czwartek, 30 kwietnia 2020

Będzie lepiej

Muszę w to wierzyć, inaczej można byłoby oszaleć. Sytuacja jest trudna dla wszystkich  to fakt. Jednak z powodu trudnej sytuacji nie można pozwolić sobie na jakąkolwiek agresję.
Chwilami mam wrażenie, że ludzie zamiast maseczek powinni nosić kagańce.
Podam przykład, dwa dni temu musiałam iść do banku. Obowiązuje procedura czyli wpuszczana  jest jedna osoba . Nagle weszła do korytarza banku kobieta i głośno mówi ciekawe w jakich godzinach bank jest czynny. Grzecznie odpowiedziałam , że na drzwiach wisi kartka. I nagle kobieta zaczęła na mnie wrzeszczeć : co się wtrącam , ona do siebie mówiła. itd itd. Po chwili gdy wyszedł bankier  znów został zaatakowany ogromną ilością pretensji.
Wiem to blog o psach, one jednak też odczuwają tą sytuację. Czują napięcie w ludziach nawet tych którzy nas mijają. Robię wszystko aby im to wynagrodzić, tuląc, pieszcząc w domu.
Są zmęczone tym, że gdy wracam do domu to pierw zdejmuje maseczkę, rękawiczki, myję dokładnie ręce i dopiero się witamy. Druga bardzo trudna sytuacja to jazda windą, zwłaszcza gdy tuż przed nami ktoś używał płynu do dezynfekcji. Funisia która jest alergiczka na zapachy, dostaje ataku kichania , często tak silnego, że łepkiem uderza o podłogę
Przetrwamy, musimy tak powtarzam w domu im i sobie. Ważne jest nastawienie.

wtorek, 21 kwietnia 2020

Czy tylko ja tak mam?

Moje psy to moi przyjaciele, podopieczni i przepraszam za nie gdy nabroją ale i ostro reaguję gdy ktoś je niesłusznie osądza.
Wczoraj jadąc na spacer, w windzie coś śmierdziało. Gdy czas wyliczony, trudno zatkałam nos  i wsiadłyśmy. Sunie były wyjątkowo ciche gdyż też wyczuwały dyskomfort.
Po kilku minutach, winda stanęła  i dosiadł się do nas jakiś facet. Poprosiłam aby szybciej wchodził bo w windzie coś śmierdzi. I już za chwilę krew mnie zalała, bo facet powiedział : może to one.  We mnie się zagotowało i wrzasnęłam: one na pewno nie.  Głupia dyskusja trwała dalej. Facet tłumaczył, że dopiero nią jechał i nic nie czuł. Ugryzłam się w język, ale chciałam powiedzieć, że skoro jechał tzn wiadomo czyj to smród.
To jednak przemilczałam lecz ostro dodałam i jakiś oszołom wywalił znów chusteczki w windzie.
Podczas wymiany zdań, moje dziewczyny patrzyły na mnie z czułością, znów je broniłam

piątek, 17 kwietnia 2020

Zapracowane male łapki

No tak to Funia. Znów przejęła funkcję przewodnika stada. Nie ukrywam, że wychodzi jej to na dobre.  Mniej jazgocze na dworze, przecież szefowej nie wypada hihi.
Podczas spacerów, zagląda Maksi w oczy jakby sprawdzała czy dobrze się czuje. Czasem nawet obdzieli buziakiem. W domu gdy śniadanie już mają w miskach. Szefowa najpierw sprawdza czy u Maksi jest wystarczająca ilość karmy, jeśli uzna ,że zbyt mało zostawia jej część swojej porcji.
Nie bardzo mogę na to pozwalać gdyż Maksi je karmę weterynaryjną.
Funia opieka objęła również mnie. Przytula się tak jak nie robiła tego nigdy, śpi ze mną prawie codziennie.Gdy ona się boi daje mi łapkę do trzymania. Obecnie gdy uznaje, że to ja potrzebuję wsparcia, podczas snu łapki kładzie obok mnie na poduszce. Kilka razy dostałam od niej do przytulenia jej ukochanego misia.
Czy można nie kochać?

piątek, 10 kwietnia 2020

Uważaj , pies dużo rozumie

Czasem to cieszy, innym razem utrudnia życie. Pamiętam jak mój Atos jamnik (kiedyś już wspominałam o tym) nauczył się liczyć do 6 gdyż mieszkaliśmy na 6 piętrze. Gdy niecierpliwił się jadąc windą na spacer, liczyłam mu pietra. Przez to "wpakowałam" się w małe kłopoty. Nasza przychodnia weterynaryjna była dość daleko. Do przychodni jechałam taksówka lecz wracałam tramwajem. Musiałam tak robić bo zwierzątko często chorowało a własnego samochodu nie było.
 W tramwaju Atos siedział u mnie na kolanach , był spokojny ale tylko jadąc 6 przystanków Do domu przystanków było 9, więc przez trzy ostatnie , musiałam trzymać z całej siły wyrywającego się psa,
Moje obecne sunie już nie uczyłam tego. One same wykombinowały co znaczy liczba dwa.
Jak nasypałam jednej zbyt mało karmy i dosypałam, drugiej musiałam podać  wsypując dwa razy inaczej się upomniała.
Teraz Maksi dostaje tabletki 2 rano i 2 wieczorem. Są w kapsułkach, więc mogę je wysypać i schować w kawałku pasztetu. Myślicie, że to nic trudnego? Dwa dni wymyślałam jak z tego wybrnąć. Podaję Maksi kawałek pasztetu z tabletka i już zanim połknie podaję drugi, wtedy ona się śpieszy i nie czuje smaku lekarstwa. To wszystko jest o tyle trudne, że obok Maksi siedzi Funia, której aż cieknie ślina. Gdy Maksi zje swoje dwa kawałki, Funia też dostaje swoje DWA tyle, że bez leku.
Muszę być skupiona , Funia potrafi odebrać kawałki przeznaczone dla Maksi. Taki kamuflaż będę uprawiać dwa razy dziennie przez dwa tygodnie hihi.

środa, 8 kwietnia 2020

Życie toczy się dalej

Wczoraj zaniosłam do analizy mocz Makusi. Dzisiaj po pracy odbiorę wyniki, bardzo się boję.
Codziennie a nawet kilka razy dziennie ja oglądam dotykam, sprawdzam. Musi być dobrze, powtarzam to sobie.
Zbliżają się święta które tym razem nie cieszą. Za oknem same zakazy i nakazy, jedynie w domu radość.
Post zaczęłam pisać rano, kończę pod koniec dnia. Maksi ma złe wyniki. Pozbyła się tego co miała pojawiły się kolejne problemy. Od jutra zaczynamy nowe leki i to dość silne, potem powtórka z badania moczu.........i strach. Boje się o nią lecz powtarzam sobie musi być dobrze.
Okazuje się, że moje sunie jakoś szybko "załapały" co wolno a czego nie wolno podczas panującej epidemii.
Moje pierwsze zaskoczenie było podczas ubierania szelek. Stojąc z głową do dołu, zakaszlałam, łokciem zasłoniłam usta, reakcja Funi była powalająca: odskoczyła do tyłu aż odbiła się o drzwi wejściowe, a jej mina mówiła :jak możesz?
Dzisiaj po powrocie do domu, znów reakcja moich suczek. Bardzo szybko nauczyły się , że gdy wracam z miasta , nie dotykam ich, dokładnie myje ręce. W tym czasie sunie odsuwają się najdalej jak można. Jak, już ogarnę dezynfekcje wystarczy, że spytam: kto mnie kocha. Natychmiast są obok mnie i czule się witamy.
I jak ich nie kochać?

poniedziałek, 6 kwietnia 2020

świat się zatrzymał ale

Wszystko stanęło na "głowie". Jedno jest pewne trzeba uważać i nie zwariować.
Moje dziewczyny załatwiły mi pracę od tygodnia. Dosłownie załatwiły. Poszłam coś załatwić i zabrałam ze sobą moje psie przyjaciółki. Chwile poszczekały, ja zagadałam panią  i po chwili usłyszałam : nie szuka pani pracy?
I tak po krótkiej rozmowie, małym szkoleniu, pracuję.
Moje dziewczyny znów tęsknią, wczoraj nawet próbowały mi pomóc w kuchni. Zrobiły przegląd makaronu .
Zawsze gdy nadchodzi trudny czas, poznajemy ludzi. Ci o których nawet byśmy nie podejrzewali swoja postawą wzruszają do łez. Inni potwierdzają swoją postawę. To nie jest czas spotkań, ale krótka rozmowa telefoniczna to mila pamięć o drugiej osobie.
Co w tym wszystkim jest najbardziej cudowne i nigdy nie zawiedzie? Zwierzak, On zawsze jest taki sam. Specjalnie użyłam dwukrotnie dużej litery. W zwierzakach jest ogromna ilość miłości.
Wielu ludzi mogłoby się dużo od nich nauczyć.