wtorek, 10 lutego 2015

Zawsze warto

U nas sytuacja opanowana. Funia bierze leki, je specjalistyczną karmę. Widać, że czuje się lepiej. Maksi rozpiera radość. Dziewczyny coraz częściej śpią obok siebie. Oddycham z ulgą.Guzki pod skórą Funi są nadal, lecz pozostajemy w stałym kontakcie z wetem. Mała od kiedy poczuła się lepiej częściej niż do tej pory przychodzi na pieszczoty. Jak dobrze...Nareszcie "łapię" tzw oddech i mogę skupić się na innych sprawach.
 Wierzycie w psie anioły? Ja chyba tak.Takie psie anioły czuwały nad Funią. Gdy wybierałam pieska ze schronu jako drugiego, wolontariuszka ciągle próbowała mi udowodnić, ,że nie ten, ale inny. Miałam pomysł aby razem z Makusią stworzyć Dom tymczasowy dla szczeniaków.Uznano chyba, że się nie nadaję. Wtedy podjęłam decyzję, że jak znajdę psa biednego, poza opieka jakiejkolwiek fundacji, zabiorę go do siebie.
Długo nie musiałam czekać pojawiła się Funia. lizała, mnie po rękach ale nie dała się złapać. Szybko wybrałam imię Funia  i zaczęłam "pilotować" jej odławianie.I tak Funia jest z nami. wiem, że zdaję egzamin jako ich opiekun . Widać Funi pisany był prawdziwy dom.
Moje kochane sierściuchy śpią.z noskami wtulonymi w podusie.Piękny widok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz