piątek, 6 października 2017

Moja konkluzja na 4 października - Dzień Zwierząt

Nie ważne rasowe, czy kundelki, rasowe czy zwykłe dachowce, im wszystkim należy się szacunek i miłość, bezpieczeństwo i zawsze pełny brzuszek.
Mimo iż ten dzień był ale tak powinno być zawsze.
Gdy umierała moja Aga, dni pieska znajomej były policzone . Obie odeszły prawie jednocześnie.
Moja Aga była kochana kundelka uratowana ze schroniska,  tamta sunia była rasowym maltańczykiem. Po tygodniu ze mną zamieszkała Maksi, spytałam kiedyś tamta kobietę czy myśli o piesku, usłyszałam ,że tak, wiec próbowałam ja namówić na wizytę w schronisku. Gdy ktoś mówi, nie teraz, może później, to już wiem ze schron odpada. ZA kilka dni słyszę , że syn jej zamówił w hodowli rasowego pieska i jesienią jej go kupi i  słyszę koszt 3000 tys zł
 Zrobiło mi się przykro, tyle bidulek potrzebuje miłości.A ile psów, kotów można byłoby uratować za te 3000 zł.
Jedyne co powiedziałam tej kobiecie,to zdanie przeczytane kiedyś w psiej gazecie:
                        KAŻDY PIES JEST INNY NAWET TEJ SAMEJ RASY
Potem gdy rozmawiałyśmy o swoich psach, ta pani tylko żaliła się na swoją suczkę, a ja chwaliłam swoją.
Dzisiaj kolejna znajoma, ( osoba znana tylko z widzenia)Kiedyś miała sznaucerka, medalistę -Felisa, u mnie już była wtedy Funia, czyli byłam szczęśliwą opiekunka dwóch kochanych kundlic jak je pieszczotliwie czasem nazywam.
 Kiedyś zobaczyła  ja z innym psem. okazało się ze odszedł po długiej chorobie. I przedstawiła mi nową  sunie prosto z hodowli, oczywiście zaznaczając jak drogo kosztowała.
 Dzisiaj zrozpaczona wyznała mi , ze sunia mimo młodego wieku jest bardzo chora i rokowania są nienajlepsze. Owszem przykro mi , że jest chora, ale jak to ja palnęłam; no cóż w hodowlach bywają koszmarne warunki,
 Obie kobiety drwiły że ja kocham kundelki, ale co mi tam
Moje:
 Maksi - dawniej wiejski piesek, dzisiaj dama z miasta,
         kiedyś  pokryta świerzbem, dzisiaj pachnąca sierść i czysta skóra,
         pełna gracji i elegancji,
         kiedyś cofała się na widok człowieka , teraz chętnie wita znajomych
         za nami jedna operacja
Funia  złamany ogonek - to już nie do naprawienia, ale wie , że mimo jego braku jest równie kochana
           kiedyś krzycząca ze strachu, teraz jak się drze to tylko z radości
          za nami pól roczna choroba dróg moczowych, pęcherza, kryształki w moczu, spowodowane
          stresem sylwestrowym ( pomimo tabletek) , ciężkie zatrucie bakteria z podwórka, krew w
          wymiotach i w moczu.
          Ale to już było i mam nadzieję, że nie wróci więcej.
Adopcja psa ze schroniska nie jest łatwa , czy żałuję? absolutnie, Mam dwie kochane sunie!!!!!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz