niedziela, 30 sierpnia 2015

Kiedy poranną sączę kawę...

Lubię słowa tej piosenki. Od lat słucham piosenek Andrzeja Sikorowskiego. Mają piękne słowa i muzykę.
Poprzednia sunia- Agusia tak polubiła tą muzykę, że nawet gdy mocno spała w drugim pokoju, słysząc  głos p. Andrzeja, przychodziła, siadała przed sprzętem . Na pysiu widać było jaką jej to sprawia przyjemność. Nie była to sytuacja jednorazowa. Pewnego dnia w telewizji zabrzmiała jedna z piosenek, Agusia pędem przyleciała do pokoju, ale za chwile był inny wykonawca, przeżyłam szok sunia zaczęła warczeć.
Gdy w moim domu pojawiła się Maksi i Funia, postanowiłam aby poznały muzykę która słucham.
Maksi reagowała normalnie, ale Funia? Przeraziło mnie. Słysząc piękne dźwięki, dysząc biegała po mieszkaniu. Coś się kojarzyło z poprzednim domem? Nigdy się tego nie dowiem. Słuchając często tych piosenek, Funia zaczęła się przy nich wyciszać i przestała się bać. To był mały przełom w naszym życiu. Już żadna sunia nie opuszcza pokoju gdy słyszy muzykę.
Wiem, jest masa przeciwników cyrków ale to cyrkowcy,a dokładniej treser lwów, przekazał mi jak nauczyć zwierzaka by nie bał się muzyki. To cenna wiedza.. Dopijam kawę i zabieram dziewczyny na spacer, taki bez pospiechu.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Wielki smutek

Kolejny pies - Gapa  odeszła za Tęczowy Most. Gapa to 13 letnia labradorka, z którą byłam zżyta głównie przez opowieści o niej .Gapcia była prezentem od mojej przyjaciółki dla jej siostrzenicy.
 Gapcia rozkochała cała rodzinę. Kochana, rozpieszczana, Nigdy nie zostawiona sama sobie. Z przyjemnością słuchałam jak rodzina przejmowała opiekę nad  sunią w razie potrzeby, np wyjazdu.
Gdy odchodziły moje kolejne psy, a ja z płaczem o tym mówiłam, zawsze miałam wraże -
nie, że koleżanka chce powiedzieć :przesadzasz.
 Gdy w piątek Ala opowiadała o odejściu Gapy, sama płakała i powiedziała ,że nie wiedziała , że to takie trudne. Trudne, mimo iż Gapcia nie mieszkała u niej. Najbardziej cierpi główna opiekunka pieska czyli jej siostrzenica.Wiem co czuje i myślami jestem z nimi.


niedziela, 23 sierpnia 2015

Bez psa :( i z psem

Czym byłoby życie bez psa?
smutne i niepełne
Dom bez psa?
to jak ogród bez kwiatów
To wielkie szczęście mieć psa
mieć jego miłość i przywiązanie
Życie obok nich zwiększa naszą intuicję,
uczy jak kochać mimo wszystko.
Gdy zjedzą ulubione buty
umiemy stwierdzić to była tylko rzecz ale nie rób tego więcej
Życie to wieczne kompromisy
czasem musimy wybrać albo kwiat który nam się podoba abo zwierzak
 Mimo kudełków, mimo przynoszonego piasku,
 mimo rozpychania się w nocy w naszym łóżku,
 mimo wnoszenia zabawek na tapczan
mimo strat w mieszkaniu podczas ich choroby
czym byłby świat bez nich?
 dlam nie świat bez zwierząt mógłby nie istnieć
 Dziękuje wszystkim moim zwierzakom, które były, które są i które być może jeszcze kiedyś pojawią się w moim życiu.
To takie moje małe przemyślenia na dzisiaj:)

sobota, 22 sierpnia 2015

Super

Powoli wszystko wraca do normalności.
Psy zdrowe. Wprawdzie we wrześniu czeka nas zrobienie analizy moczu Funi , żeby wyjaśnić czy można wrócić do normalnego jedzenia. Nowe dywany do pokoju  zamówione, dotrą na początku września. Chce je położyć dopiero po festiwalu fajerwerków.Tabletki wyciszające już kupione, wierzę że damy radę.
Dzisiaj mam wolne, i wszyscy są szczęśliwi.Za nami dwa spacery , w tym jeden długi.
W kuchni gotuje leczo warzywne, pachnie w całym domu i mimo gotowania,w mieszkaniu nie ma duchoty. Dlatego lubię wczesną jesień. Uwielbiam taki wolny dzień, gdy powoli krzątam się po domu, bez pośpiech, psy rozwalone śpią. Nawet gdy mi coś spadnie albo stuknie, nie otworzą nawet oka..Piję druga kawę i jest mi dobrze.. Niedługo kolejny spacer,a po powrocie wszyscy zjemy obiadek.
Wbrew poradnikom, robię zawsze po swojemu tzn pierw jeść dostają zwierzaki potem ludzie. Dlaczego? Zwierzaki mając pełne brzuszki, idą "zawiązać sadełko", nie żebrzą  o coś z mojego talerza. Gdy zajrzą co jem, mówię zawsze to samo: jadłaś teraz ja jem. Chyba , ze jem jakis owoc wtedy ok, mogą dostać kawałek.

sobota, 8 sierpnia 2015

Ech życie, życie.

