czwartek, 20 maja 2021

Znów kłopoty

 Wczoraj wieczorem Funia źle się czuła, miałam nadzieję, że samo przejdzie. Dzisiaj rano nic nie zauważyłam, poszłam sama do przychodni po tabletki dla Maksi. Makusia ma w moczu trochę białka, powodem są zbyt niskie wyniki tarczycy. Znów mało nie dostałam zawału po rozmowie z p. Doktor.

Czemu? bo poprzednia weterynarz od razu podawała antybiotyk tłumacząc ze jest stan zapalny w organizmie. Efekt, Maksi coraz gorzej oddychała, miała coraz mniej sil aż ja odmawiałam podawania kolejnej serii antybiotyków. I tak w koło.

Wystarczyło zrobić badanie krwi i wszystko jasne. Jak ta baba mogła. Zamiast wyciszyć się to ja po wyjściu z gabinetu zalewam się łzami. To łzy radości zmieszane z przerażeniem. Ona mogła zabić moją Makunię. Wróciłam do domu i nagle Funia nie przestaje się drapać. Zaprosiłam ją na tapczan , pokazała brzuszek....był cały w czerwonych plamach. Zamiast odpocząć znów pędem do gabinetu.

Mała dostała trzy zastrzyki. Potem do domu, ja do pracy a mała spać. Prawdę mówiąc bałam się powrotu co zastanę. Brzuszek blady, mała zachowuje się normalnie. Jutro kolejna wizyta.

Trzymajcie kciuki za nas, proszę.

piątek, 14 maja 2021

Ale ulga

Musiałam odetchnąć po kolejnych emocjach .

Za nami kolejna wizyta u weta. Sunie poznały nową Panią doktór. Cudowna kobieta. Maksi nawet nie zauważyła gdy pobierano jej krew z łapki. Funisia jak podczas poprzedniej wizyty przeszukiwała kąty przychodni. Po chwili była zmiana. Maksi zestawiona na podłogę , Funia do badania i do szczepienia na wściekliznę. Przeżyłam szok. Maksi rozglądając się po przychodni, wyniuchała otwartą torbę ze smakołykami i zaczęła się częstować. Skarciłam sunie, przeprosiłam panią weterynarz. 

 Następnego dnia poszłam już sama po wynik. Wynik dobry!!!!!!!!!!!! Dostałam zalecenia, gdyby się coś zaczynało dziać mam przyjść a jeśli nie to kontrola za trzy miesiące.

Z emocji nie mogłam wyjść z przychodnia, płakałam. Tak płakałam z radości, że przed nami być może jeszcze kilka wspólnych lat.

 Moje dwa najukochańsze słoneczka.

niedziela, 9 maja 2021

Obalamy mity

Mam tylko dwa zdjęcia ich razem. to pochodzi z początku naszego wspólnego życia. Ktoś spyta jakie mity chcę obalać? Ludzie uważają, że adoptując można go sobie lepiej wychować. Bzdura.
Podam dwa przykłady. Kiedyś u nas był jamnik od szczeniaczka. To charakterny pies i wymagający dużo cierpliwości .Wtedy mieszkałam z mamą. Gdy ja szłam do pracy z Atosem wychodziła mama. W pewnym momencie mama miała problemy z chodzeniem. Gdy wyszłyśmy we troje, okazało się, że gdy mam trzyma smycz pies szedł wolno oglądając się za siebie czy opiekun radzi sobie.Stawał, oglądał się. Gdy ja przejmowałam smycz ciągnął .Identycznie było podczas schodzenia z  kilku schodów, stawał oglądał się...
Mama mu tłumaczyła, że nie może iść szybciej, nauczył się.
Dlaczego piszę o tym dzisiaj? "dorwała" mnie rwa kulszowa, kto zna tą dolegliwość wie jaki powoduje  ból. Przed chwilą byłyśmy na spacerku. Moja Maksi ( to ta większa sunia) schodząc ze schodów stawała co chwilę abym mogła zejść bez bólu. Nikt jej tego nie uczył, to był kiedyś zaniedbany podwórkowy kundelek. Kochamy się, troszczę się o nią i ona mi pomaga jak umie.
Funia jest zupełnie inna. Gdy leże w łóżku i źle się czuję, przynosi mi do spania swoje zabawki : ukochanego misa z oberwanym uchem czy piłeczkę z kolcami. Ten drugi podarunek jest niewygodny, szczególnie gdy spędzę na nim noc .Nie mogę się jednak złościć na nią oddaje mi to co kocha najbardziej..
Czy to nie jest wzruszające?