"Gdyby głupota potrafiła latać niektórzy fruwaliby jak gołębie" To nie moje słowa lecz z serialu sprzed wielu lat. I co z tego? skoro i tak aktualne dość często. Tym razem powiedzenie pasuje do wczorajszej sytuacji.
Byłyśmy na ostatnim spacerku z suniami. Pogoda ładna, mało psów i w zasadzie spacer można było nazwać udanym. Jest jednak małe ale ....czyjaś głupota. Weszłam jak zwykle na trawnik, żeby sprzątnąć po moich pupilkach. Nagle poczułam , że coś wbija mi się w stopę. Kamyk? takie było pierwsze skojarzenie, wytrząsnęłam but, lecz nic nie wypadło. Ponownie postawiłam go na ziemi, ale znów czułam kłucie.
Trzymając dwa psy na smyczy, to mało komfortowa pozycja:).W podeszwę mojego klapka wbiła się utłuczona szyjka od butelki. Końce szyjki przebiły gruby spód buta i skaleczyło mi stopę.
Miałam wtedy głupie odczucia, czułam ból połączony z radością. Głupie? Cieszyć w takiej chwili?
Dokładnie napisałam co poczułam- :radość . Wolałam , ze to wbiło się w moją nogę a nie w psią łapkę ( i to nie ważne mojego czy innego psa:). Wiem, wiem nie należy gdybać , ale to wyjątkowa sytuacja. Dzieci też czasem wchodzą na trawę.Aż boje się pomyśleć co by było.......
Kuśtykając na jednej nodze, odniosłam szklanego "zamachowca" do kosza na śmieci.
W domu okazało się, że trafiło na małe naczynko, wyleciało sporo krwi lecz w nocy było już ok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz