niedziela, 2 czerwca 2013

Filip

Tak właśnie wyglądał Filip, który żył obok mnie przez kilka lat. Gdy go znalazłam był chyba nawet młodszy niż ten kociak na zdjęciu.. Fotka jest z netu, niestety nie zachowała mi się żadna fotografia mojego kotka.
Filip pojawił się w moim życiu mniej więcej rok, po odejściu pierwszej suni.  Nie miałam pojęcia , że czeka mnie tak duże wyzwanie. Znalazłam go idąc do pracy, a właściwie to on mnie znalazł, poszedł za mną. Z pracy zadzwoniłam do mamy pytając  czy mogę go przynieść ( mieszkałam z rodzicami i byłam dość młodą osobą). Moje pytanie do mamy, czy mogę? właściwie powinno brzmieć jak informacja ,że wrócę do domu z kotem. W domu okazało się ,że maluch jest młodszy niż myślałam. Nie umiał sam pić z miseczki, więc po palcu uczył się samodzielnego jedzenia. Na nosku miał ogromnego strupa, masę pcheł..Najgorsze było to , że ja nigdy nie miałam kota w domu.
Mama, która była przeciwna, gdy go zobaczyła zmieniła zdanie.Tata,  wziął  na ręce,  przytulił i powiedział : witaj w domu na zawsze. I tak oto nasza rodzina,  po ciężkim okresie  jakim jest utrata ukochanego zwierzątka, powiększyła się o małą rudą istotkę nazwaną Filipem.
 Filip szybko się uczył. Już pierwszego dnia sam chodził do kuwetki. nauczył się sam jeść.Pchły wyłapywałam ręcznie. Wieczorami siadałam na fotelu, mały kładł się brzuszkiem do góry i zaczynała się walka z pchłami. Każdą zabitą układałam na przygotowanym spodeczku z wodą.
"Dzięki"nowemu lokatorowi poznaliśmy nowe "uroki" życia.. Działo się dużo ale o tym  następnym razem, teraz czeka mnie spacer z Makusią i Funią


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz