poniedziałek, 3 września 2018

Coś się jednak mi udało

To nie jest pierwszy raz, gdy są cudne relacje miedzy moimi zwierzakami.Nie twierdzę, że tylko mnie się to udaje.
 Moje dwie sunie, każda ma inne potrzeby, każda ma inny temperament, jednak nie czują zagrożenia między sobą. Każda jest dla mnie tak samo ważna i każda kocham tak samo. Gdy poczuły to, okazało się, że między nimi nie ma rywalizacji, bo nie ma takiej potrzeby. Dbają o siebie co jest widoczne dla mnie, może dlatego iż cały czas obserwuję ich reakcje. Gdy chorą Maksi prowadziłam do weta, Funia wyprzedzała i  i zanim dotknęłam klamki przychodni, mała ze szczekiem już drapała w drzwi.
Podczas tego rocznych upałów, gdy Maksi utykała na łapkę i szła wolniej, Funia co chwilę zawracała i wąchała jej pyszczek, sprawdzając jak się czuje.
 Gdy Funia kiedyś nabroiła, ja nakrzyczałam , Maksi obrażała się na mnie dając mi do zrozumienia,, że przesadziłam. Gdy zbliżający pies warknie na Funię, Maksi tylko kłapnie zębami, pies odchodzi a Funia dziękując liże ja po pysiu.
Karcąc Funie gdy wyjadła po drodze na klatce frytki z ziemi, zagroziłam że nie dostanie śniadania.
 Maksi oddała jej swoja porcję, odwracając jednocześnie moja uwagę.
 One się po prostu kochają. Dlaczego piszę o tym właśnie dzisiaj? Znajoma ma  pieski a właściwie teraz jednego. Jedna z suczek odeszła za TM. gdy spytałam czy ta tęskni, usłyszałam:NIE.
U mnie sunie przeżywały nawet odejście żółwia, co będzie jak jedna z nich odejdzie pierwsza? aż boję się myśleć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz