piątek, 22 stycznia 2016

Pies i weterynarz

Prawie każdy pies nie lubi chodzić do weterynarza. Wąchają wtedy każde źdźbło trawy, albo próbują zmienić drogę. Z moimi dziewczynami jest trochę inaczej. Gdy chorowała Funia,  Maksi często zostawała w domu. Gdy cokolwiek dolega Maksi , Funia "musi" iść z nami. Nasi lekarze już się do tego przyzwyczaili. Idąc do przychodni, na zastrzyk , czy w razie jakiejś dolegliwości, po wyjściu z klatki schodowej, mówię tylko: idziemy do lekarza.One bezbłędnie skręcają w odpowiednim kierunku.
Dwa dni temu, zaraz po przebudzeniu, okazało się , że Maksi trzepie uchem i przechyla łepek na bok. Po powrocie  z pracy, wszystko minęło. Dla jej bezpieczeństwa i mojego spokoju, ubrałam sunie i szybko do weta. Gdy do drzwi przychodni było ok pól metra, Funisia podbiegła i zaczęła łapką skrobać w drzwi, zupełnie jakby chciała powiedzieć szybko, szybko.. W gabinecie usiadła przed weterynarzem i zaczęła szczekać. Ona ma zawsze dużo do powiedzenia. Na szczęście z uchem było w  porządku. Maksi "dopadła" przeszłość. Maksi ma odmrożone uszy, najbardziej cierpi zima , gdy się rozgrzeją, swędzą. Podczas drapania, musiała się leciutko zadrapać. Moje kochane słoneczka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz