wtorek, 13 czerwca 2017

Nie ma tego złego,...

Mam swoje ulubione sklepy, w tym maleńki sklep zoologiczny. Sklep jest drogi, ale jest miło i wpadam tam po zabawki, smakołyki.
Jestem kiepskim klientem, bo kupuje tylko drobiazgi, większe zakupy robię w innych miejscach.
Ja rozumiem, że ta kobieta chce jak najwięcej sprzedać, ale ostatnio robi się niezbyt miło.
Daje mi do zrozumienia, ze mam weterynarza który wyciąga pieniądze, moje zdanie jest zupełnie inne. Od zawsze gdy mieszka ze mną pies lub kot, dostają jedzenie w takiej ilości ze zjadają od razu, chowam miskę.. i już, gdy to był temat naszej rozmowy, ironicznie usłyszałam, że jej labradorka ma zawsze jedzenie w misce i je kiedy chce i nie wyobraża sobie aby mogła jej zabrać miseczkę.
Teraz próbuje mnie usilnie namówić do obroży elektrycznej, czy jak to się nazywa. BO ona rozmawia z klientami  i jak pies jest zbyt głośny to wzywają straż miejską. Odparłam, ze nigdy nie kupię takiej obroży, wiec usłyszałam, że będę płacić mandaty. Zaprzeczyłam, że nie będę. i znów: ale ja wiem od klientów....itd... Przeprosiłam, że muszę już iść
Efekt niezbyt miłej rozmowy?::: kilka rozmów ze znajomymi w necie, kilka minut  przeglądania stron sklepów zoologicznych i zapadła decyzja,, Przestaję u tej kobiety robić zakupy.
Raz , że będą tańsze zakupy to ominą mnie głupie komentarze i wymuszanie na mnie zakupów,typu cążek do pazurków. Od zawsze robi to wet moim psom, i zwyczajnie nie chcę tego zmieniać.
 A mówienie, że tak jest taniej? znajdę w innym miejscu oszczędności, np zakupy w necie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz