Przed chwilą dodałam zdjęcie Maksi.Tak wygląda moja bohaterka blogu. Jest średniej wielkości kundelką. Ma około 4 lat, tak ocenili ją weterynarze.14 lutego minęło 7 miesięcy jak jesteśmy razem. Postanowiłam jakiś czas temu założyć blog Maksi.
Wtedy też była niedziela jak jechałam po nią, Maksia ( tak ją nazwali wolontariusze)po ciężkich przeżyciach, pobycie w klinice weterynaryjnej, na adopcję czekała w hoteliku dla psów.
Jechałam do niej z osobą , która decydowała o adopcji.
Na miejscu przyniesiono mi pieska wystraszonego, ale spokojnego, cichego. Chyba obu nam biło mocno serce. :) Maksia? nie, nie wygodne imię .Nie chciałam jej mącić w łepku, jeśli przez kilka miesięcy była Maksia-imię powinno być podobne. i od tej chwili została Maksi
Pani Basiu, "ciężkie przeżycia" to niestety zbyt delikatne określenia. Horror- to słowo bardziej pasuje... Maksi przezyła piekło ale ona ma szczęście..trafiła do wspaniałego domku za co jestem osobiście Pani bardzo wdzięczna :)
OdpowiedzUsuńMogłam się domyślać, że było ciężko. W następnych wpisach opowiem jak te przeżycia "snuły się za nią przez jakiś czas.
UsuńBędę chciała historią maksi przekonać ludzi, że takim pieskom trzeba dać szansę. A kundelki, takie pospolite, są mądre i kochane.