Wczoraj wieczorem Funia źle się czuła, miałam nadzieję, że samo przejdzie. Dzisiaj rano nic nie zauważyłam, poszłam sama do przychodni po tabletki dla Maksi. Makusia ma w moczu trochę białka, powodem są zbyt niskie wyniki tarczycy. Znów mało nie dostałam zawału po rozmowie z p. Doktor.
Czemu? bo poprzednia weterynarz od razu podawała antybiotyk tłumacząc ze jest stan zapalny w organizmie. Efekt, Maksi coraz gorzej oddychała, miała coraz mniej sil aż ja odmawiałam podawania kolejnej serii antybiotyków. I tak w koło.
Wystarczyło zrobić badanie krwi i wszystko jasne. Jak ta baba mogła. Zamiast wyciszyć się to ja po wyjściu z gabinetu zalewam się łzami. To łzy radości zmieszane z przerażeniem. Ona mogła zabić moją Makunię. Wróciłam do domu i nagle Funia nie przestaje się drapać. Zaprosiłam ją na tapczan , pokazała brzuszek....był cały w czerwonych plamach. Zamiast odpocząć znów pędem do gabinetu.
Mała dostała trzy zastrzyki. Potem do domu, ja do pracy a mała spać. Prawdę mówiąc bałam się powrotu co zastanę. Brzuszek blady, mała zachowuje się normalnie. Jutro kolejna wizyta.
Trzymajcie kciuki za nas, proszę.