sobota, 20 maja 2017

Piękne relacje

Wczoraj nakrzyczałam na Funię, za zjedzoną  w windzie frytkę. Wiem, powiecie co tam jedna frytka, nic się nie stało, ale jeśli udam ,że nie widzę to będzie zjadać wszytko.
W domu jeszcze powiedziałam , że skoro zjada na ulicy w domu nie dostanie jedzenia.
Oczywiście, że napełniłam obie miseczki karmą i wyszłam do łazienki.
Nigdy nie ma sporów przy miskach, początkowo pilnowałam lecz teraz spokojnie mogę zostawić je same.
Po chwili do łazienki weszła Maksi z opuszczonym łepkiem i nadstawiła go do głaskania. Zupełnie jakby prosiła, nie gniewaj się na nią. Wygłaskałam, ale gdy weszłam do przedpokoju, zaniemówiłam, W tym czasie Funia kończyła zjadać porcję Maksi. No tak skoro nakrzyczałam, że nie dostanie jeść to Maksi oddała jej swoja porcję.
Ponownie napełniłam miskę maksi i już pilnowałam aby spokojnie zjadła.
Gdy wróciłam z pracy, już nie wracałam do tematu. Poszłyśmy na spacer i na naszej drodze znów leżała frytka. Tym razem Funia powąchała i popatrzyła na mnie, ale jej nie tknęła, pochwaliłam, pogłaskałam po łebku
 Maksi promieniała ze szczęścia, w końcu ona załagodziła sytuację. I jak tu nie kochać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz