że nic na siłę. Przez kilka lat schodziłam z drogi z suniami aby zmniejszyć dziecku stres. Moje psy dojrzały, dziecko urosło.
 Pewnego dnia zauważyłam, że gdy mijamy Matyldę na jej buzi pojawia się uśmiech w kierunku psów i nie widać strachu. Pamiętam tą jej radosną minkę lecz myślałam że może źle zauważyłam.
Kilka dni temu po głośnej historii jak pies pogryzł dzieci, spotkałam Matyldę z babcią przy windzie.
Czekając aż winda zjedzie rozmawiałyśmy że to nie wina tamtego psa. lecz ludzi. Widna zjechała i najpierw ja z suniami, potem dziewczynka z babcią weszłyśmy do windy.
Na dziecku nie widać było dawnego napięcia lecz spokój. Jedna z suczek dotknęła ją noskiem.
Dziewczynka uśmiechnęła się.
Przyznam się, że mnie spał kamień z serca. Hurra, czuję się jakbym wygrała w totolotka.
Moja praca z suniami nie poszła na marne.

poniedziałek, 2 lipca 2018

Różne teorie

Wolontariuszki maja ogromne serca, ratują jak tylko się da. O zwierzakach jednak nie wiele wiedzą.
Kiedyś na bazarku kupiłam aniołka, ponieważ byłam zainteresowana posłaniem które było do sprzedania, wolontariuszka przywiozła mi figurkę do domu. Przypomnę, że pieniążki z bazarków są na potrzeby ratowanych przez nich zwierzaków.
Tak więc figurka dotarła ale gdy spytałam o posłanie, odpowiedź totalnie mnie zaskoczyła.
Usłyszałam, że ono jest duże i dobrze, że go nie brała bo pieski są małe. Nagle zaczęła mnie wypytywać czy one śpią na swoich posłaniach? śpią jeśli chcą bo taka jest prawda. Gdy usłyszałam, że szkoda miejsca na dwa posłanka, to poczułam , że rośnie mi tzw gula w gardle i zaraz wybuchnę.
 Moje mieszkanie i będzie tyle posłanek ile uważam.
Im dłużej sunie są ze mną, tym więcej z nich korzystają. Mając jamnika w domu również było przygotowane posłanie , pomimo iż Atos wolał moje łóżko. Gdy sprzątałam posłanko, nie odstępował mnie na krok, było jego. Był z nami 12 lat i tylko raz się w nim ułożył, gdy się na nas za coś obraził.
A gdyby zwierząt było więcej? i tak każe miałoby swój kącik.

niedziela, 1 lipca 2018

Najlepszy prezent

Dzisiaj  jest dzień psa. Jaki najcenniejszy prezent możemy im dać? Czas. czyli to co jest najcenniejsze dla każdego czas, uwaga. One tego najbardziej potrzebują. Nasz obecność jest dla nich największym prezentem. Inaczej planowałam spędzić dzisiejsze święto z nimi. Trochę mnie"pokręciło" od klimy w pracy. Pogoda szara i zimna, więc dzień był typowo leniwy i w domu. One takie dni najbardziej kochają.
Życzę każdemu pieskowi domu, opiekuna i pełnej miseczki.