czwartek, 19 lipca 2018

I co miałam zrobić?

Nie jestem osobą która wstaje w nocy aby coś zjeść. W dzień jadłam dużo owoców i było mi z tym dobrze.
O 23 obudził mnie głód. Cichutko wstałam. Maksi spała pod drzwiami, Funia wtulona w posłanie w łazience. Zaczęłam od wizyty w toalecie. Korzystanie z niej w nocy to czasem jest karkołomnym wyczynem. Najpierw trzeba tak otworzyć szerzej drzwi do łazienki aby nie uderzyć Maksi, potem z samej łazience trzeba zapalić światło i uważać żeby nie wejść na śpiąca Funisie. Gdy to się udaję, można spokojnie wrócić na tapczan, chyba że w tym czasie któraś dama obudzi się i szybciutko zajmie miejsce w mojej pościeli. Na szczęście zawsze po małych negocjacjach, odzyskuję swoją powierzchnię do spania.
W nocy spały jak kamyki, tak mi się wydawało. Żeby nie trwało długo  szykowanie np.kanapki, szybciutko wzięłam kotleta z lodówki, dwa kawałki chleba, najdelikatniej sztućce i cichutko poszłam do pokoju do stołu. Pierwsza myśl :udało się, wszyscy śpią. Gdy sunie chodzą po przedpokoju słychać w dzień a tym bardziej w nocy. Nie było słychać, więc spokojnie wbiłam widelec w kotlet ale coś kazało mi się spojrzeć w bok a jednak...Bezszelestnie przyszły i czekały co zrobię. Maksi siedziała wpatrzona we mnie, obok leżała Funia i aż jej błyszczały oczka.. Ich mina "mówiła" naprawdę chcesz zjeść to sama?.No ok, pierwszy kęs odkrojony podzieliłam na pół i każda dostała kawałek, kolejny zjadłam ja i tak na przemian, jeden one, drugi ja. Gdy oznajmiłam dziewczyny, kotlet zjedzony, tak samo cichutko poszły spać na swoje posłanka  Chwilę patrzyłam na śpiące sunie.
Przez chwilę miałam wrażenie, że "uśmiechają się" przez sen do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz