poniedziałek, 30 marca 2015

Kocham i nienawidzę.....

Tak dokładnie takie uczucia mną targają przez całe moje życie. Wieś, to zarówno piękna przyroda, zwierzęta i ludzie. Nie można generalizować ale mentalność niektórych mieszkańców wsi jest dla mnie nie pojęta i wręcz nienawidzę takiego myślenia. Żyjemy w 21 wieku ale mentalność została.Gdy słyszę , że w domu ustawia się wiadro na zlewki, resztki z obiadu i to stanowi jedyny posiłek dla psów w gospodarstwie to nie ukrywam szlak mnie trafia.Odrobaczenia, wizyty u weta w przypadku choroby? to jak bajka. Chory? to najwyżej zdechnie.A najbardziej przeraziło mnie gdy usłyszałam ,że z tymi psami, kotami bawią się dzieci.
Owszem spałam od dziecka z psem, potem kotem i z kolejnymi.psami. Moje zwierzaki były szczepione odrobaczane, kąpane.

niedziela, 29 marca 2015

Szantażystki

Musze o tym opowiedzieć , bo zdarzyło się to pierwszy raz. Niedziela wolny dzień, ostanie sprzątanie przed świąteczne, czas na spacery z suniami. Ale to byłoby zbyt  proste:)Za oknem piękna pogoda,a w domu lenistwo zamiast pracy gdyż wymowny wzrok moich psów niszczył moją inwencję do pracy. Cokolwiek zaczynałam robić próbowały mnie wyciągnąć na dwór.Jedyne na co miałam  psie pozwolenie to drapanie ich i mizianie oraz wspólne szaleństwo, wszystko inne poza tym odpadło. Próby aby coś przejrzeć w kompie? mowy nie ma. Wyłączyłam głos, i gdy obie aż sapały tak spały cichutko siadałam do klawiatury. I co? Łatwo zgadnąć.Obie utrudniały mi czytanie, pisanie.. Maksi zachęcała na spacer, Funia wspinała się na łapki, drapała po nodze jak kot. Gdy odchodziłam od biurka, towarzystwo, znów szło spać Mały szantaż ale mnie sprawił dużo radości . Gdy pies po adopcji, obraża się, ma humorki tzn , że czuje się u siebie. To cudne uczucie zwłaszcza , że na  to trzeba poczekać

niedziela, 22 marca 2015

Moje kochane mądrale

W poprzednim poście, pisałam o mojej sąsiadce. Kilka dni temu znów z jej ust pał komentarz , że moja Funia nie zachowuje się jak chory pies. Zrobiło mi się przykro, bo wiem jak cierpiała. Przeprosiłam zabrałam psy i odeszłam. Do tej pory moje psy witały ja radośnie przy każdym spotkaniu. Po ostatnim incydencie, gdy mijałyśmy się, obie sunie, mimo iż usłyszały padające słowa dzień dobry, obie udały, że nie widzą sąsiadki.. Nie podeszły ani do niej ani do psa z którym szła.
 Może powiecie, że jestem zła, ale ich zachowanie sprawiło mi radość. Psy rozumieją więcej niż myślą niektórzy.

środa, 4 marca 2015

Dlaczego?

No właśnie dlaczego wolę zwierzęta niż ludzi. Nie wszyscy są źli , ale nie znoszę tych co zawsze mają rację.
To nie zwierzęta ale ludzie potrafią być wredni. Znam starszą panią która nigdy i nikomu nie wierzy w chorobę, tylko ona jeśli jest chora to cierpi, inni przesadzają..
Kiedy ją poznałam miała małą, niewidomą znajdkę. Sunia po przejściach była osłabiona. Kiedyś wracając z parku w dość mroźny dzień, sunia przystawała.Sąsiadka ciągnęła ją, krzyczała , że przesadza.Nie mogąc tego znieść wzięłam sunie na ręce i zaniosłam do domu. Na szczęście moja Aga wtedy nie protestowała .
Zaczęłam ja wysyłać do weta, że może coś jest nie tak, ciągle słyszałam, że przesadzam. Po wizycie lekarz dał jej kilka miesięcy życia, przeszła ciężką operacje. żyła jeszcze 2 miesiące.
Gdy zachorowała moja Agusia, było podobnie.Gdy już czułam, że nic więcej nie można zrobić, wpadła sąsiadka.Sunia przywitała ja z radością, zupełnie jakby się  z nią żegnała. Oczywiście usłyszałam tradycyjnie, że to nie jest chory pies.Ta rozmowa była około 21. O godzinie 23  Aga została uśpiona. Wspólna decyzja weta i moja.. Gdy o 24 wysłałam do znajomej sms, że Aga nie żyje, za 2 minuty sąsiadka była u mnie.Wielce zdziwiona, zaskoczona  z pytaniem dlaczego?.
 Tak jest zawsze każdego wykpi, wyśmieje..Efekt? mnie jest obojętne czy coś złego się z nią dzieje.
to najprostrza odpowiedź na moje pytanie: dlaczego?

Znowu koszmar

                                                                           
Pamiętacie Funie?

Moje biedactwo, dopadł ją wirus. Powiedzenie, że jest ciężko to mało, jest koszmarnie. nie nadążam z praniem, wietrzeniem. Krew w wymiotach, krew w kale i do tego straszmy fetor. Wietrze, zapalam świece zapachowe.I najgorsze te ogromne ilości zastrzyków. Po kilka dziennie, kroplówki.W jej oczach widać ból i zobojętnienie. W styczniu dostała 16 zastrzyków, przy poprzednich dolegliwościach. Od 1 marca kolejny wirus.
Walczymy razem z lekarzami. Robią co mogą. Jest lepiej, dlatego mam siłę napisać kilka słów.