Upał okropny, ledwo żyjemy. Żeby nie było zbyt łatwo, Maksi naciągnęła sobie ścięgno. Wet ją obejrzał, kazał robić zimne okłady i oszczędzać łapkę. Maksi która nie znosi chłodu ani wilgoci, z trudem znosi okłady, ale cóż musi. Pierwszego dnia znosiłam ją ze schodów. Funia co chwilę dostawała komendę zwolnij , bo  Makusia ma chorą łapkę. Funia zwalnia i z troską patrzyła do tyłu.
Jest dużo lepiej po jednym dniu. Gdy zobaczyłam , że Maksi nie może stanąć na łapkę a ona sama podwija się pod nią, byłam przerażona. Pani wet uspokoiła to nie złamanie, Powoli minie, ale trzeba uważać .

środa, 5 sierpnia 2015

Straszny sen

Od zawsze gdy mój pies, albo kot, rusza łapkami przez sen, szczeka lub miauczy, kładę delikatnie na nim dłoń i budzę go. Najczęściej dostaję buziaka w policzek albo po ręku. Jestem pewna, że dobrze robię.
2 dni temu, miałam ciężka noc. Śniło mi się, że ktoś zabrał moje psy. Nie mam pojęcia, czy wołałam je przez sen, ale miałam wrażenie , że psy nie śpią. We śnie najpierw uratowałam Makusie potem snułam się po ulicach , nieznanego miasta wołając Funię, prosiłam ludzi by pomogli ją szukać.
 Nagle  w męczącym śnie usłyszałam warkot psa, i poczułam lizanie..Obudziłam się i poczułam wielka ulgę. Sen trwał godzinę ale i tak zmęczył mnie.
Sunie nigdy nie budzą mnie w nocy , chyba , że nie słyszę dzwoniącego budzika. Tym razem, nie była to pora pobudki. Sunie przerywały mój koszmarny sen. Małe Funiątko, siedząc na poduszce, obok mojego ucha głośno i niecierpliwe warczało. Każdy by się obudził. Maksi wspierała ją liżąc moje kolano. Gdy dopięły swego, spokojnie poszły spać i tak spałyśmy do budzika.
Dziewczyny uznały, że skoro ja przerywam i ratuję je gdy mają straszny sen, one też muszą tak zrobić.
 I jak nie kochać?

wtorek, 4 sierpnia 2015

Wielkie rozczarowanie

Hm, kiedy potwierdzono mój urlop, mówiłam o tym moim suniom, .Powtarzałam ze kilka dni spędzimy razem. Dla nich pojęcie kilka nie istnieje. Dzisiaj rano gdy zadzwonił budzik szalały ze szczęścia. Maksi, merdając ogonkiem, tańczyła, Funia szalała z piłeczką. Dopiero gdy zrozumiały, że po rannym spacerku idę do pracy, posmutniały, grzecznie poszły do pokoju, wtuliły się w poduszki, a ja myślałam , że serce mi pęknie. Moje kochane dziewczyny.

niedziela, 2 sierpnia 2015

Zazdrość

Mając tyle lat zwierzaki, nauczyłam się, jak ich oduczać zazdrości, o innych domowników, bądź o inne psy. Wiadomo, że psy potrafią być zazdrosne o inne zwierzaki , czy inne psy. Zawsze mogłam głaskać inne psy przy moich ulubieńcach. Udało się również pokonać zazdrość u psa, gdy do domu przybywało kolejne zwierzątko.
 Wcześniej, wspominałam jednego z moich poprzednich psów Atosa. Standardowy jamnik. Chciałam by zaakceptował np. żółwia. zaczynało się od dawania mu do powąchania gada. I co chwilę go głaskałam przy tym. Podczas pierwszych porządków w terrarium, zawsze go wołałam niby do pomocy. Po jakimś czasie spróbowałam faktycznie aby mi pomógł. Wyjęłam gady na wersalkę, i szykowałam się do porządków ich mieszkanka. Atos miał siedzieć na dywanie i pilnować , żeby żaden gad nie spadł na podłogę. Wyszłam z pokoju i z za regału obserwowałam przebieg wydarzeń.
Gdy malec dochodził do brzegu wersalki, Atos wspinał się na łapki i nosem wpychał do na środek, po czym siadał znów przy wersalce i czekał co będzie dalej. gdy musiałam zająć się myciem, ktoś z domowników już oficjalnie usiał z nimi tak na wszelki wypadek.
Po skończonych porządkach, były mizianki Atoska, wspólna zabawa, pochwały i długi spacer..
I tak już zostało. gdy Atos nie miał ochoty na pomoc, żółwie wypuszczałam na podłogę, wiedziałam, że są bezpieczne
Nie każda zazdrość uda się pokonać. Z jedną sobie nie poradziłam. Atos do końca swoich dni był zazdrosny o szczotkę. Tak dobrze zrozumieliście o zwykłą szczotkę a dokładniej mówiąc zmiotkę.
Gdy próbowałam zmieść kopczyk piasku na szufelkę , dokładnie w tym samym momencie Atos wbiegał w sam środek śmieci i lizał mnie po twarzy.jedyny ratunek- to pomoc domownika który go odwoływał kusząc smakołykiem.