środa, 27 lutego 2019

Nareszcie:)

Gdy zamieszkała z nami Funia, od pierwszego dnia wystawiała brzuszek do głaskania. Trudno to było nazwać brzuszkiem, raczej miejscem po brzuszku. Nie było jak tam głaskać gdyż był dołek i sama skóra przyrośnięta do grzbietu. Miała apetyt, jadła regularnie, tylko ten dołek. Bałam się, że to początek jakiejś choroby.
Dzisiaj zwróciłam uwagę, że po dołku nie ma śladu, jest śliczny mięciutki różowy brzuszek. Co za ulga. Tu przypominają mi się posty mi się posty z Fb  opisujące psy zwrócone kilka dni po adopcji.
Swiat chyba oszalał, to żywe stworzenie a nie pluszak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz