sobota, 8 czerwca 2013

Filip cd

Musiałam, zrobić przerwę po pierwszym wpisie o Filipie.Chciałam dostrzec inny wymiar naszego  wspólnego życia. Rudzielec pojawił się u nas w dość specyficznym czasie, na przełomie lat 70 i 80.
Ten trudny czas jego psoty pozwoliły przetrwać.
Filip przez całe życie psocił i  wymyślał coraz coś nowego.
 Spał w moim pokoju, i uznał, że to on tu rządzi. Maluch sam wyznaczał porę rannej pobudki. Czasem , nawet w nocy, z parapetu skakał mi prosto na twarz  i łapką próbował otwierać moje oko. gdy je otworzyłam sama, i tak jego łapka  (bez pazurków) dotykała mojej powieki. Bałam się o oczy, bo gdy się rozbrykał zapominał o chowaniu pazurków. Jedyny sposób na spanie- to poduszka kładziona na twarz. Mało komfortowa pozycja, ale wtedy kociątko odpuszczało i szukało nowej zabawy. Odzwyczaił się zabawą powiek po 3 miesiącach i niestety tyle czasu spałam pod poduszką.
Aby dostać  się na górną półkę regału, wystarczyło wskoczyć na spódnicę , moja lub mojej mamy, potem po plecach już było wygodniej. Oczywiście nie trudno się domyśleć, że używał pazurków podczas wspomnianej wspinaczki. Spał już jako dorosły, w moim łóżku na poduszce obok. Nie lubił gdy czytałam , kładł łapkę na kartkach książki. gdy próbowałam zmienić stronę, delikatnie dotykał mnie ząbkami, ostrzegając , ze zaraz ugryzie. Gryzł w nogi, moja mamę lub mnie. Owijał łapkami nogę w kostce i wbijał ząbki w łydki. Robił to tylko wtedy gdy miałyśmy zajęte ręce niesieniem tacy np z gorącą herbatą.
 Filip od małego rozbierał choinkę. Nigdy nie stłukł żądnego świecidełka, mimo iż ściągał je z drucików na których one wisiały. I tak naprawdę to przez całe jego życie choinka była ubierana dla niego, gdyż wiadomo było , ze i tak sam ją rozbierze.
Filip żył w  czasach gdy w naszym kraju nie było specjalnej karmy, ani smakołyków dla psów ani kotów.
Z małego kociątka wyrosło duże kocisko ważące ponad 9 kg .Mimo dużej wagi, nie przestał rozrabiać.
Ulubiona zabawa to jazda po gzymsie.od firanek. Tak, nie pomyliłam się, polował gdy firanka była zsunięta na bok, wbijał w nią pazurki, rozbujał się i jechał po całym gzymsie. Gzyms trzeszczał, a Filip nie ukrywał szczęścia..
Czemu wspomniałam o czasach w jakich żył, gdyż wtedy sklepy były puste, jedyny towar leżący - to ocet.
Kot jadł głównie gotowaną rybę, której zakup graniczył z cudem. Ale cóż, stało się po kilka godzin po rybę dla niego. Zawsze przeglądał siatki naszych znajomych, mimo iż nie wszystko lubił jeść. Gdy dzwonił telefon, pozwalał mi odebrać, ale o rozmowie nie było już mowy. Kładł brzuszek na widełkach i rozłączał :)
Lubiła go nasza listonoszka Pani Małgosia, gdy przychodziła , kot wskakiwał na toaletkę aby być wyżej, wyciągał nosek i lubił nim dotykać nos listonoszki. To był cały rytuał powitania.. Z domu zniknęły wazony, zbite podczas harców, pogryzione kwiatki. Ale cóż , szkody trzeba było ponieść.
Najgorsze było, gdy w ramach protestu obsiusiał np buty. Nie dało ich się uratować , nadawały się tylko do śmieci. Pominęłam chwile gdy wyjmował ze szklanek  z herbata - cytrynę, łapał bąbelki w wodzie mineralnej  w szklance. itd itd. Brakuje mi jego mruczenia wieczorami, spania na telewizorze i łapania piłki podczas nadawania meczów.To moje wspomnienia, ale nie jesetm gotowa  na kolejna adopcje kota. Zostanę przy pieskach.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz