Adoptujemy zwierzaka bo czujemy taka potrzebę. Jego obecność obok nas pomaga, zapełnia pustkę, itd .Każdy ma inny powód. Jedno powinno być oczywiste,że na opiekuna spada obowiązek wychowania i zapewnienia pomocy z razie potrzeby.
Jest niedziela, wróciłyśmy ze spaceru. Dla nas to norma 4, 5 rano. Życie nas zmusiło do rannego wstawania.
Gdy spotykam innego psa z bloku o tej dość nietypowej porze, to wiem, ze ma problem z żołądkiem.
Z daleka widziałam znów Aresa z panią. Biedny to już trwa drugi tydzień. Owszem byli u weta, ale skoro problem trwa nadal, to nie wystarczy rozmowa przez telefon i podawanie ludzkich leków. Trzeba znów odwiedzić lekarza. Jeżdżą autobusem daleko, rozumiem starsza pani nie ma siły i pewnie kasy, każda wizyta kosztuje..Tydzień temu sugerowałam moja przychodnię, jest dużo bliżej i tez ma świetnych lekarzy. Ok , rozumiem sąsiadka zna tamta doktor i podaje ileś tam powodów.
W odpowiedzi jak się czuje malec, usłyszałam to pewnie wirus. Znam to przerabiałam z moimi psami. Pupil dostawał przez 5 dni antybiotyk w zastrzyku i po problemie. Zaleta, biegunka, ból brzuszka, opanowane po pierwszym zastrzyku. Wada? na każdy zastrzyk trzeba iść, poza tym koszt wizyty i leku. W opiekę wlicza się takie problemy. Czy to, ze ja mam dwa psy tzn ,że kasy mam dużo? nie ci państwo maja jej więcej , to kwestia podejścia do sprawy.
Trzymajcie kciuki za zdrówko Aresa, to kumpel moich dziewczyn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz