wtorek, 10 lipca 2018

Słowa, słowa.......

Są słowa które cieszą i takie które bolą. W poniedziałek odeszły dan znajome pieski. Kleszcz i Misia.
Znałam je bardziej z widzenia, kilka razy udało mi się je wygłaskać. Te wiadomości jednak bardzo zabolały.
Kleszcz był przygarniętym pieskiem z ulicy. Imię otrzymał od ilości kleszczy jakie miał na sobie.
W domu miał kumpla rasowego malamuta. W oczach tego psa zawsze widziałam pytanie czy oni mnie kochają?. Myślę, że skoro uratowali to musieli kochać. Nigdy nie zapomnę pewnych wakacji.
Opiekunowie wyjechali na rajd motocyklowy. Pieskom zapewnili opiekę. Maniek (malamut) został u sąsiadów, natomiast Kleszcz przekazany do rodziny.  Maniek miał łatwiej sąsiedzi dbali o niego jak o własne dziecko, Kleszcz miał mniej szczęścia, był głodzony, może nawet bity, musiał bardzo tęsknić bo uciekł.Został złapany i zawieziony do schroniska. Sąsiedzi zajmujący się jego kumplem otrzymali telefon i zaginięciu Kleszcza.. Szybciutko zaczęli go szukać. Niestety ze schroniska mógł go odebrać jedynie opiekun. Oczywiście jego pan go odebrał najszybciej jak mógł. Od tamtego wydarzenia piesek chudł w oczach. Jakiś miesiąc temu widziałam jak pomagano mu iść podtrzymując pupę.
 Teraz już wiem Kleszcz jest za TM.
 Misia była szczęściarą. Od szczeniaka w kochającym domu, w którym traktowano ją jak królewnę.
Biegajcie kochane po łące za Tęczowym Mostem i bądźcie szczęśliwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz