piątek, 22 lutego 2013

Pierwsze dni w nowym domu :)







Taką Maksi poznałam.
Pierwsze dni, były podobne do siebie. Maksi, bardzo posłuszna, poznawała nowy dom , jego zwyczaje i najbliższą okolice. Bardzo się starała, ale ogonek był spuszczony, a w oczach smutek.Teraz,  po siedmiu miesiącach wspólnego życia, wiem, , ze nowy dom był nie lada wyzwaniem. Smutek spowodowany był nowym otoczeniem, zupełnie innym niż to , które znała. Dosadnie mówiąc zmieniła domek z ogródkiem na mieszkanie w bloku. Maksi jest sunią nieśmiała, pozbawioną agresji, ale ciekawą życia i wszystkiego co nowe. I ta jej ciekawość ogromnie jej pomagała. Maksi nie bardzo rozumiała, dlaczego wychodzimy na dwór? Dziwiła się widząc pieski na smyczy.tylu ludzi, którzy się spieszą. Gdy sąsiedzi wyciągali do niej rękę, nieśmiało cofała się, Pierwszy tydzień swoje potrzeby załatwiała w domu na podkładach ..Namówiłam sąsiadkę mającą pieska na wspólny spacer. Maksi odżyła., gdy coś ją zaniepokoiło, przysuwała się bliżej Fuksa . Po dwóch dniach wspólnych spacerów (przynajmniej jednego dziennie) Maksi zrozumiała jeden z celów spaceru:) Wielka ulga dla nas obu :) Maksi jest bardzo "czytelnym pieskiem" tzn łatwo ją zrozumieć.
Za każdym razem gdy zrozumiała czego się od niej oczekuje, w oczkach pojawiał się błysk radości i powoli ogonek zaczynał się podnosić. Były i zabawne sytuacje:). Kiedyś na murku siedział młody człowiek i rozmawiał przez komórkę.Przed nim stał czarny plecak.Maksi była przekonana, ze to jest piesek,zaczęła popiskiwać i ciągnąć do niego, Tłumaczyłam, ze to nie piesek, ale ona się uparła:) Po skończonej rozmowie, pan z plecakiem podszedł do nas z uśmiechem, dając jej powąchać pakunek. Nowy dom , nowe miasto , ludzie,  wiec i nowe zapachy. Maksi próbowała wąchać wszystko, nawet każdego mijanego człowieka. Pewnego dnia,  jakaś pani rozbawiona miną suni stwierdziła, ze w jej oczach widać chęć do rozrabiania:) .
W tych różnych momentach, Maksi pięknie reagowała na słowo niewolno.

3 komentarze:

  1. Na wszystko trzeba czasu :) Pamiętam jak jeździłam do tych psiaków co tydzień do lecznicy w której były po interwencji przez 2 miesiące. Ciężko było im zaufać i ciężko było je przekonać żeby chociaż zjadły z ręki. Te psiaki były kompletnie dzikie, nie znały i nie rozumiały kontaktu z człowiekiem. Nie reagowały na cmokanie, na gwizdanie i na gadanie. Tak jakby były głuche.. Jedyną potrzebą było jedzenie..jak roboty.
    Cieszę się, że Maksi znalazła domek. Takie psy jak ona mają najmniejsze szanse na adopcje. Średni wzrost, średnia uroda..typowy burek. Ludzie wolą psy w typie rasy albo psy malutkie, niekłopotliwe. A Maksia miała ogromne szczęście i tego szczęścia obu Paniom :) życzę :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja po odwiedzinach u pani Barbary stwierdziłam, że podmieniła psa, bo Maksi to już nie jest ten sam pies co kiedyś. Przywitało mnie radosne, ale spokojne stworzenie, które oparło się przednimi łapkami o moje kolana i prosiło o pogłaskanie. Pani Barbaro zrobiła Pani kawał dobrej roboty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mądrość Makuni mi w tym pomogła. Jak? zapraszam do kolejnych postów:)

      Usuń