niedziela, 11 lutego 2018

Chciałam to mam,

Co za koszmarna noc. Zanim opiszę dlaczego, wspomnę o naszej wczorajszej wizycie u weta.
Początek roku to kolejne szczepienia. Rozpoczyna Funia wścieklizną, Maksi urosły pazurki, więc wizyta była konieczna.
Poszłyśmy rano tuż po otwarciu, jednak okazało się, że trzeba było czekać.W salce operacyjnej obok gabinetu wybudzał się psiak. Moje dziewczyny zachowują się specyficznie. Maksi śpiewa, Funia musi zdać relację, więc to czasem jest kłopot. Pan doktor, wychylił się z gabinetu i zaproponował aby one osobno wchodziły do gabinetu. Pomysł super ale co zrobić z drugą?
Zanim się zorientowałam lekarz wziął Funie do gabinetu, a maksi przywiązałam w poczekalni. Potem była zmiana, wet zabrał maksi a ja wyprowadziłam Funie i przywiązałam do rurki w poczekalni.
 Potem rachunek i szybciutko opuściłyśmy przychodnię.
Niestety musiałam je następnie zostawić w domu na jakąś godzinkę. Niby normalny czas. Odebrałam dokumenty od koleżanki i poprzytulałam się do pięknego czarnego goldena jej siostrzenicy. Dostałam kilka buziaków wilgotnym jęzorkiem.
W domu najpierw wielka radość , że wróciłam lecz za chwilę obrażone miny : jak mogłam wrócić i pachnieć jakimś psem. jednym słowem sunie obraziły się na mnie.
Wieczorem już im przeszło, obie wpakowały mi się do łóżka. Maksi kręciła się , nie mogła się ułożyć, a Funia śpiąca za moją głową przez pól nocy przebierała łapkami podczas snu. To było koszmarne, gdyż co chwila pociągała mnie za włosy. Nie powiem ile razy mnie obudziła.
Pewnie każdy stwierdzi trzeba było wywalić ją z wyrka. Mnie było żal. Sunia po wielkich przejściach ma zły sen  i ja niby miałabym kazać jej iść spać gdzie indziej? nic z tego, chciałam to mam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz