piątek, 15 marca 2013

Smutki Funi

O Funi nie wiem nic, poza tym czego można się domyślać. Z pewnością była w jakimś schronisku, gdyż miała czip. Nie były tam jednak wpisane dane właściciela.  Obserwowałam ją cały czas i mała nie tęskniła za nikim. Bała się bardzo. Przez pierwsze trzy tygodnie siedziała w domu, na podkładach załatwiała swoje potrzeby. Brzuszek dała mi do głaskania już pierwszego dnia, a to już przejaw zaufania. Pierwsze dni tylko spała wyciągnięta na dywanie. Leciutko warczała, gdy Makunia chciała ją powąchać. Maksi znów wykazała się mądrością. Na podwórku gdy pies na nią warczy, jest gotowa do gryzienia , a w domu grzecznie dawała Funi spokój, czekając aż ta się wyśpi. Po 3 dniach sunie zaczęły się wąchać. Maksi nigdy nie zganiała Funi np ze swojego posłania czy z fotela.
 Za kilka dni mijają 4 miesiące jak jest z nami.i wszystko nadal między nimi jest ok.
Funia powoli zmieniała się, dała głaskać po grzbiecie Gdy pozwoliła założyć sobie szelki, była gotowa była aby wyjść na spacer. Ale znów problem- winda ( mieszkam dość wysoko).Były 3 podejścia do windy,gdy pojawiał się krzyk strachu, Funia wracała do domu,  a Makunia szła ze mną na spacer. Po powrocie
ze spaceru Funia dokładnie obwąchiwała Maksi, dosłownie centymetr po centymetrze.
Przy czwartym podejściu do spaceru .... uf udało się. Funia z Makunią weszły do windy.
Początkowo Funia bała się mężczyzn, nawet na pierwszych spacerach jak ktoś nas przepuszczał w drzwiach, ona krzyczała i  nie było siły aby przeszła..Przepraszałam prosiłam , aby osoba przeszła przed nami.
Minęło kilka dni, a Funia już lizała każdego po rękach.
Teraz czekamy na wiosnę i na spacery na których będziemy uczyć się dalej.)
Są kochane obie, mimo iż bardzo różne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz