wtorek, 21 maja 2013

A to się właśnie tak zaczęło...

Wyobraźmy sobie małą,  pulchną dziewczynkę spacerującą ze swoja mamą. Jest tak mała, że nie umie powiedzieć słowa dzień dobry, zamiast tego mówi dyg ( babcia uczyła ją, że dziewczynka witając się powinna dygnąć nóżką:) Była tak mała, że nie umiała jeszcze dygać, więc kucała mówiąc dyg :)
 Tak witała nie tylko ludzi lecz też psy. Nieważne czy pies był mały, czy duży, stawała przed nim mówiąc dyg i kucała. Nietrudno się domyśleć , ze to ja byłam tą dziewczynką:) Jak większość dzieci chciałam psa.  Gdy chodziłam do przedszkola w naszym domu pojawił się pierwszy pies. Pies był dla całej rodziny, wprawdzie chciał go bardzo tata, pozostali domownicy znacznie mniej.
Mała sunieczka - pekinćzyk, ogromna rozrabiaka, podbiła jednak szybko serca wszystkich w domu. Została ukochanym członkiem rodziny .Dlaczego wspominam o tym właśnie dzisiaj? Dzisiaj mój tata miałby urodziny. To po Nim odziedziczyłam miłość do psów i nie tylko do nich. Perełka- takie imię wybrałam, była w moim życiu przez 14 lat. Szkoła podstawowa, średnia,ona cały czas była ze mną, z nami.
Minęło tyle lat, lecz zawsze gdy jest czas matur wracają wspomnienia o niej. Tydzień przed egzaminem maturalnym, moja ukochana sunia musiała zostać uśpiona,rak. Płakał cały dom, lecz dla mnie, z którą była przez  moje dzieciństwo , okres dojrzewania. - to było chyba najtrudniejsze.
 Sunia kochała inaczej każdego członka rodziny.Gdy ktoś ucinał sobie poobiednią drzemkę, nie pozwalała aby przeszkadzać tej osobie. Gdy ktoś chory leżał w łóżku, nie wolno było nawet dotykać jego kapci leżących przed łóżkiem. Jej ulubione miejsce spania to wózek mojej lalki, wyrzucała lalki i sama tam wchodziła.Podczas mojej nieobecności - wakacje- pilnowała moich zabawek.
Tak zaczęła się moja miłość do zwierząt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz